Decyzja o byciu małą firmą nie musi być tylko etapem przejściowym do czegoś większego. Może być celem i długoterminową strategią biznesową.
Właśnie zadebiutowała książka „Firma, czyli Ty. Jak będąc Małą firmą możesz robić Wielkie rzeczy w biznesie” – polski przekład świetnej książki „Company of One”, którą napisał Paul Jarvis.
Czy warto ją przeczytać? Powiem krótko – ta książka to skonkretyzowanie wszystkiego co napisałem o moim podejściu do przedsiębiorczości na przestrzeni ostatnich 7 lat. To manifest budowania firm, które chcą pozostać małymi i unikać nadmiernego wzrostu. To jasna lampa na drodze tych przedsiębiorców, którzy z premedytacją chcą budować firmy jednoosobowe – bez zapracowywania się i jednocześnie dające właścicielom szansę na korzystanie z uroków życia. „Firma, czyli Ty” to alternatywna instrukcja biznesowa dla tych, którym nie podoba się lansowany i hołubiony w mediach model budowania biznesów wielkich, zatrudniających tysiące pracowników, bezwzględnie konkurujących i na tyle olbrzymich, że są za duże by upaść – nawet jeśli latami nie generują zysków.
„Firma, czyli Ty” to książka tak dobra, że . Aby ułatwić Wam decyzję o zakupie – obniżyłem koszty wysyłki kurierskiej, które od dzisiaj wynoszą 9,90 zł. Nie wiem jak długo jeszcze trwa ta promocja, ale zachęcam do pośpiechu. Polski wydawca książki – IMKER wydawnictwo (założone przez znanego Wam już z ) – wydrukował zaledwie 1000 egzemplarzy. Niewiele – biorąc pod uwagę, że to pozycja obowiązkowa w biblioteczce każdego, kto posiada małą firmę albo myśli o jej założeniu.
Nie ukrywam, że miałem swój udział w wydaniu polskiego przekładu tej książki. Miałem okazję przeczytać „Company of One” jeszcze przed jej premierą i osobiście zachęcałem Krzysztofa do zakupu licencji na Polskę. Z przyjemnością przyjąłem też propozycję napisania przedmowy do polskiego wydania – „Firma, czyli Ty”. Publikuję ją poniżej w całości, a na końcu wpisu – powiem Wam co nieco o moich pomysłach dotyczących sklepu z wartościowymi książkami.
UWAGA: Aktualizacja 11 lipca 2019! W moim magazynie jest już dodruk książki. Wszystkie zamawiane książki papierowe wysyłamy na bieżąco…
UWAGA 2: Jest już . Ebook dostępny jest w formatach MOBI, EPUB i PDF. Zamawiając ebooka otrzymasz wszystkie trzy formaty.
Jak mierzyć skuteczność firmy?
Bill Gates, Steve Jobs, Richard Branson, Jeff Bezos, Larry Page, Sergey Brin, Mark Zuckerberg, Elon Musk – to nazwiska, które zna prawdopodobnie większość przedsiębiorców na świecie. To założyciele firm, które odniosły spektakularny sukces w swoich dziedzinach: opracowały i skutecznie wprowadziły przełomowe produkty, zdominowały rynki, urosły do gigantycznych rozmiarów i są skuteczną maszyną do produkcji pieniędzy dla ich właścicieli oraz zmiany świata (abstrahując od tego jak oceniamy jakość tej zmiany). Microsoft, Apple, Virgin, Amazon, Google, Facebook, Tesla oraz SpaceX to firmy dominujące i stale dążące do zwiększania przychodów. Skupiają się na wzroście we wszystkich możliwych kategoriach: wyników finansowych, udziałów rynkowych, zatrudnienia i skali działalności.
W XXI wieku dołączyła do nich nowa kategoria firm, które otwarcie przyznają się do tego, że ich celem jest po prostu zdominowanie konkretnego rynku i to nawet kosztem tego, że być może nigdy nie osiągną one zysku ze swojej działalności. Właśnie do tego w swoim prospekcie emisyjnym przyznał się Uber próbujący zachęcić kolejnych inwestorów do wejścia w ten niedochodowy obecnie biznes.
Niestety patrząc na przykłady takich firm – uznawanych za liderów rynku – łatwo uwierzyć, że „wzrost” powinien być najważniejszym z celów każdego przedsiębiorstwa. Świat próbuje nam wmówić, że to jedyna droga sukcesu dla współczesnego biznesu a to nieprawda! Książka „Firma, czyli Ty” skutecznie pokazuje, że istnieje inny scenariusz rozwijania własnej firmy. Taki, w którym firma wcale nie musi rosnąć, może pozostać jednoosobowa i jednocześnie dzięki mądremu wykorzystaniu dostępnych obecnie technologii z powodzeniem finansować życie jej właściciela i jego rodziny – bez zapracowywania się na śmierć.
Ile pieniędzy powinna zarabiać firma?
Gdy kilkanaście lat temu czytałem książki dotyczące budowania i prowadzenia biznesu, to czułem wewnętrzny bunt. Wszystkie publikacje gloryfikowały model przedsiębiorcy zwiększającego zatrudnienie, dającego pracę innym osobom i stopniowo wyłączającego się ze swojego biznesu, aby jedynie „odcinać kupony” jako udziałowiec dobrze działającej firmy zarządzanej przez innych. Z drugiej strony – współpracując z korporacjami – doskonale widziałem ich wewnętrzne niedoskonałości: szefów bez kompetencji do sprawowania tej funkcji, stawianie wyśrubowanych celów pracownikom, pracowników obijających się w pracy, unikanie brania odpowiedzialności, marnowanie czasu na liczne korpo-spotkania oraz generowane przez to koszty. Miałem szczęście pracować w mniejszej firmie, ale i tam – w miarę upływu lat – przekonywałem się jak trudna jest budowa świetnych zespołów i pogodzenie interesów właściciela biznesu oraz jego pracowników. Doświadczałem także jak trudno jest być dobrym szefem. Im bardziej starałem się być dobrym przełożonym, tym bardziej spalałem się emocjonalnie. Stopniowo uświadamiałem sobie, że taki model pracy nie pasuje do moich preferencji i konstrukcji psychicznej.
Nazywam się Michał Szafrański i od 2012 r. prowadzę blog „Jak oszczędzać pieniądze”. Wszystkie zamieszczane na nim treści dostępne są bezpłatnie, a pomimo to przez ostatnie 7 lat moja firma osiągnęła ponad 10 milionów złotych przychodu, z czego ponad 7 milionów złotych stanowił zysk przed opodatkowaniem. Zarabiam przede wszystkim dzięki sprzedaży moich książek i .
Gdy w 2013 r. zdecydowałem się odejść z pracy na etacie i zostać jednoosobowym przedsiębiorcą, to czułem się jak rebeliant. Już wtedy wiedziałem, że nie chcę budować dużej firmy, że jedynym celem jej istnienia jest tak naprawdę zapewnienie bezpieczeństwa finansowego mojej rodzinie. Marzyłem o tym, aby biznes przynosił 200 tys. zł zysku rocznie – więcej nie potrzebowałem i nadal nie potrzebuję.
Firma dla mnie, a nie ja dla firmy
Nie zależy mi na wzroście ani przetrwaniu firmy po mojej śmierci. Nie buduję także majątku firmy. Zyski opodatkowuję, wyprowadzam z firmy i inwestuję prywatnie. Firma jest po prostu narzędziem do realizacji moich celów osobistych i istnieje dla mnie, a nie ja dla niej. Jej kształt i sposób działania wynikają z moich osobistych preferencji. Jeśli uznam, że kontynuowanie działalności biznesowej mnie zmęczyło lub jest już bezcelowe – to po prostu zamknę biznes. Działalność edukacyjną w zakresie finansów osobistych z powodzeniem mogę realizować poprzez prywatnego bloga, podcast i kanał na YouTube – firma nie jest do tego potrzebna.
Często podkreślam, że moja firma jest intencjonalnie jednoosobowa – bo nie chcę brać sobie na głowę odpowiedzialności za los pracowników, a także – z czysto egoistycznych pobudek – musieć liczyć się z czyimkolwiek zdaniem. Owszem – brak pracowników ogranicza możliwość rozwoju mojego biznesu, ale jednocześnie wymusza na mnie dużo większą asertywność w zakresie tematów, którymi się zajmuję. Muszę robić tylko to co najważniejsze, bo na inne rzeczy po prostu brak mi czasu. Jednocześnie staram się maksymalnie automatyzować oraz podzlecać zewnętrznym kontrahentom te działania, które nie wymagają mojego osobistego zaangażowania. Właśnie taki sposób działania umożliwia skuteczne skalowanie mojego jednoosobowego biznesu i osiąganie milionowych przychodów i zysków.
Wątpliwości jednoosobowego przedsiębiorcy
Dziś piszę o tym z łatwością, ale – obiektywnie – niełatwo było utwierdzić się w przekonaniu, że mam prawo działać po swojemu. Przez długi czas w mojej głowie piętrzyły się wątpliwości: czy na pewno działam prawidłowo? Czy nie jestem przedsiębiorcą-pasożytem? Czy mam prawo nazywać się przedsiębiorcą, skoro nie zatrudniam i nie chcę zatrudniać pracowników? Czy poprzez swoje restrykcyjne założenia, nie ograniczam rozwoju mojego biznesu?
Odpowiedzenie sobie na te pytania jest tym trudniejsze, że brakuje publikacji i przykładów firm prowadzonych w podobny sposób jak moja. Tym bardziej cieszę się, że książka została wydana po polsku. Czytając ją wielokrotnie mówiłem sam do siebie „Dokładnie tak jest! Paul pisze właśnie o mnie!”. To absolutnie świetny przewodnik dla każdego, kto myśli o otwarciu firmy mającej po prostu finansować jego życie – bez ciśnienia na ciągły wzrost. To także dobra publikacja dla obecnych przedsiębiorców, którzy mierzą się z własnymi wątpliwościami dotyczącymi rozwoju ich biznesu. Kto wie? Być może po lekturze licznych przykładach opublikowanych w tej książce uznają, że lepiej ograniczyć skalę działalności i jednocześnie zdjąć sobie z głowy część problemów, aby w większym stopniu ciesząc się życiem?
Po lekturze tej książki przekonasz się, że masz prawo prowadzić własną firmę tak jak chcesz, że nie ma nic złego w chęci pozostania małym i takim układaniu biznesu, aby było to możliwe. A jeśli dopadną cię wątpliwości i wpadniesz w pułapkę zastanawiania się, czy ten model jest także możliwy do zrealizowania w Polsce, to zachęcam do sięgnięcia po moją książkę . Przedstawia ona w dokładny sposób, kwartał po kwartale, pierwsze 5 lat budowania firmy wykorzystującej potencjał internetu w polskich warunkach, po polsku i dla klientów z Polski.
Własna firma to duże wyzwanie. Warto dać sobie szansę prowadzenia jej całkowicie po swojemu. Zachęcam do sięgnięcia po „Firma czyli Ty” i życzę miłej lektury!
Autor tego bloga i zdeklarowany przedsiębiorca jednoosobowy
Firma odzwierciedla wybory jej założyciela
Książka Paula Jarvisa szeroko porusza także zagadnienia związane z szeroko rozumianym bezpieczeństwem finansowym. Przedstawia koncepcję MVPr – Minimum Viable Profit – minimalnego wymaganego zysku, który trzeba osiągnąć, aby właściciel firmy mógł sobie wypłacać pensję finansującą jego życie. Z drugiej jednak strony Paul – podobnie jak ja – zauważa, że nie ma sensu wypruwać sobie żył żeby maksymalizować zyski. Istnieje bowiem pewien punkt (i dla każdego znajduje się on w innym miejscu), po przekroczeniu którego przekonujemy się, że nawet jeśli posiadamy więcej, to nie ma to zauważalnego wpływu na jakość naszego życia. Kluczową umiejętnością jest zauważenie przekroczenia tego punktu – a jego osiągnięcie jest dosyć naturalną konsekwencją bycia przedsiębiorcą. Paul podpowiada:
„Jeśli nie jesteś pewien, czy już znajdujesz się w tym miejscu, zadaj sobie pytanie, dlaczego wciąż pragniesz więcej albo dlaczego to, co masz, ci nie wystarcza.”
W dużej mierze jest też tak, że to my sami narzucamy sobie pewien styl pracy i czasami ślepo brniemy w tym kierunku nie dostrzegając, że istnieją alternatywne modele budowania biznesu. W zakończeniu książki Paul podsumowuje to tak:
„Koniec końców każde przedsiębiorstwo odzwierciedla w pewnym stopniu styl życia założyciela, ponieważ reprezentuje jego wybory i to, jak sam chciałby żyć. Jeśli chcesz funkcjonować w szybko pędzącym świecie korporacji, musisz zaakceptować to, że w twoim życiu będzie niewiele miejsca na cokolwiek innego. Jeśli uznasz, że świat stale rosnących kapitałów funduszy inwestycyjnych jest dla ciebie, musisz zaakceptować, że znajdziesz się pomiędzy dwiema grupami ludzi: inwestorami i klientami (a to czego chcą obie te grupy może się znacząco różnić). Jeśli będziesz pracował dla firmy, która ustaliła swój minimalny wymagany zysk, być może twoje życie będzie się kręciło wokół czegoś więcej niż tylko przychodów.”
„Firma, czyli Ty” to taka książka o przedsiębiorczości, którą sam chciałem napisać. O ile bowiem „Zaufanie, czyli waluta przyszłości” była książką mocno opartej na historii rozwoju mojej firmy, to książka Paula idealnie uniwersalizuje i rozwija fundamenty #ZCWP. Jeśli więc podobało się Wam „Zaufanie…” i jednocześnie sami zastanawiacie się nad właściwą ścieżką rozwoju swojego biznesu lub dopiero przymierzacie się do jego założenia, to zdecydowanie polecam książkę „Firma, czyli Ty”. To dobra inwestycja. Zachęcam także .
Wywiad z Paulem Jarvisem – autorem “Company of One”
Miesiąc po napisaniu tego wpisu miałem okazję przeprowadzić wywiad z Paulem Jarvisem – autorem książki “Firma, czyli Ty”. To świetna rozmowa, w której Paul rozwija idee zaprezentowane w książce i tłumaczy m.in. co dzisiaj by w niej zmienił i mocniej zaakcentował. Zachęcam do posłuchania, obejrzenia lub przeczytania.
Książki dla Finansowych ninja
I na koniec mam dodatkową informację i pytanie. Jak zauważyliście od jakiegoś czasu dodaję do mojego sklepu internetowego kolejne książki – nie tylko te mojego autorstwa. W taki oto sposób buduję biblioteczkę książek dla Finansowych ninja – osób, które nie tylko chcą uczyć się oszczędzania, ale także zarabiania, inwestowania, rozwijania kompetencji związanych z szeroko rozumianą przedsiębiorczością. Wydaje mi się, że wypracowałem już kryteria, którymi chcę się kierować przy podejmowaniu decyzji o kolejnych trafiających tam publikacjach i są one dosyć restrykcyjne.
Jednak książek, które uważam za godne polecenia, jest więcej. Przyszedł mi do głowy pomysł uruchomienia swoistego klubu książkowego, w którym polecałbym Wam od czasu do czasu te książki, które sam przeczytałem, i które uważam za warte polecenia. Mogą to być zarówno krótkie, kilkuzdaniowe rekomendacje, jak i bardziej obszerne recenzje – format jeszcze nie został przeze mnie sprecyzowany. Niemniej jednak mam taki pomysł, aby przesyłać Wam te informacje po prostu w formie dedykowanego newslettera. Nie byłoby to częste zjawisko. W tym roku przeczytałem kilkanaście książek, z których mógłbym Wam polecić może z 5–7. Gdybym wysyłał te informacje dedykowanymi mailami, to wychodziłaby średnio jedna na miesiąc-półtora. Ciekawy jestem, czy bylibyście zainteresowani takim Klubem książkowym #FinNinja? Poproszę o Wasze komentarze.
A tymczasem zapraszam do lektury dobrych książek z mojego sklepu internetowego i korzystania z obniżonego kosztu wysyłki. 🙂
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS