A A+ A++

W środę w Gdańsku wielkie piłkarskie święto! Na Polsat Plus Arenie odbędzie się finał Ligi Europy, w którym Manchester United zmierzy się z Villarrealem. Początek spotkania o godz. 21.

Ale atmosferę meczu czuć już w centrum Gdańska, gdzie królują kolory żółty i czerwony.

Rodzinę Pedez spotykam na ul. Chmielnej, szukają miejsca, żeby coś zjeść. Jose, Ruben, Candi i Sandra – trzy pokolenia. Wszyscy przyjechali z Vila-real, zagaduję o wrażenia. 

– Trochę tutaj zimno, ale bardzo ładnie – odpowiada Sandra, a jej mąż Candi dodaje: – Jest tu superklimat, bardzo ładne miejsce. 

Robię kilka kroków i tym razem zaczepiam Francisco z partnerką. Im też jest zimno. 

– Przyjechaliśmy tu w krótkich rękawkach, musieliśmy ubrać na siebie wszystko, co mieliśmy – śmieje się Hiszpan. – A teraz idziemy spacerować, znajdziemy coś do jedzenia, chcemy sprawdzić polską kuchnię. Miasto bardzo nam się podoba, jest takie stare. 

Kibice Villarrealu i Manchesteru United przy replice pucharu Ligi Europy Fot. Michal Ryniak / Agencja Gazeta

Sto metrów dalej kolejka kibiców ze wschodniej części Hiszpanii ustawia się w kolejce do trzymetrowej kopii pucharu Ligi Europy, która stanęła na moście Zielonym. Wśród nich stoją Sergio i Clara, niedawno przylecieli do Gdańska. 

– Nie za dużo udało nam się do tej pory zobaczyć, ale to, co widzieliśmy, bardzo nam się podoba – mówi Sergio, a Clara dodaje: – To nas pierwszy raz w Polsce, ale na pewno tu wrócimy. Zresztą ta część Europy bardzo mnie interesuje, od zawsze bardzo chciałam tu przyjechać. 

Szukam angielskich kibiców, ale zanim ich zobaczę, najpierw ich usłyszę. Są na Długim Targu w sąsiedztwie Neptuna. Wszyscy dookoła wykrzykują nazwisko Wayne’a Rooneya, byłego zawodnika Czerwonych Diabłów. 

–  Byłem już w Krakowie i Warszawie, a Gdańsk to piękne miasto – mówi mi Ian, popijając piwo, gdy zagaduję o jego wrażenia. 

– To teraz twoje ulubione polskie miasto? – podpytuję. Anglik wybucha śmiechem, ale głos zabiera jego kolega, który krzyczy: – Yes, yes, yes! 

– Każde z tych miejsc jest piękne, Gdańsk też. Podoba mi się ta architektura. To dobre miejsce, żeby tu być – dodaje Ian. 

Zagaduję o wydarzenia z wtorku. W ogródku jednej z gdańskich restauracji we wtorek wieczorem pobito kibiców Manchesteru United, którzy przyjechali do Gdańska na mecz finału Ligi Europy.

– Czytałem coś o tym na Twitterze, ale nie znam szczegółów. To była jakaś grupka chłopaków, która szukała kłopotów. Teraz jest nas tu wielu, nic nam nie będzie – mówi kibic MU. 

Pod Neptunem w szaliku Manchesteru United siedzi Pretty, młoda dziewczyna hinduskiego pochodzenia, przyjechała tu sama, przypatruje się bawiącej się dookoła reszcie.

– Jest cudownie, świetne wibracje, piękne miasto – mówi na jednym wdechu. – Chyba tu nawet wrócę, ciekawi mnie architektura i historia tego miejsca. 

Idę w kierunku Złotej Bramy, na Długiej prym wiodą kibice i kibicki w żółtych strojach. Jedną z nich jest Amelia, kobieta raczej w wieku mojej mamy, na głowie przeważają siwe włosy. Hiszpańskich kibiców od angielskich łatwo odróżnić nie tylko przez kolor koszulek i karnację. Ci pierwsi podróżują z rodzinami, kobiety, nawet te w starszym wieku i dzieci to norma. Goście z Wysp to głównie mężczyźni. 

– Piękno jest to miasto – zachwyca się. – Co najbardziej mi się podoba? Polska kuchnia.

Nie dowierzam, podpytuję, czy dobrze zrozumiałam. 

– Tak! Dziś smakowaliśmy zupy w chlebie, cudowna – próbuje wymówić słowo “żurek”. – A potem jedliśmy jeszcze golonkę, także przesmaczna! Musieliśmy tego spróbować. 

Kibice Manchesteru United na ulicach Starego Miasta w GdańskuKibice Manchesteru United na ulicach Starego Miasta w Gdańsku Fot. Michal Ryniak / Agencja Gazeta

Kilka metrów dalej w jednym z ogródków siedzą fani z Anglii. 

– Jesteśmy tu szczęśliwi – uśmiecha się Marc, a siedzący obok Sadi wyrywa się do odpowiedzi: – Fajna pogoda, mili ludzie, do tego tanie piwo. 

Zagaduję o pobicie angielskich kibiców. Znają sprawę. Sadi uważa, że zawsze znajdzie się “kilku idiotów, którzy szukają kłopotów”. 

– Zobacz – robi charakterystyczny ruch ręką. – Są tu kibice z Hiszpanii i Anglii, nic się nie dzieje, a ci goście, którzy ze mną siedzą, ja nawet ich wcześniej nie znałem. Każdy z nas podróżuje sam, spotkaliśmy się przed chwilą, a teraz pijemy razem piwo. 

– To właśnie robi futbol, futbol łączy ludzi – kwituje Robin.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułGala ONE Championship: Full Blast już 28 maja na żywo w Sportklubie!
Następny artykułNA POMOC RANNEJ SARNIE