Na starcie tego sezonu Kacper Tobiasz popełniał błędy, nie pomagał, kwestionowano jego pozycję. Sugerowano nawet, że w tym momencie swojej kariery jest bramkarzem przecenianym. I były na to twarde dowody w postaci statystyk. Tej nocy przy Łazienkowskiej po mistrzowsku odbił jednak uderzenie Stefana Gartenmanna w serii rzutów karnych i został bohaterem Legii.
Trzeba polecieć klasykiem z Dariusza Szpakowskiego, właściwie jego zgrabną parafrazą, w końcu radość olbrzymia, nie mamy nic do stracenia. Na pytanie: „Gdzie jest ta Legia?”, odpowiadamy: „W Lidze Konferencji!”.
Legia awansowała do Ligi Konferencji!
Legia mogła ten dwumecz z Midtjylland zamknąć wcześniej niż w serii jedenastek. Może udałoby się to, gdyby Paweł Wszołek (raz po raz udowadnia, że zasłużył na powołanie, którego nie dostał) nie szukał podania na pustą bramkę do Tomasa Pekharta, tylko ładował, ile bozia dała i pary w nodze obok bezradnego Jonasa Lossla. Albo gdyby Patryk Kun nie ograniczał swojego piłkarskiego warsztatu do szybkiego biegania i w zgrabniejszy sposób przystawił wewnętrzną część stopy po centrze Bartosza Slisza (raz po raz udowadnia, że zasłużył na powołanie, które dostał).
To jednak czepianie się, a czepiać w tych okolicznościach zwyczajnie się nie wypada. Kapitalna była bowiem chociażby akcja, po której Legia wyszła na prowadzenie. Właściwie to akcja bardzo typowa dla tego zespołu. Prostopadłe podanie Josue. Świetne dośrodkowanie Wszołka. Perfekcyjna główka Pekharta. Klasyka materiału. No i klasa, po prostu.
Midtjylland, trzeba przyznać, miało swoje szanse, szczególnie po akcjach Arala Simsira, który panoszył się pod polem karnym gospodarzy, ale też nie było tak, że obrona Legii odstawiła fuszerkę. Trójka stoperów – i reszta zespołu oczywiście, broni się całą drużyną, nie zapominajmy – dała radę, naprawdę. Przynajmniej jak na siebie w tym sezonie europejskich pucharów. Miła odmiana.
Pewną satysfakcją była seria rzutów karnych. We współczesnej piłce już dawno nie są loterią, a czymś w rodzaju testu wiedzy. Midtjylland zaś słynie z tego swojego podejścia do futbolu rodem z Moneyball. Wiecie, liczby, statystyki, dane o wszystkim i o wszystkich. A piłkarze Legii byli perfekcyjni. Absolutnie perfekcyjni. Lossl mógł tańczyć, skakać, prowokować, a i tak Slisz, Muci, Pankow, Kramer, Josue i Rosołek zrobili swoje.
Czwartki będą przyjemne
Po wszystkim cała uwaga skupi się zasłużenie i naturalnie na Tobiaszu. Wyjął kluczowy rzut karny. Wytrzymał ogromną presję. Wygrał wojnę psychologiczną. Kolejny raz w ciągu kilku ostatnich miesięcy. I kolejny raz w tak istotnym dla losów klubu spotkaniu. Czapki z głów.
Ukłony należą się zresztą całej Legii. Eliminacje do Ligi Konferencji przebrnęła w prawdziwie spektakularny sposób. Najpierw emocje w dwumeczu z Ordabasami Szymkent, potem jeszcze większe z Austrią Wiedeń, a na koniec najpotężniejsze z Midtjylland. Ta cała dotychczasowa przygoda wicemistrza Polski w Europie to ładny hołd dla futbolu ofensywnego, otwartego, pełnego zwrotów akcji. Takiego, jaki chce się człowiekowi, niezależnie od miejsca zamieszkania, najzwyczajniej w świecie oglądać i podziwiać.
Przyjemne to będą jesienne czwartki z Ligą Europy i Ligą Konferencji.
Bardzo przyjemne.
I jeszcze raz: „gdzie jest ta Legia?”…
Legia 1:1 Midtjylland k. 6:5
53′ Pekhart – 70′ Paulinho
1:0 Slisz
1:1 Cho
2:1 Muci
2:2 Juninho
3:2 Pankow
3:3 Romer
4:3 Kramer
4:4 Sorensen
5:4 Josue
5:5 Dyhr
6:5 Rosołek
6:5 Gartenmann
Czytaj więcej o europejskich pucharach:
Fot. Fotopyk
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS