Japonia i Filipiny podpisały, oczywiście ku wielkiemu niezadowoleniu Chin, porozumienie o wzajemnym dostępie – Reciprocal Access Agreement (RAA) – zapewniające ramy wspólnych ćwiczeń i operacji wojskowych. Na zachodnim Pacyfiku kształtuje się powoli sieć antychińskich sojuszy między Filipinami, Japonią, Australią i USA z Tajwanem na dalszej orbicie. Gorąca sytuacja nadal, a właściwie stale, panuje na Morzu Południowochińskim, w Manili oficjalnie nazywanym Zachodniofilipińskim.
Oblężenia Sierra Madre ciąg dalszy
Głównym punktem zapalnym pozostaje BRP Sierra Madre, czyli stary okręt desantowy osadzony na Second Thomas Shoal (Ayungin w oficjalnym filipińskim nazewnictwie, Ren’ai Jiao w chińskim). We wraku stacjonuje garnizon filipińskiej piechoty morskiej. Kolejne próby dostarczenia mu zaopatrzenia nieodmiennie kończą się konfrontacją z chińską strażą wybrzeża i milicjami morskim. Raz konwój się przedrze, innym razem nie, czasem konieczne są zrzuty lotnicze.
Do ostatniego groźnego incydentu doszło 17 czerwca. Jednostki chińskiej straży wybrzeża i milicji morskich przechwyciły próbę dostarczenia zapasów dla Sierra Madre na pokładzie łodzi półsztywnych. W walce propagandowej tym razem Chiny usiłowały przejąć inicjatywę i jako pierwsze opublikowały komunikat. Straż wybrzeża stwierdziła w nim, że zgodnie z prawem podjęła środki kontrolne przeciwko filipińskiej jednostce. „O godzinie 5.59 filipińska jednostka zaopatrzeniowa zignorowała liczne ostrzeżenia ze strony chińskiej, naruszyła Międzynarodowe Przepisy o Zapobieganiu Zderzeniom na Morzu, niebezpiecznie i w nieprofesjonalny sposób zbliżyła się do chińskich jednostek płynących normalnie, co doprowadziło do kolizji. Odpowiedzialność za incydent ponosi wyłącznie strona filipińska”.
Co zaskakujące, strona filipińska zareagowała z opóźnieniem i niespójnie. Filipińczycy przedstawili swoją wersję wydarzeń wzbogaconą zdjęciami i nagraniami wideo dopiero 19 czerwca. W wyniku akcji chińskich formacji paramilitarnych uszkodzone miały zostać co najmniej dwie łodzie półsztywne, a obrażenia odniosło kilku funkcjonariuszy straży wybrzeża, z czego jeden stracił kciuk prawej ręki. Jak zwykle w takich sytuacjach Chińczycy utrudniali przeprowadzenie ewakuacji poszkodowanych. Był to już trzeci w tym roku incydent, w którym zostali ranni filipińscy marynarze.
The CCG launched a brutal assault on the AFP personnel aboard an AFP Rigid Hull Inflatable Boat (RHIB), aggressively ramming it and brandishing bladed and pointed weapons, explicitly threatening to harm AFP troops. pic.twitter.com/LuFgLE3WJj
— Armed Forces of the Philippines (@TeamAFP) June 19, 2024
Chińska straż wybrzeża użyła reflektorów do oślepienia przeciwnika, gazu łzawiącego i syren do pogłębienia zamieszania. Potem nastąpiły standardowe przepychanki. Jedną z łodzi odholowano, przewożone na niej zaopatrzenie zniszczono, a broń zagrabiono. Żeby było jeszcze ciekawiej, chińscy funkcjonariusze nie byli uzbrojeni w broń palną, jedynie białą. Zaobserwowano młoty, noże, włócznie i bolo, broń w typie maczety. W pewnym momencie Chińczycy dokonali nawet abordażu łodzi już przycumowanej do burty BRP Sierra Madre. Przy takim agresywnym działaniu to strona filipińska może spokojnie utrzymywać, że do eskalacji nie doszło wyłącznie dzięki jej opanowaniu i profesjonalizmowi.
The CCG swarmed AFP’s Rigid Hull Inflatable Boats (RHIBs) already moored alongside BRP Sierra Madre (LS57), escalating their aggression by wielding pointed weapons and explicitly threatening to harm Filipino troops. pic.twitter.com/huEPCBXPah
— Armed Forces of the Philippines (@TeamAFP) June 19, 2024
Dobór taktyki i broni przez stronę chińską budzi skojarzenia z równie niespokojną granicą Chin z Indiami, chociażby w regionie Galwan. Oczywiście strona filipińska też kombinuje, jak może. Jeden z uważnych obserwatorów zauważył na zdjęciu żołnierza jednostek specjalnych marynarki wojennej Filipin. Szef sztabu generalnego sił zbrojnych generał Romeo Brawner Junior potwierdził później udział jednostek specjalnych w operacji.
China Coast Guard surrounds and boards a Philippine RHIB during Monday’s Second Thomas Shoal resupply incident. Apprehended Philippine Navy personnel, including what appears to be a member of NAVSOCOM, can be seen as well.
China Coast Guard via Global Times pic.twitter.com/JHVN2pBb7i
— Aaron-Matthew Lariosa (@Aaron_MatthewIL) June 19, 2024
Żeby uświadomić sobie, z jaką presją zmagają się Filipińczycy, podkreślmy, że w czasie incydentu na Second Thomas Shoal zaobserwowano dwa kutry chińskiej straży wybrzeża i 21 jednostek milicji morskich. Aktywna jest także Marynarka Wojenna Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej, zaś nowym punktem zapalnym staje się leżąca w wyłącznej strefie ekonomicznej Filipin Sabina Shoal, gdzie Chińczycy rozpoczęli budowę nowej sztucznej wyspy, do czego wykorzystywane są między innymi martwe koralowce. Do tej pory budowa sztucznych wysp była domeną straży wybrzeża i milicji morskich, wojsko zwykle wkraczało dopiero na w miarę twarde podłoże. Ale 3 czerwca przy Sabina Shoal zaobserwowano okręt desantowy dok typu 071. Dwa tygodnie później przy rafie zjawił się śmigłowcowiec desantowy typu 075. Co robiły tam duże jednostki transportowe? Możemy jedynie spekulować, obie strony milczą o aktywności tych okrętów.
W przypadku śmigłowcowca był to najprawdopodobniej element dużych ćwiczeń chińskiej marynarki wojennej i jej formacji pomocniczych. Po raz pierwszy chińskie okręty ćwiczyły na wodach wyłącznej strefy ekonomicznej Filipin, był to też pierwszy rejs jednostki typu 075 na wyspy Spratly. Ogółem czasie trwających od 4 do 10 czerwca manewrów na Morzu Południowochińskim operowały (według filipińskich wyliczeń) 22 chińskie okręty wojenne, 16 kutrów straży wybrzeża i 108 jednostek milicji morskich. Wśród uczestniczących w ćwiczeniach okrętów zaobserwowano mało ostatnio lubiany przez obiektywy kuter rakietowy w układzie katamaranu typu 022.
China’s Type 22 missile boat was seen during a recent exercise at Second Thomas Shoal. pic.twitter.com/n4dvKJTckB
— Duan Dang (@duandang) June 21, 2024
Natomiast na przełomie czerwca i lipca na ćwiczenia na Morzu Południowochińskim wyruszył lotniskowiec Shandong z eskortą. Chiński zespół zbliżył się na 230 mil morskich do Luzonu, głównej wyspy Filipin, a następnie przez kanał Basi udał się na otwarte wody Pacyfiku. Zdaniem części obserwatorów była to kolejna forma nacisku na Manilę. Obie strony nie robią jednak wokół sprawy wiele szumu.
Dyplomatyczne korowody
Działania strony filipińskiej były zaskakująco niespójne. Jako pierwsza zareagowała Narodowa Rada Morska, która określiła incydent jako „nieporozumienie” i zaleciła nawet upublicznianie terminów misji zaopatrzeniowych BRP Sierra Madre. Doprowadziło to do tarć z prezydentem Ferdinandem Marcosem Juniorem i wojskiem, po których Rada zmieniła swoje oświadczenie. Teraz określiła działania chińskiej straży wybrzeża jako „prowadzone z premedytacją” i wycofała się z propozycji ujawniania terminów misji zaopatrzeniowych. Prezydent Marcos i generał Brawner udali się 23 czerwca na południową wyspę Palawan, aby spotkać się z uczestniczącymi w konfrontacji żołnierzami i funkcjonariuszami straży wybrzeża oraz przyznać odznaczenia. Głowa państwa podkreślała, że Filipiny nie mają interesu we wszczynaniu wojny, ale nie zamierzają ustępować przed przemocą.
Sytuacja zrobiła się na tyle napięta, że Chiny postanowił trochę deeskalować. 2 lipca w Manili doszło do spotkania na szczeblu wiceministrów. Obie strony ogłosiły postępy rozmów, ale konkretów brak. Do mediów przedostały się informacje w sprawie zgody na pewne złagodzenie sytuacji, ale bez kompromisu w sprawie interesów narodowych. Wydaje się, że prezydent Marcos i generał Brawner podzielili się rolami, pierwszy został dobrym, drugi złym gliną. Generał domaga się od Chin odszkodowania w wysokości miliona dolarów za zniszczony sprzęt i pokrycia kosztów operacji rannego żołnierza. Prezydent wzywa wojsko, by zrezygnowało z tych roszczeń. Szef sztabu zapowiedział, że w następnych konfrontacjach straż wybrzeża i wojsko będą symetrycznie reagować na chińskie działania.
– Zastosujemy ten sam poziom siły, który pozwoli nam się bronić – mówił podczas konferencji prasowej 4 lipca generał Brawner. – Jeśli na przykład zostanie użyty nóż, nasz personel również użyje noża, nic więcej, zgodnie z koncepcją proporcjonalności. Kiedy powiedziałem, że będziemy stawiać opór, miałem na myśli to, że nie pozwolimy się tak po prostu zastraszyć, tak jak to miało miejsce ostatnim razem, ponieważ, oczywiście, nasi przeciwnicy mieli broń.
Jeżeli te zapowiedzi zostaną zrealizowane, zyskujące ostatnio na popularności określenie Second Thomas Shoal jako „Galwanu na morzu” stanie się w pełni uprawnione.
Wypowiedź generała Brawnera jest o tyle ciekawa, że 1 lipca 4. batalion filipińskiej piechoty morskiej zakończył certyfikację nowej specjalizacji i stał się oficjalnie batalionem bezpieczeństwa morskiego. Jak zasugerował dowódca Korpusu Piechoty Morskiej Filipin, generał Arturo G. Rojas, jednostka ma stacjonować na Palawanie i odpowiadać za bezpieczeństwo morskich szlaków komunikacyjnych oraz działania w strefie przybrzeżnej. Batalion zamienił swoje amfibie AAV-7 na szybkie łodzie z tworzywa sztucznego wzmocnionego włóknem szklanym. Takie zmiany predysponują 4. batalion do działań na spornych akwenach. Reorganizacja filipińskiej piechoty morskiej jest częścią szerszego programu przystosowania sił zbrojnych do radzenia sobie z chińskimi działaniami hybrydowymi i w szarej strefie poniżej progu wojny, a tym samym skuteczniejszej obrony swoich praw i interesów na Morzu Południowochińskim.
The Philippine Marine Corps unveiled the Maritime Security Battalion in a ceremony today certifying the 4th Marine Battalion to this new specialization. Commandant Rojas hinted that the unit will return to Palawan to increase littoral capabilities and secure SLOCs. 1/3
PMC pic.twitter.com/mKUmuzyUoS
— Aaron-Matthew Lariosa (@Aaron_MatthewIL) July 1, 2024
Tymczasem Chiny w oficjalnych komunikatach całą winą obarczają Filipiny. Przypomnijmy, że Second Thomas Shoal leży w pobliżu Palawanu, około 800 kilometrów od chińskich wybrzeży. Przynajmniej w myśl Konwencji Narodów Zjednoczonych o Prawie Morza (UNCLOS). Strona chińska posunęła się nawet do zarzucenia Filipinom, że BRP Sierra Madre stanowi zagrożenie dla lokalnego ekosystemu. To interesująca próba odwrócenia uwagi. W orzeczeniu z 2016 roku międzynarodowy Trybunał Arbitrażowy w Hadze wskazał na szkody dla środowiska naturalnego, jakie powodują chińskie działania na Morzu Południowochińskim – od budowy sztucznych wysp po nadmierną eksploatację zasobów morskich.
Partnerzy i sojusznicy
Pojawia się pytanie: co w trakcie incydentu robili Amerykanie? Siły zbrojne Stanów Zjednoczonych udzielały już szerokiego wsparcia misjom zaopatrzeniowym dla BRP Sierra Madre i nie tylko. Odpowiedzi na to pytanie udzielił na tej samej konferencji prasowej generał Brawner. Waszyngton niemal natychmiast wystąpił z ofertą pomocy, jednak Manila odmówiła. Prezydent Marcos nakazał wojsku i straży wybrzeża zwracać się o pomoc do Amerykanów dopiero po wyczerpaniu własnych środków i możliwości. Najprawdopodobniej takie postawienie sprawy mogło zachęcić Pekin do podjęcia rozmów.
Czy sytuacja między Chinami a Filipinami uległy zaostrzeniu przez bardziej zdecydowana obronę swoich interesów przez Manilę? Częściowo tak, chociaż prezydent Macros nie miał za bardzo innego wyjścia. Polityka zbliżenia z Pekinem realizowana przez poprzedniego prezydenta Rodriga Duterte zakończyła się kompletnym fiaskiem. Ustępstwa i spolegliwość jedynie rozzuchwalały Chińczyków. Nie tylko politycy i wojsko, ale także opinia publiczna zaczęły domagać się podjęcia bardziej stanowczych kroków na Morzu Zachodniofilipińskim. W podjęciu decyzji nowemu prezydentowi pomogły też nastawiona na wzmacnianie sojuszy polityka administracji Bidena i odblokowanie pieniędzy rodziny Marcosów zamrożonych na amerykańskich kontach od lat 80.
Wydarzenia te nie rozgrywają się w próżni. Wzrost napięcia w relacjach chińsko-filipińskich pokrywa się z zaostrzeniem sytuacji wokół Tajwanu i kolejnych incydentów na granicy chińsko-indyjskiej. W obliczu coraz trudniejszej sytuacji międzynarodowej Pekin podejmuje agresywne działania na swoich peryferiach, chcąc zademonstrować swoją determinację. Atak po raz kolejny staje się najlepszą obroną, a dotychczasowe sukcesy i utrzymywanie kontroli nad drabiną eskalacyjną jedynie zachęcają do kontynuacji działań. Decydenci z Zhongnanhai rzeczywiście uważają, że bronią się przed agresją i podłymi knowaniami złowrogich imperialistów, chcących obalić władzę ludową w Chinach. Filipiny są do tego traktatowym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych, co daje okazję testowania Waszyngtonu na kolejnym froncie.
Po 17 czerwca wyraźnie było widać zbliżenie między Filipinami i Wietnamem. Hanoi poparło, wprawdzie nie wprost, Manilę. Wietnamskie ministerstwo spraw zagranicznych oświadczyło, że zaangażowane strony muszą „przestrzegać suwerennych praw i jurysdykcji nad wyłączną strefą ekonomiczną i szelfem kontynentalnym państwa przybrzeżnego, zgodnie z ustaleniami UNCLOS”. Wprawdzie Wietnam i Filipiny są skonfliktowane na tle przynależność wysp Spratly na Morzu Zachodniofilipińskim (lub po prostu Morzu Wschodnim w wietnamskiej terminologii), ale presja ze strony Chin wymusiła szukanie chociaż czasowej współpracy.
W styczniu tego roku prezydent Marcos odwiedził Hanoi. W trakcie wizyty obie strony podpisały dwa porozumienia: Memorandum w sprawie zapobiegania incydentom i zarządzania nimi na Morzu Południowochińskim oraz Memorandum w sprawie współpracy morskiej. Szczegóły nie zostały ujawnione, filipińska kancelaria prezydencka mówi ogólnikowo o budowie wzajemnego zaufania i poprawie koordynacji w sprawach morskich, zarówno dwustronnej, na forum ASEAN, jak i z innymi partnerami. Zapowiedziano także zacieśnienie współpracy między strażami wybrzeża, w tym powołanie wspólnego komitetu, który ma stać się forum dyskusji nad zagadnieniami istotnymi dla obu formacji. Ostatnie wydarzenia dały kolejny bodziec. 21 czerwca wietnamskie ministerstwo spraw zagranicznych zadeklarowało gotowość do rozpoczęcia z Filipinami rozmów w sprawie uregulowania wzajemnych roszczeń na Morzu Zachodniofilipińskim/Wschodnim.
Chiny oczywiście krytykują filipińsko-wietnamskie zbliżenie, ale pozostają zaskakująco powściągliwe w działaniach wobec Hanoi. To tym bardziej interesujące, że – jak stwierdziła Asia Maritime Transparency Initiative – późną jesienią ubiegłego roku Wietnam przystąpił do intensywnej rozbudowy swoich sztucznych wysp. W roku 2022 wietnamskie posiadłości na Morzu Południowochińskim powiększyły się o blisko 140 hektarów, w ciągu jedenastu pierwszych miesięcy 2023 roku – o przeszło 160 hektarów, a do początku czerwca tego roku – o kolejnych 280 hektarów. To oczywiście znacznie mniejsze tempo niż chińskie, ale widać wyraźne przyspieszenie.
Dlaczego Pekin zdaje się nie reagować, a przynajmniej jeszcze nie podjął działań? Zdaniem Zacka Coopera i Grega Polinga w grę wchodzi kilka czynników. Mimo znaczącej przewagi Chiny chcą uniknąć walki na dwa fronty, która jeszcze bardziej zbliżyłaby Hanoi i Manilę. Poza tym Wietnam jest znacznie silniejszy niż Filipiny, tak pod względem marynarki wojennej, jak i formacji paramilitarnych. Z kolei zdaniem Khanga Vu z Boston College Pekin stawia na kontrast z Filipinami i chce w ten sposób zasygnalizować Hanoi, że dalsze zbliżenie z Waszyngtonem przyniesie więcej szkody niż pożytku.
Wreszcie Bill Hayton z Royal Society for Asian Affairs wskazuje, że w przeciwieństwie do Filipin Wietnam zrezygnował z prób eksploatacji złóż ropy i gazu na wodach, do których pretensje roszczą sobie Chiny. Ale to niekoniecznie musi być prawda. Wśród porozumień podpisanych z Rosją podczas czerwcowej wizyty Władimira Putina w Hanoi znalazła się deklaracja wspólnej eksploatacji węglowodorów. Jeżeli Moskwa nie zamierza wydzierżawić jakichś swoich złóż Wietnamowi, to w grę wchodzi Morze Południowochińskie. Rosnieft zresztą podjął już w poprzedniej dekadzie próbę współpracy z Wietnamczykami, jednak wycofał się z planowanych projektów.
Jest jeszcze inna ewentualność. Cześć wietnamskich wysp znajduje się w strefie, do której pretensje zgłaszają Filipiny. Nawet jeżeli Hanoi i Manila rozpoczną rozmowy w sprawie pokrywających się roszczeń terytorialnych, sztuczne wyspy będą istotną kwestią sporną. Trudno bowiem oczekiwać, by Wietnam porzucił wybudowane niemałym nakładem sił i środków obiekty. Pekinowi pozostanie tylko spokojnie czekać i podsycać wzajemną nieufność i spory.
Japonia wchodzi na scenę
Japonia była kolejnym państwem, które po 17 czerwca zadeklarowało pomoc. 20 czerwca generał Brawner odbył wideokonferencję ze swoim japońskim odpowiednikiem, szefem sztabu Sił Samoobrony (Jieitai), generałem Yoshihide Yoshidą. Padły wówczas zapowiedzi wsparcia dla filipińskich sił zbrojnych i zacieśnienia dwustronnej współpracy wojskowej.
Kolejny krok poczyniono 8 lipca. Podczas wizyty w Manili japońska szefowa resortu spraw zagranicznych Yōko Kamikawa i filipiński minister obrony Gilbert Teodoro podpisali wspomniane na wstępie porozumienie RAA – fundament ściślejszej współpracy militarnej. Tym sposobem utworzono ramy prawne do prowadzenia wspólnych ćwiczeń i operacji. Filipiny są czwartym państwem, z którym Japonia zawarła RAA; wcześniej były Stany Zjednoczone, Australia i Wielka Brytania. Z uwagi na coraz intensywniejszą współpracę między Waszyngtonem, Canberrą, Manilą i Tokio zaczyna się mówić pół żartem, pół serio o nowym multilateralnym formacie współpracy Squad. To nawiązanie do luźniejszego i bardziej wszechstronnego formatu, jakim jest Quad, grupujący Australię, Indie, Japonię i USA.
JUST IN: The Philippines and Japan sign the Reciprocal Access Agreement (RAA) in Malacañan Palace on Monday (July 8, 2024).
Japanese Foreign Minister Kamikawa Yoko and Defense Sec. Gilbert Teodoro Jr. signed the treaty documents in the presence of Pres. Ferdinand R. Marcos Jr. pic.twitter.com/PhNWh5SKFA
— Philippine News Agency (@pnagovph) July 8, 2024
Chiny oczywiście wyraziły niezadowolenie, a tamtejsza propaganda ruszyła z kampanią lamentująca nad możliwym powrotem japońskich wojsk na Filipiny. Druga wojna światowa skończyła się jednak 80 lat temu, chociaż wielu w Pekinie (i nie tylko) zdaje się tego nie zauważać, a przynajmniej tak udaje. Już w roku 2016 Filipiny stały się największym odbiorcą japońskiej pomocy wojskowej. Do tego japońskie oddziały już zdążyły „wrócić” na archipelag. W roku 2018 świeżo wówczas utworzona japońska piechota morska uczestniczyła w trójstronnych ćwiczeniach „Kamandag” (jad) z Filipińczykami i Amerykanami. Nie dość, że japońskie wojska wróciły na Filipiny, to nawet przywiozły ze sobą wozy pancerne w postaci czterech amfibii AAV-7.
Rozstania i powroty
5 lipca pojawiła się informacja o wycofaniu z Filipin amerykańskiego systemu Typhon, czyli lądowych wyrzutni pocisków manewrujących Tomahawk i przeciwrakietowych SM-6. Manila zapowiedziała wycofanie „w ciągu miesięcy”, co ma być gestem dobrej woli w stronę Pekinu. Propagandowo wygląda to na sukces Chin, ale czy jest nim na pewno? Złożona z czterech wyrzutni bateria systemu Typhon z 1. Wielodomenowego Zespołu Zadaniowego (Multi-Domain Task Forces, MDTF) US Army trafiła na Filipiny w połowie kwietnia. Wówczas wymierzona w ChRL propaganda nadymała się o kroku, który „spędza Pekinowi sen z powiek”.
Wątpliwe, by raptem cztery wyrzutnie spowodowały panikę w chińskich siłach zbrojnych. Do tego Amerykanie już jesienią ubiegłego roku zapowiedzieli rotacyjne rozmieszczenie pierwszych elementów systemu Typhon na Filipinach na rok 2024. Terminem kluczem jest: rotacyjna obecność. Bateria z 1. MTDF przybyła na Luzon, aby wziąć udział w ćwiczeniach „Salaknib” (niebezpieczeństwo). To kolejne stałe manewry amerykańsko-filipińskie; początkowo miały charakter ogólny, ale w ostatnich latach punkt ciężkości przesunął się w stronę obrony przed inwazją. Pentagon nie zapowiedział, ile potrwa rotacyjna obecność, Manila nie podała jej terminu końcowego. Tym samym Filipiny sprawiły dobre wrażenie na postronnych. Tylko tyle i aż tyle.
Our friends at @planet have a really nice series of images of the “Typhon” missile launchers that the US has temporarily deployed in the Philippines. A couple of observations. pic.twitter.com/FW9B97sAMU
— Dr. Jeffrey Lewis (@ArmsControlWonk) May 26, 2024
To, co najistotniejsze – i co faktycznie może budzić niepokój w Zhongnanhai – jest gdzie indziej. Amerykanie zademonstrowali, że są w stanie szybko i skrycie przerzucić na Filipiny system, który w większej liczbie może namieszać wzdłuż pierwszego łańcucha wysp i stanowić istotny element Wielkiego Muru Antychińskiego. Za Typhonem mają podążyć podobne operacje z wykorzystaniem pocisków PrSM (Precision Strike Missile) i hipersonicznych Dark Eagle. Nawet rotacyjna obecność amerykańskich systemów rakietowych na Filipinach jest natomiast dobrze przyjmowana na Tajwanie, co nie powinno dziwić.
Na tym nie koniec. Wprawdzie Filipiny kładą duży nacisk na obronę przed chińskimi atakami hybrydowymi i asymetrycznymi, ale nie zapominają o typowym militarnym hardwarze na wypadek pełnoskalowej konfrontacji. Komercyjne zdjęcia satelitarne dostarczone przez Planet Labs pokazały budowę stanowisk dla pierwszej filipińskiej baterii pocisków przeciwokrętowych BrahMos. Obiekt zidentyfikowano dzięki daleko idącemu podobieństwu do analogicznych stanowisk wznoszonych przez indyjskie wojsko.
[Exclusive] The Philippines’ first #BrahMos missile base is being constructed in Western Luzon, orienting the missiles into the disputed South China Sea
Story by @Aaron_MatthewIL https://t.co/uUQRZe8CH1— Naval News (@navalnewscom) June 14, 2024
Na tym nie koniec. W połowie czerwca pojawiły się zapowiedzi reaktywacji lotniska w bazie w zatoce Subic. Ogólną reaktywację dawnej amerykańskiej bazy zapowiedziano już w roku 2015. I już wówczas zapowiadano, że znajdzie się tam miejsce dla 5. Skrzydła Myśliwskiego, latającego na FA-50PH. Priorytet uzyskała jednak baza morska, zapewniająca doskonałe zaplecze do działań na wodach Morza Południowochińskiego. Zainaugurowała ona działalność 24 czerwca 2022 roku. Zatoka Subic może w przyszłości stać się także bazą dla filipińskich okrętów podwodnych.
Pierwszy etap reaktywacji lotniczej części bazy ma objąć koszary i zabezpieczenie terenu. Filipińskie wojsko szacuje niezbędne koszty na 2,5 miliona dolarów. W dalszej kolejności baza ma zostać przystosowana do obsługi morskich samolotów patrolowych, których Filipiny jeszcze nie wybrały, i bezzałogowców. Nie podano planowanego terminu zakończenia prac.
US Marine Corps / Lance Cpl. Garett Burns
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS