Oficjalna inflacja CPI w Turcji przebiła 60 proc. Niezależne od władz w Ankarze źródła wskazują tymczasem, że tempo wzrostu cen było trzycyfrowe.
Turecki Instytut Statystyczny poinformował, że w marcu inflacja CPI wyniosła 61,14 proc. rdr wobec 54,4 proc. odnotowanych miesiąc wcześniej. Wynik okazał się bliski oczekiwaniom analityków, którzy spodziewali się odczytu rzędu 62 proc. Tak szybkiego tempa wzrostu cen nie obserwowano nad Bosforem od 20 lat – pod koniec XX wieku oficjalna inflacja w Turcji przekraczała nawet 100 proc.
Po lutowym spowolnieniu inflacja ponownie przyspieszyła w ujęciu miesięcznym. W grudniu i styczniu przekraczała 10 proc., w lutym spadła poniżej 5 proc., a w marcu zbliżyła się do 5,5 proc.
W porównaniu do marca 2021 r. najmocniej drożały transport (99 proc.), żywność i napoje bezalkoholowe (70 proc.) oraz wyposażenie mieszkania (69 proc.). Najwolniej – choć wcale niemało – rosły ceny komunikacji (15 proc.), edukacji (27 proc.) czy odzieży i obuwia (27 proc.) – wynika z oficjalnych danych.
W rzeczywistości tempo wzrostu cen może być znacznie wyższe. Z szacunków ENAGrup wynika, że w marcu inflacja konsumencka (E-CPI) w Turcji przekroczyła 142 proc. wobec 124 proc. w lutym.
Galopująca inflacja jest pokłosiem absurdalnej polityki prezydenta Erdogana oraz niesprzyjających warunków globalnych.
Turecki satrapa uważa, że to wysokie stopy procentowe napędzają wzrost cen, dlatego nie godzi się na ich podwyższenie. Nieposłusznych bankierów, ministrów czy statystyków usuwa ze stanowisk. Korzystając z chwilowej stabilizacji inflacji – na poziomie ok. 20 proc. – w drugiej połowie ubiegłego roku tamtejszy bank centralny nawet obniżał “cenę pieniądza”: z 19 do 14 proc. W efekcie Turcja ma obecnie najbardziej ujemne realne stopy proc. spośród liczących się gospodarek, a w samym wyścigu inflacyjnym prawdopodobnie wyprzedziła w marcu Argentynę (gdzie stopa referencyjna przekracza 40 proc.).
Turcja jest uzależniona od importu surowców energetycznych i rolnych, które podrożały jeszcze mocniej po ataku Rosji na Ukrainę. Nad Bosforem wzrost cen jest jeszcze bardziej odczuwalny z powodu deprecjacji miejscowej waluty. Przed rokiem dolara można było kupić za ok. 8 lir, dziś trzeba za niego zapłacić blisko 15 lir.
Maciej Kalwasiński
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS