Spowolnienie gospodarcze w związku z epidemią powoduje, że wiele spółek opóźnia lub wstrzymuje inwestycje. Firmy tną koszty, a część może być zmuszona do sprzedaży aktywów. Przedsiębiorstwa chętnie wnioskują o instrumenty wsparcia oferowane przez rząd, starają się także wzmocnić bilanse, rezygnując z dywidendy czy skupu własnych akcji – oceniają eksperci firm konsultingowych z tzw. wielkiej czwórki (Deloitte, EY, KPMG, PwC).
W ocenie ekspertów konsekwencją problemów wywołanych przez epidemię koronawirusa są opóźnienia lub wstrzymanie przez firmy wydatków inwestycyjnych, gdyż chcą one w pierwszej kolejności zbudować „poduszkę bezpieczeństwa” na trudne czasy.
„Inwestycje w aktywa trwałe są opóźnione ze względu na niepewność co do przyszłego popytu. Dokonuje się wyłącznie tych zaplanowanych i krytycznych (np. remont dachu w zakładzie produkcyjnym)” – powiedział PAP Biznes menedżer w dziale doradztwa finansowego Deloitte Maciej Bałabanow.
W jego ocenie pieniądze przeznaczone na inwestycje w aktywa trwałe są wykorzystywane na pokrycie niedoboru gotówki w segmencie operacyjnym.
„Firmy starają się zachować jak najwięcej gotówki na bilansie, gdyż w wielu branżach do końca nie wiadomo, jaki trwały wpływ będzie mieć pandemia” – dodał.
NAJPIERW CIĘCIE KOSZTÓW, PÓŹNIEJ SPRZEDAŻ AKTYWÓW
„W warunkach spowolnienia i niepewności optymalne zarządzanie kapitałem pracującym może być kluczowe nie tylko dla podtrzymania operacji biznesowych, ale nawet dla przetrwania firmy na rynku. W warunkach niepewności konwersja należności na gotówkę powinna być priorytetem” – powiedział PAP Biznes associate partner EY Radosław Jankie.
Według konsultantów część firm dostrzega zjawisko posiadania nadmiernie rozbudowanych mocy produkcyjnych w stosunku do istniejącego obecnie zapotrzebowania popytu na ich produkty.
„Większość firm spotyka się ze spadkiem poziomu zamówień. W takim przypadku, niestety jedynym zmiennym elementem, którym można zarządzać w krótkim okresie, jest koszt pracy. Wiele firm rozważa lub podejmuje działania w tym zakresie. Niekoniecznie oznacza to zwalnianie pracowników, często sprowadza się to do skorzystania z rozwiązań oferowanych w ramach tarczy antykryzysowej” – powiedział PAP Biznes ekspert ds. zarządzania płynności przedsiębiorstw PwC Krzysztof Felker.
Ekonomista PwC wskazał również, że trend spadku zapotrzebowania nie dotyczy wszystkich firm.
„Mamy również kontakt z firmami, które spotkały się z bardzo dużym wzrostem popytu. W tym przypadku zwiększenie produkcji odbywa się często przez wydłużenie serii produkcyjnych, ograniczenie wariantów opakowaniowych i rezygnację z oferowania produktów słabo rotujących, po to, by zrobić miejsce na produkty podstawowe” – wyjaśnił.
Niektóre przedsiębiorstwa mogą decydować się na sprzedaż wybranych aktywów trwałych, w tym typu non-core (nie związanych z wiodącym profilem działalności), a także na dezinwestycje w postaci sprzedaży spółki.
„Niewątpliwie dla silnych graczy rynkowych z zapasem kapitału lub dla funduszy inwestycyjnych pojawia się szansa na przejęcie słabszych podmiotów lub wybranych aktywów. Widzimy już aktywność od niektórych graczy w poszukiwaniu celów nabycia po okazyjnych warunkach” – powiedział PAP Biznes senior manager EY Marcin Drozdowski.
„W zależności od sytuacji i oceny ryzyka zarządy mogą się decydować na sprzedaż wybranych aktywów lub wykorzystanie ich jako dodatkowe zabezpieczenie w rozmowach z instytucjami finansującymi. Kwestia aktywów czy działalności non-core pojawi się na agendzie w najbliższym czasie i spodziewamy się większej aktywności w tym zakresie w porównaniu do kryzysu z roku 2008” – dodał.
Bardziej sceptycznie do procesów dezinwestycji podchodzi ekspert PwC.
„Jeśli chodzi o aktywa trwałe to możliwości są ograniczone. Z jednej strony z uwagi na to, że takie transakcje wymagają czasu, a z drugiej, z uwagi na to, że w obecnej sytuacji trudno znaleźć partnera do transakcji. Ciężko jest przewidzieć przyszłość lub chociaż określić przewidywalny scenariusz, trudno więc podejmować decyzje inwestycyjne związane z zakupem środków trwałych” – sądzi Krzysztof Felker.
PRZYSPIESZONY KURS ZARZĄDZANIA KAPITAŁEM
„W przypadku kapitału obrotowego przedsiębiorstwa przechodzą przyspieszony kurs zarządzania. Część najbardziej oczywistych rezerw została uruchomiona bardzo szybko. Również szybko zostały uruchomione najprostsze procesy, na które wcześniej firmy nie zwracały uwagi (np. prewindykacji)” – ocenił specjalista PwC.
W jego ocenie zarządzanie kapitałem obrotowym jest trudne, wymaga wiedzy i na wiele rozwiązań ciężko wpaść samodzielnie, to biorąc pod uwagę, że kryzys nastąpił szybko, firmy nie mają szansy wykorzystać wszystkich możliwości w tym zakresie.
„Wskaźniki rotacji, w szczególności takie jak należności i zapasów dla wielu przedsiębiorstw uległy pogorszeniu. Jeszcze przed spowolnieniem około 30 proc. wartości rocznej sprzedaży firm była zamrożona w należnościach. Obecnie wartość jeszcze wzrosła, co powoduje efekt podobny do kuli śnieżnej” – szacuje Radosław Jankie.
„Spadek popytu spowodował ubytek przychodów, co z kolei ma wpływ na spadek przepływów pieniężnych niezbędnych na pokrycie kosztów operacyjnych, w tym spłaty zobowiązań i zwiększanie kosztów finansowych, związanych z alternatywnym finansowaniem działalności. Spadek popytu również negatywnie wpływa na poziom zapasów, co w konsekwencji powoduje zamrożenie dodatkowej gotówki” – dodał.
Zdaniem Krzysztofa Felkera w przypadku spodziewanych problemów płynnościowych firmy chcą skrócić należności i wydłużyć zobowiązania.
„Końcowy efekt będzie zależał od wielu czynników – siły przetargowej, możliwości zmiany dostawcy, tego na jakim rynku działa kontrahent i w związku z tym, jak będą oceniane jego perspektywy. Wiele będzie zależało również od zachowania instytucji zajmujących się ubezpieczeniami kredytu kupieckiego oraz od faktorów” – zaznaczył ekspert PwC.
Ponadto, w jego ocenie, widoczna jest tendencja do ograniczania liczby oferowanych produktów, co może przełożyć się na spadek zapasów, ale z drugiej strony uwolnione środki będą od razu alokowane na inne części kapitału obrotowego.
POPULARNE INSTRUMENTY RZĄDOWE
Pogorszenie koniunktury w sferze realnej przyczyniło się do tego, że RPP dwukrotnie (w marcu i kwietniu) podjęła decyzję o obniżce stóp procentowych, łącznie obniżając stopę referencyjną o 100 pb do 0,5 proc.
NBP ogłosił, że będzie prowadził operacje repo, zasilające sektor bankowy w płynność, a także dokonywał zakupów SPW i dłużnych papierów wartościowych gwarantowanych przez Skarb Państwa na rynku wtórnym w ramach strukturalnych operacji otwartego rynku.
„Działania RPP i NBP nakierowane są na zapewnienie dostatecznej podaży pieniądza, co ma wpłynąć na utrzymanie płynności na poziomie systemu finansowego” – powiedziała PAP Biznes partner KPMG Iwona Galbierz-Sztrauch.
Na pierwszy rzut oka można byłoby oczekiwać, że spadek stóp procentowych przełoży się na zmniejszenia kosztu kredytu dla przedsiębiorców.
„Na ile te działania (RPP i NBP – PAP) będą skuteczne, zależy od tego, czy pokryją one wzrost ryzyka kredytowego w bankach i ryzyka niewypłacalności kredytobiorców” – sądzi ekonomistka KPMG.
Oczekuje ona, że ocena ryzyka kredytowego będzie zawierać dodatkowe narzuty, wynikające z niepewności co do trwania ograniczeń w funkcjonowaniu (firm podczas lockdownu – PAP) i tego, iż modele kredytowe w bankach były skalibrowane w oparciu o dane historyczne.
„Nie wydaje się, żeby obniżenie rynkowych stóp procentowych mogło w obecnych warunkach znaleźć przełożenie na zmniejszenie kosztów kredytów w przedsiębiorstwach. Może ono raczej skutkować zwiększeniem możliwości banków w zakresie udogodnień oferowanych kredytobiorcom w procesie restrukturyzacji ich zadłużenia” – podsumowała Iwona Galbierz-Sztrauch.
Bardziej optymistyczny jest ekonomista EY, choć też widzi pewne ryzyka.
„Obniżka stóp procentowych nie ma natychmiastowego przełożenia na sytuację finansową firm. Pozytywny efekt spadku kosztu finansowania ujawni się w perspektywie kilku miesięcy” – przewiduje partner EY Janusz Miszczak.
„Jednocześnie należy spodziewać się, że banki będą podejmowały działania w celu skompensowania utraconej marży odsetkowej, np. poprzez wprowadzanie nowych opłat i prowizji. (…) banki istotnie zaostrzyły stosowane polityki kredytowe, przy czym nie jest to skutek obniżki stóp procentowych, ale większej niepewności odnośnie perspektyw gospodarczych i w konsekwencji pogorszonej oceny kredytowej klientów” – dodał.
Konsultanci uważają również, że przedsiębiorcy wykazują zainteresowanie programami pomocowymi rządu i instytucji z nim związanych oraz liczą na elastyczne podejście banków komercyjnych do kwestii warunków kredytowania.
„Obserwujemy dużą popularność finansowania płynnościowego, udzielanego przez banki z gwarancją BGK. Finansowanie preferencyjne z PFR również będzie bardzo popularnym źródłem finansowania. W związku z brakiem pewności, czy i kiedy gospodarka powróci do modelu sprzed kryzysu, wydaje nam się uzasadnione ograniczenia akcji finansowania bez gwarancji lub zabezpieczeń” – zaznaczył Maciej Bałabanow z Deloitte.
„Wraz z uruchamianiem kolejnych narzędzi w ramach Tarczy Antykryzysowej możemy spodziewać się, że tego rodzaju źródła finansowania oferowane przez instytucje państwowe będą pozyskiwane na masową skalę. Sygnały dochodzące z sektora bankowego wskazują na duże zainteresowanie udogodnieniami w zakresie bieżącej obsługi zadłużenia w formie odroczenia spłat” – ocenił partner EY Janusz Miszczak.
Poza optymalizacją źródeł kapitału obcego spółki podejmują działania, mające na celu wzmocnienie kapitału własnego. Widoczne jest to zwłaszcza w przypadku firm, których akcje notowane są w obrocie na rynku regulowanym.
Wiele z nich dokonało korekt polityki dywidendowej, zawieszając dzielenie się zyskami z akcjonariuszami. Część zaprzestała skupów akcji własnych z rynku. Niektóre decydują się na emisję nowych akcji – jak na przykład CCC, które zamierza w najbliższym czasie pozyskać ok. 400-500 mln zł.
„Część przedsiębiorstw, szczególnie tych w trudniejszej sytuacji, sięga po dodatkowy kapitał własny w celu finansowania bieżącej działalności” – wskazał Janusz Miszczak.
SŁABY ZŁOTY WYZWANIEM DLA FIRM
Powodem do zmartwień dla niektórych firm może być osłabienie się złotego wobec walut z rynków bazowych. EUR/PLN na początku marca oscylował w okolicach 4,30, a obecnie kosztuje powyżej 4,50.
Część podmiotów unika ryzyka kursowego i stara się przed nim zabezpieczać.
„Zajmuję się głównie przedsiębiorstwami handlowymi i produkcyjnymi. Zmiana kursu odbije się na rentowności biznesu, ale nie dostrzegam zmian w zakresie samej polityki zabezpieczeń” – ocenił Krzysztof Felker z PwC.
„W przypadku importerów reakcja na ostatnie osłabienie złotego w dużym stopniu zależy od ich zdolności do przeniesienia wyższego kosztu w cenach sprzedaży na klientów. Perspektywa głębokiego spowolnienia gospodarczego i związane z tym bariery popytowe w połączeniu z ryzykiem dalszego osłabienia złotego mogą zachęcać do zabezpieczania importu” – uważa Janusz Miszczak.
„Podobnie eksporterzy, szczególnie ci mniej aktywni dotychczas, mogą chcieć wykorzystać wzrost kursu do zabezpieczenia przyszłej sprzedaży. Z kolei dla eksporterów, którzy w okres deprecjacji złotego weszli z otwartymi transakcjami, pojawia się ryzyko płynności wynikające z konieczności uzupełniania depozytów zabezpieczających w bankach” – dodał.
Jego zdaniem z powodu wysokiej niepewności co do skali przyszłych obrotów w związku z rozwojem pandemii, firmy najczęściej decydują się na zabezpieczanie niewielkiej części oczekiwanej ekspozycji walutowej. (PAP Biznes)
maq/ gor/
Źródło: PAP Biznes
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS