Kapitan i rozgrywający KS Metro Warszawa w sezonie 2019/2020, wychowanek tego klubu – Filip Troczyński, podsumował swoim kapitańskim okiem miniony sezon rozgrywkowy i to jak przyjął decyzje Polskiego Związku Piłki Siatkowej o zakończeniu sezonu przez pandemię koronawirusa.
– Apetyt na półfinał był ogromny zwłaszcza, że kończąc fazę play-off meczem z Bestiosem Białystok mieliśmy serie siedmiu wygranych spotkań. Po ciężkim sezonie w końcu poczuliśmy się bardzo pewnie na boisku i byliśmy w pełni gotowi na półfinał, który niestety nie doszedł do skutku z wiadomych przyczyn – powiedział Troczyński.
– Koniec końców udało nam się co prawda poprawić wynik z poprzedniego sezonu, co było jednym z celów, ale wiem, że zespół było stać na dużo więcej, czego niestety nie mogliśmy pokazać na siatkarskim parkiecie. Jesteśmy jednak wszyscy przekonani, że taka decyzja musiała zapaść. Kilka dni przed oficjalnym komunikatem chyba nikt się nie łudził, że uda nam się dograć sezon 2019/2020 do końca. Trzeba to było zaakceptować i zapomnieć o poprzednich zmaganiach. Niektórzy ten czas spędzili odpoczywając, a niektórzy szykowali się do nowego sezonu. Liga zweryfikuje, kto jak przepracował te miesiące w domu – dodał przyjmujący Metra.
No właśnie, wspomniałeś ciężki sezon… mimo końcowego – trzeba przyznać, że bardzo dobrego rezultatu, te minione rozgrywki nie były dla was takie kolorowe. Bardzo długo wchodziliście w minionym sezonie na właściwe tory gry. Z czego wynikało, że początek tego sezonu nie był najlepszy w waszym wykonaniu?
Filip Troczyński: – Ciężko powiedzieć. Gdybyśmy wiedzieli, co jest przyczyną naszej kiepskiej gry w sezonie, to zapewne zareagowaliśmy dużo szybciej na boiskowe kłopoty. Skąd to wynikało, to niestety nie wiem. Wiem natomiast, że bardzo pomogła nam sytuacja „podbramkowa” po porażce w Spale. Wiedzieliśmy wówczas, że każde następnie potknięcie wykluczy nas z fazy play-off. Od tej pory złapaliśmy tempo i można powiedzieć, że do dziś nie przegraliśmy meczu.
Jaka jest Twoja subiektywna ocena tego sezonu? Ostatecznie czym dla ciebie była ta decyzja PZPS i to drugie miejsce w grupie? Da się to ocenić w jakiś jednoznaczny sposób – jako sukces lub porażkę?
– Sezon oceniam jak najbardziej na plus, a zwłaszcza ten czas w dołku kiedy przegrywaliśmy mecze – każdy z nas sporo się wtedy nauczył. Trzeba umieć radzić sobie z takimi przeciwnościami i wyciągać wnioski. Dla nas była to niezła szkoła, z której trzeba wziąć lekcje i wykorzystać nabytą wiedzę w przyszłości. Możliwe, że mówię tak bo ostatecznie weszliśmy do rundy play-off, zapewne inne byłoby moje nastawienie, gdyby awansu nie udało się uzyskać. Takie ciężkie chwile kształtują charakter, co ma ogromne przełożenie zarówno na siatkówkę, jak i życie poza boiskiem. Skoro uznajemy, że ciężki początek i środek sezonu był udany, to drugie miejsce tym bardziej, a decyzja Polskiego Związku Piłki Siatkowej nie mogła być inna. Tak więc, miniony sezon 2019/2020 jednoznacznie oceniam jako udany.
Oczywiście, decyzja PZPS musiała taka zapaść, jak pokazała rzeczywistość dogranie sezonu nawet w późniejszym terminie nie byłoby możliwe, wciąż przecież walczymy z pandemia. Ale wróćmy do przyjemniejszych tematów… Jak uważasz, tak swoimi oczami, jaką udało się wam zbudować drużynę w minionych rozgrywkach sezonie?
– Ostatecznie na pewno stanowiliśmy zespół, który dobrze ze sobą funkcjonował na boisku i poza nim. Nie stało się to oczywiście od razu. Musieliśmy pogodzić się z odejściem Janka (Jana Kopyścia – przyp. red.), co było dla nas niespodziewane, ale z drugiej strony też zrozumiałe, bo taką opcje dostaje się raz w życiu, więc jego decyzja jest jak najbardziej uzasadniona. Bywało lepiej i gorzej, ale na pewno dołączenie do drużyny Marcina (przyp. Marcina Lubiejewskiego) w trakcie sezonu dało sporo dobrego. Wprowadził on dużo spokoju do naszej gry. Uważam, że dzięki niemu, nawet kiedy nie było go w szóstce, zaczynaliśmy grać coraz lepiej, co miało również przełożenie na nasze wewnętrzne relacje w drużynie. Droga przez ten sezon była wyboista, ale ostatecznie z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że byliśmy drużyną.
Jak to było być kapitanem właśnie tej drużyny?
– To obowiązek, ale przede wszystkim zaszczyt być kapitanem w KS Metro Warszawa. Nigdy nie chciałbym być zapamiętany, jako kapitan od podpisywania protokołów, dlatego czułem się mocno zaangażowany w życie drużyny i jeśli przyjdzie mi kiedyś ponownie być kapitanem, to chętnie nim zostanę.
Czy było coś, w minionym sezonie, co wyjątkowo cię zaskoczyło bądź zaintrygowało? Jakiś mecz? Jakiś zawodnik? Jakieś wydarzenie? Pozytywnie lub negatywnie? Ale coś co utkwiło Ci szczególnie w pamięci.
– Dla mnie był to obóz w Olsztynie i powrót na „Cixa”. Dobrze było wrócić po kilku latach do miejsc, w których zaczynałem swoją przygodę z Metrem, jako kadet.
Nie sposób jeszcze nie zapytać o nowych pierwszoligowców: STS Sulęcin, Avię Świdnik i naszego grupowego przeciwnika BAS Białystok. Jak myślisz, jak odnajdą się na zapleczu PlusLigi? Jak nasza grupa zmieni się po odejściu BAS-u do TAURON 1. Ligi?
– Myślę, że w naszej grupie, z uwagi na awans BAS-u Białystok do I ligi, za wiele się mimo wszystko nie zmieni. Ponieśli w poprzednim sezonie tylko jedną porażkę, więc byli trochę oddzieleni od reszty ligi, a walka toczyła się w tabeli między całą resztą. W I lidze nowe drużyny czeka ciężki bój. Zaplecze PlusLigi nigdy nie było tak mocne. BAS Białystok i STS Sulęcin dosyć późno dostali decyzje o awansie, co może stanowić problem przy budowaniu składu na nadchodzący sezon, bo na tym etapie większość zawodników była już zakontraktowana.
A jak ma się twój kontrakt? Wiesz już gdzie będziesz grał w nadchodzącym sezonie?
– Miałem propozycje gry w I lidze, ale zdecydowałem zostać w drugiej lidze i podjąć rękawice walki o awans. W jakim klubie? Tego jeszcze nie mogę zdradzić.
*Autorem wywiadu jest Magdalena Kocik
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS