Stąd też i cała masa niespodziewanych wyników w różnych dyscyplinach. Jak wiadomo, z powodu zakażeń wirusem SARS CoV-2 wiele drużyn musiało się udać na kwarantannę, co oczywiście zupełnie rozbija cykl treningowy i meczowy również. Zresztą nie dotyczy to tylko gier, ale sportów indywidualnych także. Dlatego też budowanie formy przypomina teraz nieco wróżenie z fusów, a tego, kiedy przyjdzie kryzys, czy w jakim czasie nastąpi jej eksplozja, nie potrafią przewidzieć nawet najtęższe głowy. Naturalnie prowadzone są badania, jak choroba COVID-19 wpływa na organizm sportowca, który przecież za biurkiem nie siedzi, i po jakim czasie może on podjąć wysiłek fizyczny adekwatny do tego, czego od niego wymagają trener, działacze i kibice. Piszę o tym dlatego, że sportowcy po przebyciu tej choroby często narzekają na kłopoty z oddychaniem i dolegliwości sercowe, zdarzają się nawet zasłabnięcia, co oczywiście nie sprzyja budowaniu formy. Kardiolodzy twierdzą, że przy braku powikłań można wrócić do zajęć po dwóch tygodniach od przejścia zakażenia, ale w przypadku zaatakowania mięśnia sercowego konieczna jest przerwa od trzech miesięcy do pół roku. Na szczęście te drugie przypadki raczej się nie zdarzają.
A swoją drogą ciekawy jestem, na karb czego należy złożyć ostatnie niepowodzenia piłkarek ręcznych MKS-u Perła Lublin, koszykarzy Pszczółki Startu czy siatkarzy LUK Politechniki. Wszystkie te zespoły swego czasu przeszły kwarantannę, ale wróciły do gry, a teraz prezentują formę – jak to kiedyś powiedział słynny skoczek narciarski Piotr Żyła – bezobjawową…
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS