Przy pracy nad spektaklem podkreślałaś, że kiedy stałaś się matką, kontekst feminizmu pogłębił się w twoich pracach. Domyślam się, żeobjawia się to również w życiu codziennym. Możesz rozwinąć tę myśl – połączenie pomiędzy macierzyństwem a feminizmem?
Coś zaczęło się we mnie budzić już w trakcie starania się o dziecko. Mam zdiagnozowaną niepłodność nieznanego pochodzenia, a moje dzieci urodziły się dzięki procedurze in vitro. Będąc uwikłana w politykę reprodukcji, bardzo silnie psychicznie i cieleśnie odczułam rozdarcie między osobistym pragnieniem, a traktowaniem mnie absolutnie przedmiotowo w tych wszystkich procedurach. Oczywiście, jestem niezwykle wdzięczna medycynie i lekarkom_rzom, dzięki którym wszystko się udało. Jednocześnie to niezwykle trudne ponad trzyletnie doświadczenie, spowodowało, że potrzebowałam zadbać bardziej o swoje ciało i o siebie jako kobietę. Kiedy zostałam mamą, to w pełni odczułam na własnej skórze w pracy i w domu, w jakie role próbuje się kobiety wepchnąć od momentu posiadania dzieci. To często zachowania odruchowe wynikające z przyzwyczajeń czy wychowania, niekoniecznie intencjonalne. Mój mąż jest otwartym i progresywnym człowiekiem, ale nawet jemu zdarzyło się mieć pretensje, że nie ma obiadu w domu (śmiech). Na szczęście rozmawiamy o tych stereotypach, czasem zaciekle się o nie kłócimy. Ale nauczyłam się stawiać granice i domagać się swoich praw. On to przyjmuje jednocześnie stawiając swoje granice. W pracy natomiast uświadomiłam sobie, że dzieci to często niewygodny temat. Zauważyłam też jak dużo moich koleżanek zniknęło z pola sztuki po urodzeniu dzieci. Moja feministyczna walka związana jest z widzialnością problematyki rodzicielskiej, macierzyńskiej, a także polityką reprodukcji. Działając w obszarze teatru i choreografii zwracam uwagę na temat opieki kobiet, ich warunków pracy. Pamiętajmy, że mężczyźni w znacznie mniejszym stopniu znikają z rynku, po tym jak zostają ojcami. W 2023 roku zainicjowałam międzynarodową sieć siedmiu progresywnych instytucji teatru, tańca i kultury, dla których powyższe tematy są ważne. Nadal w ogólnoeuropejskiej myśli społecznej (nie tylko polskiej), zauważalna jest tendencja do rozdzielania feminizmu od macierzyństwa. Ja natomiast uważam, podążając za myślą wspaniałej Silvi Federici, że aby budować dobrą przyszłość należy łączyć te dwa aspekty. Oba dotyczą spraw kluczowych – kobiecego ciała i życia, jakkolwiek banalnie by to nie brzmiało. W dzisiejszej nadproduktywnej rzeczywistości uważność na życie czy pielęgnowanie życia (niekoniecznie ludzkiego) zaczyna być luksusem. Wiele osób nie może sobie na to dzisiaj pozwolić. Osobiście bardzo mnie to smuci, nie ma we mnie na to zgody. Walka feministyczna nie może zatrzymać się na prawie do wyboru pomiędzy pracą lub dziećmi, praca lub obowiązkiem opiekuńczym. Mamy prawo do obu tych rzeczy, jeśli, któraś z nas się na to zdecyduje. Możemy też nie chcieć posiadać dzieci. Uważam, że powinnyśmy mieć prawo do aborcji! To w ogóle nie powinien być temat dyskusji światopoglądowych. Tu chodzi o podstawowe i najistotniejsze prawo człowieka – prawo do decydowania o własnym ciele.
Jak sam … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS