Gdy nowe bolidy wyjechały na tor szybko okazało się, że dziwnie zachowują się na prostych. Siła docisku generowana przez podłogę, wykorzystującą efekt przyziemny oraz niskie i sztywne zwieszenie sprawiły, że auta zaczęły podskakiwać.
Mimo iż większości zespołów udało się z tym problemem poradzić, podczas GP Azerbejdżanu podczas FIA otrzymała całą listę skarg od kierowców, którzy narzekali na warunki pracy w kokpicie. Wniosek był taki, że zespoły robią wszystko, aby ich bolidy były jak najszybsze, ale nie za bardzo przejmują się komfortem pracy kierowców. Federacja bardzo szybko podciągnęła pod ten problem kwestie bezpieczeństwa i już w Kanadzie pojawiła się słynna dyrektywa techniczna TD-039.
Na jej potrzeby chwilę później opracowano tzw. Wskaźnik Oscylacji Aerodynamicznych, który został wdrożony w życie dopiero od GP Belgii.
Od początku wiadomo było jednak, że wskaźnik ten będzie podatny na wszelkiego rodzaju zakłócenia wynikające z nierówności samych torów. W skrócie AOM wylicza średnią wartość podskakiwania bolidów na dystansie 100 km, a jeżeli zostanie ona przekroczona, kierowcy i ekipie grozi nawet dyskwalifikacja z zawodów.
W Belgii, Holandii oraz na Monzy żadna ekipa nie miała problemów z trzymaniem się limitu AOM, ale tory te charakteryzowały się w miarę równą nawierzchnią i były typowymi obiektami wyścigowymi.
Przed GP Singapuru pojawiły się obawy, że wskaźnik zostanie sztucznie zawyżony przez nierówności toru, a FIA w liście przesłanym ekipom potwierdziła, że od teraz przy obliczaniu wskaźnika nie będą brane także piki uderzeń przekraczające wartość 7G. Od początku nie były również brane oscylacje o wartości poniżej 3G.
Taki zabieg w teorii powinien pozwolić ekipom uniknąć problemów związanych z przypadkowym przekroczeniem limitu AOM, który znajduje się na poziomie 10 J/kg/100km.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS