A A+ A++

Franciszek po raz kolejny spotkał się z falą krytyki w związku z sytuacją w Hongkongu. Tym razem poszło o to, że nie wspomniał o niej w swoim świątecznym błogosławieństwie.

Co roku w Boże Narodzenie papież wygłasza z balkonu Bazyliki Świętego Piotra błogosłąwieństwo Urbi et Orbi (łac. Miastu i Światu). W tym roku Franciszek wezwał do modlitw za wiele miejsc dotkniętych konfliktami, takich jak Irak, Yemen, Kongo czy Ukraina. Wezwał również do modlitw za „ukochany lud Wenezueli”, „ukochany lud Syrii” i trzykrotnie wspomniał o uchodźcach.

Krytycy zauważyli jednak, że wśród wymienionych przez niego miejsc, gdzie toczą się konflikty, zabrakło jednego – Hongkongu. W marcu nowa ustawa ekstradycyjna, która umożliwiałaby odsyłanie obywateli tego regionu do Chin, wywołała tam falę protestów, które przerodziły się w ogólny bunt przeciwko naruszaniu autonomii przez komunistyczne Chiny autonomii tej byłej brytyjskiej kolonii. Zgodnie z umową pomiędzy UK i ChRL Hongkong miał przez pięćdziesiąt lat, do 2047 roku, móc utrzymać autonomię i system kapitalistyczny, ale wielu mieszkańców tej prowincji uważa, że Pekin już teraz próbuje przejąć nad nią kontrolę.

Protesty w Hongkongu trwają nieprzerwanie od tamtego czasu i wielokrotnie trafiały na czołówki światowych gazet. W często brutalnych starciach między ich uczestnikami a policją zginęły już dwie osoby, ponad 2600 zostało rannych, a ponad 6 tysięcy aresztowanych.

Pominięcie Hongkongu przez Franciszka mogłoby zostać uznane za zwykłe niedopatrzenie gdyby nie fakt, że nie jest to pierwsza taka kontrowersja. Pod koniec listopada Franciszek rozmawiał z dziennikarzami po swojej wizycie w Azji i starannie unikał odpowiedzi na pytania o sytuację w Hongkongu. Naciskany przez dziennikarzy stwierdził, że sytuacja w Hongkongu nie jest niczym niezwykłym na tle np. protestów Żółtych Kamizelek we Francji czy katalońskich separatystów w Hiszpanii. Stwierdził również, że kocha Chiny i chciałby odwiedzić Pekin.

Franciszek nie skorzystał również z zaproszenia złożonego w zeszłym roku przez wiceprezydenta Tajwanu Chen Chien-jena. Według tajwańskich mediów usłyszawszy je, Franciszek tylko się uśmiechnął i odparł, że pomodli się za Tajwan – pomimo tego, że Watykan jest jednym z niewielu państw, które uznają jego niepodległość.

Niechęć Franciszka do poruszania tematów, które mogą nie spodobać się chińskim komunistom, jest krytykowana przez wielu katolików, łącznie z byłym biskupem Hongkongu, kardynałem Josephem Zenem. Franciszka powszechnie oskarża się o to, że w imię dobrych stosunków z chińskimi komunistami zostawił katolików z Hongkongu i Tajwanu samych sobie.

Inni komentatorzy zwracają jednak uwagę, że sprawa może mieć drugie dno. Nie jest już dla nikogo tajemnicą, że katolicy padają w Chinach ofiarą prześladowań ze strony władz, które koniecznie chcą podporządkować sobie Kościół i stworzyć socjalistyczny „Katolicyzm z chińską charakterystyką”. Umizgi Franciszka wobec Chin mają ich zdaniem pomóc w ociepleniu stosunków i docelowo nawiązaniu formalnych kontaktów dyplomatycznych, co miałoby w efekcie doprowadzić do zakończenia prześladowań chińskich katolików.

Źródło: Crux Now Autor: WM

Fot. PAP/EPA/Riccardo Antimiani

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułCo zrobić z nadwyżkami ze świątecznego stołu?
Następny artykułKarp wskoczył kobiecie kierującej autem na kolana