Na krzyżu Bergoglio nie ma Chrystusa, bo w jego ewangelii zbawienie jest zasadniczo nieistotne.
12 maja 2015, lider posoborowej sekty, Jorge Bergoglio („Papież Franciszek”), skorzystał z okazji XX Zgromadzenia Ogólnego Caritas Internationalis do wygłoszenia homilii promującej jego fałszywą humanistyczną ewangelię, która pomniejsza istotę chrześcijaństwa do służby ziemskim potrzebom naszego bliźniego, jakby Pan Bóg stał się wcielonym tylko po to by zachęcić nas do karmienia głodnych, dawania schronienia bezdomnym i jałmużny biednym.
Wybierając czytanie Pisma Świętego z Dz 16:22-34 jako swój humanistyczny program, Fran-ciszek stwierdził:
Ta przypowieść mówi nam, że człowiek natychmiast podjął niezbędne kroki na drodze do wiary i zbawienia: wraz z rodziną wysłuchał Słowa Pańskiego, umył rany Pawła i Sylasa, przyjął chrzest z całą rodziną, i w końcu, pełen radości, powitał Pawła i Sylasa w swoim domu, nakrył do stołu i dał im coś do jedzenia.
Ewangelia, głoszona i uznawana, zachęca nas do mycia nóg i ran cierpiącym, oraz do przygotowania dla nich stołu. Prostota gestów, gdzie gdzie przyjmowaniu Słowa i sakramentowi Chrztu towarzyszy powitanie brata, jakby one były jednym gestem: powitanie Boga i powitanie innych, powitanie innych z łaską Boga, powitanie Boga i wyrażenie tego czynu w służbie naszym braciom i siostrom. Słowo, Sakramenty i służba odnoszą się do i karmią się wzajemnie, co już widziano w tych świadectwach wczesnego Kościoła.
Takie przedstawianie jest dość mylące. Poprzez krótkie skinienie głową w stronę nawrócenia się strażnika więziennego na Chrystusa, argentyński antypapież skupia się na tym, że człowiek leczył rany św. Pawła i Sylasa, i przygotował im posiłek. Ale cały ton tekstu jest o zbawieniu, przejściu z królestwa ciemności do Królestwa Bożego, gdzie mycie ran dwóch więźniów wyzwala ich, i posiłek w którym uczestniczyli był tylko drobnym, nieważnym szczegółem. Przeczytaj ten fragment:
Zbiegł się tłum przeciwko nim, a pretorzy kazali zedrzeć z nich szaty i siec ich rózgami. Po wymierzeniu wielu razów wtrącili ich do więzienia, przykazując strażnikowi, aby ich dobrze pilnował. Otrzymawszy taki rozkaz, wtrącił ich do wewnętrznego lochu i dla bezpieczeństwa zakuł im nogi w dyby. O północy Paweł i Sylas modlili się, śpiewając hymny Bogu. A więźniowie im się przysłuchiwali.
Nagle powstało silne trzęsienie ziemi, tak że zachwiały się fundamenty więzienia. Natychmiast otwarły się wszystkie drzwi i ze wszystkich opadły kajdany. Gdy strażnik zerwał się ze snu i zobaczył drzwi więzienia otwarte, dobył miecza i chciał się zabić, sądząc, że więźniowie uciekli. «Nie czyń sobie nic złego, bo jesteśmy tu wszyscy!» – krzyknął Paweł na cały głos. Wtedy [tamten] zażądał światła, wskoczył [do lochu] i przypadł drżący do stóp Pawła i Sylasa. A wyprowadziwszy ich na zewnątrz rzekł: «Panowie, co mam czynić, aby się zbawić?»
«Uwierz w Pana Jezusa – odpowiedzieli mu – a zbawisz siebie i swój dom». Opowiedzieli więc naukę Pana jemu i wszystkim jego domownikom. Tej samej godziny w nocy wziął ich z sobą, obmył rany i natychmiast przyjął chrzest wraz z całym swym domem. Wprowadził ich też do swego mieszkania, zastawił stół i razem z całym domem cieszył się bardzo, że uwierzył Bogu. (Dz 16:22-34)
Oczywiste jest, że fragment ten skupia się na zbawieniu strażnika, przemianie z wroga Chrystusa na członka Jego Ciała, jego i całego domu. Prawdą jest, że jego nawrócenie natychmiast poskutkowało cielesnym dziełem miłości, które naprawdę wypływa z żywej Wiary – a pomoc bliźniemu w jego doczesnych potrzebach nie jest celem nawrócenia, czy Wiary, czy Kościoła. To jest coś o czym Franciszek w ogóle nie wspomina, co jest tak poważne, że zupełnie zniekształca Ewangelię. W końcu nie trzeba być katolikiem, ani nawet wierzyć w Boskość Chrytusa, żeby być dobrym dla bliźniego.
Bergoglio zwykle przestawia cel i środki: miłość do bliźniego nie jest celem samym w sobie, do którego Wiara jest tylko środkiem, a raczej celem jest unia z Bogiem, do której Wiara jest tylko środkiem działającym przez miłość. To rozróżnienie jest kluczowe, bo gdyby pierwsze było prawdą, to z tego wynikałoby, że do przyjęcia jest każda religia produkująca takie cielesne uczynki miłosierdzia, i w końcu nie jest ważne per se w co się wierzy (tak właśnie uważa Franciszek widząc jak postępuje). W drugim przypadku uczynki miłości nie są celem, a środkami dla osiągnięcia świętej wieczności, i tylko jeśli są połączone z Wiarą. Bo tak jak Wiara jest martwa bez uczynków (Jak 2:24), tak ani uczynki bez Wiary nie dadzą nam usprawiedliwienia (Gal 2:16; Heb 11:6).
Kiedy strażnik w Dz 16 zapytał Apostoła i jego towarzysza co powinien zrobić by być zbawionym, ci dwaj Boży ludzie nie odpowiedzieli mówiąc „Karmić bezdomnych, pomagać biednym, leczyć chorych”, a powiedzieli: „Wierz w Pana Jezusa”. Czy pamiętasz kiedy ostatni raz słyszałeś Franciszka napominającego nie-chrześcijan by uwierzyli w Pana Jezusa, wyrzekli się swoich bożków, porzucili fałszywy kult i nawrócili serca i umysły na jedynego i prawdziwego żywego Boga (1 Tes 1:9; Jan 17:3; 1 Jan 5:20), który jest Drogą, Prawdą i Życiem, i bez którego nie osiągną zycia wiecznego (Jan 14:6)? Nie? My też nie. Ale pamiętamy, że Franciszek posłusznie ukrył swój pektorał przed Żydami / Francis obediently hid his pectoral cross before the Jews w Jerozolimie, i powiedział muzułmanom, że z przestrzegania Ramadanu mogą czerpać obfite owoce duchowe / told Muslims that they could draw abundant spiritual fruit from their observance of Ramadan.
Religia Franciszka nie jest prawdziwą religią katolicką znaną przez 1.900 lat do śmierci ostatniego prawdziwego papieża, Piusa XII (1958); a raczej humanistyczną religią skupiającą się na człowieku, a nie na Bogu, i pochodzi z ideami i doktrynami od masonów, którzy głoszą świecką wolność, równość i braterstwo. Bóg ma zapewnić tylko zachętę dla ludzi by angażowali się w służbę bliźniego. W tym przekręcaniu prawdziwej religii, wszystko zawdzięcza się człowiekowi, a Bogu nic.
Ale wróćmy jeszcze raz do homilii Bergoglio. Zauważmy jak w poniższym cytacie, papieski pretendent wymienia Chrystusa, ale tylko żeby promować swoją ewangelię z garkuchni, służącą ziemskim potrzebom człowieka. Nasz Pan jest zredukowany do tego by zachęcać ludzi do pomocy innym – Wiara w Niego wspomniana jest tylko w odniesieniu do tego jak przejawia się w miłosiernych uczynkach wobec innych ludzi:
Każdy kto żyje misją Caritas jest nie tylko pracownikiem charytatywnym, a prawdziwym robotnikiem Chrystusa. Jest człowiekiem szukającym Boga i zezwala Bogu go szukać; ludzie którzy miłują w duchu Chrystusa, duchu wdzięczności i daru. Wszystkie nasze strategie i plany są puste jeśli nie mamy w sobie tej miłości. Nie naszej miłości, a Jego. Albo jeszcze lepiej: naszej miłości, oczyszczonej i wzmocnionej Jego miłością.
W ten sposób możemy służyć każdemu i dla wszystkich zastawiać stół. Jest też piękny obraz, który Słowo Boże daje nam dzisiaj: zastawianie stołu. Nawet teraz Bóg stawia stół Eucharystii. Caritas zastawia wiele stołów dla głodnych. W ostatnich miesiącach rozpoczęliście wielką kampanię „Jedna ludzka rodzina, żywność dla wszystkich”. Jest jeszcze tak wielu ludzi dzisiaj, którzy nie mają co jeść. Planeta może wyżywić wszystkich, ale wydaje się, że brakuje chęci dzielenia się nią ze wszystkimi. Musimy robić wszystko co możliwe by każdy miał co jeść, ale musimy też przypominać potężnym na Ziemi, że pewnego dnia Bóg wezwie ich na sąd, i tam okaże się czy oni naprawdę zachowują środowisko tak, żeby mogło produkować żywność.
Choć prawdą jest, że jeśli naprawdę miłujemy Chrystusa, to będziemy też miłować bliźniego i służyć mu uczynkami miłosierdzia, jak podobnie jest prawdą, że stan łaski uświęcającej – niemożliwy bez Wiary – jest konieczny dla naszych miłosiernych uczynków by zdobyć nadprzyrodzoną zasługę, żeby one pomogły nam osiągnąć błogosławioną wieczność. Co Bergoglio powinien powiedzieć i zrobić to wykorzystać okazję by przypomnieć nam wszystkim w Caritas, że choć zaspokajanie doczesnych potrzeb człowieka jest istotne, to musi być tylko odskocznią do sprowadzenia wszystkich do Chrystusa, tak żeby ich ziemska egzystencja nie była próżna: „Troszczcie się nie o ten pokarm, który ginie, ale o ten, który trwa na wieki, a który da wam Syn Człowieczy” (Jan 6:27). Niech wasze cielesne karmienie głodnych będzie pierwszym krokiem do zatroszczenia się o ich dusze – karmcie głodnych chlebem teraz, a następnie prawdziwą doktryną i Przeistoczonym Chlebem, ciałem samego Najświętszego Pana:
„Ojcowie wasi jedli mannę na pustyni i pomarli. To jest chleb, który z nieba zstępuje: kto go spożywa, nie umrze. Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata”. Sprzeczali się więc między sobą Żydzi mówiąc: «Jak On może nam dać [swoje] ciało do spożycia?» Rzekł do nich Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym”. (Jan 6:49-55)
Nasz Pan też karmił głodnych, a kiedy tylko się nasycili, głosił im prawdziwą, zbawienną naukę, mówiąc, że w końcu dusza jest ważniejsza od ciała, bo ciało musi wejść do grobu: „W odpowiedzi rzekł im Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Szukacie Mnie nie dlatego, żeście widzieli znaki, ale dlatego, żeście jedli chleb do sytości” (Jan 6:26).
To jest katolicki sposób postrzegania cielesnych czynów miłosierdzia. Ale nadmierne skupianie się Franciszka na potrzebach ciała zniekształca tę prawdę, i w końcu z czynów wielkiego miłosierdzia robi czyny szkodzące Ewangelii. Bełkocze o tym jak miłosierny robotnik jest „świadkiem Chrystusa”, który „miłuje ducha Chrystusa”, tym samym sprawia iż wygląda to jakby głosił Chrystusa, a nigdy nie wzywa ludzi do pracy nad ratowaniem dusz przed wiecznym potępieniem, nawracania ich z fałszywej religii do prawdziwej, zezwalania duszom przenosić się z ciemności grzechu do Królestwa Bożego. Zamiast tego szuka schronienia za banałami i ogólnikami o „dawaniu świadectwa miłością Chrystusa”, które są tak mętne, że nie da się widzieć dlaczego ta miłość powinna być szczególna do naszego Pana Jezusa Chrystusa czy Jego Świętego Kościoła Katolickiego, i dlaczego nie można tego znaleźć w czy przez inne religie, które też pomagają spełniać potrzeby cielesne naszego bliźniego.
Obejrzyj poniższy krótki filmik pokazujący „Papieża” Franciszka popierającego humanitarne działania Caritas, skupiającego się, jak zwykle, na potrzebach tego świata, nie myśląc w ogóle o danych człowiekowi potrzebach duchowych, wiecznym zbawieniu jego duszy, i prawdziwym kulcie, którego Bóg ma prawo żądać od swoich rozumnych stworzeń:
Video: Masońska doktryna pod przykrywką cielesnych uczynków miłosierdzia: znaczenie doczesnych potrzeb człowieka jest przesadzone do tego stopnia, że odrzuca i neguje jego potrzeby duchowe.
Logicznym następstwem tego wszystkiego jest oczywiście to, że nikt w ogóle nie potrzebuje urzędu papiestwa. Nikt nawet nie potrzebuje Kościoła Katolickiego. Jeśli jest on w końcu klubem opieki społecznej, gloryfikowaną wersją harcerzy czy lokalną garkuchnią – NGO, inaczej mówiąc – to nikt nie potrzebuje takiego kosztownego establishmentu jak sekta posoborowa by tym wszystkim kierować. Nikt nie potrzebuje „papieża” by kazał nam karmić głodnych, nagich przyodziewać, czy pomagać słabym. Pewne werbalne zapewnienia, że to „przynosi Chrystusa” światu nie zmienią tego. Dla buddysty to może zapewniać dobrą przyszłą karmę. Dla ateisty to może po prostu „coś zmienić”, bo „jest to słuszne”. Ale logiczny wniosek jest taki, że wszystkie religie są istotnie takie same, różniące się tylko przypadkowymi rzeczami, innymi sztandarami, nazwami, etykietami i „smakami”. Ale w końcu to wszystko jest to samo.
To jest to co wynika z fałszywej ewangelii humanitarnej Jorge Bergoglio. To jest absolutna modernistyczna apostazja. Jest to religia człowieka: przez człowieka, o człowieku, dla człowieka; Boga wzywa się tylko by dał siłę w służbie człowiekowi, uruchomić, przyspieszyć czy wyjaśnić wysiłki człowieka. Wymiar całej tej działalności pozostaje w całości poziomy; jedynie skupia się na doczesnych potrzebach człowieka, tego świata i tylko tego świata. Niebo i piekło, jeśli w ogóle się o nich mówi, wykorzystuje się tylko żeby obiecać człowiekowi wielką nagrodę za jego służbę, albo grozić mu karą gdyby zaniedbał tę skupioną na człowieku religię.
I faktycznie właśnie to robi Franciszek – grozi ludziom piekłem jeśli nie karmią ubogich – nawiązując do Mat 25 i mówiąc: „Pewnego dnia Bóg wezwie ich [liderów świata] na sąd i zostanie ujawnione czy naprawdę starali się nakarmić Go w każdej osobie (Mat 25:35), i czy robili co mogli by zachować środowisko, tak żeby mogło dawać tę żywność”. Ironią jest to, że Franciszek znowu nawiązuje do osądu, i w zawoalowany sposób, do piekła, bo to jest ten sam Franciszek, który powiedział, że Sąd Ostateczny będzie imprezą / the Last Judgment will be a party i że piekło to naprawdę tylko zagłada dusz / hell is really just the annihilation of souls, a nie ich wieczna kara.
Czy będziemy sądzeni z tego czy przyodzialiśmy nagich, karmiliśmy głodnych, dali pić spragnionym itd.? Tak, będziemy, jak nasz Pan ostrzegł w Mat 25. Ale co ważniejsze – i czego ciągle nie zauważa Franciszek – jest to, że wszystkie dobre uczynki na świecie nie będą w ogóle nic znaczyć, jeśli robiliśmy je tylko z powodów naturalnych, i czy wykonywaliśmy je bez łaski uświęcającej, do której Wiara jest absolutnie konieczna: „Bez wiary zaś nie można podobać się Bogu” (Heb 11:6).
Jak nasz Pan uczył w Ewangelii, jeśli przyodziewaliśmy nagich, karmiliśmy głodnych itd., a robiliśmy to bez „stroju weselnego” łaski uświęcającej, też zostaniemy skazani na piekło: „Rzekł do niego: ‚Przyjacielu, jakże tu wszedłeś nie mając stroju weselnego?’ Lecz on oniemiał. Wtedy król rzekł sługom: ‚Zwiążcie mu ręce i nogi i wyrzućcie go na zewnątrz, w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów’”. (Mat 22:12-13).
Poniżej wersety z Pisma, które pokazują eko-garkuchenną ewangelię Franciszka w zupełnie innym świetle, wersety które mógł przywołać, a tego nie zrobił:
- … jeżeli nie uwierzycie, że JA JESTEM [Odkupicielem świata], pomrzecie w grzechach swoich. (Jan 8:24)
- Oto zginie ten, co jest ducha nieprawego, a sprawiedliwy żyć będzie dzięki swej wierności. (Hab 2:4)
- Każdy, kto wybiega zbytnio naprzód, a nie trwa w nauce [Chrystusa], ten nie ma Boga. Kto trwa w nauce [Chrystusa], ten ma i Ojca, i Syna. (2 Jan 1:9)
- Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. (Mk 16:16)
- Kto wierzy w Syna, ma życie wieczne; kto zaś nie wierzy Synowi, nie ujrzy życia, lecz grozi mu gniew Boży. (Jan 3:36)
- Bez wiary zaś nie można podobać się Bogu. (Heb 11:6)
- A jednak przeświadczeni, że człowiek osiąga usprawiedliwienie nie przez wypełnianie Prawa za pomocą uczynków, lecz jedynie przez wiarę w Jezusa Chrystusa, my właśnie uwierzyliśmy w Chrystusa Jezusa, by osiągnąć usprawiedliwienie z wiary w Chrystusa, a nie przez wypełnianie Prawa za pomocą uczynków, jako że przez wypełnianie Prawa za pomocą uczynków nikt nie osiągnie usprawiedliwienia. (Gal 2:16)
Oczywiście nikt nie musi wierzyć, że Chrystus jest Synem Bożym, by zgodzić się, że powinniśmy pomagać głodującym dzieciom. Dlatego celem naszej Wiary nie jest wykonywanie cielesnych uczynków miłosierdzia. To jest konieczne, oczywiście, bo miłość jest niezbędnym wymogiem dla zbawienia (1 Kor 13:2), ale spełnianie doczesnych potrzeb naszych bliźnich ostatecznie nie jest powodem tego, że Chrystus przyszedł na ziemię i ustanowił swój Kościół. Religia Bergoglio neutralizuje naszego Pana i Jego Ewangelię w najbardziej diabelski sposób. Franciszek neguje Chrystusa nie negując Go jawnie, a fałszując Go, przekręcając Jego przesłanie.
Przez to Franciszek postępuje w sposób charakterystyczny dla wszystkich modernistów, których Papież św. Pius X potępił jako „najbardziej szkodliwych ze wszystkich adwersarzy Kościoła” (Encyclical Pascendi, n. 3): Franciszek głosi błąd mieszając prawdę z fałszem; konkretnie przez wyolbrzymianie prawdy (konieczność angażowania się w cielesne uczynki miłosierdzia), i pomijanie innych prawd (np. konieczność Wiary i spełnianie duchowych uczynków miłosierdzia), które zaprzeczają jego przekręcaniu prawdy.
W fałszywej humanitarnej ewangelii Jorge Bergoglio, nawracanie i zbawienie dusz jest zupełnie przyćmione. Religia Franciszka jest okrutnym okaleczaniem Chrystusa i Jego zbawczej Prawdy. Nasz Pan Najświętszy, Druga Osoba w Trójcy Przenajświętszej, jest redukowany do statusu tylko „dobrego nauczyciela” (Łuk 18:19), miłego faceta, którego zadaniem było zachęcanie nas wszystkich do udzielania sobie pomocy, bycia dobrym dla innych, i życia ziemską egzystencją z tak małą ilością konfliktów, smutku czy cierpienia jak tylko możliwe.
To, Panie i Panowie, nie jest Ewangelia. To jest anty-Ewangelia. Pan Bóg nie stał się człowiekiem po to byśmy karmili głodnych. Pan Bóg nie cierpiał Męki i nie umarł na Krzyżu po to byśmy ratowali drzewa czy mieli program recyklingu. Pan Bóg nie zwyciężył śmierci i sił piekielnych po to byśmy szukali szczęścia w stworzonych rzeczach. Przychodzą do głowy otrzeźwiające słowa św. Jana Apostoła: „Każdy zaś duch, który nie uznaje Jezusa, nie jest z Boga; i to jest duch Antychrysta, który – jak słyszeliście – nadchodzi i już teraz przebywa na świecie” (1 Jan 4:3); „Wielu bowiem pojawiło się na świecie zwodzicieli, którzy nie uznają, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele ludzkim. Taki jest zwodzicielem i Antychrystem” (2 Jan 1:7).
Ewangelia Franciszka jest zła, niegodziwa, bluźniercza. Kiedy w wywiadzie zapytano go o radę jak znaleźć prawdziwe szczęście, podał 10 podpowiedzi, które były całkowicie naturalistyczne i ziemskie – wręcz śmieszne i żenujące. Nawet nie wspomniał Pana Boga.
Franciszek lubi rozwodzić się nad cielesnymi uczynkami miłosierdzia, bo one skupiają się w większości na tu i teraz, i większość je przyjmuje niezależnie od wyznawanej religii – dlatego ma zagwarantowany aplauz świata. To duchowe uczynki miłosierdzia argentyński apostata zwykle ignoruje, minimalizuje, niewłaściwie stosuje czy przekręca, nieszczerze popiera jednocześnie neutralizując ich istotę.
Dla przypomnienia, uczynki miłosierdzia względem duszy:
- Grzesznych upominać
- Nieumiejętnych pouczać
- Wątpiącym dobrze radzić
- Strapionych pocieszać
- Krzywdy cierpliwie znosić
- Urazy chętnie darować
- Modlić się za żywych i umarłych.
Pierwsze trzy to największe ciernie w boku Franciszka, który stwierdził, że tak długo jak dziecko otrzyma wykształcenie, nie obchodzi go czy ono wychowywane jest jako katolik, protestant, żyd itd. / he does not care whether the child is raised Catholic, Protestant, Jewish, or whatever; napominał ludzi by nie ewangelizowali / admonishing people not to evangelize; publicznie twierdził, że Żydzi nie potrzebują Jezusa Chrystusa / Jews do not need Jesus Christ i że muzułmanie powinni czytać Koran zamiast Biblii / Muslims should study the Koran instead of the Bible; i wielokrotnie mówił protestantom, że nie muszą ani nie powinni stawać się katolikami / told Protestants they need not or ought not to become Catholic. Faktycznie trzyma się i głosi herezję, że nie-katolicy mogą być męczennikami za Chrystusa / heresy that non-Catholics can be martyrs for Christ. Franciszek jest wyjątkowo niebezpieczny i wyjątkowo dwulicowy (przykłady tutaj / see examples here). Gdyby jego usta składały się z sześciu części, mówiłby nimi wszystkimi.
Niektórzy powiedzą, że media źle interpretują Franciszka. To może być prawdą do pewnego stopnia, ale byłoby zupełnie złe obwiniać media za zajmowanie się człowiekiem, który ciągle wygłasza niejednoznaczne i niejasne oświadczenia o sprawach, wiedząc, że prasa napisze o nich w pewien sposób. Jest człowiek, który nie może przestać mówić, który uwielbia mówić przenośniami, który nigdy nie jest jasny w tym co mówi, ma za sobą historię liberalizmu, który ciągle angażuje się w niejasne wręcz heretyckie, gorszące i bezbożne działania, i który w pierwszej encyklice skupia się na „zmianie klimatu” / “climate change” the focus na świecie, który tonie w apostazji, herezji, brudzie moralnym i bezbożności.
Nie obwiniajcie za to mediów. Franciszek tylko pozwala wykorzystywać się mediom jako kozioł ofiarny przez tych chowających głowę w piasek. Gdyby naprawdę miał problem z tym co piszą media, mógłby w dowolnym momencie działać bardzo jednoznacznie: mógłby przerwać codzienny strumień kazań, głupich wywiadów, niekończących się przemówień i znienacka uwag na audiencjach, wielbienia migrantów itd. Mógłby wtdać encyklikę czy inny rekst potępiający wszelkie zło nowoczesnego świata. Mógłby zwołać konferencję prasową i wyjść z grzmiącym potępieniem wszystkiego co jest źle ze światem i prasą w szczególności. Mógłby zrobic wszystkie te rzeczy – ale nie zrobi. Nie zrobi tego dlatego dlatego, że, ogólnie rzecz biorąc, przedstawianie go w mediach jest dość dokładne.
To że Franciszek może się wyrażać niejednoznacznie, a później „wyjaśniać” rzeczy, albo mówić jedno a później coś odwrotnego, to tylko wskazówka, że opanował modernistyczną sztukę podwójnej mowy, najbardziej zgubną technikę wstrzykiwania trucizny herezji naiwnym i niewinnym duszom, zachowując wiarygodną zaprzeczalność. Tę metodę już zdemaskował i wyraźnie potępił w 1794 Papież Pius VI, który powiedział:
… pozornie szokujące stwierdzenia w jednym miejscu są dalej rozwijane wzdłuż ortodoksyjnych linii w innych miejscach, a nawet w jeszcze innych miejscach korygowane; jakby dopuszczając możliwość potwierdzenia lub zaprzeczenia stwierdzeniu, lub pozostawienia go osobistym skłonnościom jednostki – taka była zawsze oszukańcza i odważna metoda stosowana przez innowatorów w celu ustanowienia błędu. To umożliwia zarówno promowanie błędu, jak i usprawiedliwianie go.
(Papież Pius VI, Bull Auctorem Fidei, wprowadzenie, nie znalazłam polskiego tekstu)
Nasza analiza słów Franciszka nie jest niesprawiedliwa ani błędna. Faktycznie to potwierdzają nie tylko jego słowa, ale i niekończące się uczynki, wielokrotnie pokazujące, że troszczy się o ciała kosztem dusz (i na pewno o człowieku więcej niż Bogu / cares about bodies to the detriment of souls (and certainly about man over God). „Misją” o której Franciszek zawsze mówi jest spełnianie doczesnych potrzeb człowieka, które nazywa „owocem Ewangelii”. Ale mimo że doczesne uczynki miłosierdzia są częścią owocu Ewangelii, częścią żywej Wiary, to są one tylko doczesnym owocem, i muszą być dokonywane z miłości do Boga, który jest ostatecznym celem, i przed którym możemy być usprawiedliwieni tylko przez łaskę Wiary.
Przesadny nacisk Franciszka na ulgę w cierpieniu osiągnął teraz absurdalne rozmiary – niedawno powiedział swoim zwolennikom, że powinni klękać przed biednymi / they should kneel before the poor. Nie dziwi to, że widzimy ludzi jak Barack Obama wykorzystujących nowy „papieski” ton:
Nie mów, że Franciszek nie mógł tego przewidzieć. Mógł i przewidział, a poza tym, dlaczego nie wystąpi teraz i stanowczo nie potępi Obamy? Zawsze kiedy wywołamy skandal (przez pomyłkę czy celowo), mamy obowiązek to naprawić, i musimy zrobic to takim samym sposobem w jaki go wywołaliśmy (w tym przypadku publicznie).
Oto dobra zasada: Rzekomo legalny pasterz dusz, który ciągle skupia się na doczesnych potrzebach człowieka, kiedy jednocześnie zaniedbuje czy nawet atakuje jego potrzeby duchowe, nie jest pasterzem a najemnikiem, wilkiem, antychrystem. Jest jak sanitariusz, który robi wszystko co może by złagodzić ból głowy człowiekowi biegnącemu w kierunku urwiska. Choć to może być samo w sobie dobre, łagodzić ból głowy, to w końcu nie jest w ogóle uczynkiem miłości, jeśli człowieka nie zatrzyma się przed spadnięciem z urwiska.
W całym jego niekończącym się gadaniu o cierpieniach ludzkości, Franciszek pomija najważniejszy fakt: nie zostaliśmy stworzeni dla tego świata. Stworzono nas dla wieczności. Wszyscy zejdziemy z tego świata i wejdziemy w wieczność, i tam pozostaniemy na zawsze, i to będzie albo wieczna błogość albo wieczne cierpienie. To jest pewne – każdy z nas wejdzie do Nieba albo do piekła, na zawsze. Nie ma nic pomiędzy (oprócz, oczywiście, otchłani niemowląt / Limbo of Infants, ale to nie odnosi się do nikogo czytającego ten artykuł).
Fałszywa humanitarna ewangelia Franciszka nie jest nowa, nawiasem mówiąc. To jest tak stare jak grzech pierworodny. Wielki duchowy pisarz, ks. Edward Leen, w mistrzowskiej pracy Dlaczego krzyż? / Why the Cross?, ujął to bardzo dobrze kiedy potępił „te marzenia, że wrogowie Boga [!] zawsze próżno spodziewają się realizacji marzeń o ziemskim raju do osiągnięcia przez ogromne plany reorganizacji świata. Człowiek w swojej przewrotności nigdy nie porzuca nadziei na dostanie się do nieba siłą ręki i potęgą intelektu”. (Leen, Why the Cross? (Sheed & Ward, 1938, s. 163).
Te marzenia są naprawdę próżne, bo są skazane na fiasko. Jak wyjaśnił Papież św. Pius X):
… Miasta nie da się zbudować inaczej niż Bóg je zbudował; nie da się ustanowić społeczeństwa, chyba że Kościół położy fundamenty i będzie nadzorował pracę; nie, cywilizacja nie jest czymś jeszcze do znalezienia, ani Nowego Miasta nie da się zbudować na mglistych pojęciach; ono istnieje i jest nadal: to jest chrześcijańska cywilizacja, to jest katolickie Miasto. Trzeba je tylko ustanawiać i odnawiać nieustannie przed nieustannymi atakami szalonych marzycieli, buntowników i złoczyńców. OMNIA INSTAURARE IN CHRISTO [ODBUDOWAĆ WSZYSTKO W CHRYSTUSIE]. (Papież św. Pius X, Apostolic Letter Notre Charge Apostolique [“Our Apostolic Mandate”], 1910)
Przywołany tu List Apostolski przeciwko sylonizmowi, Notre Charge Apostolique, jest prawdziwą skarbnicą prawdziwej nauki katolickiej obalającej sekularystyczny, liberalny, quasi-socjalistyczny nonsens posoborowego Kościoła.
Jednym z założycielskich błędów humanistów jak Franciszek jest negowanie potrzeby miłości Boga przed miłością człowieka; musimy najpierw kochać Boga i bliźniego przez wzgląd na Boga:
«Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe?» On mu odpowiedział: «Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy». (Mat 22:36-40)
To jasne rozróżnienie między największym i drugim największym przykazaniami – a zwłaszcza zasadnica podległość drugiego wobec pierwszego – zostaje unicestwione przez II SW, a zwłaszcza przez Jorge Bergoglio:
Dlatego miłość do Boga i bliźniego jest pierwszym i najważniejszym przykazaniem.
(II SW, “Pastoral Constitution” Gaudium et Spes, n. 24)
Nie byłoby słuszne postrzegać to wezwanie do rozwoju wyłącznie lub przede wszystkim w zakresie formacji doktrynalnej. To dotyczy „przestrzegania” wszystkiego co Pan pokazał nam jako sposób odpowiedzi na Jego miłość. Oprócz cnót oznacza to przede wszystkim nowe przykazanie, pierwsze i największe z przykazań, które najlepiej identyfikuje nas jako uczniów Chrystusa: „To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem” (Jan 15:12).
(Antypapież Franciszek, “Apostolic Exhortation” Evangelii Gaudium, n. 161)
Jak mówi tytuł naszego wpisu, Franciszek głosi inną ewangelię, „Ewangelię człowieka”. Tak jak szatan powiedział Adamowi i Ewie na początku: „będziecie jak Bogowie” (Rodz 3:5), więc Franciszek i Kościół Novus Ordo jeszcze raz stawiają człowieka na miejscu Boga, niewątpliwie zapowiadając nadejście antychrysta (zob. 2 Tes 2:3-4).
Zakończmy cytując kilka dodatkowych fragmentów Listu Apostolskiego przeciwko silonistom Papieża św. Piusa X, bo one brzmią jakby je napisano właśnie dla wykazania błędu Franciszka i sekty modernistycznej jaka pojawiła się po śmierci Papieża Piusa XII. Zauważmy jak słowa Papieża Piusa X włożone w odpowiedni kontekst miłości bliźniego i jak cielesne uczynki miłosierdzia, jako owoc prawdziwej miłości Boga, prowadzą do pragnienia konwersji z innej na świętą Wiarę katolicką, poza którą nie może być zbawienia:
Tak samo rzecz ma się z pojęciem braterstwa, którego fundament silloniści umiejscawiają w umiłowaniu wspólnych interesów. Z drugiej zaś strony wszystkie filozofie i religie widzą go w prostym pojęciu ludzkości. Silloniści obejmują w ten sposób jednakową miłością i taką samą tolerancją wszystkich ludzi wraz ze wszystkimi ich utrapieniami, zarówno duchowymi i moralnymi, jak materialnymi i doczesnymi. Tymczasem katolicka doktryna uczy nas, że podstawowy obowiązek miłości bliźniego nie polega na tolerancji mylnych (pomimo swojej szczerości) przekonań, ani też na teoretycznym czy praktycznym braku reakcji na błędy bądź wady, w których widzimy pogrążonych naszych braci. Obowiązek miłości bliźniego polega na poświęceniu się duchowemu i moralnemu doskonaleniu bliźnich oraz na gorliwym staraniu się o ich materialny dobrobyt. Ta sama doktryna katolicka poucza nas także, że źródło miłości bliźniego zawiera się w miłości Boga, wspólnego Ojca, który jest wspólnym celem całego rodzaju ludzkiego. A także w miłości Jezusa Chrystusa, którego współbraćmi jesteśmy do tego stopnia, że pomoc okazana jakiemuś nieszczęśnikowi jest dobrem wyświadczonym Jemu samemu. Każda inna miłość jest złudzeniem, bądź uczuciem daremnym i przemijającym.
Oczywiście, ludzkie doświadczenie dowodzi, że w społeczeństwach pogańskich bądź świeckich wszystkich czasów, wzgląd na wspólne interesy czy też podobieństwo charakteru, bardzo mało znaczą wobec namiętności i pożądań serca. Nie, Czcigodni Bracia, nie ma braterstwa poza chrześcijańską miłością bliźniego! To ona z miłości do Boga i do Jego Syna Jezusa Chrystusa, naszego Zbawiciela, obejmuje wszystkich ludzi, aby ich wspomagać i wszystkich doprowadzić do tej samej wiary i do tej samej szczęśliwości w Niebie.
…
A teraz, Czcigodni Bracia, przejęci najgłębszym smutkiem, pytamy: co stało się z katolicyzmem Sillonu? Niestety, ten przejrzysty i rwący strumień, który wcześniej rokował tak duże nadzieje, został ujęty w swoim biegu przez współczesnych nieprzyjaciół Kościoła i od tego momentu tworzy już tylko nędzny dopływ wielkiego, zorganizowanego ruchu apostazji we wszystkich krajach, zmierzającego do zbudowania jakiegoś uniwersalnego Kościoła, w którym nie będzie już ani dogmatów, ani hierarchii, ani prawideł dla ducha, ani hamulca dla namiętności. A który, gdyby mógł odnieść zwycięstwo, przywróciłby w świecie, pod pozorem wolności i godności ludzkiej, panowanie przebiegłości i siły oraz ucisk słabych, wszystkich tych, którzy pracują i cierpią.
…
Pragniemy zwrócić Waszą uwagę, Czcigodni Bracia, na praktykowane w Sillonie, jak i gdzie indziej, zniekształcanie Ewangelii oraz świętej godności naszego Pana Jezusa Chrystusa, Boga i Człowieka. Gdy tylko przybliżamy się do kwestii społecznej, to w pewnych środowiskach obserwujemy sposób postępowania, polegający na tym, iż najpierw usuwa się boskość Jezusa Chrystusa, a następnie mówi się tylko o Jego nadzwyczajnej łagodności i o współczuciu dla wszelkich ludzkich niedoli, o Jego naglących zachętach do braterstwa i miłości bliźniego. Owszem, Jezus Chrystus pokochał nas miłością bezmierną i nieskończoną. Przyszedł na ziemię cierpieć i umrzeć, aby wszyscy ludzie, zjednoczeni wokół Niego w sprawiedliwości i miłości, ożywieni tymi samymi uczuciami wzajemnej miłości chrześcijańskiej, żyli w szczęściu i pokoju.
Ale urzeczywistnienie doczesnego i wiecznego szczęścia uzależnił z najwyższą powagą od spełnienia pewnych warunków. Pragnął, żebyśmy stali się częścią Jego trzody, żebyśmy przyjęli Jego naukę i praktykowali cnotę, wreszcie żebyśmy pozwolili się nauczać i prowadzić Piotrowi oraz jego następcom.
Następnie, jeśli Jezus był dobry dla błądzących i grzeszników, to jednak nie respektował ich błędnych przekonań, bez względu na to, jak wydawałyby się szczere. Umiłował wszystkich, aby ich nauczać, nawracać i zbawić. Przywoływał do siebie tych, którzy się smucą i cierpią, aby ich pocieszyć, a nie po to, aby wzbudzać w nich pożądanie utopijnej równości. Wywyższył maluczkich nie w tym celu, aby obudzić w nich poczucie godności niezależnej i buntującej się przeciwko posłuszeństwu. Jego serce było przepełnione wyrozumiałością dla dusz dobrej woli, ale potrafił uzbroić się w święty gniew przeciwko profanatorom Domu Bożego, przeciwko nikczemnikom gorszącym maluczkich, przeciwko władzom, które obarczają lud prawdziwymi brzemionami, nie zrobiwszy nic dla ulżenia jego doli.
Był równie gwałtowny, jak łagodny. Beształ, groził i karał, wiedząc i ucząc nas, że bojaźń jest często początkiem mądrości i że niekiedy wypada odciąć jakiś członek, aby uratować całe ciało.
W końcu nie obwieścił panowania doskonałej szczęśliwości w przyszłym społeczeństwie, w którym cierpienie zostałoby usunięte. Ale poprzez kazania i przykłady nakreślił drogę możliwego szczęścia na ziemi oraz doskonałej szczęśliwości w niebie – królewską drogę Krzyża. To właśnie jest nauka, którą niesłusznie chciałoby się odnieść wyłącznie do życia osobistego, mając na uwadze wieczne zbawienie. Jest to również nauka w najwyższym stopniu społeczna, która ukazuje nam w naszym Panu Jezusie Chrystusie kogoś innego, niż jałowy i pozbawiony autorytetu humanitaryzm.
(Papież św. Pius X, Apostolic Letter Notre Charge Apostolique [“Our Apostolic Mandate”], 1910)
Powiedziano wystarczająco. Papież św. Pius X był katolikiem; jaka jest religia Jorge Bergoglio każdy może zgadywać, ale jedno jest pewne: ona na pewno nie jest rzymskokatolicka.
Jeden z komentarzy pod tym wpisem:
Moje serce płacze, dusza modli się za nawrócenie zagubionego katolickiego kleru… ich konwersję na właściwy katolicyzm, tu wydaje się odpowiedni tekst z objawienia matki Bożej w La Salette:
„Melanio, to co ci powiem teraz nie musi pozostawać sekretem na zawsze, możesz to upublicznić w 1858.
Kapłani – słudzy mojego Syna, kapłani – przez swoje złe życie, przez brak uszanowania i pobożności w celebrowaniu świętych tajemnic, przez miłość do pieniędzy, przez upodobanie w honorach i przyjemnościach; kapłani stali się naczyniami nieczystości.Tak, stan kapłański woła o pomstę i pomsta jest nad ich głowami. Biada kapłanom i osobom poświęconym Bogu, którzy przez swoją niewierność i złe życie krzyżują mego Syna po raz wtóry! Grzechy osób poświęconych Bogu wołają o pomstę do Nieba i teraz pomsta stoi już w ich drzwiach. Nie ma już nikogo proszącego o miłosierdzie i przebaczenie dla ludzi, nie ma już szczodrych dusz, nie ma już nikogo godnego składania nieskalanej Ofiary Przedwiecznemu w imieniu świata.
Bóg uderzy w niespotykany sposób.
Biada mieszkańcom Ziemi. Bóg wyleje swój gniew i nikt nie będzie w stanie uciec od tylu nieszczęść jednocześnie.
Kierownicy i przywódcy ludu Bożego zaniedbali modlitwę i pokutę, szatan zaćmił ich umysły; stali się oni tymi zbłąkanymi gwiazdami, które dawny diabeł pociągnie swoim ogonem na zagładę. Bóg pozwoli starożytnemu wężowi posiać rozłam pomiędzy władcami, we wszystkich społecznościach i rodzinach – będą cierpieć męki zarówno fizyczne, jak i moralne. Bóg pozostawi ludzi samymi sobie i będzie zsyłał kary jedną po drugiej przez ponad 35 lat.
Ludzkość znajdzie się w przededniu najbardziej przerażających plag i wielkich wydarzeń; musi oczekiwać, że będzie rządzona rózgą żelazną i pić kielich Bożego gniewu”.
– 0 –
Franciszek: Jak być szczęśliwym
„Jeden na jeden z Papieżem” – 10 podpowiedzi Franciszka na szczęśliwe życie uwzględniają „żyj i daj żyć” i „żadnego prozelityzmu”
“One-On-One with the Pope” —
Francis’ 10 Tips for a Happy Life include
“Live and Let Live” and “No Proselytism”
Wydaje się, że „Papieża” Franciszka interesuje to, by każda publikacja na świecie miała specjalny z nim wywiad, i tym razem (27.07.2014) jest on dla argentyńskiego Viva, niedzielnego dodatku do gazety Clarin.
W tym momencie szczegóły są nadal niejasne, bo prawie nic nie zostało jeszcze opublikowane w internecie na temat treści trwającego 77 minut nagranego na video wywiadu. Zatytułowany “Mano a Mano con el Papa” / Jeden na jeden z Papieżem, to zapis rozmowy dziennikarza Pablo Calvo z argentyńskim pretendentem papieskim.
Naprawdę dobre jest, że Calvo nagrał tę rozmowę na video; w ten sposób nikt nie będzie mógł później powiedzieć: „kto wie czy te słowa przypisane Papieżowi są nawet dokładne?!” – jak ostatnio jest w modzie.
Udostępniono w internecie jeden istotny fragment treści wywiadu, ale: Franciszek podał „10 sugestii na szczęśliwe zycie”, poniżej. Należy pamiętać, że to jest modernistyczne gadanie, dlatego czytaj ostrożnie – nie oczekuj znalezienia w nim katolickich treści:
- Żyj i daj żyć. „Tu Rzymianie mają powiedzenie, za którym możemy podążać jak po nitce: „Idź naprzód i pozwól na to innym”. Żyj i pozwól żyć, to pierwszy krok w kierunku pokoju i radości”.
- Oddawanie się innym. „Jeśli ktoś stoi w miejscu, ryzykuje że stanie się samolubny. A stojąca woda pierwsza się psuje”.
- Poruszanie się jak oaza spokoju.„W Don Segundo Sombra jest piękny obraz kogoś kto zastanawia się nad swoim życiem. Mówi, że jako młodzieniec był skalnym potokiem poruszającym wszystko na swojej ścieżce; jako dorosły był płynącą rzeką, w starszym wieku poruszał się jak spokojna oaza (w oryg. “remansado”]. Posłużyłbym się obrazem poety i pisarza Ricardo Güiraldesa, tym ostatnim przymiotnikiem “remansado”. Zdolność poruszania się z dobrocią i pokorą, spokojna oaza życia. Starzy ludzie mają tę mądrość, są pamięcią narodu. Naród który nie opiekuje się swoimi starszymi nie ma przyszłości.
- Zabawa z dziećmi. „Konsumpcjonizm doprowadził nas do lęku o utracie zdrowej kultury rozrywki, radości ze sztuki. Teraz rzadko słyszę spowiedzi, ale w Buenos Aires miałem ich dużo, i kiedy przyszła do mnie młoda mama, pytałem ją „Ile masz dzieci? Czy bawisz się z nimi?” To była sprawa której się nie spodziewała, a powiedziałem jej, że zabawa z dziećmi to klucz, to zdrowa kultura. Trudno jest, rodzice wychodzą wcześnie do pracy, i wracają kiedy dzieci już śpią, to jest trudne, ale trzeba to robić”.
- Spędzanie niedziel z rodziną. „Pewnego dnia, w Campobasso, poszedłem na spotkanie świata akademii i świata pracy, i oba żądały niedziel bez pracy. Niedziela jest dla rodziny”.
- Pomoc młodym w znalezieniu pracy. „Z ich grupą wiekową musimy być kreatywni. Jeśli jest brak okazji, staną się ofiarą narkotyków. I wskaźnik samobójstw wśród bezrobotnych młodych jest bardzo wysoki. Któregoś dnia przeczytałem, ale nie wierzę im bo to nie są dane naukowe, że jest 75 mln bezrobotnych młodych w wieku poniżej 25 lat. Nie wystarcza by ich nakarmić: musimy organizować dla nich roczne kursy nauki hydrauliki, elektryków czy murarzy. Przynoszenie chleba do domu daje im godność”.
- Troska o przyrodę.„Musimy dbać o stworzenie, a nie robimy tego. Jest to jedno z naszych największych wyzwań”.
- Szybkie zapominanie o negatywnym. „Potrzeba wyrażani się źle o innym pokazuje niską samoocenę, inaczej mówiąc: czuję się tak mały, że zamiast podnosić, zniżam innego. Szybkie zapominanie o negatywnym je zdrowe”.
- Szacunek dla inaczej myślących. „Możemy niepokoić innych swoim świadectwem, byśmy obaj mogli rozwijać się w naszej komunikacji, ale najgorsze co może się wydarzyć to prozelityzm religijny, który paraliżuje: ‚Rozmawiam z tobą by cię przekonać [nawrócić]”. Nie! Każdy rozmawia z własną tożsamością. Kościół rozrasta się poprzez przyciąganie do siebie, a nie prozelityzm’.
- Aktywne dążenie do pokoju. „Zyjemy w czasach licznych wojen. W Afryce wojny wyglądają jak plemienne, ale są czymś innym. Wojna niszczy. I wołanie o pokój trzeba wykrzykiwać. Niekiedy pokój daje wrażenie bezruchu, ale to nigdy nie jest bezruch, a zawsze aktywny spokój”.
(Źródło / Source)
Zwróć uwagę w szczególności, że nie ma tu żadnej wzmianki o niczym nadprzyrodzonym; wszystko to jest całkowicie ukierunkowane na to ziemskie życie, które musi się koniecznie skończyć, a które nie jest naszym wiecznym przeznaczeniem, nie jest powodem naszego istnienia. Prawdziwe szczęście w tym życiu jest niemożliwe. Miło byłoby gdyby o tym wspomniał. I znowu, nie będąc katolikiem, mnie zrozumiałby tego. On w ogóle nie mówi o Bogu, i oczywiście niedziele są dla „rodziny”.
Ale naszym ulubionym z powyższych „10 przykazań szczęścia” jest p.9, w którym Bergoglio mówi: “pero lo peor que puede haber es el proselitismo religioso, que paraliza: ‘Yo dialogo contigo para convencerte’, no” — “ale najgorsze co może się wydarzyć to religijny prozelityzm, który paraliżuje: „Romawiam z tobą by cię nawrócić’. Nie!”
To jest na pewno znajomy temat Mr Bergoglio, który w styczniu 2014 powiedział, że „dialog oznacza wiarę, że ten ‚drugi’ ma coś ciekawego do powiedzenia, i przyjąć jego / jej pinkt widzenia. Uczestniczenie w dialogu nie oznacza wyrzeczenia się naszych idei i tradycji, a twierdzenie, że tylko one są ważne albo absolutne”. (źródło / source).
Cóż więc, witamy w nowej ewangelii Franciszka, tej od „żyj i daj żyć”, gdzie najgorszym co może się wydarzyć jest próba przekonania drugiego, że tylko Kościół Katolicki jest posiadaczem absolutnej prawdy.
Interview No. 11: “One-On-One with the Pope” – Francis’ 10 Tips for a Happy Life
tłumaczenie: Ola Gordon
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS