Dla Jakuba Rzeźniczaka to był absolutny debiut w sportach walki. Emigracje ze świata byłych piłkarzy do freakfightów nie są niczym nowym, przykładem choćby Tomasz Hajto czy Błażej Augustyn. Na konferencji prasowej jego rywal, Tomasz “Szalony Reporter” Matysiak był bardziej zajęty kłótnią z Marianną Schreiber niż Rzeźniczakiem. Ale były piłkarz przynajmniej dobrze się bawił. Na Instagramie napisał, że “lubi oglądać kabarety, a do cyrku chodzi rzadko”. Tam zaś miał jedno i drugie.
Prowokacje jeszcze przed walką. Matysiak wybrał ciekawą muzykę na wejście
Czy jego rywal w klatce zamierzał już skupić się na nim, a nie na Schreiber? Tego do końca przewidzieć się nie dało. Na pewno wychodził w klatce w doskonałym humorze przy piosence “Wszystkie dzieci nasze są”, nawiązując do… perturbacji rodzinnych Rzeźniczaka.
Pierwsza zasada, czyli nie kop się z byłym piłkarzem
Czy to rozwścieczyło byłego piłkarza Legii Warszawa? Możliwe, bo ten od początku walki zaczął go rąbać potężnymi kopnięciami rodem z jego poprzedniej profesji. Odebrały one ochotę do walki “Szalonemu Reporterowi”. Zaś gdy w ruch poszły ciosy rękami, Matysiak szybko padł na deski, a tam Rzeźniczak dokończył dzieła.
Dzieła istnie rzeźniczego. Rzeźniczak w wielkim stylu zadebiutował we freakfightach i w niespełna pół minuty zniszczył swego przeciwnika. Ten zaś po walce ewidentnie miał kłopoty z ustaniem na okopanej nodze. Rzeźniczak w wywiadzie po walce nie ukrywał, że te niskie kopnięcia od początku były planowane. Następny rywal? Powiedział krótko. “Ktokolwiek”.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS