Ten niewątpliwie trudny dla wszystkich 2020 rok w świadomości kredytobiorców we frankach zostanie zapamiętany z jeszcze innego powodu niż kryzys i pandemia: ich sprawy nabrały szybkiego tempa. Pojawiły się zmiany na lepsze. I to nie koniec dobrych wieści!
Frankowicze zaczęli pozywać banki i wygrywać z nimi
Większość z nas chciałaby o 2020 roku szybko zapomnieć. Trzeba jednak przyznać, że to właśnie w tym dziwnym roku frankowicze wreszcie uwierzyli w sprawiedliwość. Po korzystnym dla nich wyroku TSUE pod koniec 2019 roku rozpoczęła się fala pozwów przeciwko bankom.
Do końca poprzedniego roku 5% kredytobiorców we frankach poszło do sądów. Latem media donosiły, że niektóre banki otrzymywały nawet po 60 pozwów dziennie! To wystarczyło, by „zapchać sądy”, zwłaszcza Warszawski Okręgowy, najbardziej obłożony sprawami frankowymi.
Rosnąca liczba pozwów to nie wszystko, ogromnie zwiększyła się także liczba wygranych. Ostatnie dane pokazują, że już 95% frankowiczów wygrywa w sądach. Ci, co przegrywają, to z reguły przedsiębiorcy powołujący się na prawa konsumenckie, co jest już rzeczą przegraną na starcie. Indywidualni kredytobiorcy zwyciężają, i to się liczy. A jeszcze przed wyrokiem TSUE ledwie co piąty z nich mógł cieszyć się zwycięstwem. To ogromna różnica!
Polecamy: Seria 5 książek. Poznaj swoje prawa!
Nadeszła pandemia, a wraz z nią wyższy kurs franka
2020 rok zaczął się kursem franka poniżej 4 zł. W ostatnim dniu grudnia płaciliśmy za niego już 4,25 zł, a w ciągu poprzedniego roku bywało, że i więcej. Helwecka waluta umacnia się w trudnych, kryzysowych czasach, jakie obecnie mamy. Niestety to bardzo zły znak dla kredytobiorców we frankach, bo ich raty rosną.
Jedyne, co mogą zrobić tu i teraz, aby chociaż lekko wpłynąć na wysokość rat kredytowych, to po prostu spłacać kredyt frankami z kantoru. Aby stało się to możliwe, wystarczy założyć konto walutowe i podpisać odpowiedni aneks do umowy kredytowej. Więcej o tym pisałam już w jednym z poprzednich artykułów.
Banki straszą…
Obecnie stwierdza się nieważność już 70% umów kredytowych, pociąga to za sobą bardzo ważną kwestię: co z korzystaniem z kapitału? Kredytobiorca przecież korzystał z pieniędzy banku przez ten cały czas. Banki żądają więc wynagrodzenia z tego tytułu. Ich stanowisko zdaje się popierać Narodowy Bank Polski, a nawet Sąd Najwyższy. Co innego mówi choćby Rzecznik Finansowy i prawo unijne… W moim odczuciu to straszenie banków ma tylko jeden cel: no właśnie odstraszyć kolejnych kredytobiorców od składania pozwów.
Kolejny straszak to np. pobieranie wysokich opłat za zaświadczenie o kredycie. W jednym z banków kosztowało ono 2000 zł, a przecież zwykle potrzebne jest więcej niż jedno! UOKIK już ukarał instytucje za tak wysokie opłaty.
Zobacz również:
…I się nie poddają
Banki nie chcą się poddać, zgromadziły za małe rezerwy, widzą, że tylko przegrywają, a wskutek kryzysu i niskich stóp procentowych obserwują coraz niższe zyski. mBank – jeden z największych kredytodawców we frankach stracił zyski o 70% w porównaniu do poprzedniego roku. PKO BP również ma nieciekawą sytuację, zarobił o 40% mniej. System bankowy może się niebawem zachwiać w posadach…
Banki więc doszły do wniosku, że same sobie nie poradzą, dlatego na jesieni zaczęły prosić o pomoc NBP i Ministerstwo Finansów. Prezes NBP Adam Glapiński uznał, że same są sobie winne i nie mają prawa przerzucać odpowiedzialności na innych – muszą ją brać na siebie, za swoje decyzje.
Pojawiły się też trzy pomysły, które banki przedstawiły Ministerstwu Finansów. Jednym z nich jest przejęcie przez państwo portfela hipotek frankowych po cenie rynkowej. Kolejne to przewalutowanie kredytów na drodze ustawy i zwrot spreadów klientom banków.
Będą ugody?
Ostatnia propozycja wyszła od Komisji Nadzoru Finansowego, tej samej instytucji, która nie dopilnowała banków wiele lat temu i dopuściła do sytuacji, jaką mamy obecnie.
Chodzi o zawarcie ugód pozasądowych, które sprawiłyby, że banki stracą „jedynie” 35 miliardów złotych, czyli przynajmniej dwukrotnie mniej niż gdyby miały wypłacać pieniądze frankowiczom wskutek przegranych. Propozycje te nabiorą kształtu w ciągu kilku miesięcy, wtedy będziemy mogli stwierdzić, czy warto w ogóle je rozważyć. Kompromisy mają jednak to do siebie, że nie zadowalają w pełni żadnej ze stron…
Poza tym warto mieć na uwadze, że dopiero jak banki zaczęły tracić, państwo „obudziło się” w kwestiach frankowych, a autorem propozycji ugód jest dawny prawnik państwowego banku PKO BP, który ma duży udział w torcie kredytów frankowych…
Wkrótce skrócenie rozpraw?
Niemal każdy kredytobiorca przerażony jest długim czasem postępowania. Tak, to nawet 3-4 lata, ale to również raptem zwykle 2-3 rozprawy. Niemniej jednak im szybciej problem się rozwiąże, tym lepiej – to zrozumiałe. Dlatego instytucje państwowe starają się temu zaradzić. Być może jeszcze w tym roku frankowicze będą mogli liczyć na sąd polubowny, który chciałby powołać Rzecznik Finansowy. Dzięki takiej możliwości skróciłoby się całe postępowanie. Byłoby także tańsze. Szerzej o tym pisałam już w poprzednim artykule.
Inne rozwiązanie, które mogłoby przyspieszyć cały proces, to utworzenie wydziału do spraw frankowych w Sądzie Okręgowym w Warszawie, który został mocno przygnieciony pozwami od frankowiczów. Trafia tu aż 70% wszystkich spraw. Za zgodą Ministerstwa Sprawiedliwości w kwietniu powstanie specjalny wydział, który ma na celu usprawnić postępowania i organizację pracy w sądzie.
To się uda, jeśli będą w nim pracować sędziowie obeznani już w sprawach frankowych i nie zabraknie pracowników administracyjnych do pomocy – co do tego niektórzy mają jednak wątpliwości, bo nie ma planów zwiększania zatrudnienia. Ja jednak jestem dobrej myśli i te dobre myśli kieruję do wszystkich, którzy chcieliby się uwolnić od kredytów we frankach. Więcej o nich piszę na moim blogu: https://mamkredytwefrankach.pl.
Wanda Sielewicz
Prawnik specjalizujący się w sprawach frankowiczów i odszkodowaniach dla osób represjonowanych
Polecamy serwis: Prawa konsumenta
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS