Jak to jest, gdy masz dopiero 32 lata, a każdego dnia czujesz, że tyle rzeczy ci umyka i jednocześnie wiesz, że wiele marzeń i planów będziesz musiała odłożyć na półkę? Bardzo prawdopodobne, że może nigdy ich nie zrealizujesz. Boleśnie każdego dnia przekonuje się o tym Wioleta Cichocka, mieszkanka Duńkowiczek. Nikt tak jak ona nie wie, ile kosztuje codzienna, okupiona ogromną pracą walka o siebie.
Życie 32-latki miało wyglądać zupełnie inaczej. Miała wiele pomysłów na siebie i planów związanych z edukacją. Pracując jako kelnerka, jednocześnie się kształciła. Najpierw skończyła w Przemyślu college językowy, potem studiowała zaocznie anglistykę w Lublinie. Liczyła, że w przyszłości będzie uczyć języka najmłodszych. Tak się jednak nie stało…
Jakieś 9 lat temu, w 2014 roku, zaczęła zauważać, że dzieje się z nią coś dziwnego, że z dnia na dzień zaczyna tracić siły. Na początku objawy były bardzo subtelne, ale z czasem się nasilały. Potem doszły problemy ze stawami, przełykaniem, mową, wykonywaniem niektórych codziennych czynności.
– Byłam zdezorientowana, nie wiedziałam, co się dzieje ani do jakiego specjalisty zwrócić się o pomoc. To wszystko było dla mnie i moich bliskich kompletnie niezrozumiałą sytuacją, zupełnym zaskoczeniem. Przecież mając dwadzieścia kilka lat, ma się poczucie, że można góry przenosić, a ja czułam się coraz słabsza. Musiało minąć sporo czasu, zanim w końcu – po wielu badaniach i wizytach u różnych lekarzy – okazało się, co jest przyczyną moich kłopotów. W 2016 r. na wizycie w Warszawie usłyszałam diagnozę: stwardnienie boczne zanikowe (SLA). Mimo, że był to dla mnie wyrok okrutny i bolesny, musiałam go zaakceptować – opowiada Wioleta Cichocka.
Wtedy zaczęła się jej batalia o sprawność.
Mozolna praca i pasja, która daje wytchnienie
Przeszła dwie operacje przecięcia mięśni pochyłych, które blokowały przepływ krwi w obu rękach. Dziś są osłabione, a krążenie krwi jest zaburzone. W 2021 wyniki badań wskazały, że cierpi dodatkowo na neuroboreliozę. By się ratować, pani Wioleta próbowała różnych sposobów i terapii. Jedne dawały chwilowy efekt, inne były stratą pieniędzy. Jej życie stało się polem walki. Walki o siebie. Niestety twardnienie zanikowe boczne jest chorobą wciąż mało poznaną i nie zostały wypracowane metody prowadzące do jej wyleczenia. Można jedynie spowalniać postęp choroby i powoli zwiększać swoją sprawność poprzez rehabilitację. Ta dla pani Wiolety okazała się światełkiem w tunelu i sprawiła, że zobaczyła swoją przyszłość w jaśniejszych barwach. Najpierw korzystała z pomocy specjalistów Centrum Neurorehabilitacji im. prof. J. Talara w Iławie, od jakiegoś czasu jednak intensywnie rehabilituje się też w domu oraz w rzeszowskim centrum rehabilitacji i opieki medycznej Donum Corde. To jednak kosztuje, a przyznana niewysoka renta starcza zaledwie na leki i pokrycie kosztów niezbędnych codziennych rzeczy.
– NFZ finansuje mi raz w roku jeden turnus rehabilitacyjny, a to dla mnie zdecydowanie za mało, żeby utrzymać to, co udało mi się wypracować – mówi pani Wioleta.
Dlatego założyła zbiórkę w internecie, na portalu Pomagam.pl. Pod linkiem https://pomagam.pl/eqebx8wz można dokonywać wpłat, które pozwolą jej utrzymać proces rehabilitacji i możliwie jak największą sprawność.
O pieniądze walczy też sama, wystawiając na aukcje swoje obrazy. Niewątpliwie ma talent. Wiele z nich naprawdę przykuwa uwagę i wartych jest pokazania światu (prace Pani Wioli można licytować na jej profilu facebookowym). Pasjami też czyta książki. Oba zajęcia dają jej wiele radości.
Wiele rzeczy musiałam przepracować…
Na pytanie, co czuje młoda kobieta, która ma świadomość, że jej życie diametralnie się zmieni i to zdecydowanie nie w taki sposób, jakiego by sobie życzyła, że nie uda się pewnie podjąć wymarzonej pracy, Wioleta Cichocka odpowiada: – Nie ukrywam, że najpierw kompletnie się załamałam. Przyszła depresja i brak chęci do życia. Byłam bardzo młoda, dopiero planowałam swoje życie… Dziś jestem na innym etapie. Wiele rzeczy musiałam jednak przepracować.
Intensywne ćwiczenia, również w domu, przynoszą efekty. Jak mówi pani Wioleta, podczas ostatniej, marcowej wizyty lekarze z Warszawy, pod których opieką pozostaje, byli bardzo zdziwieni tym, że tak dobrze się trzyma mimo choroby.
Pani Wiola wie, że swoją historią być może pomoże innym, którzy szukają przyczyn swoich dolegliwości, więc opowiada o sobie i swoich pasjach na Instagramie. Tam również chętnie odpowiada na pytania (@ksiazki.4). Można się z nią skontaktować, można też wesprzeć ją finansowo. Za każdą okazaną formę wsparcia będzie ogromnie wdzięczna.
Możesz pomóc
Zbiórkę w internecie, prowadzoną na rzecz pani Wiolety na portalu Pomagam.pl, można wesprzeć pod linkiem https://pomagam.pl/eqebx8wz
Każda wpłacona złotówka to dla niej maleńki kroczek w walce o sprawność. Potrzeba 200 tys. zł, do celu brakuje jeszcze około 135 tys.
Autor: Urszula Gielo
/ Życie Podkarpackie
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS