Ponad 100 żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej zaangażowano we wtorek w poszukiwania rosyjskiego obiektu powietrznego na terenie gminy Tyszowce w województwie lubelskim. To około 30 km w linii prostej od granicy z Ukrainą. Niezidentyfikowany obiekt wleciał w poniedziałek rano na terytorium Polski i zniknął z radarów. Prawdopodobnie był to rosyjski dron.
Gen. Polko: Powinniśmy zestrzeliwać obce obiekty wlatujące na terytorium Polski
Z komunikatu Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych wynika, że “zgodnie z obowiązującymi procedurami Dowódca Operacyjny RSZ zawczasu uruchomił wszystkie dostępne siły i środki pozostające w jego dyspozycji, poderwane zostały dyżurne pary myśliwskie oraz śmigłowce. Natomiast naziemne systemy obrony powietrznej i rozpoznania radiolokacyjnego osiągnęły stan najwyższej gotowości”.
Zdaniem generała Romana Polko, byłego dowódcy jednostki Wojsk Specjalnych GROM, złą decyzją było niezestrzelenie tego obiektu. – Zdecydowanie powinniśmy je zestrzeliwać. Aczkolwiek muszą być spełnione dwa warunki. I obawiam się, że podczas konferencji prasowej nasz dowódca operacyjny gen. Maciej Klisz nie powiedział wszystkiego – wskazał w rozmowie z tokfm.pl.
Bo, jak mówił Polko, pierwszym pytaniem jest to, czy mamy warunki techniczne do takiego zestrzelenia.
– Czyli, że nie tylko mamy stacje radarowe, które pozwalają nam zidentyfikować obiekt (czy to obiekt bojowy, czy samolot), ale i czy mamy czym zestrzelić. Bo przecież rakiety powietrze-powietrze, którymi dysponuje lotnictwo, te podniesione w stan gotowości samoloty, też mają ograniczone możliwości naprowadzania radarowego. A dron jest trudnym celem, niewielkim, lata na niskich wysokościach i emituje niewiele ciepła – tłumaczył gen. Polko. I zastanawiał się też, czy “mieliśmy ludzi na ziemi”. – Bo wysyłamy ludzi do pilnowania granic, żeby pracowali jako żywa zapora przeciwko migrantom. A zapominamy o tym, że siły powinny być budowane przede wszystkim w wymiarze bojowym – kiedy środki bojowe, wojskowe będą przerzucane na nasz teren – zaznaczył.
Drugą kluczową kwestią, na jaką wskazał gen. Polko, jest aspekt prawny.
– Wielokrotnie przy tego typu zdarzeniach, które już miały miejsce, słyszeliśmy o tym, że procedury muszą być dopracowane, ale nie widzę, żeby cokolwiek pod tym względem się zmieniło. Bo w dalszym ciągu, kiedy taka sytuacja ma miejsce, słyszymy o konsultacjach generałów na najwyższym szczeblu z ministrem obrony narodowej. A przecież jeżeli procedury są wdrożone, to ten sierżant czy kapral na tym bezpośrednim stanowisku, czy na dyżurze bojowym powinien wiedzieć, jak zareagować – mówił.
“Wysyłamy sygnał do Kremla, że jak atakować Polskę, to wtedy jak jest pochmurno”
W przywoływanym już komunikacie Dowództwa Operacyjnego RSZ czytamy jednak, że obiektu nie można było zestrzelić ze względu na panujące złe warunki atmosferyczne, które uniemożliwiły jego jednoznaczną identyfikację.
W opinii gen. Polko wątpliwości jednak nie powinno być. – Tutaj raczej pomyłka nie wchodziła w rachubę, tym bardziej przy tak zmasowanym ataku, w tym konkretnym miejscu, gdzie raczej statki pasażerskie ani awionetki nie latają – powiedział.
I dodał, że “dziwi się wojskowym, którzy głoszą takie opinie”. – Bo społeczeństwo zaczyna się zastanawiać, czy wojsko prowadzi działania tylko od poniedziałku do piątku od godziny 6 do 15 i nie wtedy, jak pada deszcz i jest zła pogoda – ironizował.
Podkreślił jednocześnie, że “nasze systemy obrony powietrznej muszą być gotowe do działania 24/7 w każdych warunkach atmosferycznych”. – A jeśli jakichś elementów nam brakuje, to powinniśmy o nie wnioskować. Jednak jak podkreślił, współczesne pole walki jest w minimalnym stopniu uzależnione od pogody.
– Jeżeli mamy kłopoty techniczne, to zwracamy się do NATO, a nie wysyłamy do Kremla sygnał, że jak atakować Polskę to wtedy jak jest pochmurno – mówił były dowódca jednostki Wojsk Specjalnych GROM.
Zdaniem generała Polko, w tym komunikacie było zresztą dużo sprzeczności. – Że widzieliśmy na radarach, mieliśmy pod kontrolą. A jednocześnie słyszymy, że nie wiadomo co to było. No to zaraz, widzieliśmy czy nie widzieliśmy? Przecież dron Shahed ma konkretne parametry. I ten człowiek, który pracuje na stacji radiolokacyjnej – dobrej, nowoczesnej jest w stanie zidentyfikować, skąd nadleciał, jaki był jego tor lotu – ocenił rozmówca tokfm.pl.
– Z tego, co wiem, główny problem polega na braku procedur i asekuranctwie. Bo jak nie ma procedur to najlepiej nic nie robić. Z takiego założenia wyszli też żołnierze w Srebrenicy, gdzie doszło do masakry. Oni działali zgodnie z procedurami, trudno im cokolwiek zarzucić i ludzie zginęli zgodnie z przepisami, a zostało zamordowanych 8 tysięcy cywilów – alarmował.
Rosyjski dron w Polsce? “Bardzo poważne zagrożenie”
Bo, jak podkreślił ekspert, musimy sobie zdać sprawę, że ta rakieta, która wleciała do Bydgoszczy czy ten dron “może przerzucić głowicę bojową i stwarza bardzo poważne realne zagrożenie dla ludności”.
– A mam wrażenie, że przez to, że do tej pory mieliśmy do czynienia z sytuacją, że albo ta rakieta manewrująca wracała na terytorium Ukrainy, albo jak ta rakieta pod Bydgoszczą, nie miała głowicy bojowej, to doszliśmy do wniosku, że jak latają środki napadu powietrznego ze strony rosyjskiej to one i tak w Polsce nic nie zrobią, dlatego z nimi też nie warto nic robić. Otóż tak nie jest. One generują realne zagrożenie. Więc powinny być działania wojskowe i uruchomiony system obrony cywilnej ostrzegania ludności – wskazał gen. Polko.
Czego zatem może się bać strona polska, że do tej pory nie zdecydowała się na taki krok? Jak mówił gen. Polko, ministerstwo obrony narodowej często mówi o ryzyku, że jeśli zestrzelimy taki obiekt, to odłamki mogą na coś spaść.
– To pytanie, czy bardziej obawiamy się, że spadną gdzieś odłamki np. na polu rolnika, bo tak się może rzeczywiście zdarzyć, czy tego, że uderzy to w jakąś infrastrukturę krytyczną, gdzie zginą dziesiątki czy setki ludzi. Nie możemy pokazywać swojej słabości i jeżeli jest zagrożenie, to trzeba je neutralizować. Bo prawdopodobieństwo tego, że komuś wtedy coś się stanie, jest zdecydowanie mniejsze niż wtedy gdy rozzuchwalimy stronę rosyjską. Bo utwierdzamy ją w przekonaniu, że nad Polskę można wysyłać wszystko – mówił gen. Polko.
I dodał, że Polska dopiero buduje system wielowarstwowej ochrony powietrznej. – Trzeba sobie wyraźnie powiedzieć, że mówimy i czujemy się, jakbyśmy go mieli, ale jeszcze w pełni nie mamy. Jeśli chodzi o kwestie techniczne, to trzeba też głośno o tym mówić, że system jeszcze nie jest doskonały, że potrzebujemy wsparcia naszych partnerów NATO-wskich, że musimy pewne dziury załatać – przekonywał.
– Reasumując, Polska nie jest w stanie pokoju, jakim cieszyliśmy się jeszcze przed rosyjską agresją na Ukrainę. Jesteśmy państwem frontowym. Za naszą granicą używane są przez Rosjan uzbrojone rakiety, środki bojowe i niejednokrotnie zdarzyło się, że one wkraczały na terytorium Polski. Stąd też nie mam najmniejszych wątpliwości, że powinny być likwidowane. I zgadzam się z tą opinią, którą jako pierwszy przedstawił gen. Koziej, że za zgodą Ukrainy dobrze by było, a wiemy, że taka zgoda jest, likwidować je jeszcze zanim dotrą do naszej granicy. Polska powinna za tym lobbować w NATO – podsumował gen. Polko.
Posłuchaj:
To nie wszystko, co mamy dla Ciebie w TOK FM Premium. Spróbuj, posłuchaj i skorzystaj ze specjalnej oferty. Wejdź tutaj, by znaleźć szczegóły >>
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS