Niejaki Gerard Boyce, zajmujący w Australii stanowisko wiceszefa komisji Sprawiedliwej Pracy, ma ostatnio spore problemy z rządowym organem Comcare, który nadzoruje bezpieczeństwo i higienę pracy. Kłopoty spowodował fakt, że mężczyzna ma podobno w biurze… dwadzieścia różnych figurek.
Comcare uznało teraz, że te mogą stanowić “psychologiczne zagrożenie”. Uwagę na plastikowe statuetki zwróciła rok temu Bernadette O’Neill, główna menedżerka we wspomnianej Komisji. Wśród nich miały powiem znajdować się skąpo ubrane kobiety w stylistyce anime. I zaczął się skandal.
Figurki miał przygotować sam Boyce, lecz jego hobby najwyraźniej nie znalazło uznania wśród koleżanek i kolegów z pracy. Część zabawek zniknęła z biura urzędnika, który najwyraźniej miał dość całej sprawy. Ten miał także zamontować kamery w swoim biurze, co także wywołało zaniepokojenie.
Obstawiamy, że mężczyzna chciał sprawdzić, kto przychodzi oglądać jego niewinne figurki. Wszystko to miało jednak sprawić, że kwestionowane była jakość pracy pechowca. Sprawą zajęła się nawet specjalna komisja, podczas której Boyce’a poparł między innymi liberalny senator James McGrath. Zaraz po słowach wsparcia Deborah O’Neill – z partii Pracy – ostrzegła McGratha, by ten lepiej uważał na swoje słowa. Podejrzewamy więc, że być może nie chodzi do końca o figurki, lecz o większy konflikt polityczny w Australii i wyszukiwanie przeróżnych pretekstów – jak właśnie zabawki w biurze.
Teraz – rok później – werdykt wydało właśnie Comcare. Organ przyznał, że figurki faktycznie mogą stanowić “psychologiczne zagrożenie” i “podważają zaufanie i profesjonalizm” właściciela, choć samo ich wystawianie w biurze nie narusz … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS