Pod koniec 2019 roku żyło w Polsce 38 milionów 383 tysiące ludzi. 4,2 proc. z nich, czyli 1,61 miliona – poniżej progu określanego jako granica skrajnego ubóstwa. Dla osoby żyjącej samotnie wyznaczała ją kwota 614 zł. W przypadku czteroosobowej rodziny z dwójką dzieci do 14. roku życia próg minimum egzystencji w 2019 r. wyniósł 1 658 zł – niecałe 415 zł na osobę miesięcznie – wynika z najnowszych danych Głównego Urzędu Statystycznego.
Jak się mierzy biedę
Ponad dwukrotnie więcej osób żyło poniżej granicy ubóstwa ustawowego, którą wyznaczały kwoty 701 zł (dla jednoosobowego gospodarstwa domowego) i 2 112 zł (dla gospodarstwa czteroosobowego – 528 zł na osobę). W tym przypadku w skali kraju odsetek wyniósł 9 proc., a kryło się za nim 3,5 miliona osób.
Jeszcze większą grupę stanowili ludzie żyjący poniżej progu ubóstwa relatywnego, który dla jednoosobowego gospodarstwa wynosił 858 zł, a dla czteroosobowego – 2 317 zł (niespełna 580 zł na głowę). Takich osób było w Polsce w 2019 r. blisko 5 milionów.
Granice (progi) ubóstwa ekonomicznego:
- Granicę ubóstwa skrajnego ustala się na podstawie minimum egzystencji szacowanego przez Instytut Pracy i Spraw Socjalnych dla jednoosobowego gospodarstwa pracowniczego. Minimum egzystencji uwzględnia jedynie te potrzeby, których zaspokojenie nie może być odłożone w czasie, a konsumpcja niższa od tego poziomu utrudnia przeżycie i stanowi zagrożenie dla rozwoju psychofizycznego człowieka.
- Ustawową granicę ubóstwa określa się na poziomie kwot, które zgodnie z obowiązującą ustawą o pomocy społecznej uprawniają do ubiegania się o przyznanie świadczenia pieniężnego z pomocy społecznej.
- Relatywna granica ubóstwa jest ustalona na poziomie 50 proc. średnich wydatków ogółu gospodarstw domowych obliczonych na podstawie wyników badania ich budżetów.
Wskaźnik zasięgu ubóstwa (stopa ubóstwa) to odsetek osób w gospodarstwach domowych, w których poziom wydatków (obejmujących również wartość artykułów otrzymanych bezpłatnie oraz wartość spożycia naturalnego, powiększonych o fundusz remontowy) był niższy od przyjętej granicy ubóstwa.
W 2019 r. zmniejszył się zasięg wszystkich trzech miar ubóstwa. Jednak, mimo wypłacanego od 2016 r. świadczenia 500 zł na dzieci, ograniczanie biedy nie jest sprawą prostą. Świadczy o tym np. rok 2018, w którym ludzi najuboższych przybyło (we wszystkich miarach ubóstwa). Wynik z 2019 r. – choć o 1,2 pkt. proc. lepszy niż rok wcześniej (dla ubóstwa skrajnego) – jest o zaledwie 0,1 pkt. proc. korzystniejszy niż w roku 2017.
– W 2018 r. wskaźnik ubóstwa podskoczył z nie do końca znanych przyczyn. Teraz, jeśli chodzi o wskaźniki ubóstwa, jesteśmy na poziomie, na którym powinniśmy być. Zarówno jeśli chodzi o ubóstwo ustawowe – poniżej 12 proc. – jak i skrajne – poniżej 5 proc. Pamiętajmy jednak, że to miary statystyczne – przypomina w rozmowie z „Forbesem” Piotr Arak, dyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
Żeby je określić, najpierw Instytut Pracy i Spraw Socjalnych tworzy koszyk zakupowy dla osób ubogich, następnie zastawia się go z rozkładem dochodowym i sprawdza, na co tych ludzi stać.
– Zawsze są to na końcu subiektywne miary. Moim zdaniem najlepszym miernikiem ubóstwa jest tzw. wskaźnik pogłębionej deprywacji materialnej, czyli miara tego, na co nas stać niezależnie od cen tych produktów czy usług – uważa Piotr Arak.
Eurostat bada dziewięć kryteriów pogłębionej deprywacji materialnej. Objęte są nią osoby deklarujące brak możliwości zaspokojenia – ze względów finansowych – co najmniej czterech z wymienionych niżej potrzeb:
1) opłacenia (raz w roku) tygodniowego wyjazdu wszystkich członków gospodarstwa domowego na wypoczynek,
2) jedzenia mięsa, ryb lub ich wegetariańskiego odpowiednika co drugi dzień,
3) ogrzewania mieszkania odpowiednio do potrzeb,
4) pokrycia niespodziewanego wydatku (w wysokości odpowiadającej miesięcznej wartości granicy ubóstwa relatywnego z poprzedniego roku),
5) terminowego regulowania opłat związanych z mieszkaniem, spłatą rat i kredytów,
6) posiadania kolorowego telewizora,
7) posiadania samochodu,
8) posiadania pralki,
9) posiadania telefonu (stacjonarnego lub komórkowego).
– Ten wskaźnik jest lepszy, jeśli chodzi o wyznaczanie granic ubóstwa, bo też inne są problemy na pewnym etapie rozwoju gospodarczego. W miarę zmniejszania się grupy osób, których nie stać na realizowanie minimum egzystencji, zaczyna nam bardziej zależeć na tym, by poprawiała się jakość życia najuboższych. Tak zmieniał się ten fokus w krajach bardziej rozwiniętych od Polski. My, niestety, przez lata mieliśmy dość wysokie wskaźniki ubóstwa, szczególnie po kryzysie finansowym z 2008 r., bardzo wysokie były też wskaźniki deprywacji materialnej, które sięgały jednej czwartej populacji. Nie byliśmy wprawdzie najgorszym państwem UE, ale daleko nam było do średniej unijnej – przypomina szef PIE.
Jednak dziś na tle Europy prezentujemy się o wiele lepiej – wskaźnik deprywacji materialnej jest w Polsce o ponad 2 pkt. proc. niższy od średniej UE.
– Jesteśmy w znacznie lepszej sytuacji niż jeszcze kilka lat temu, co jest zadowalające z punktu widzenia konieczności kształtowania spójności społecznej. Chodzi o to, by różnice dochodowe, które w Polsce wynoszą w ostatnich latach ok. 30 proc., utrzymywały się na tym poziomie, żeby nie było radykalnych wzrostów – mówi Piotr Arak.
Jego zdaniem poprawa polskich wskaźników ubóstwa była możliwa dzięki rozbudowie świadczeń społecznych w ostatnich latach, ale też przez wzrost wynagrodzeń i – przede wszystkim – przez wzrost wskaźnika aktywności zawodowej.
– Przez lata nie wydawaliśmy zbyt wiele na świadczenia społeczne, byliśmy raczej krajem, który skąpił, niż rozdawał. To się zmieniło. Wzrosła też liczba osób, które pracują i zarabiają, wskaźniki bezrobocia w Polsce, zarówno rejestrowanego, jak i BAEL, są niesamowicie niskie na tle innych państw. Te czynniki sprawiły, że zmniejsza się liczba osób ubogich – wymienia Piotr Arak.
Jednak dla wielu osób w Polsce trudne może być samo wyobrażenie sobie życia za 415 zł miesięcznie. A wiele osób musi sobie radzić dysponując mniejszymi zasobami.
– Oczywiście nie jest to dobre. Są kraje, gdzie te wskaźniki w proporcji do naszej populacji byłyby niższe, np. w Holandii, Wielkiej Brytanii czy Szwecji. Tylko to są kraje, które przez bardzo wiele lat kształtowały swoje systemy polityki redystrybucyjnej i świadczeń społecznych. Z drugiej strony są jednak kraje, które wydają dużo, znacznie więcej niż Polska, na świadczenia społeczne, a nie mają tak dobrych efektów jak my. To na przykład Francja, gdzie wskaźnik skrajnej deprywacji materialnej jest wyższy niż w Polsce. W naszym regionie, poza Czechami, te odsetki też są wyższe niż w Polsce, nie mówiąc o np. Turcji, gdzie ubóstwem dotkniętych jest jeden na czterech mieszkańców, czy Północnej Macedonii, w której wskaźnik deprywacji przekracza 30 proc. – mówi szef PIE.
COVID-19 i ubóstwo
Niestety pandemia koronawirusa i wywołany przez nią kryzys szybko sprawi, że osób żyjących w ubóstwie przybędzie.
– Wszyscy spodziewają się, że w 2020 r. ubóstwo w UE wzrośnie. W czasie recesji psują się bowiem wszystkie wskaźniki społeczne. W Wielkiej Brytanii od początku pandemii do maja liczba bezrobotnych wzrosła o 1,2 mln. Wiadomo, że wiele z tych osób popadnie w biedę. Podobnie będzie w Polsce z częścią osób, które w wyniku pandemii straciły pracę lub miały zmniejszony jej wymiar, co skutkowało zmniejszeniem wynagrodzenia. Wydaje mi się jednak, że ten szok w przypadku naszego kraju powinien być mniejszy ze względu na wielkość pakietów płynnościowo-finansowych wpompowanych w gospodarkę – w relacji do PKB nie mamy się czego wstydzić w porównaniu z Europą Zachodnią, a w porównaniu z naszym regionem wydajemy znacznie więcej – twierdzi Piotr Arak.
Dlatego, jak dodaje, spadek dochodów i wzrost ubóstwa wśród Polaków nie powinien być zbyt znaczący.
– Możliwe, że kryzys cofnie nas o kilka lat, jeśli chodzi o te wskaźniki, jednak na pewno nie będzie to jakiś dramat. Nie ma mowy, byśmy zbliżyli się do Bułgarii czy Rumunii. Spodziewam się raczej, że będziemy bliżej średniej dla naszego regionu, co oznacza wzrost wskaźnika deprywacji materialnej z 3,7 proc. do 6-7 proc. pod koniec 2020 r. Niestety wzrosną też wskaźniki ubóstwa – prognozuje Piotr Arak.
Poniżej minimum socjalnego
Oprócz ubóstwa, GUS mierzy też zasięg tzw. sfery niedostatku. Pod koniec 2019 r. wyznaczał ją dochód 1 218 zł dla jednoosobowego gospodarstwa domowego oraz 3 287 zł dla czteroosobowego (niespełna 822 zł na osobę). Ustala się ją na podstawie minimum socjalnego szacowanego przez IPiSS. Jak tłumaczy GUS, „minimum socjalne stanowi próg, poniżej którego następuje deprywacja integracyjnych potrzeb człowieka. Wydatki konsumpcyjne niższe od tego poziomu nie są wystarczające, by wykonywać pracę zawodową, kontynuować kształcenie, utrzymywać więzi rodzinne i kontakty towarzyskie oraz uczestniczyć w kulturze”.
Tak mierzony niedostatek, podobnie jak zasięg ubóstwa, zmniejszył się z 41,2 proc. w 2018 r. do 39,4 proc. Wciąż jednak obejmuje znaczną część polskiego społeczeństwa – większą niż w roku 2017 (wtedy wskaźnik wyniósł 38,7 proc.). Mimo poprawy w minionym roku niedostatek dotykał ponad 15 milionów ludzi w Polsce. Był on jednak rozłożony bardzo nierównomiernie. Na Opolszczyźnie i na Pomorzu obejmował ok. 30 proc. gospodarstw domowych. Jednak w pięciu województwach zmagała się z nim co najmniej połowa społeczeństwa.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS