A A+ A++

Zaskakujący, daleki od stereotypów obraz wojny, znakomite aktorstwo, porywające pomysły inscenizacyjne – to wszystko można znaleźć w “Filipie” Michała Kwiecińskiego, wielkim odkryciu ostatnich dni festiwalu filmowego w Gdyni.

„Filip” to film, który łapie za gardło i nie puszcza przez 125 minut projekcji. Już pierwsza scena wbija w fotel: paradoksalnie sielankowy wieczór w kabarecie w warszawskim getcie w mgnieniu oka zmienia się w krwawy koszmar. Przez kolejne dwie godziny niemal nie ma w tym filmie obrazów wojny, a jednak napięcie nie spada ani na moment.

Szybko okazuje się też, że ten film o wojnie jest tylko w sensie pretekstowym, jest ona tylko tłem, choć tłem bardzo wyrazistym, takim, od którego trudno całkiem uciec, jak próbuje od niej uciec główny bohater. Ale tak naprawdę to raczej opowieść o samotności, o stracie, o strachu i zemście, a koniec końców także o tym, jak głęboko w ludzkiej naturze zakorzenione jest zło. Opowieść o wyborze niezgodnym z powszechnym oczekiwaniem – decyzji o niebraniu udziału w wojnie, nieszukaniu okazji do bohaterskiej śmierci, nierealizowaniu męczeńskiej wersji patriotyzmu.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWiceprezydent miasta poszedł na spacer z mieszkańcami Węglina Południowego. Po drodze wiele naobiecywał
Następny artykułPatriarcha Serbii mówi o zmianie granic na Bałkanach