Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny świętuje 100-lecie swej autokefalii. Dla patriarchy Konstantynopola Grzegorza VII darowanie w 1924 r. tomosu o autokefalii Kościołowi prawosławnemu na terytorium II Rzeczypospolitej, było pierwszym krokiem ku przywróceniu zburzonej przez imperialne działania Rosji, prawosławnej kościelnej normalności na ziemiach polskich.
Pojęcie autokefalia pochodzi od dwóch greckich słów: αὐτο – samo, i κεφαλή – głowa. Dosłownie – kierowanie się własną głową. Pojęcie to stosujemy dziś wyłącznie do ustroju Kościołów wschodnich, gdzie oznacza ono pełną samorządność i niezależność w sprawach doczesnych, danego Kościoła narodowego od jakichkolwiek innych struktur Kościelnych. Kościół autokefaliczny sam wybiera swojego zwierzchnika, który ma prawo zwoływać nie tylko sobory biskupie (rozszerzony synod), ale również sobór lokalny, którego postanowienia w najważniejszych sprawach mają pierwszeństwo przed decyzjami zwierzchnika Kościoła.
W sprawach wiary wszystkie siostrzane autokefaliczne Kościoły tworzą jedność, w której miejsce szczególne, współcześnie nazywane prymatem honorowym należy się Patriarchatowi Konstantynopolitańskiemu, który stanowi widzialny symbol jedności prawosławia. A poza tym jest Kościołem-Matką wszystkich narodowych Kościołów lokalnych na całym globie ziemskim z wyjątkiem Afryki i Bliskiego Wschodu. Kościołem-Matką nazywamy Kościół z którego części powstał nowy Kościół obdarzony przez niego autokefalią.
Do tej pory nie stworzono jednoznacznego prawa dotyczącego darowania autokefalii. Konstantynopol dopuszcza darowanie autokefalii przez jego Kościoły-Córki – chodzi tu szczególnie o Patriarchat Moskiewski – ale aby taka autokefalia stała się obowiązująca, musi być potwierdzona przez ekumenicznego patriarchę Konstantynopola. Natomiast autokefalia nadana przez Konstantynopol jest ważna od momentu darowania tomosu, a uznanie jej przez inne Kościoły jest ważne, ale jedynie pod względem pastoralnym, jako braterski gest, gdyż łączność z innymi Kościołami-Siostrami zapewnia patriarcha ekumeniczny.
Zwierzchnik autokefalicznego Kościoła narodowego może być uhonorowany najbardziej zaszczytną we wschodnim chrześcijaństwie godnością patriarchy wraz z tytułem jego świątobliwość. Godność ta, łącznie z tytułem patriarchat dla kierowanej przez niego struktury kościelnej przysługiwała w starożytności jedynie najważniejszym Kościołom tworzącym πενταρχίας (pentarchię, dosłownie pięciowładzę). Przed rozłamem na chrześcijański Wschód i Zachód było to pięć najważniejszych stolic biskupich, aktywnie działających od starożytności: Rzym, Konstantynopol, Aleksandria, Antiochia i Jerozolima, których zwierzchnicy noszą tytuł patriarchy. W Kościele zachodnim, pozostałością po przynależności papieża do pentarchii, był jego tytuł Patriarcha Zachodu, usunięty z tytulatury dopiero przez Benedykta XVI.
Porządek wymieniania poszczególnych zwierzchników określa aktualnie obowiązujący dyptych konstantynopolitański. Po imionach zwierzchników starożytnych Kościołów w dyptychu wymieniane są imiona zwierzchników Kościołów, którym autokefalię (z wyjątkiem Gruzji, która otrzymała autokefalię w starożytności, w roku 475, z rąk patriarchy antiocheńskiego Juliana), przyznano dopiero w wiekach XIX i XX. Dyptych najpierw wymienia więc imiona zwierzchników Kościołów posiadających godność patriarchatu. Są to kolejno Kościoły: Moskwy, Gruzji, Serbii, Rumunii i Bułgarii. Po nich następuje zwierzchnik starożytnego Kościoła z tytułem arcybiskupa (Kościół Cypryjski z autokefalią nadaną przez patriarchę Antiochii Filacjusza w roku 341) i zwierzchnicy Kościołów z tytułem metropolity. Grupę tę stanowią Kościoły Prawosławne: Hellady (wydzielony, ale nie do końca, z Patriarchatu Konstantynopolitańskiego w roku 1833), Polski, Albanii, Czech i Słowacji, i jako ostatni Prawosławny Kościół Ukrainy.
Natomiast w dyptychu moskiewskim, którym posługuje się również Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny znajduje się także 15 Kościołów autokefalicznych, ale zamiast Prawosławnego Kościoła Ukraińskiego, który przez Moskwę, a wraz z nią także m. in. przez prawosławną Warszawę jest nie tylko nie uznawany, ale i z całą determinacją zwalczany, umieszczony został Kościół Prawosławny Ameryki, któremu autokefalię nadała Moskwa. Nie uznał jej Konstantynopol, ani żaden z Kościołów niezależnych od Moskwy.
Autokefalia Kościoła prawosławnego w przedwojennej Polsce
W okresie I Rzeczypospolitej Kościół prawosławny wchodził w skład metropolii kijowskiej, która podlegała Konstantynopolowi, a od 1685 r. została zmuszona do uznania zwierzchności Patriarchatu Moskiewskiego. Jurysdykcja metropolii kijowskiej, obejmowała wszystkie ziemie ruskie, od Chełma, Przemyśla i Użhorodu, po Niżni Nowogród i Wyspy Sołowieckie. Po unii lubelskiej (1569 r.) jurysdykcja prawosławnej metropolii kijowskiej została rozszerzona i obejmowała prawosławnych na całym terytorium ówczesnej Rzeczypospolitej jak również północne Inflanty z Rygą i Dorpatem.
Ważnym dla prawosławia w Polsce wydarzeniem była Unia Brzeska (1596 r.), kiedy to większość prawosławnych z Rzeczypospolitej – jednoczącej w jedną państwowość Polskę, Litwę i obecną Ukrainę – uznała zwierzchnictwo papieża, zachowując wschodni obrządek, język liturgii i własne prawodawstwo. Bezpośrednim powodem Unii było samozwańcze utworzenie przez Rosję Patriarchatu Moskiewskiego (1589), który ostatecznie podporządkował sobie Cerkiew kijowską.
Warto przypomnieć, że król Jan III Sobieski pochłonięty ideą przyciągnięcia wszystkich prawosławnych w Rzeczypospolitej do Cerkwi unickiej, pozwolił polskiemu ambasadorowi Krzysztofowi Grzymułtowskiemu negocjonującemu w Moskwie, w styczniu 1657 r. traktat o pokoju wieczystym z Carstwem Moskiewskim, na przysłowiowy „strzał do własnej bramki”. Było nim umieszczenie w charakterze IX paragrafu negocjonowanego traktatu, żądania strony moskiewskiej, aby car został oficjalnie uznany za opiekuna wszystkich obywateli Rzeczypospolitej wyznania prawosławnego, w zamian za co król miał otrzymać prawo opieki nad wszystkimi carskimi poddanymi wyznania katolickiego. Tylko królowi nie było nad kim rozciągnąć swojej opieki, ponieważ pierwsi Rosjanie – katolicy – pojawili się dopiero po upływie całego wieku, a w Rzeczpospolitej okrojonej o lewobrzeżną Ukrainę żyła wtedy jeszcze paromilionowa prawosławna społeczność, która w półtora roku później, po kościelnym zaborze Kijowa, utraciła swój własny Kościół, stając się w planie religijnym carskimi poddanymi.
W zakresie umacniania roli Kościoła unickiego król Jan III odniósł sukces, bowiem wszyscy prawosławni hierarchowie należący do metropolii kijowskiej, wraz ze zdecydowaną większością szlachty zachowującej do tej pory wierność prawosławiu, woleli przejść na Unię, niż w jakikolwiek sposób podporządkować się Moskwie. Skorzystał na tym Kościół unicki. Zaczął się on powoli przekształcać się w narodowy kościół Rusinów zamieszkujących Rzeczpospolitą. Proces ten uległ ogromnemu przyśpieszeniu po pierwszym rozbiorze Rzeczypospolitej, na terenie etnicznie ruskiej części zaboru austriackiego, gdzie plebania grekokatolicka stała się główną kuźnią kształtowania nowoczesnego narodu ukraińskiego.
Odwrotną stroną medalu była trwająca od końca wieku XVII pełna rusyfikacja prawosławia zarówno na terenie Ukrainy hetmańskiej, intensywnie integrowanej z Rosją, jak z pewnym opóźnieniem na etnicznie ruskich terenach Rzeczypospolitej. Rusyfikacja pozostałości kijowskiego prawosławia nabrała tempa po wcieleniu do Rosji wschodnich terenów Rzeczypospolitej, w rezultacie trzech kolejnych zaborów.
Po klęsce powstania listopadowego, w roku 1839 uległ kasacji Kościół Unicki na „ziemiach zabranych” przez Rosję. Tak wtedy określano tereny Litwy i Rusi. Z kolei po klęsce powstania styczniowego, w roku 1875 zaborcze władze rosyjskie zlikwidowały eparchię chełmską – ostatnią prowincję tego Kościoła na terenach podległych władzy Petersburga.
W II Rzeczypospolitej Kościół prawosławny na ziemiach polskich posiadał ok. 4 milionów wiernych, prawie 3000 duchownych w pięciu diecezjach, pięć monasterów żeńskich i dziewięć żeńskich. Liczbę parafii oceniano na ok. 1600. Kościół ten bezpośrednio po uzyskaniu niepodległości przez Polskę był częścią Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego. Nic dziwnego, że większość wyższego duchowieństwa; powracającego z przymusowej, zarządzonej przez rosyjskie władze wojskowe w roku 1915, ewakuacji do Rosji, była zdecydowanie przeciwna autokefalii.
Natomiast najbardziej zdecydowanym zwolennikiem autokefalii wśród biskupów prawosławnych był abp Jerzy Jaroszewski, przebywający w Polsce metropolita piński i turowski Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego. Abp Jaroszewski był synem kapłana prawosławnego pochodzącego z prawosławnej, wcześniej unickiej, podolskiej gałęzi szlacheckiej rodziny Jaroszewskich herbu Janina. W przeciwieństwie do swych współbraci w biskupstwie uważał się za Ukraińca i podobnie jak większość ukraińskich inteligentów, biegle władał językiem polskim. Przybył on z emigracji w Bari we Włoszech do Warszawy w lipcu 1921 r., na zaproszenie Marszałka Sejmu, Macieja Rataja.
16 września 1921 pozostali biskupi prawosławni oficjalnie uznali metropolitę Jerzego za swojego zwierzchnika i zobowiązali się do podjęcia starań na rzecz uzyskania autokefalii.
Początkowo wydawało się, że możliwe będzie uzyskanie jej od patriarchy moskiewskiego Tichona Biełławina. Patriarcha Tichon zaakceptował jego wybór, zezwalając Jaroszewskiemu na posługiwanie się tytułem metropolity, ale widział go nie jako zwierzchnika niezależnego Kościoła lokalnego, a jedynie jako egzarchę Rosyjskiego Kościoła w Polsce.
Analizując przyczyny obaw tego prawdziwego reformatora Kościoła rosyjskiego, nie możemy pomijać faktu, że prawosławie w Polsce z Kościoła dominującego raptownie spadło na pozycję Kościoła tolerowanego, któremu w nie oddawano części jego świątyń w użytkowanie. Świątynie te, zanim prawosławni duszpasterze zdążyli powrócić z przymusowego wygnania do Rosji, zostały przejęte przez skarb państwa polskiego. Na etnicznie polskich ziemiach byłego Królestwa Kongresowego, przystąpiono do ich burzenia.
Abp Jerzy Jaroszewski po wyborze na metropolitę warszawskiego i ponownym spotkaniu z Maciejem Ratajem, który wtedy również piastował tekę ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, rozpoczął proces kanoniczny, którego celem było uzyskanie autokefalii od patriarchatu moskiewskiego. Negocjacje z patriarchą Tichonem dotyczące autokefalizacji tej części Kościoła rosyjskiego, która znalazła się w granicach odrodzonej Polski prowadził Tytus Filipowicz, ambasador RP w Moskwie. Wszczęty przez abp. Jerzego proces kanoniczny, realizowany wspólnie z władzami, poparło tylko trzech z ośmiu biskupów prawosławnych. Nie można się dziwić takiemu stanowi umysłów w sytuacji, kiedy prawosławie na terenie odrodzonej Polski nie zdążyło jeszcze okrzepnąć, a tym bardziej ukształtować swojej innej niż rosyjska tożsamości kościelnej. Pozostawało ono nadal nie tylko formalnie, ale przede wszystkim duchowo, częścią Kościoła rosyjskiego.
Patriarcha moskiewski Tichon był zwolennikiem udzielania tymczasowych autokefalii biskupich, aby tym samym utrudnić władzom bolszewickim likwidację Kościoła. Zgodnie z jego kalkulacją, że jeśli bolszewicy zniszczą Patriarchat Moskiewski, to jest nadzieja, że przetrwa traktowana przez niego za tymczasową autokefalia ukraińska lub białoruska i w oparciu o nią łatwiej będzie odbudować Kościół, kiedy już zakończy się terror. Uważał również, że należy poszczególne parafie obdarzyć jak największym zakresem samodzielności, aby mogły dalej funkcjonować „jak gwiazdy rozsiane na niebie” w przypadku zniszczenia hierarchicznych struktur kościelnych.
Natomiast dla prawosławia w Polsce, po traktacie ryskim nie zagrożonego już bezpośrednio przez bolszewików, godził się ostatecznie jedynie na utworzenie z niego, w ramach patriarchatu moskiewskiego, polskiej prowincji kościelnej. Argumentem za nie udzielaniem autokefalii był także fakt, że prawosławie w Polsce ma charakter mniejszościowy, a żyjący w naszym kraju Ukraińcy i Białorusini, bynajmniej nie stali się beneficjantami odzyskanej niepodległości, wobec tego autokefalia ułatwi władzom polskim ingerencję w sprawy wewnątrzkościelne. Prowincję polską patriarcha Tichon pragnął zorganizować oparciu o formułę patriarszego egzarchatu, obdarzonego znacznym zakresem autonomii.
Władze polskie potraktowały stanowisko Patriarchu Moskiewskiego za wyraz złej woli, nie zdając sobie chyba sprawy z tego, że jego odmowa udzielenia autokefalii wynikała nie tylko z jego własnych obaw, ale była wymuszona przez władze bolszewickie. Bolszewicy bowiem, dążąc do obsadzenia Kościoła prawosławnego w Polsce swoimi agentami, których zadaniem byłaby destabilizacja wschodnich ziem Polski, byli kategorycznie przeciwni autokefalii. Wywierali na Tichona presję i w tej sprawie.
Rząd Polski postanowił wtedy ostatecznie, że zwrócą się o autokefalię do Konstantynopola. Metropolita Jerzy, wraz z biskupem krzemienieckim Dionizym Waledyńskim, Rosjaninem pochodzacym z inteligenckiej moskiewskiej rodziny, przystali na tę propozycję. Pozostali biskupi, wraz z przychylnym sprawie autokefalii moskiewskiej biskupem Pantalejmonem Rożnowskim ostro się sprzeciwili.
Abp Jerzy Jaroszewski za rozpoczęcie starań o konstantynopolitańską autokefalię zapłacił cenę najwyższą. Został zamordowany w rezydencji prawosławnych metropolitów warszawskich, przy cerkwi św. Marii Magdaleny na Pradze. Morderstwa dokonał nieprzejednany przeciwnik autokefalii archimandryta o. Smaragd (imię chrzestne Paweł) Łatyszenka, obywatel polski narodowości białoruskiej, były rektor chełmskiego Seminarium Duchownego. A dokładnie, metropolita Jerzy zgodził się przyjąć archimandrytę w swojej rezydencji 8 lutego 1923, w niecałe dwa miesiące po zamordowaniu prezydenta Gabriela Narutowicza. Według późniejszych zeznań zamachowca, w czasie ich dwugodzinnej rozmowy, metropolita przedstawiał Smaragdowi swoje argumenty i usiłował skłonić go do zmiany zdania. Gdy stało się jasne, że nie jest w stanie go przekonać, Łatyszenka kilkakrotnie wystrzelił z rewolweru, celując w skroń arcybiskupa, wołając: To dla ciebie, kacie prawosławia!
Doprowadzenie do uzyskania przez Kościół prawosławny w Polsce autokefalii z rąk patriarchów ekumenicznych, przeprowadził do końca następca arcybiskupa Jerzego, metropolita Dionizy Waledyński.
Dyskusje na temat autokefalii, najpierw moskiewskiej, potem konstantynopolitańskiej, odbywały się w warunkach gdy większość świątyń pozostawała opieczętowana przez władze polskie. Za wschodnią granicą szalał terror bolszewicki, traktowany przez wszystkich za zjawisko wielokrotnie gorsze i straszniejsze, niż odreagowywanie przez Polaków na ich Kościele wszystkich upokorzeń, jakich doświadczyli od Rosji podczas zaborów.
W sumie, niezależnie od tych trudnych sytuacji, Polska stała się dla prawosławnych, zarówno duchownych, którzy przybyli z Rosji, jak i miejscowych nie wyobrażających sobie życia poza swoim domem, jedyną możliwą przystanią chroniąca ich przed trzęsieniem ziemi rewolucji bolszewickiej, przy tym przystanią w miarę bezpieczną. Przeważała świadomość, że poza nieprzychylnymi Polakami – nikt nie mógł ochronić prawosławia przed szaleństwami terroru bolszewickiego. Takie podejście do istniejącej sytuacji powodowało, że zarówno duchowni wszystkich szczebli jak i inteligencki laikat, przejawiali daleko idącą lojalność w stosunku do państwa polskiego, nawet w przypadku, kiedy byli bardzo krytyczni wobec odrodzonej Polski i sposobu w jaki była traktowana prawosławna mniejszość.
Ponadto autokefalia zamknęła bolszewikom możliwość dokonywania ingerencji w Polsce za pomocą uzależnionych przez nich struktur Patriarchatu Moskiewskiego.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS