A A+ A++

Tego rodzaju incydenty zdarzają się. Nie da się bronić z powietrza całego terytorium kraju – mówił w “Faktach po Faktach” major rezerwy Michał Fiszer, były pilot, wykładowca Collegium Civitas. Odniósł się do eksplozji pocisku w Przewodowie przy granicy z Ukrainą. Podkreślał, że nie powinniśmy ustawać w wysiłkach, żeby wspierać Ukrainę sprzętem. Wacław Radziwinowicz z “Gazety Wyborczej”, wieloletni korespondent w Moskwie, powiedział, iż “musimy mieć świadomość, że jesteśmy krajem przyfrontowym, a więc również zagrożonym”.

Siły rosyjskie przeprowadziły we wtorek po południu zakrojony na szeroką skalę atak rakietowy na Ukrainę, wymierzony głównie w obiekty energetyczne. Tego dnia na terenie leżącej blisko granicy z Ukrainą wsi Przewodów (woj. lubelskie, pow. hrubieszowski) spadł pocisk, doszło do eksplozji, w wyniku której zginęło dwóch Polaków. Najprawdopodobniej był to pocisk ukraińskiej obrony przeciwrakietowej, który chybił celu – rosyjskiego pocisku wymierzonego w Ukrainę.

Major rezerwy Michał Fiszer, były pilot, wykładowca Collegium Civitas, pytany w piątek w “Faktach po Faktach”, czy czuje się bezpieczny, odparł, że “do momentu, kiedy Ukraina walczy, bo gdyby Rosja zdołała pokonać Ukrainę, to moglibyśmy przestać się czuć bezpiecznie”.

– Natomiast tego rodzaju incydenty zdarzają się. Nie da się bronić z powietrza całego terytorium kraju. Wybiera się elementy infrastruktury krytycznej do obrony i większe miasta, czego zresztą pilnują przede wszystkim samoloty myśliwskie, które mogą praktycznie wszędzie dotrzeć. Natomiast same rakiety przeciwlotnicze rozstawia się wokół tylko najważniejszych obiektów – powiedział.

Podkreślił, że “nie powinniśmy ustawać w wysiłkach, żeby wspierać Ukrainę sprzętem, uzbrojeniem”. 

Radziwinowicz: musimy mieć świadomość, że jesteśmy krajem przyfrontowym, a więc również zagrożonym

Wacław Radziwinowicz z “Gazety Wyborczej”, wieloletni korespondent w Moskwie, powiedział, że nie czuje się “specjalnie zagrożony tym, co się stało”, ale ma świadomość, że “jesteśmy krajem przyfrontowym, a to już nie najlepiej”. 

– Trzeba zdawać sobie sprawę, że tuż obok toczy się wojna, wojna technologiczna w tej chwili, rakietowa. Trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że obie strony z jednej strony dysponują przestarzałymi rakietami, które mają po 30 i więcej lat. Również z tego, że w tej chwili rosyjski przemysł zbrojeniowy pracuje 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu, jak to kiedyś Chruszczow mówił, klepie rakiety jak parówki, z byle czego. Oni muszą sprowadzać sprzęt AGD, między innymi laktatory, żeby stamtąd wydłubywać czipy i to wkładać do rakiet, więc zdarzyć się może bardzo wiele rzeczy – mówił.

– Musimy mieć świadomość, że jesteśmy krajem przyfrontowym, a więc również zagrożonym. Musimy zdawać sobie sprawę z tego, że Rosjanie będą falami co 10, 12, 14 dni w miarę możliwości powtarzać takie ataki zmasowane rakietowe, z jakimi mieliśmy do czynienia we wtorek – dodał Radziwinowicz.

Autor:jsmtom

Źródło zdjęcia głównego: TVN24

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułDzieci z „Piątki” śpiewały pieśni patriotyczne
Następny artykuł“Mechanicy” testują auta w Elblągu? Policja nie dała się nabrać