Epidemia koronawirusa rozgrzewa inwestorów za Murem. Podczas ostatnich 5 sesji na chińskich parkietach odnotowano obroty przekraczające bilion juanów, a dziś – największe od ponad 4 lat. Ruch był tak duży, że nie wytrzymał system obsługujący handel.
W ChRL od dawna jest więcej “kapitalistów” niż “komunistów” – na giełdzie inwestuje ok. 150 mln Chińczyków, a do partii komunistycznej należy niespełna 100 mln. Odkładając żarty na bok, warto jednak zauważyć, że chiński rynek giełdowy jest dość niezwykły również pod względem udziału inwestorów indywidualnych, którzy, jak się szacuje, odpowiadają za 2/3 obrotów (w Polsce to niespełna 15 proc.). Tylko w ubiegłym tygodniu na rynku pojawiło się przeszło 300 tys. nowych “swetrów”.
Wzmożenie widać także w skali handlu. Już 5 sesji z rzędu zakończyło się obrotami przekraczającymi bilion juanów. Dzisiaj odnotowano 1,42 bln CNY – najwyższy wynik od listopada 2015 r., gdy inwestorzy liczyli na kontynuację odbicia po dramatycznych spadkach z okresu czerwiec-wrzesień. Na finiszu sesji doprowadziło to do problemów systemu obsługującego handel – podaje “The Business Source”.
Co prawda Shanghai Composite zakończył dzień pod kreską, ale zaledwie 0,6 proc. – spadki były zatem wyraźnie mniejsze niż choćby na Wall Street, gdzie tąpnęło najmocniej od 2 lat. Shenzhen Component zdołał nawet wyjść nad kreskę, a zrzeszający największe spółki z obu chińskich parkietów finiszował raptem 0,22 proc. na minusie. Z kolei technologiczny Chinext poszedł o przeszło 1 proc. w górę.
Dla głównego indeksu giełdy w Szanghaju była to dopiero piąta spadkowa sesja spośród ostatnich 17, gdy Chińczycy powrócili na parkiet po przedłużonej przerwie świątecznej.
Władze podejmują usilne starania, by wesprzeć nastroje na rynku. A inwestorzy obstawiają, że na tym nie poprzestaną. “Chińska giełda jest rajem dla spekulantów, oderwanym od realnej gospodarki – czynniki fundamentalne mają marginalne znaczenie, liczy się umiejętność przewidywania sentymentu inwestorów (indywidualnych, których liczba sięgała 150 mln) i działań Pekinu. Wbrew pozorom nie ma w tym nic nieracjonalnego. Taki po prostu musi być “rynek”, na którym absolutnie nie można ufać raportom publicznych spółek czy nawet podstawowym informacjom o ich akcjonariacie, nie wspominając o danych makroekonomicznych czy nieprzejrzystym procesie decyzyjnym na szczytach władzy” – pisaliśmy przed tygodniem.
Poza tym władze na ponad 2 tygodnie odcięły kochającym hazard Chińczykom dostęp do kasyn w Makau, a sami obywatele raczej unikają przebywania w miejscach publicznych bez potrzeby. W cyklicznym dołku są z kolei nieruchomości (a i handel nimi jest obecnie utrudniony). Natomiast rynek giełdowy ma tę przewagę, że można w nim uczestniczyć z domu, gdzie większość czasu spędzają od kilku tygodni setki milionów mieszkańców Państwa Środka. Być może rekordowe obroty są właśnie efektem nudy i braku lepszej spekulacyjnej alternatywy, a do pieca dorzuca Ludowy Bank Chin pompujący płynność na rynek międzybankowy i naciskający banki, by wpuszczały pieniądze w obieg.
Maciej Kalwasiński
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS