fot. Massimo Paolone/LaPresse
W grze o miejsca na podium Giro d’Italia zostało czterech kolarzy. Dwaj pierwsi, Richard Carapaz i Jai Hindley, po ponad 73 godzinach na rowerze liczą każdą sekundę, gdyż póki co okazali się równorzędnymi przeciwnikami.
Richard Carapaz i Jai Hindley to dwaj główni rozgrywający w grze o triumf w Giro d’Italia. Za ich plecami czai się Mikel Landa, a nieco większą stratę ma João Almeida. Na cztery etapy przed końcem to w tym gronie rozstrzygną się losy zwycięstwa i układu podium wyścigu.
Carapaz po siedemnastu etapach ma tylko 3 sekundy przewagi nad Hindleyem, 1:05 na Landą i 1:54 nad Almeidą. W trzecim tygodniu póki co jedynymi zmianami było zyskanie przez Hindleya czterech sekund bonifikaty, strata sześciu sekund przez Landę na finiszu siedemnastego etapu do Carapaza i Hindleya oraz straty 1:24 Almeidy do tej trójki.
Lider wyścigu Richard Carapaz na pytania odpowiada tylko po hiszpańsku. Wiele nie mówi, etapy zawsze są trudne, a Ekwadorczyk pytania o odczucia podsumowuje stwierdzeniem, że kolejny dzień za nim.
Pytany o stwierdzenie Mikela Landy, który przed trzecim tygodniem zapowiedział, że Giro zaczyna się we wtorek, Carapaz zaoferował inne spojrzenie na sytuację.
Giro zaczęło się dwa tygodnie temu, zobaczycie, że fatyga da o sobie znać na tych największych etapach. […] Nasz plan zawsze jest taki, żeby być na czele, zawsze lepiej się bronić niż atakować
– powiedział w dniu przerwy.
Carapaz jak mówił, tak zrobił. Ekwadorczyk nie atakował rywali, natomiast płynnie odpowiadał na przyspieszenia Landy i Hindleya. Zaskakującą werwą wykazywał się za to na finiszach, wygrywając sprinty z grupki faworytów. Na etapach 15. i 17. na ostatnich metrach uciekał Landzie na kilka sekund, aczkolwiek komisja sędziowska 6 sekund naliczyła tylko we środę.
Hiszpan na stromym Monterovere, ostatniej wspinaczce siedemnastego odcinka, próbował odjechać, ale jego tempo nie zrobiło wrażenia na liderach Ineos Grenadiers i Bora-hansgrohe.
Landa na mecie zdawał się po prostu zadowolony z tego, że udało mu się zgubić Almeidę i wskoczyć na podium. 32-latkowi do drugiego Hindleya brakuje 1:02, do prowadzącego Carapaza 1:05. Czy da radę wykrzesać z siebie więcej? W finale 17. etapu głowa chciała, ale nogi odmówiły posłuszeństwa, nawet gdy akcję wspomóc próbował drużynowy kolega, Wout Poels.
Hindley poczynania Landy obserwował uważnie i w finale jechał ostrożnie. 26-latek szybko doszedł do wniosku, że że Carapazowi nie odjedzie, zadowolił się więc siedzeniem na kole Landy i liczeniem zysków nad Almeidą.
Po szesnastym etapie wielu kolarzy było wyraźnie zmęczonych. Finał był, zgodnie z przewidywaniami, trudny, a wyścig nadal rozgrywa się na sekundy. Jeśli etap nie kończy się na podjeździe, trudniej wypracować różnice. Dziś może nie nadrobiłem nad Carapazem, ale cieszę się, że zyskałem nad innym. Każda sekunda się liczy. Myślę, że przedostatni etap rozstrzygnie
– mówił Australijczyk.
Hindley po raz drugi w karierze walczy o wygraną w Giro d’Italia i po raz drugi jest w sytuacji, w której sekundy dzielą go od kolarza Ineos Grenadiers. W 2020 roku po batalii z Tao Geogheganem Hartem zajął drugie miejsce.
Czwartek to teoretycznie dzień oddechu: 158-kilometrowy etap do Treviso powinien paść łupem ucieczki lub sprinterów, a kolarze z czołówki klasyfikacji generalnej powinni złapać oddech przed ostatnimi trzema etapami. Na odcinku 19. wyścig kręcił się będzie na stromych, aczkolwiek krótszych podjazdach granicy włosko-słoweńskiej, na 20. zaś bardzo trudna przeprawa przez Dolomity. Finał to czasówka w Weronie, kluczowa, jeśli różnice pozostaną niewielkie.
Na czasówkę w normalnych warunkach liczyłby João Almeida, ale Portugalczyk, mimo spokoju i pewności siebie w wywiadach, na trasie odstaje od najlepszych.
Almeida od czternastego etapu goni odjeżdżających rywali, ale nie ponosi strat tak dużych jak pozostali. Na czwartym miejscu w klasyfikacji generalnej do Carapaza notuje 1:54 straty, do Landy tylko 49 sekund.
Będę walczył, Giro się jeszcze nie skończyło. Już od początku etapu nie czułem się za dobrze, czułem, że nie zregenerowałem się po poprzednim etapie. Dlatego nogi nie kręciły tak, jak powinny. Zastanawiałem się czy to tylko ja, czy wszyscy. Okazało się, że tylko ja się tak czułem
– relacjonował w Lavarone, po siedemnastym etapie.
Almeida jest póki co niezagrożony w klasyfikacji młodzieżowej, ale powrót na podium będzie kosztował go sporo sił: odrobienie strat na 17-kilometrowej czasówce z podjazdem to nie taka oczywista sprawa w starciu ze zmotywowanym Landą.
Cztery etapy do końca, zobaczymy. Podium jest możliwe, będziemy walczyli do ostatniego kilometra
– zapowiedział.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS