W jednym z warszawskich biur maklerskich szef działu rynku pierwotnego zwykł zbywać prośby pracowników o podwyżkę dykteryjką, jak to w czasie II wojny światowej czarnoskórzy dokerzy w porcie w Tangerze zajmowali się ładowaniem statków z zaopatrzeniem dla Brytyjczyków. Nie szło to zbyt szybko, więc na zachętę dostali podwójną dniówkę. I wiecie, co się stało? Następnego ranka nikt nie przyszedł do pracy – zaśmiewał się. Maklerzy podwyżki nie dostawali, ale też nie pytali dlaczego.
Ta sytuacja, choć kolonialna w klimacie, wiele mówi o kodzie kulturowym polskich przedsiębiorstw. Przeanalizował go socjolog, profesor Janusz Hryniewicz w badaniach, które opisał w opracowaniu „Stosunki pracy w polskich organizacjach”. Przekonanie, że pracownicy są leniwi, nieodpowiedzialni, niezaangażowani w firmę, kształtowało się w Polsce od XVI wieku. Europa dzieliła się wtedy na dwa obszary. Na zachód od Łaby rozwijały się miasta i wczesny kapitalizm, a feudalizm zaczął umierać. Wschód zajął się produkcją zboża, żeby wyżywić zachód, przeżywał więc intensywny renesans pańszczyzny i złoty okres folwarków.
Czytaj też: Psycholożka biznesu: pańszczyzna skończyła się w XIX w., w wieku XXI mam wrażenie, że doświadczamy odchyłu w drugą skrajność
Pańszczyzna wiecznie żywa. Czy pracownicy korporacji to współcześni „chłopi”?
Chłopi prowadzeni za rękę i dokładnie kontrolowani nie wykazywali inicjatywy ani nie czuli się odpowiedzialni za swoje działania. Wzmacniało to w panach przekonanie, że są leniwi i wciąż migają się od pracy. Z kolei w chłopach narastała bierność.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS