“Bogu dziękujcie, Ducha nie gaście!”
Jan Paweł II
Jako człowiek wierzący wydarzenia z lat 2005 (+JP2), 2010 (+Smoleńsk), 2015 (odrzucenie “polityki POgardy” Palikota) i 2020 (koronawirus) odczytuję jako swoiste ZNAKI CZASU. Obserwując to, co się dzieje dochodzę do wniosku, że Bóg rzuca nam kolejne koła ratunkowe i robi to w sposób tak czytelny, aby KAŻDY mógł się zorientować – bez względu na wiarę lub niewiarę w Boga, fascynację lub sceptycyzm wobec “teorii spiskowych”, łatwość kojarzenia faktów lub jej brak, dowolne poglądy polityczne lub nawet ich brak, poziom wykształcenia, stan inteligencji i wiedzy, a nawet jej brak. Bóg w tym celu wręcz zachowuje precyzyjne, pięcioletnie interwały czasowe, abyśmy tę swoistą sekwencję faktów mogli łatwiej dostrzec i skojarzyć. Próbuje wbić nam do naszych, skażonych medialnymi przekazami głów i serc, że jeśli się nie nawrócimy, jeśli dalej będziemy podatni na manipulatorów karmiących nas nienawiścią, zazdrością, zawiścią i wszelkimi innymi negatywnymi emocjami, to sami sobie zgotujemy największe nieszczęście w historii – podzielimy się, pozrywamy kontakty z rodziną i przyjaciółmi, stracimy wszystkie cywilizacyjne szanse rozwoju, a może nawet sami nawzajem się pozabijamy.
Wielokrotnie to przerabialiśmy. W 2005 roku po śmierci Jana Pawła II, w 2010 roku po Smoleńsku. Przerabiamy to i teraz przy walce z koronawirusem. Na początku jest wielkie poruszenie w społeczeństwie, zaduma, refleksja, solidarność, chęć nawrócenia, pojednanie, jedność, współczucie, empatia… A później się zaczyna… Co? Zabijanie ducha. Zabijanie ducha i niszczenie relacji przez najbardziej cynicznych polityków, medialne szczujnie oraz psychopatycznych specjalistów od manipulacji sprzedających swe usługi jednym i drugim. Wkraczają do gry SPECJALIŚCI od grania negatywnymi emocjami: zazdrością, zawiścią, nienawiścią, nieufnością, strachem. W efekcie zamiast być coraz lepszymi, sobie bliższymi, kochającymi stajemy się coraz gorszymi, od siebie oddalonymi, nienawidzącymi.
Rok 2005
W dniach konania i pierwszych dniach po śmierci Jana Pawła II Polacy wychodzą na ulice. Msze odprawiane są na największych placach miast, bo kościoły nie zdołałyby pomieścić takich tłumów. Wzdłuż ulic noszących nazwę Jana Pawła II płoną znicze tworzące wieczorami obraz przypominający pas startowy do nieba. Zwaśnieni ludzie, w tym nawet nienawidzący siebie nawzajem kibice padają sobie w ramiona. Samoświadomość uzyskuje Pokolenie JP2 – ludzie wychowani na Światowych Dniach Młodzieży.
I wkraczają do gry specjaliści. “Eksperci” w mediach tłumaczą, że to tylko chwilowe, że Polaków charakteryzuje słomiany zapał, że to zaraz minie. W “Gazecie Wyborczej” ukazuje się cykl artykułów “Nie płakałem po papieżu”. I udaje im się wreszcie urobić Polaków – zwaśnione strony kłócą się jeszcze bardziej, kibice znów sięgają po kije i kastety, o Pokoleniu JP2 mało kto pamięta.
Wtedy, w roku 2005 jeszcze naiwnie zakładałem, że była to suma zdarzeń przypadkowych – to zwykłych choć wysoce nietaktownych (w kilka dni po śmierci) wynurzeń ludzi, którzy Jana Pawła II nie lubili, mieli do Niego o coś pretensje, którym był on ideowo i światopoglądowo odległy. Jak bardzo się myliłem, przekonałem się gdy przeszedł…
Rok 2010
W dniach żałoby na Krakowskie Przedmieście z najdalszych zakątków Polski zjeżdżają tłumy. Polacy w zadumie oddają hołd zmarłym i zastanawiają się jak do tego mogło dojść, że wcześniej opętani nienawiścią nie widzieliśmy wielkości tych, co odeszli do Wieczności. Dominuje przekonanie, że polityka musi się zmienić, szarlatani i szatani tacy jak Janusz Palikot muszą z niej odejść, język pogardy i nienawiści musi z niej zniknąć.
I znów wkraczają do akcji specjaliści. Wykorzystują pretekst pochówku na Wawelu do wmawiania, że “Polacy są głęboko podzieleni” stawiając garstkę aktywistów z jednej młodzieżówki protestujących przeciw pochówkowi na Wawelu na równi z tłumami palącymi znicze pod Pałacem Prezydenckim. W politycy PO wzywają do “kampanii bez emocji” – bez współczucia, empatii, solidarności. Kampanię PiS przejmują inni “specjaliści” tacy jak Joanna Kluzik – Rostkowska, którzy ściśle stosują się do zaleceń przeciwnika i natychmiast po położeniu kampanii przechodzą do przeciwnego obozu. Janusz Palikot najpierw na kilka tygodni znika, następnie w trakcie kampanii prezydenckiej udaje swoje nawrócenie (pisze nawet, że sam kiedyś należał do Pokolenia JP2), by na finiszu tejże kampanii zdjąć okulary i szyderczo krzyknąć: “a kuku! widzicie, skoro ja was oszukałem, to inni też was mogą oszukać – nie wierzcie w żadną pozytywną przemianę, głosujcie na PO”. Krzyż na Krakowskim Przedmieściu ze znaku jedności w dniach żałoby zostaje zamieniony w znak podziału. Telewizje promują “radosną młodzież” czyli chuliganów (których przywódcą jest Dominik Taras silnie powiązany z Januszem Palikotem) wyśmiewających i atakujących staruszków modlących się pod tym krzyżem, a wśród tychże staruszków liderami zostają podstawieni prowokatorzy, jak Andrzej Hadacz (współpracujący ze sztabem wyborczym Bronisława Komorowskiego).
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS