A A+ A++

Losy Carlosa Sainza w Grand Prix Las Vegas skomplikowały się, gdy poważnie uszkodził samochód na torze ulicznym, przejeżdżając po obluzowanej pokrywie studzienki. Konieczność wymiany m.in. podzespołów jednostki napędowej przyniosła mu karę cofnięcia na starcie. Komplikacje te przyczyniły się do zajęcia dopiero szóstej pozycji w głównej części zawodów, podczas gdy jego partner z Ferrari, Charles Leclerc, walczył o zwycięstwo.

W drugim treningu przed finałowym GP Abu Zabi miał poważną kraksę, uszkadzając SF-23. W kwalifikacjach zajął odległe szesnaste miejsce. W wyścigu zaryzykował strategię dwóch stintów na twardych oponach, licząc na pojawienie się samochodu bezpieczeństwa. Niestety, taktyka nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. Dodatkowo, wycofał się z powodu problemów z jednostką napędową na przedostatnim okrążeniu.

Sainz zakończył sezon na siódmym miejscu w klasyfikacji mistrzostw, tylko sześć punktów za czwartą pozycją.

– Gdyby nie te ostatnie dwa wyścigi, myślę, że to byłby całkiem niezły rok dla mnie – powiedział dla Motorsport.com poproszony o podsumowanie sezonu. – Byłem bardziej regularny i osiągałem lepsze wyniki niż poprzednio.

– Oczywiście nie jestem zadowolony z dwóch ostatnich rund, które przysłoniły nieco przebieg mojej kampanii. Uważam, że radziłem sobie zdecydowanie lepiej, czego nie obrazuje niestety końcówka mistrzostw. Ostatnio faktycznie wszystko potoczyło się dramatycznie źle, ale czasem tak bywa – kontynuował. – Zazwyczaj końcowe etapy sezonu były mocne w moim wykonaniu, jednak tym razem z jakiegoś powodu tak się nie stało. Muszę przyjrzeć się, co mogłem zrobić lepiej w minionych dwóch imprezach i wrócę silniejszy.

Czytaj również:

Sainz przyznał, że frustrujące było przegranie z Mercedesem o zaledwie trzy punkty drugiego miejsca w klasyfikacji konstruktorów.

– Jestem naprawdę bardzo rozczarowany i oczywiście niezadowolony, biorąc pod uwagę, jak niewiele nam zabrakło, abyśmy zostali sklasyfikowani na wyższej pozycji pośród konstruktorów – przyznał. – Zastanowimy się, gdzie popełniliśmy błędy w miniony weekend, ponieważ ogólne wyczucie auta było niezłe, czego nie pokazały wyniki.

Wskazał, że jego wyścig w Abu Zabi poszedł na marne z powodu nieudanego pierwszego stintu na twardych oponach. Kłopoty z osiągami zmieniły strategię na wyczekiwanie pomocy z zewnątrz, na wyjazd samochodu bezpieczeństwa.

– Przystąpiliśmy do rywalizacji stawiając na twardą mieszankę. Spodziewaliśmy się, że dzięki temu zaliczymy wyścig z tylko jednym pit stopem. Owszem, wiedzieliśmy, że wybór takiego ogumienia na pierwszy stint może sprawić pewne problemy, co już wielokrotnie zdarzyło się w tym roku – wspomniał.

– Jednakże nie mieliśmy nic do stracenia startując z szesnastego pola. Ostatecznie taktyka nie zdała egzaminu. Jazda na twardych gumach w brudnym powietrzu nie była dla nas korzystna – zgodził się. – Gdy zrozumieliśmy, że mamy małą szansę na punkty, wyczekiwaliśmy ewentualnego wyjazdu samochodu bezpieczeństwa, ale nic takiego się nie zadziało. Ostatecznie musieliśmy wycofać się z powodu problemów z jednostką napędową. Gdyby nie doszło do defektu to i tak niewiele by zmieniło.

Czytaj również:

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykuł5 powodów, dla których warto wybrać się do Restauracji Grand Sal
Następny artykułTomasz Prange-Barczyński: Ta książka tak naprawdę jest o ludziach [PODCAST]