Australijska spółka, która chciała wybudować kopalnię węgla w Kuliku pod Siedliszczem dostanie ponad dwa miliardy złotych odszkodowania za zablokowanie inwestycji. – Inwestor nie stracił, ale nas pozbawiono szansy na rozwój, tysięcy miejsc pracy, wpływów z podatków – mówi Hieronim Zonik, burmistrz gminy.
Budową kopalni w Kuliku gminie Siedliszcze (projekt miał nazwę Jan Karski) mamiono nas przez kilka lata. Inwestycja, którą planowała australijska spółka PDCo (zmieniła nazwę na GreenX Metals), miała dać gospodarczego „kopa” naszemu regionowi. W samej kopani miało powstać około 2 tysięcy dobrze płatnych miejsc pracy a kolejne kilka tysięcy w jej otoczeniu. Prace nad przygotowaniem do budowy trwały kilka lat. Firma wydzierżawiła tereny, prowadziła odwierty i badania, które potwierdziły duże zasoby węgla. Ale kiedy wszystko zmierzało do uzyskania decyzji środowiskowej poprzedzającej uzyskanie pozwolenia na budowę, inwestor trafił na problemy. Według Australijczyków z powodu niechęci, utrudniania sprawy i opieszałości polskich urzędów firma nie otrzymała na czas decyzji środowiskowej, dlatego nie mogła wystąpić o koncesję wydobywczą na obszarze obejmującym Kulik. Jej koncesje rozpoznawcze wygasły, a wtedy zgodę na wydobycie węgla w tym badanym przez PDCo miejscu dostała sąsiadująca ze złożami kopalnia w Bogdance.
Przepadły zainwestowane miliony dolarów, kilka lat pracy i planowane zyski z wydobycia węgla. Najpierw spółka wezwała polski rząd do negocjacji i polubownego rozwiązania sporu. A gdy rząd omówił uczestniczenia w negocjacjach, firma wystąpiła do międzynarodowego arbitrażu z żądaniem 4 miliardów złotych odszkodowania. Przed tygodniem zapadł ostateczny wyrok.
Trybunał arbitrażowy jednogłośnie uznał, że Rzeczpospolita Polska naruszyła swoje zobowiązania wynikające z traktatów w odniesieniu do projektu Jan Karski, dlatego spółce GreenX należy się odszkodowanie.
Polska ma zapłacić Australijczykom łącznie ponad 2 miliardy złotych wraz z odsetkami. Inwestor ostatecznie wyszedł obronną ręką i odzyskał znacznie więcej niż włożył w zaplanowaną inwestycję. Wzrosły także akcje spółki.
– Ale nas pozbawiono szansy na rozwój, tysięcy miejsc pracy, wpływów z podatków – mówi Hieronim Zonik, burmistrz Siedliszcza. – To niestety przykry krajobraz rządzących naszym państwem, którzy dopuścili do czegoś takiego. Myśmy się szykowali na rozwój, a ostatecznie karę zapłaci państwo, czyli my – podatnicy. Bo oczywiście nie ma winnych i odpowiedzialnych za to.
Projekt Jan Karski był faktycznie bardzo zaawansowany i miał szansę na realizację. Niektórzy uważają, że został zablokowany z powodów politycznych i niechęci wpuszczania inwestora spoza Polski, który konkurowałby z naszą Bogdanką. Chociaż na początku politycy rządzącej partii (wówczas PiS) bardzo deklarowali wsparcie dla tej inwestycji. Potem ci sami politycy mamili nas budową kopalni pod Rejowcem. Jacek Sasin, który został wicepremierem i ministrem aktywów państwowych, któremu podlegały spółki Skarbu Państwa, obiecywał niemal ekspresową budowę kopalni. Oczywiście obiecywał wtedy, kiedy liczył na głosy wyborców w chełmskim okręgu. Inni politycy PiS-u również płynęli na budowie kopalni, a ostatecznie pogrzebali projekt. Ludzie dali się zwieść, oddali głos, ale w zamian dostali „figę z makiem”. (reb)
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS