A A+ A++

Z testami na koronawirusa jest trochę jak ze słynnym paradoksem „kota Schrödingera” – bywa, że pacjent w momencie diagnozy może być uznany za zdrowego i chorego jednocześnie. Jak to możliwe? Otóż, zdarza się, że zanim otrzyma wynik badania, jest on już nieaktualny.

Testy na koronawirusa

Zarazić się koronawirusem można dzisiaj w każdej chwili, więc nawet jeśli test wyjdzie negatywny, zaświadczenie w tej sprawie wydane w dobę lub dwie po jego wykonaniu może stracić wartość. Trudno nadążyć za wirusem.

Dlatego Miron Tokarski, prezes spółki Genomtec, która właśnie zakończyła prace nad nowym rodzajem superszybkich testów na obecność COVID-19, zrobił sobie taki test tylko raz.

– Z pokorą przyznaję, że właściwym postępowaniem jest wykonywanie go co 3–5 dni, aby zniwelować ryzyko transmisji wirusa na inne osoby przy asymptomatycznym przebiegu. Nie badam się codziennie, ale – pracując w laboratorium, mimo stosowania środków bezpieczeństwa – ograniczam kontakty ze starszymi osobami. Również zespół stosuje się do zasad dystansu społecznego. Z dziadkami od dawna rozmawiam wyłącznie zdalnie – mówi.

Na wyniki opracowanego przez Genomtec testu czeka się od 11 do maksymalnie 30 minut. W przyszłości, dzięki opracowywanej przez spółkę platformie Genomtec ID, nie będą musiały być wykonywane w laboratorium.

– Kiedy każdy z pacjentów czeka na wynik testu trzy dni, muszą przebywać w osobnych pomieszczeniach. Zużywany jest w tym czasie sprzęt ochrony indywidualnej, którego na rynku teraz bardzo brakuje, ale przede wszystkim zdrowy pacjent, mimo wdrażanych odpowiednich procedur, przez te trzy dni może się w szpitalu zarazić wirusem. Stąd zdecydowany nacisk służby zdrowia na pobieranie próbek w miejscu kwarantanny – mówi Miron Tokarski.

Koronawirus – jak szybko i skutecznie go wykryć

Testy Genomteca są szybsze niż tradycyjne testy RT-PCR, bo to testy genetyczne, przeprowadzane w stałej temperaturze. Kluczowa różnica polega na tym, że w czasie analizy mieszanina nie podlega wielokrotnemu naprzemiennemu ogrzewaniu i schładzaniu, jak dzieje się to w przypadku tradycyjnej techniki RT-PCR. Dzięki temu cały proces diagnostyczny trwa krócej. Genomtec korzysta przy tym z „izotermalnej metody amplifikacji kwasów nukleinowych”.

Genetyczne zestawy laboratoryjne do wykrywania wirusa SARS-CoV-2 Genomteca po dziesięciu tygodniach prac są już gotowe do sprzedawania na całym świecie.

– Cena testu dla laboratorium nie przekracza ceny testów RT-PCR – wynosi około 45 zł w zależności od wolumenu zakupów. Cena dla klienta końcowego powinna wynosić nie więcej niż 180–200 zł – mówi Tokarski.

Handlowym i logistycznym partnerem jego start-upu została częstochowska firma Polorto, na terenie Polski dystrybutorem jest giełdowy Synektik.

– Najbardziej zaawansowane rozmowy prowadzimy poza Europą. Dlatego przyglądamy się teraz dystrybucji w Europie, bo druga fala zachorowań na koronawirusa i związane z nią zapotrzebowanie na testy będą dla nas biznesowo kluczowe – tłumaczy Tokarski.

Zanim wybuchła pandemia, trzynastoosobowy zespół wrocławskiego Genomteca prowadził prace nad Genomtec ID – przenośnym urządzeniem diagnostycznym do szybkiego identyfikowania patogenów (bakterii, wirusów i grzybów). W marcu tego roku postanowił dodać do Genomtec ID opcję wykrywania COVID-19. Szło to powoli, bo epidemia skomplikowała sytuację także naukowcom.

– Mieliśmy problem, żeby kupić potrzebne odczynniki, bo do biologii molekularnej brakuje dziś na rynku właściwie wszystkiego. Trudno dostępne były probówki, ciężko było nam też pozyskać konieczne do przeprowadzenia badań materiały referencyjne – mówi Tokarski.

Koronawirusowy wyścig z gigantami

Ma na myśli próbkę wirusa, którą Genomtec ściągał z USA. Przesyłka kurierska zamówiona na początku marca dotarła pod koniec miesiąca. Drugie zamówienie, złożone w tym samym momencie, Genomtec dostał dopiero pod koniec lipca, ponieważ wstrzymano loty cargo na linii Stany Zjednoczone–Europa.

Udało się jednak doprowadzić prace do końca. Stworzone przez Genomtec testy na koronawirusa dają identyczne wyniki jak te wykonywane metodą RT-PCR.

Niespełna trzydziestoletni Miron Tokarski, którego spółka pod koniec ubiegłego roku dostała prawie 3 mln zł dofinansowania od nowych inwestorów (są wśród nich m.in. Tomasz Stefańczyk, założyciel prywatnego centrum medycznego Klara w Częstochowie, i Jakub Swadźba, prezes Diagnostyki), liczy na to, że test na COVID-19 pozwoli jego start-upowi wreszcie zacząć zarabiać.

– Nasze testy są dopuszczone do obrotu na terenie Unii Europejskiej. Przy wprowadzeniu 24-godzinnego trybu pracy jesteśmy w stanie we wła … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTikTok. Piętnaście sekund prawdy
Następny artykułKomu lody Calypso, komu?