Małgorzata Muraszko: Na czym polega fenomen carillonów?
Monika Kaźmierczak: Gdańsk jest jedynym miastem w Polsce, który ma działające carillony koncertowe, chociaż jest jeszcze jeden automatyczny na Jasnej Górze. Gdańsk jest miastem, które już od 1561 roku miało carillon. Początkowo był to instrument automatyczny na wieży ratusza Głównego Miasta. Później dołączył do niego carillon św. Katarzyny w 1738 roku, w 1940 roku carillon pojawił się na Biskupiej Górce. One grały praktycznie do końca wojny. Carillon ratuszowy przestał grać, gdy zbombardowany został Gdańsk. Kultura carillonowa została przerwana. Powróciła w 1989 roku, w wyniku oddolnej inicjatywy społecznej, zainicjowanej przez przedwojennego gdańszczanina, Hansa Eggebrechta. Mieszkańcy i mieszkanki Gdańska, ale nie tylko oni, zebrali pieniądze na carillon w kościele św. Katarzyny. Wszyscy czuli, że powinien on do Gdańska wrócić. W 2000 roku dołączył carillon na wieży ratuszowej Głównego Miasta, a dziewięć lat później – carillon mobilny. W okresie pandemii carillon był chyba jedynym instrumentem, który grał na żywo, a jego dźwięk dodawał otuchy.
Dlaczego carillonów w Europie i w Polsce jest niewiele?
– To jest niszowy instrument. Na całym świecie jest ich powyżej 600, w samej Holandii jest ich około 180, w Belgii około 80, chociaż ta liczba z roku na rok rośnie. Carillon pochodzi z Niderlandów, pierwsza wzmianka pisemna o nim pochodzi z 1510 roku. Gdańsk bardzo szybko przyjął tę “nową modę” co wynikało z bardzo silnych wpływów niderlandzkich. Podobnie jak w krajach niderlandzkich, w Gdańsku oprócz gry automatycznej co godzinę, odbywały się również koncerty gry ręcznej, czasem nawet dwa dziennie! Jednak, w przeciwieństwie do zachodu Europy, w repertuarze była wyłącznie muzyka religijna.
Z czego ta niszowość wynika?
– Jest niszowy, bo wciąż niewiele osób o nim wie, nie jest tak powszechny i popularny jak np. fortepian. Jest również instrumentem stosunkowo drogim. To zestaw ciężkich dzwonów i zawieszenie ich na wieży wymaga nie lada umiejętności, podobnie jak odlanie carillonu. Wydaje mi się jednak, że nie jest to instrument, którego powinno być zbyt wiele, ta nisza ma swój pewien urok.
Co dla Gdańska oznacza wpisanie kultury carillonowej na listę niematerialnego dziedzictwa i co może oznaczać wpisanie carillonów na listę UNESCO?
– Będzie to usankcjonowanie tego, że jest to odrębna i wartościowa kultura. Może nam to ułatwić zdobycie środków na kolejne działania. Flamandzka muzyka carillonowa na światowej liście UNESCO jest jednak w innej kategorii niż my się staramy, oni są na liście tzw. dobrych praktyk, z kolei my chcielibyśmy wpisać całe zjawisko kultury carillonowej.
Gdańszczanie i gdańszczanki “zrzucili się” na gdańskie carillony, carillony były bliskie sercu prezydenta Adamowicza. Gdańsk bez carillonów nie mógłby już chyba istnieć?
– Z zalecenia Narodowego Instytutu Dziedzictwa przeprowadziliśmy ankietę wśród gdańszczan, co dla nich oznacza kultura carillonowa i byliśmy pozytywnie zaskoczeni niektórymi odpowiedziami. Pojawiały się wśród nich głosy, że Gdańsk bez carillonu nie istnieje, że muzyka carillonów jest symbolem Gdańska na równi z Neptunem czy Dworem Artusa. To pokazało, że carillony są dostrzegalne, co bardzo nas podbudowało. Dla mnie dźwięk dzwonów jest z miastem nierozerwalnie związany.
Na Akademii Muzycznej w Gdańsku są zajęcia, na których uczy się gry na carillonie. Czy wśród młodych muzyków cieszy się on zainteresowaniem?
– Jest to instrument interesujący dla kompozytorów. Współpracujemy ze studentami Akademii Muzycznej i na zajęciach z instrumentacji powstają ciekawe utwory. Wśród młodych są pasjonaci carillonu, nie tylko z Trójmiasta, ale i z Polski. Mam nadzieję, że udałoby się utworzyć klasę, która będzie bardziej dostępna, i że wpis carillonów na listę niematerialnego dziedzictwa w tym pomoże.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS