Zgodnie z oczekiwaniami, w ostatni dzień września Renault poinformowało o zamknięciu programu silnikowego F1 po sezonie 2025. Sposób, w jaki to jednak zrobiono, pozostawiał jednak wiele do życzenia. W oficjalnym komunikacie skupiono się bowiem na przekształceniu fabryki w Viry-Chatillon w centrum inżynierii high-tech.
Opowiadano o tym tak, jakby była to niesamowita szansa dla francuskich inżynierów zajmujących się dotychczas motorami F1. Tymczasem powszechnie wiadomo, że ta decyzja nie spotkała się z wewnętrzną aprobatą, zważywszy dotychczasowe prace pod kątem sezonu 2026.
Na szczęście Luca de Meo zdradził w wywiadzie dla L’Equipe, że Renault nie będzie blokować przenosin swoich specjalistów do innych teamów. 57-latek przekazał, iż w tej sprawie skontaktował się już z nim Frederic Vasseur, szef Ferrari:
“Jeśli są tacy, którzy chcą zajmować się jednostką napędową F1, nie będą mieli problemów z przenosinami. Fred Vasseur, szef Ferrari, zadzwonił do nas z zapytaniem, czy mógłby wziąć z naszej firmy kilka osób bez konieczności odbycia okresu wypowiedzenia. W porządku. Takie jest życie. Nie będziemy więzić naszych ludzi”, powiedział włoski dyrektor.
De Meo nie ukrywał faktu, iż wpływ na taką a nie inną decyzję Renault miały kwestie finansowe. Roczne koszty utrzymania fabryki silnikowej wynosiły bowiem około 200/250 milionów euro, podczas gdy kupno gotowej jednostki napędowej innego producenta zamknie się w 20 milionach:
“Jestem menadżerem i zarządzam spółką giełdową. Aby w końcu wygrywać, muszę na nowo przeanalizować cały projekt. Szukam pewnych skrótów, by to osiągnąć. Staliśmy się niewidzialni. Jeszcze dwa lata, a projekt całkowicie by się rozpadł.”
“Przez trzy lata znajdowaliśmy się na równi pochyłej i musieliśmy wszystko zmienić, patrząc na to z finansowego punktu widzenia. Prawdziwi entuzjaści nie przejmują się tymi obliczeniami. Ja natomiast już się nimi przejmuję.”
Dyrektor generalny Renault podkreślił, że długoterminowy projekt silnikowy nie miał też sensu ze względu na liczebność inżynierów przy nim pracujących. Wartość ta była o wiele niższa niż w przypadku Mercedesa, od którego Francuzi zamierzają kupić silnik na nową erę regulacyjną:
“Posiadają stanowiska testowe, których my nie mamy. Wejście w erę hybrydową wymagało wielu inwestycji, które nie były wówczas doceniane. Działaliśmy wokół trzech cylindrów, podczas gdy inni przy ośmiu. Przychodząc tutaj cztery lata temu, ta grupa chciała zakończyć projekt F1.”
“Uchroniłem go od tego, dlatego też wciąż tu jest. Nie mamy jednak struktury, by znajdować się na czele rozwoju akumulatorów, zarządzania oprogramowaniem czy odzyskiwaniem energii. To nie sprowadza się tylko do postawienia silnika na hamowni i powiedzenia: “szefie, mam 415 kW!”
De Meo zauważył, że konstruowanie własnego silnika F1 nie ma większego przełożenia na sprzedaż samochodów drogowych. Jako przykłady tego wskazał aktualne wcielenia McLarena i Astona Martina:
“Sponsorzy przychodzą dla zespołu, a nie silnika. Partnerzy wiążą się z McLarenem, a nie z Mercedesem, który znajduje się pod osłoną. Świat F1 się zmienił. Rozszerzył się o młode osoby, kobiety. Ci nowi klienci inaczej rozumieją ten sport. Wspieramy kierowcę, kolor czy markę, ale nie silnik. Patrząc na obecną tabelę, Alpine traci bonusy, a sponsorzy są czymś rzadkim.”
“Mamy zatem dziurę [budżetową], a moi udziałowcy wiedzą, jak to liczyć. Alpine musi po prostu zarabiać pieniądze. Chciałem stworzyć francuski zespół, takie francuskie Ferrari. Dałem dwa fotele francuskim kierowcom, którzy się zderzyli. Oglądając A524, nie ma tam ani jednego francuskiego sponsora. Ani jednego! Pukałem do kilku drzwi, ale na próżno.”
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS