hourly
1
Artykuł Katarzyna TS: Zamiast Turowa będą wiatraki pochodzi z serwisu wPrawo.pl.
]]>
Skargę do TSUE złożyli Czesi twierdząc, że jak u nas kopią to u nich woda ucieka. Dowodem w sprawie ma być to, że – jak napisano w postanowieniu – „Polska przyjęła zaplanowany na wielką skalę środek zaradczy polegający na budowie ekranu przeciwfiltracyjnego, mającego w szczególności zapobiec negatywnym skutkom środowiskowym tej działalności wydobywczej”. Ale ponieważ budowa ma zostać ukończona w 2023 roku, sędzia de Lapuerta nakazuje zamknąć kopalnię i kwita. A potem dopiero TSUE rozpatrzy skargę i wyda wyrok.
Smaczku tej sprawie dodaje fakt, że w sąsiedztwie Turowa funkcjonują czeskie i niemieckie kopalnie węgla brunatnego i nikomu snu to z powiek nie spędza mimo ich większego oddziaływania na środowisko.
Czesi złożyli na nas skargę, a my nie złożyliśmy tylko czekaliśmy jak głupki na fangę w nos. No to się doczekaliśmy. Co będzie dalej? Premier Mateusz Morawiecki wydał oświadczenie, w którym zapewnił, że „polski rząd nie podejmie żadnych działań, które mogłyby godzić w bezpieczeństwo energetyczne Polski”. Po przeczytaniu tego zdania dostałam zajadów ze śmiechu. Kto to mówi? Ten sam Morawiecki, który zgodził się na dekarbonizację polskiej energetyki i zamknięcie wszystkich polskich kopalni węgla kamiennego. Ten sam Morawiecki, który oświadczył, że naszym narodowym celem powinno być odejście od paliw kopalnych. Ten sam Morawiecki, który od czterech lat nie zdołał doprowadzić do wyznaczenia lokalizacji pod elektrownię atomową, żeby zastąpić likwidowane elektrownie węglowe. A wisienką na torcie jest to, że niedawno do konsultacji trafił rządowy projekt ustawy zezwalającej na budowanie gigantycznych wiatraków w odległości zaledwie 500 metrów od domów. W uzasadnieniu napisano, że „konieczne jest kontynuowanie wdrażania ułatwień dla realizacji inwestycji w OZE, w tym w lądowe elektrownie wiatrowe”, aby „doprowadzić do znaczącej przebudowy krajowego miksu energetycznego”.
ZOBACZ: UWAGA! Rządowy projekt ustawy przywraca możliwość stawiania wiatraków 500 metrów od domów
Wiatrakami zajmuję się od prawie 10 lat. To nie jest tania, czysta energia. To jest gigantyczny skok na kasę, gwarancja blackoutów i utrata suwerenności energetycznej. Przy okazji jest to dewastacja terenów wiejskich i skazywanie ludzi na sąsiedztwo uciążliwych i szkodliwych instalacji idących w tysiące. Jeśli zostanie zrealizowany rządowy plan przedstawiony w uzasadnieniu do ustawy, to wiatraki będą w każdej gminie. O tym, jak żyje się w takim miejscu, możecie przekonać się jadąc np. do gminy Korsze, gdzie domy są dosłownie otoczone tymi wiatrakowymi potworami. Gdzie byś nie spojrzał, tam kręcą się ogromne śmigła, a hałas nie pozwala normalnie spać. Koszmar!
Jeśli ktoś sądzi, że Morawiecki twardo stanie w obronie polskich interesów i nie dopuści do zamknięcia kopalni i elektrowni Turów, to jest bardzo naiwny. Co prawda obecnie jesteśmy na etapie „nie oddamy ani guzika”, ale z czasem przejdziemy na pozycję „oddajemy całe gacie”. I dojdzie do tego, że elektrownia Turów zostanie zamknięta, a zamiast niej rząd zaaplikuje nam wiatraki. Nie wierzycie? A gdyby ktoś powiedział Wam pięć lat temu, że PiS zlikwiduje kopalnie i przylepie dekarbonizację, to uwierzylibyście? A jednak PiS to zrobił. I zrobi jeszcze więcej. Skoro energetyka oparta na węglu kamiennym idzie do likwidacji, to myślicie, że energetyka oparta na węglu brunatnym zostanie oszczędzona? Bez żartów.
W ramach Nowego Ładu Polska zostanie przekształcona w państwo niesuwerenne energetycznie. Po pierwsze – elektrownie węglowe zostaną zlikwidowane. Po drugie – Niemcy nie pozwolą nam na budowę elektrowni atomowej. Po trzecie – Polska zostanie zastawiona wiatrakami, przy czym tradycyjnie będzie to szrot, który zamiast do utylizacji trafi do nas. Po czwarte – backupem dla wiatraków będzie gaz z Nord Stream 2, który będziemy zmuszeni kupować od Niemców. Po piąte – prąd będzie coraz droższy, aż stanie się dobrem luksusowym. I tak będzie wyglądała sprawiedliwa transformacji energetyczna, o której dziś z entuzjazmem opowiada Morawiecki.
Jedynym wyjściem z tej matni jest wypowiedzenie pakietu klimatyczno-energetycznego i zaprzestanie płacenia haraczu w postaci opłat za emisję CO2. To jest spekulacyjny handel powietrzem, który nie ma nic wspólnego z ekologią i klimatem, ale za to świetnie sprawdza się jako metoda drenażu kieszeni podatników. Oczywiście w pewnym momencie cały ten system zawali się z wielkim hukiem, ale do tego czasu dorobi się na nim garstka cwaniaków, a reszta pójdzie z torbami. I tak będzie wyglądał nasz „sukces” w walce o klimat.
Jeśli podobają się Państwu moje felietony i chcielibyście wesprzeć moją działalność publicystyczną, możecie to zrobić dokonując przelewu na poniższe konto PayPal. Będzie to dla mnie nie tylko wsparcie w wymiarze finansowym, ale również sygnał, że to, co robię, jest dla Państwa ważne i godne uwagi. Z góry dziękuję. Katarzyna Treter-Sierpińska https://www.paypal.me/katarzynats
Zobacz też:
Katarzyna TS: Klimatyczna egzekucja na raty
Artykuł Katarzyna TS: Zamiast Turowa będą wiatraki pochodzi z serwisu wPrawo.pl.
]]>
Artykuł Katarzyna TS: Zasłużona klęska Narodowego Programu Szczepień pochodzi z serwisu wPrawo.pl.
]]>
Jak zatem wygląda rzeczywistość? Jak informuje Wirtualna Polska, z danych udostępnionych przez rządowe Centrum e-Zdrowia wynika, że z 35 milionów Polaków uprawnionych do szczepienia (czyli w wieku powyżej 16 lat), 21 milionów nie zarejestrowało się na szczepienie, choć mogli to zrobić w każdej chwili przez telefon, Internet albo w lokalnej przychodni. Według danych na 19 maja 2021 roku w Narodowym Programie Szczepień wzięło udział niecałe 14 milionów Polaków, z czego w pełni zaszczepionych było 4,6 mln. Pamiętajmy, że część z nich nie przyjęła preparatów dobrowolnie, ale została do tego przymuszona różnego rodzaju szykanami, takimi jak np. zamknięcie drogi awansu żołnierzom, którzy nie zgłoszą się na „dobrowolne” szczepienie.
Oto jak wygląda te mityczne 70% chętnych na szczepionkę wyciągnięte z propagandowego kapelusza. W rzeczywistości jest to 40%. Narodowy Program Szczepień poniósł spektakularną klęskę i jest to klęska w pełni zasłużona. A skoro minister Dworczyk nie rozumie, dlaczego tak się stało, to wyjaśniam: władza potraktowała ludzi jak bezrozumne bydło i właśnie zbiera owoce w postaci buntu społecznego przeciw takiemu traktowaniu. Premier Morawiecki przeświadczony, iż „ludzie są tacy głupi, że to działa”, musi ze zdumieniem przecierać oczy, gdy okazało się, że ludzie nie są jednak aż tak głupi. Nie pomogły połajanki, obiecanki i spoty z celebrytami. 21 milionów Polaków pokazało władzy gest Kozakiewicza. Dlaczego? Dlatego, że władza naganiająca do szczepień w efekcie skutecznie do nich zniechęciła. Jak to zrobiła? Ano zwyczajnie, czyli kłamiąc. I to kłamiąc nieudolnie, ponieważ rzeczywistość szybko owe kłamstwa zweryfikowała.
Pierwsze kłamstwo władzy na temat szczepień to zapewnienie, że są one całkowicie bezpieczne. Nie trzeba było długo czekać, żeby okazało się, iż po szczepieniu można przenieść się na tamten świat. Władza postanowiła iść w zaparte i stwierdziła, że zgony po szczepieniu nie mają nic wspólnego ze szczepieniem. I znowu nie trzeba było długo czekać, żeby okazało się, iż kłamstwo ma krótkie nogi. Europejska Agencja Leków przyznała, że zgony na skutek szczepienia są faktem, a nie teorią spiskową. Co na to władza? Władza radośnie zawołała: Szczepimy się! A do tego premier Morawiecki poprosił premier Danii, żeby odsprzedała mu szczepionki, które jej kraj wycofał z użytku. Czyli Duńczycy nie będą szczepić się śmiercionośnym syfem, ale dla Polaków ten syf będzie w sam raz. Czy po czymś takim zaufanie do władzy i szczepionek zmalało, czy wzrosło? Władza zapewne uznała, że wzrosło i zupełnie nie rozumie, dlaczego zmalało. I kto tu jest głupi?
Drugim kłamstwem władzy jest to, że tylko szczepienia pozwolą na pokonanie pandemii, więc trzeba zaszczepić wszystkich z ozdrowieńcami włącznie, bo szczepienie daje lepszą odporność niż przechorowanie. Nie trzeba było długo czekać, żeby okazało się, iż jest to bzdura. Monitorowanie odporności u ozdrowieńców wykazało, że utrzymuje się ona co najmniej rok, a nie jest wykluczone, że będzie dożywotnia. Monitorowanie odporności u zaszczepionych wykazało, że po trzech miesiącach poziom przeciwciał gwałtownie spada, a zaszczepieni chorują na Covid-19, a nawet umierają. Co w związku z tym zrobiła władza? Władza ogłosiła, że ozdrowieńcy powinni szczepić się miesiąc po chorobie. Czy po czymś takim zaufanie do władzy i szczepionek zmalało, czy wzrosło? Władza zapewne uznała, że wzrosło i zupełnie nie rozumie, dlaczego zmalało. Pytam po raz kolejny – kto tu jest głupi?
Trzecie kłamstwo władzy to obietnica, że szczepienia pozwolą na powrót do normalności. I na tym samym oddechu władza oświadczyła, że nawet po szczepieniu trzeba nosić maskę, zachowywać dystans i dezynfekować ręce. Dowiedzieliśmy się, że reżim sanitarny musi być utrzymywany, bo zaszczepieni mogą przenosić wirusa. Jednocześnie pojawiły się pomysły segregacji sanitarnej wprowadzającej kategorię niezaszczepionych podludzi, którzy mogą przenosić wirusa i zaszczepionych nadludzi, którzy również mogą przenosić wirusa. Okazało się więc, że powrót do normalności to fikcja, a segregacja jest wprowadzana, chociaż nie ma dla niej uzasadnienia medycznego. Czy po czymś takim zaufanie do władzy i szczepionek zmalało, czy wzrosło? Władza zapewne uznała, że wzrosło i zupełnie nie rozumie, dlaczego zmalało. I znowu pytam – kto tu jest głupi?
Czwarte kłamstwo to zapewnienie, że szczepionki są dobrowolne. Jak wygląda ta „dobrowolność”? Szczucie, połajanki, szykany, paszporty szczepionkowe, groźby utraty pracy, szantaż emocjonalny, zapowiedzi kolejnego lockdownu. A to wszystko okraszone bezczelnym kłamstwem, że są to „zachęty”. Czy po czymś takim zaufanie do władzy i szczepionek zmalało, czy wzrosło? Władza zapewne uznała, że wzrosło i zupełnie nie rozumie, dlaczego zmalało. Pytam po raz czwarty – kto tu jest głupi?
Władza zapewne uważa, że zrobiła, co w jej mocy, żeby przekonać Polaków do przyjęcia szczepionek na Covid-19. W rzeczywistości działania władzy okazały się jedną wielką porażką. Do Narodowego Programu Szczepień dobrowolnie zgłosili się ci, których nie trzeba było do niczego przekonywać, ponieważ z punktu deklarowali, że zaszczepią się jak tylko preparat będzie dostępny. Osoby, które przyjęły szczepionkę, chociaż nie chciały brać udziału w tym eksperymencie, zostały do tego przymuszone. Ale większość powiedziała władzy „NIE”. I co teraz?
Władza ma dwa wyjścia: mądre i głupie. Mądrym wyjściem jest wycofanie się z wszelkich pomysłów wywierania presji na niezaszczepionych i jak najszybszy powrót do normalności. Bez masek, bez dystansu i dezynfekcji. Należy natychmiast skończyć z testami, izolacją i kwarantanną. Przychodnie i szpitale mają zacząć normalnie funkcjonować. Trzeba skasować teleporady i zacząć leczyć chorych. Jeśli nadal będziemy tkwili w patologicznym systemie, który stworzył minister Niedzielski, to pobijemy ubiegłoroczny rekord nadmiarowych zgonów.
Obawiam się jednak, że władza wybierze wyjście głupie, czyli zwiększanie presji, straszenie czwartą falą i wdrożenie segregacji sanitarnej. Licząc na pokonanie oporu władza będzie naciskać coraz mocniej. Ale dopóty dzban wodę nosi, dopóki się ucho nie urwie. Warto, żeby władza o tym pamiętała. Bo za chwilę może okazać się, że zamiast siedzieć na stołkach, władza skończy na śmietniku historii. Morawiecki jeszcze załapie się na jakąś unijną synekurę, ale reszta zostanie na lodzie i będzie skrobać się po głowach i zastanawiać się, jak do tego doszło. Może wtedy zrozumieją, że wiara we własną propagandę zawsze kończy się klęską. Oby jak najszybciej.
Jeśli podobają się Państwu moje felietony i chcielibyście wesprzeć moją działalność publicystyczną, możecie to zrobić dokonując przelewu na poniższe konto PayPal. Będzie to dla mnie nie tylko wsparcie w wymiarze finansowym, ale również sygnał, że to, co robię, jest dla Państwa ważne i godne uwagi. Z góry dziękuję. Katarzyna Treter-Sierpińska https://www.paypal.me/katarzynats
Zobacz tez:
Katarzyna TS: Pandemiczny Moloch żąda ofiary z dzieci
Artykuł Katarzyna TS: Zasłużona klęska Narodowego Programu Szczepień pochodzi z serwisu wPrawo.pl.
]]>
Artykuł K. Baliński: IDIOCI BEZUŻYTECZNI pochodzi z serwisu wPrawo.pl.
]]>
Gdy słyszało się Bronisława Komorowskiego, który (strojąc głupawe miny) głosił, że stosunki z Ukrainą są bezalternatywne, a członek Rady Politycznej PiS (namaszczony na ministra spraw zagranicznych w gabinecie cieni) na zarzut, że Ukraina nigdy nie zwróci nam kilkumiliardowego kredytu, bo pieniądze trafiły do kieszeni oligarchów, mówił: „Powstrzymanie Rosji musi kosztować. Odda, nie odda – warto zainwestować”, a inny ekspert PiS apelował: „na dozbrajanie Ukrainy Polska powinna przeznaczyć wszystkie dostępne środki, nie pytając nikogo o zdanie” – to musiało chodzi o idiotów. „Mężów stanu” ogarnął amok. Cytowany już profesor z długim z długim wąsem: „Pierwszym krokiem wobec Rosji powinny być sankcje tak ostre, jak już stosowane przeciw budującemu broń jądrową Iranowi. NATO i UE powinny nałożyć embargo na import z Rosji ropy, gazu i ewentualnie innych bogactw, w tym złota, platyny i diamentów. Nie postulował zagłodzenia Ruskich, ale tylko dlatego, że oni sami wymierzyli sobie karę w postaci sankcji na import polskiej wieprzowiny i jabłek. Przy dziarskim zawołaniu „Sława Ukrainie, na pohybel polskiej wieprzowinie” zabrakło refleksji, że sankcje szkodzą Polsce, a nie Rosji. Nie przyszło otrzeźwienie, że wychodzimy na świrów, ze Polska jest jedynym kraje, który wprowadza sankcje, że sama Ukraina jest pierwszym partnerem handlowym Rosji, a ukraińscy oligarchowie mają w Moskwie biznesy. No i. Co my mieliśmy z wyprawy na Kijów? Z giełdy „wyparowało” 47 miliardów; nasz eksport do Rosji załamał się, przed firmami, które handlowały z Ukrainą pojawiło się widmo bankructwa. A wszystko to z przemożnej chęci podzielenia się z „braćmi Ukraińcami” skokiem cywilizacyjnym w postaci Pandolino i 100 km ścieżek rowerowych oraz pomocy, jaką udzielamy Anglikom w zmywaniu brudnych naczyń.
Pomoc dla Kijowa objęła politykę historyczną. Cytowany już wąsiaty ekspert PiS zdiagnozował: Uchwała Sejmu o ludobójstwie na Kresach jest sprzeczna z polską racją stanu. Stworzył przy tym genialną doktrynę dyplomatyczną: „Lepsza Ukraina banderowska niż sowiecka”. W swym ogłupieniu zachęcał, by Polacy przestali używać pojęcia „Kresy”, bo jest zbyt kontrowersyjne i wywołuje negatywne odczucia u licznych Białorusinów, Litwinów i Ukraińców. Wielbiciele Bandery nie naruszają prawa – za to podziękować możemy wystrychniętemu na dudka Dudzie. Bo to za jego sprawą z ustawy o IPN zniknął paragraf penalizujący gloryfikację UPA. Także prezesowi PiS nie przysporzyły chwały telewizyjne migawki z Majdanu, gdzie, wyglądając spod pachy Kliczki, wydawał kabotyńskie okrzyki „gierojom sława”. Ukraińcy, w zamian za to, plują nam w twarz. Uznali Banderę za bohatera narodowego, a nikt już nie jest w stanie zliczyć ulic, placów, szkół, stadionów jego imienia. Towarzyszy temu zohydzanie ludzi niewykazujących entuzjazmu wobec Ukraińców i głośno przypominających o ukraińskim ludobójstwie. Zidioceniu polityków, wyjątkowo przy tym dumnych ze swej głupoty, towarzyszy zachwyt nad „wyjątkową jednomyślnością” polskiej klasy politycznej”. Ale czy z drugiej strony idiotami nie są także ci, którzy myślą, że w podejściu do Ukrainy chodzi o banderowców. Przecież to nie oni rządzą na Ukrainie, ale żydowscy oligarchowie, którym trzeba pomóc, a nie molestować w sprawie pomników!
Zacznijmy od sondaży – 58 procent Niemców sprzeciwia się wysłaniu Bundeswehry na pomoc Polsce, gdyby została napadnięta przez Rosję. Niemcy i Francja sprzeciwiają się integracji Ukrainy z NATO i z UE, czyli nie chcą umierać za Kijów, za ważniejsze uważają dobre relacje z Rosją, a nawet po cichu mówią o uznaniu aneksji Krymu. Oznacza to, że Polska wybiega przed szereg, macha szabelką, ośmiesza się zabawą w mocarstwowość, Polacy wychodzą na frajerów, a Duda i Morawiecki na durniów. W dodatku Ukraińcy ich nie szanują, a nawet nimi gardzą. W Donbasie naparzają się ludzi o mentalności sowieckiej. Ukraina to nie demokracja, lecz republika oligarchów. I nic tam po nas. Jesteśmy częścią Zachodu i niech tak zostanie.
Są tacy, którzy uważają, że proces zidiocenia dyplomacji III RP zaczął się w 1989 r. wraz z inwazją ludzi Geremka na MSZ. Inni uważają, że od Holokaustu. Przeważa jednak przekonanie, że wszystko zaczęło się od Radka Sikorskiego. W MSZ – trzymając się stylistyki polskiego poety – Było cymbalistów wielu, Ale żaden… przy Radku. Ten pobił wszystkich na głowę. Urzędował tam najdłużej ze wszystkich ministrów. Dyplomacja w jego wykonaniu przyniosła same straty. Nie było w niej ani ładu, ani składu, a jedynym stałym elementem był idiotyzm.
Były szef dyplomacji dużego europejskiego kraju i wójt Chobielina Dworu, czyli osady, której oddzielenie od wsi Chobielin załatwił sobie, gdy był ministrem, żeby „goście z zagranicy nie mieli go za wieśniaka”, zagadał nt. rosyjskich wojsk na granicy z Ukrainą: Ale to jest też szansa dla przyjaciół Ukrainy, tu w Waszyngtonie rozmawiam o tym z wysokimi przedstawicielami Białego Domu. Skoro Putin zagraża Ukrainie wojskowo, to jest dobry czas, żeby Ukrainę wojskowo wzmocnić. Najwięcej w tej sprawie mogą oczywiście Stany Zjednoczone. To jest kolejny argument za wzmocnieniem europejskiej obronności. W knajpianej rozmowie ten sam Sikorski o polsko-amerykańskim sojuszu powiedział: „wręcz szkodliwy, bo stwarza Polsce fałszywe poczucie bezpieczeństwa”. Drugi cytat z rozmowy: „Bullshit kompletny. Skonfliktujemy się z Niemcami, z Rosją, i będziemy uważali, że wszystko jest super, bo zrobiliśmy laskę Amerykanom. Frajerzy. Kompletni frajerzy”. Przypomnijmy też jego słowa na Majdanie: Jeśli nie poprzecie tego porozumienia, będziecie mieli stan wojenny, będziecie mieli wojsko, wszyscy będziecie martwi! A chodziło o narzucane Radzie Majdanu „porozumienia” z Janukowyczem. I tu można zapytać: Czy chodziło tylko o głupotę? Czy nie krzewił demokracji za korzyści osobiste? A może był zaprogramowany, bo „idioci” wiedzą, że losy ich kariery ważą się w kręgach „Wyborczej” i Sorosa, a nie wśród wyborców w Polsce? I wreszcie – czy czegoś się nie napalił i nie nałykał? I jeszcze jedno – gdy Radek, z poduszczenia i za pieniądze Sorosa, angażował się w krzewienie demokracji, od tyłu (jak mawia S. Michalkiewicz) zaczęli zachodzić nas Judejczykowi, naciskając na premiera polskiego rządu, aby zadośćuczynił żydowskim roszczeniom.
Pytany, czy Polska jest w stanie wesprzeć białoruskie dążenia do wolności, Radek prognozował: A może Putin zgodziłby się na prorosyjskiego przedstawiciela opozycji, który by wygrał w nowych wyborach. Wypada się o to modlić. Modląc się, nic nie mówił o tym, że on sam swym partactwem i całą nędzą intelektu, doprowadził do tego, że Białoruś, spośród sąsiadów na Wschodzie kraj nam najbardziej życzliwy i najlepiej traktujący żyjących tam Polaków, przekształcił się w jeden z najbardziej nam wrogich. Przy tym w nagonce na Łukaszenkę, symbol przegranej polskiej polityki na wschód od Bugu, tak się w swym ogłupieniu zapędził, że wyczerpał wszystkie możliwości. Pozostało mu tylko wypowiedzenie Łukaszence wojny (ale tu przeszkodą okazał się remont fregaty „Gawron”, którą kupił, gdy był ministrem obrony). Za to Łukaszence nie sposób było odmówić inteligencji – zgrabnie balansował między Rosją a UE, i grał na siebie. Nie był naszym bohaterem, niemniej gdy patrzyło się, jaką wściekłość wywoływał u naszych idiotów (i u Sorosa), to aż korciło, żeby trzymać za niego kciuki. Sytuację można było podsumować: dyrektor kołchozu ograł sromotnie absolwenta Oksfordu, a nawet go upokorzył. I jeszcze jedno – gdyby Radek czytał coś więcej niż „Wyborczą”, to by zauważył, że Amerykanie doceniają skuteczność polityki Łukaszenki, czego nie da się w żaden sposób powiedzieć o idiocie z Chobielina.
Media białoruskie sugerowały, że Sikorskiemu przydałyby się konsultacje u dobrego lekarza. Zadawały też pytanie: „Gdzie Tusk znalazł takiego dziwaka?”. Ta trafna diagnoza lekarska pozwala także zrozumieć zachowania Radka w wielu innych sytuacjach i styl rządów w MSZ. Diagnozy nic lepiej nie potwierdza, niż jego zdjęcie na motocyklu sowieckiego sołdata. Poraża bufonada i pycha. Uderza twarz pospolitego cwaniaczka, strojącego miny, zaciskającego usta. Miny Sikorskiego to prawdziwy cymes: wybałuszone oczy, nerwowe potakiwania, buzia w ciup, głupawe uśmieszki. Przyznać jednak trzeba, że konkurs na najbardziej idiotyczną minę bezkonkurencyjnie wygrywa Komorowski. Niezła też była mina Tuska na lotnisku w Smoleńsku – gdy Putin patrzy na niego zimnym spojrzeniem z odcieniem pogardy.
To, że Sikorski „mówi, co wie, a mądry wie, co mówi”, to jedno. A to, że wydeptaną przez niego ścieżką idzie dziś premier Morawiecki, to drugie. Nasuwa się też refleksja: To, że Łukaszenko jest molestowany przez organizatorów kolorowej rewolucji nie dziwi. Ale dlaczego grilluje go rząd PiS, czyli potencjalna ofiara kolorowej rewolucji? I refleksja druga – czy, tak jak za Sikorskiego krzewiącego demokrację na Ukrainie, Judejczykowi nie zachodzą od tyłu Morawieckiego? I jeszcze jedno – dlaczego, jako narzędzie do zdetronizowania Łukaszenki, Sikorski obrał Fundację Batorego, której szefem jest syn Hersza Smolara, sekretarza Komunistycznej Partii Zachodniej Białorusi? I dlaczego jego „finezyjna” i „misterna” dyplomacja polegała na powierzeniu polityk wschodniej mniejszościom etnicznym? Bo czy jest normalne, że duża część dyplomatów jest – jak mówił poeta – „nie z Ojczyzny mojej”, że konsulaty (a także posterunki Straży Granicznej) obsadzone są Ukraińcami z Warmii i Mazur, którzy swą misję widzą w psuciu stosunków z Białorusią i z białoruskimi Polakami?
To miał być pokaz dyplomatycznych sukcesów. Chodzi o zwołaną 24 kwietnia w Krakowie konferencję PO. Problemem w tym, że główny mówca, przypominając się z pasmem klęsk w polityce zagranicznej w jego wykonaniu, dał pokaz bezdennej głupoty, niebywałego wręcz aktu okrucieństwa, ze szczególnym udręczeniem wobec samego siebie. Przypomniał swą wypowiedź: „Rosja nie powinna być wykluczana z procesu rozszerzania NATO” oraz propozycję stworzenie europejskiego legionu ochotników do walki z Rosją („Wstępnie nazywam to legionem europejskim, co trafnie może się kojarzyć z francuską legią cudzoziemską, która mogłaby nam ten legion wyszkolić”). W jednym z raportów sporządzonych dla amerykańskiego think tanku, z którymi był związany przez żonę, postulował reformę polskiej armii tak, aby mogła wysłać na bliskowschodnie misje nawet kilkanaście tysięcy żołnierzy. Tłumaczył przy tym, że żołnierze z Polski są tańsi w eksploatacji, a ich strata nie wywoła niechęci do wojny. W innym raporcie atak na Irak porównuje do Monte Cassino. Postawił też śmiałą tezę: „bez Afgańczyków nie byłoby Okrągłego Stołu w Polsce” (ale nie wystąpił o pokojową nagrodę Nobla dla Ben Ladena?).
W 1996 r. na łamach „Foreign Affaires” prognozował: „Polska mogłaby się o wiele łatwiej reformować, gdyby pozbyła się wyeksploatowanych regionów przemysłowych, takich jak Śląsk”. Ale to nie tylko wina Sikorskiego. Durniów, którzy bezkarnie demolowali Polskę, wybraliśmy sobie sami. W sprawie kopalń trudno nie solidaryzować się z górnikami, ale i górnicy powinni zrobić rachunku sumienia, przypominając sobie, jak głosowali na Buzka, który wygasił połowę kopalń i zwolnił 100 tysięcy górników. Czy to tylko przejaw „dupowatości” i „ciulowatości”, jak mówił Kazimierz Kutz (też zresztą przez śląski lud hołubiony)? Czy może przejaw innej przypadłości? A może prawdą jest, że śląscy górnicy wstecz pamiętają, co najwyżej, jak zakończył się ostatni odcinek „Kiepskich”?
Co do nagród – czempion praw Polaków za granicą odznakę Bene Merito „za działalność wzmacniającą pozycję Polski na arenie międzynarodowej” nadał prezesowi ukraińskiego IPN, gdy placówka ta właśnie zainicjowała program ustanawiania świętami narodowymi rocznic „zwycięstw zbrojnej formacji OUN-UPA nad okupantem polskim”. Tenże odznakę nadał szefowej Centrum Taubego Helise Lieberman, która w tym samym czasie dzieliła się z izraelskim „Haaretz” obawami związanymi ze wzbieraniem wśród Polaków wrogości wobec Żydów: „To że jeszcze nie doszło do rozlewu krwi, nie znaczy że nie czujemy się tu niepewnie”. Jej przemyślenia rozpowszechnił rosyjski „Sputnik”, opatrując nagłówkiem: Zanim poleci pierwszy kamień – polscy Żydzi niespokojni pośród wzrastającego antysemityzmu. Odznaczeniem „Zasłużony dla kultury polskiej” wyróżnił litewskiego ministra, mimo że ten popierał rugowanie języka polskiego ze szkół. Kazał też przeprosić rząd litewski za zorganizowane przez IPN warsztaty historyczne dla młodzieży polskiej o 17 września ‘39.
W listopadzie 2012 r. Radek znalazł się na liście „100 Top Global Thinkers” magazynu „Foreign Policy”. W uzasadnieniu umieszczenia go na liście czołowych myślicieli świata napisano, że wyróżnienie przyznano za „mówienie prawdy, nawet gdy nie jest to dyplomatyczne”. Magazyn przypomniał i podkreślił jego słynne berlińskie przemówienie, w którym mówił, że „mniej zaczyna obawiać się niemieckich czołgów niż niemieckiej bezczynności”. Za równie ważne uznał wystąpienie w Oxfordzie, w którym przekonywał Brytyjczyków do „powrotu do Europy”. To wszystko nie skończyło się jednak na wygłupie gazety. Podbechtany tytułem „myśliciela”, zaczął ubiegać się o tytuł unijnego ministra spraw zagranicznych, a nawet sekretarza generalnego NATO. Argumentował przy tym, że mówi dobrze po angielsku. I już tylko ten fakt świadczy, że z niego taki myśliciel, jak z mysiego tyłka torba podróżna albo z koziej dupy trąbka. Przy czym nam bliższe jest to ostatnie porównanie, bo współbrzmi ze staropolskim powiedzeniem: Lach bez konia jak Żyd bez kozy., Popierając kandydaturę Radka, Tusk po prostu go wykiwał, czyli zrobił z niego idiotę. Wbrew pozorom, także unijni decydenci nie upadli na głowę, by powierzyć taką funkcję politykowi, któremu język lata jak łopata, tylko dlatego, że po angielsku. Dość wspomnieć porównanie przez Sikorskiego niemiecko-rosyjskiego gazociągu do paktu Ribbentrop-Mołotow i równoczesne namawianie Merkel, by była führerem Europy. À propos – w języku angielskim jest wiele słów podobnych do polskich. Weźmy na ten przykład słowo „bufon”. A wiele jest identycznych, np. „idiota”. Strach tylko pomyśleć co by się działo, gdyby Radek zaczął mówić po niemiecku. Był już Bartoszewski i to była masakra. Skoro widzimy jak na dłoni, że Radek nie kuma, to czy nie należałoby przejrzeć dokładnie wszystkich porozumień międzynarodowych zawartych przez niego w ciągu 7 lat, kiedy był ministrem? Bóg wie, co on tam popodpisywał.
Był kiedyś zastępcą Geremka w MSZ. „Profesor był szefem, od którego dużo się nauczyłem. Współpraca z nim była przygodą intelektualną”- mówił. Publicznie zaklinał się też: „To nie nowojorscy rabini kazali Geremkowi wziąć mnie do rządu”. Dopiero jednak za jego rządów ugruntowany został system wyłaniania dyplomatycznych – Aby zrobić karierę w polskiej dyplomacji, zdobywać zaszczytne tytuły i stanowiska, należało spełniać jedno z trzech kryteriów: żydowskie pochodzenie, wojskowe przeszkolenie lub rekomendację Michnika (chociaż ten dawał ją tylko przy spełnieniu pierwszego warunku). W resorcie Radka zaroiło się nie tylko od oficerów wojskowej bezpiek. Jego podwładni z dyplomacji uczynili coś z pogranicza kabaretu. Ambasador w Chinach w klipie video tańczył w stajni do koreańskiego przeboju. Ambasador w Paryżu promował spożywanie serów francuskich i wiązanie krawata (wcześniej poplamionego serem). W konsulacie w Monachium podrzucono kartkę z napisem „pokój, prawda, sprawiedliwość boska” – konsul generalny zaalarmował miejscową jednostkę antyterrorystyczną oraz postawił na nogi cały MSZ. Agnieszka Morawińska do dyplomacji trafiła z Muzeum Narodowego. Pytana w Sejmie, jak sobie wyobraża swoja misję w Australii, odpowiedziała: „planuję „napisanie czegoś o współczesnej sztuce australijskiej”. Mówiła też, że wie, na czym polegać będzie jej praca, bo „ambasador Holandii wyjaśnił jej, jak być ambasadorem”. Nie potrafiła jednak przypomnieć sobie, jaka jest stolica Australii i jak nazywają się jej rdzenni mieszkańcy.
Doszło do drastycznych przypadków wdzierania się do służby dyplomatycznej posiadaczy różnych egzotycznych kompetencji, bardzo dalekich od potrzeb dyplomacji (którzy do dziś pełnią wysokie i odpowiedzialne funkcje dyplomatyczne). Monter urządzeń grzewczych, klawisz więzienny, krawcowa, specjalista od małży i kalmarów, wykładowca wieczorowego uniwersytetu marksizmu-leninizmu, inżynier-wiertnik, pracownik zakładu dezynsekcji i deratyzacji, asystent pracowni biologii wód i krajobrazu rolniczego, fotograf, ekspertka od miłości arabskiej i średniowiecznej poezji orientalnej. Ale czemu się dziwić, mistrz Sikorskiego był znawcą obyczajów średniowiecznych francuskich żebraków i kurew. Takie kompetencje budziły uśmiech zażenowania nie tylko obcych dyplomatów. Kiedy na zjeździe Polonii ktoś chciał rozbawić towarzystwo, to opowiadał o swoim konsulu i łapał się za głowę: Gdzie oni takie typy znaleźli, jak znam Polskę, to musiało być trudne.
Ambasador w Algierii postulował podzielenie się z tym pustynnym krajem naszymi doświadczeniami w zapobieganiu i zwalczaniu powodzi. Inny, przed udaniem się na placówkę w Kuwejcie, pytał, czy ma zabrać ze sobą narty, czy lepiej kupić je na miejscu. Korespondencja dyplomatyczna daje możliwość „wykazania się” wobec Centrali. Przełożeni cenią sobie najbardziej tą opatrzoną gryfem tajności, zgodnie z zasadą, „czym głupsi jesteśmy, tym bardziej nam tajność pomaga”. Ambasador w Damaszku napisał w takiej depeszy: dokonano już pierwszych posunięć antykorupcyjnych. Informowała o tym prasa libańska. Ze względu na źródło i poufny charakter informacji proszę o ich nierozpowszechnianie. Szef placówce w Bagdadzie informował: Nad Bagdadem przeleciały samoloty. Nie wiadomo czyje. Ambasador w Ułan Bator radził: Wywiad mongolski ma wielowiekową, od Dżyngis Chana tradycję i doświadczenie w wywiadowczej penetracji Rosji. Nasz wywiad powinien nawiązać z nim współpracę i korzystać z jego wiedzy, doświadczenia i kwalifikacji. W innej depeszy pisze: „Mongołowie nie mają powodów do obaw, że Chiny wchłoną ich, tak jak Hongkong, bo ChRL postawiła 1300 słupków granicznych bardzo solidnych i wszystkie na koszt Chin”. Ambasador w Kairze raportował: premier kraju zemdlał, o czym wcześniej informowały gazety. Kraj stoi na historycznym rozdrożu i zanosi się, że postoi jeszcze długo. Jeszcze inny donosił: X wyleciał dziś do Waszyngtonu. Nie wiem, po co. Do dyplomatycznych orłów nie należał profesor Stefan Meller, który karierę zawdzięczał miłosierdziu gminy żydowskiej. „Właściwy Żyd na właściwym miejscu”, pilnujący w Moskwie „spraw polskich”, informował: spotkałem się X. Nic mi nie powiedział. A profesor Gerard Labuda kiedyś powiedział: „Odsetek idiotów wśród profesorów jest taki sam jak wśród woźniców”.
Najlepiej opisał ich (w tym samego Radka?) nieopatrznie Władysław Bartoszewski – „dyplomatołki”. Inna sprawa, że określenia tego użył wobec współpracowników, którzy pokpiwali z jego przemówień. Jeszcze inna sprawa, że poziom intelektualny jego wypowiedzi często graniczył z matołectwem, że słynął z manii wygłaszania pełnych pychy tyrad i mów, którym towarzyszyły pokraczne gestykulacje kończyn, sprzeczne z wypowiadaną treścią. Mówiąc, wrzeszczał do rozmówcy, ślinił się, a nawet pluł. W Niemczech, gdzie był ambasadorem, uważany był za „eine Witz Figur”. W październiku 1998 r. w Jerozolimie obrońców krzyża na Żwirowisku nazwał „skrajnymi idiotami”. W Knesecie wyzwał Polaków od „ciemniaków z prowincji, którzy dobrze pisać i czytać nie potrafią”. Musiał mieć przy tym nie lada tupet, aby mając tak charakterystycznie głupawy wyraz twarzy (jednym z jego przezwisk w MSZ było – „nietoperz”), obrzucać innych wyzwiskami. Nie za bardzo wypada w tym kontekście odwoływać się do filozofów, ale Platon powiedział: „Mądrzy mówią, ponieważ mają coś do powiedzenia. Głupcy mówią, ponieważ muszą coś powiedzieć”.
Na koniec pytania: Skąd się wziął? Kto go wyznaczył do tych głupich dyplomatycznych posług? Bo nie da się ukryć, że Sikorskiego KTOŚ postawił na najwyższych urzędach. Odpowiedź dała „Wyborcza”, w dniu mianowania Sikorskiego na stanowisko ministra: „niezależnie od tego, kto akurat kieruje MSZ-em, tak naprawdę rządzi tam ekipa pozostawiona przez Bronisława Geremka”. Ale jest też inny sprawca – ten, którego akolici PiS nazywają „genialny strateg”. Kto zrobił z Radka wiceministra obrony? Bracia Kaczyńscy, bo z ich poręki 29-letni Radek dostał się do rządu Jana Olszewskiego. Kto odkurzył fircyka robiąc go wiceszefem polskiej dyplomacji, gdy do władzy doszedł AWS? Kto po kilku latach przerwy wyciągnął mydłka z niebytu? Do Senatu Sikorski trafił z listy PiS i został ministrem obrony. Prezesowi PiS służył tylko pół roku, dołączył do Tuska, przez 7 lat był ministrem, a później (za „dorzynanie watahy”) marszałkiem Sejmu. Reasumując: Zawsze, gdy PiS tworzyło rządy, zawsze pojawiał się pomysł z bucem znikąd. I zawsze oburzonym polityką kadrową Prezesa wciskano kit: „Kaczyński się na nim nie poznał”. Do problemu idiotów jeszcze powrócimy. Do Radka Sikorskiego, wolelibyśmy już nie.
Artykuł K. Baliński: IDIOCI BEZUŻYTECZNI pochodzi z serwisu wPrawo.pl.
]]>
Artykuł Katarzyna TS: Pandemiczny Moloch żąda ofiary z dzieci pochodzi z serwisu wPrawo.pl.
]]>
– Jeżeli będzie pozytywna rekomendacja EMA, jeszcze we wrześniu te młodsze dzieci poniżej 12 roku życia mogą się szczepić z nowym rokiem szkolnym – powiedział Cessak w rozmowie na antenie Polsat News. Poinformował również, że Europejska Agencja Leków zaakceptowała szczepienia dla młodzieży w wieku 16-18 lat, a w tym tygodniu rozpoczęła procedurę dopuszczenia szczepionki dla grupy wiekowej 12 – 15 lat. Masowe szczepienia nastolatków najprawdopodobniej ruszą w wakacje.
Jeżeli ktoś myślał, że szczepionkowy eksperyment zostanie dzieciom oszczędzony, to był w błędzie. Mimo, że w tej grupie wiekowej zagrożenie ze strony koronawirusa jest praktycznie zerowe, pandemiczny Moloch żąda ofiary z dzieci. Dlaczego? Dlatego, że wszyscy mają być włączeni w system i nie może być żadnych luk. Eksperyment ma toczyć się we wszystkich grupach wiekowych, nawet jeśli z medycznego punktu widzenia jest to działanie nie tylko bez sensu, ale nawet mogące przynieść więcej szkód niż pożytku. Co decydenci forsujący pomysł szczepienia dzieci powiedzą rodzicom, których dziecko umrze na skutek tego eksperymentu? Że tak było trzeba, aby zatrzymać transmisję wirusa i zbudować odporność populacyjną? Nie sądzę, żeby rodzice przyjęli to tłumaczenie ze zrozumieniem.
Co nas czeka po tym, jak Europejska Agencja Leków dopuści szczepionki dla dzieci w każdym wieku? Nie trzeba być Einsteinem, żeby to przewidzieć. W mediach natychmiast zacznie się straszenie, że brak szczepionki to zagrożenie życia i zdrowia dziecka, jego rodziny oraz kolegów ze szkolnej ławki. I nie będzie ważne, że to nieprawda. Przez ten rok mogliśmy się już przekonać, że prawda nie ma tu nic do rzeczy. Liczy się wyłącznie propaganda, której celem jest podtrzymywanie psychozy.
Kolejnym elementem kampanii szczepień wśród dzieci będzie grożenie sankcjami. Już pojawił się temat powrotu do szkół wyłącznie dla uczniów zaszczepionych i pytanie o taką ewentualność usłyszał minister edukacji Przemysław Czarnek. Zamiast uciąć te spekulacje w zarodku, minister odpowiedział, że „nie są to zadania ministra edukacji, tylko służb sanitarnych i służby zdrowia”. – Ja się na tym nie znam, więc nie odpowiem na to pytanie, czy będą to szczepienia obowiązkowe, czy nie. Wydaje mi się, że nie. Tak jak szczepienia dla dorosłych na koronawirusa nie są obowiązkowe, tak wydaje mi się, że w tym samym kierunku będziemy szli w przypadku dzieci i młodzieży. Ale to są tylko rzeczy, które mi się wydają, natomiast to nie są decyzje, które zapadają w Ministerstwie Edukacji i Nauki, tylko w odpowiednich służbach sanitarnych, epidemiologicznych i w służbie zdrowia – stwierdził Czarnek we wtorkowej (4.05.2021) rozmowie na antenie Polskiego Radia.
Nie będę zdziwiona, jeśli w ramach walki z pandemią wprowadzi się na jesieni nauczanie hybrydowe w postaci nauczania stacjonarnego dla zaszczepionych i nauczania zdalnego dla niezaszczepionych. I będzie to przedstawione nie jako sankcja, ale jako zachęta. Przecież już dziś władza mówi nam, że segregacja sanitarna to system zachęt, a nie kar. A do tego słyszymy, że niezaszczepieni będą „kreatorami jesiennej fali zachorowań i zgonów” – jak stwierdził były główny inspektor sanitarny Marek Posobkiewicz w niedzielnej (2.05.2021) rozmowie na antenie TVN24. A zatem dzieci, które nie wezmą udziału w eksperymencie medycznym nazywanym szczepieniem na kowid, będą wskazywane jako winne wzrostu liczby infekcji podczas rozpoczynającego się w październiku sezonu grypowego. Jak zatem można zezwolić im na normalną naukę? Przecież to „siewcy śmierci”, prawda?
Zobaczcie, co w środę (5.05.2021) napisał na Twiitterze reumatolog Bartosz Fiałek: Bez szczepienia populacji poniżej 18. roku życia, nie ograniczymy krążącego w środowisku koronawirusa SARS-2 w stopniu adekwatnym, aby powszechnie złagodzić przebieg COVID-19. Kanadyjska decyzja o rozszerzeniu stosowania szczepionki Comirnaty na grupę 12-15 lat, jest dobra. Najpewniej w najbliższych dniach, podobną decyzję podejmą: FDA (USA), a następnie EMA (kraje UE). Rozpoczęły się również badania w grupie wiekowej 6 miesięcy – 12 lat. Wraz ze szczepieniem karmiących piersią/ciężarnych, zabezpieczymy całą populację przed COVID-19.
Entuzjazm doktora Fiałka uważam za przedwczesny. Dotychczasowe wyniki eksperymentu pokazują, że przy pomocy szczepionek nie zabezpieczymy całej populacji przed Covid-19. Już pojawiła się informacja o konieczności podawania trzeciej dawki Pfizera i Moderny. A podczas rozmowy na antenie Radia RMF (28.04.2021) minister zdrowia Adama Niedzielski oświadczył, że nawet trzecia dawka nie zabezpieczy nas przed mutacjami. Będą zatem potrzebne kolejne – czwarta, piąta, a może dziesiąta. Kto to wie? Czy Narodowy Program Szczepień ma trwać do końca świata i jeden dzień dłużej?
A teraz najnowsza wiadomość z Seszeli. W środę (5.05.2021) „Blooberg” poinformował, że wprowadzany jest tam lockdown w związku z gwałtownym wzrostem zakażeń. Co ważne, ponad 60% populacji już otrzymało dwie dawki szczepionki, przy czym jest to głównie chiński preparat Sinopharm oraz AstraZeneca. – Pomimo wyjątkowych wysiłków, jakie czynimy, sytuacja związana z Covid-19 w naszym kraju jest obecnie krytyczna, z wieloma codziennymi przypadkami zgłaszanymi od zeszłego tygodnia – powiedziała minister zdrowia Peggy Vidot na wtorkowej konferencji prasowej. Liczba wykrytych przypadków zakażeń wzrosła ogółem z 612 (28 kwietnia) do 1068 (3 maja). A mówimy o kraju, którego populacja liczy 98 tys. osób i w którym szczepienia przeprowadzono na początku tego roku. I co? I jest gorzej niż było przed akcją szczepień.
Pozostaje zadać kilka zasadniczych pytań: Co będzie jeśli masowe szczepienia nie wyeliminują wirusa? Czy czeka nas kolejny lockdown na jesieni? Czy Polacy znowu zostaną odcięci od leczenia? Czy zamiast uspokajać ludzi, będzie się ich straszyć kolejnymi mutacjami? Czy segregacja sanitarna stanie się „nową normalnością”? Czy rząd w końcu przeprowadzi kalkulację strat i zysków wynikających z obecnie stosowanej metody walki z pandemią? Czy ktoś z decydentów zdecyduje się przerwać to szaleństwo?
Obawiam się, że żadnej refleksji nie będzie i zmiany strategii też nie będzie. W wakacje rozpocznie się szczepienie dzieci. Będzie temu towarzyszyć zmasowana akcja propagandowa, podczas której wszystkie chwyty będą dozwolone. A w październiku zacznie się wymazywanie osób zakażonych kolejną mutacją. I znowu zamkną nas do maja. I będą szczuć zaszczepionych na niezaszczepionych. I tych w maskach na tych bez masek. A policja będzie urządzać naloty na restauracje i stoki narciarskie. Obym się myliła!
Jeśli podobają się Państwu moje felietony i chcielibyście wesprzeć moją działalność publicystyczną, możecie to zrobić dokonując przelewu na poniższe konto PayPal. Będzie to dla mnie nie tylko wsparcie w wymiarze finansowym, ale również sygnał, że to, co robię, jest dla Państwa ważne i godne uwagi. Z góry dziękuję. Katarzyna Treter-Sierpińska https://www.paypal.me/katarzynats
Zobacz też:
Katarzyna TS: Pandemiczne „Alternatywy 4”
Artykuł Katarzyna TS: Pandemiczny Moloch żąda ofiary z dzieci pochodzi z serwisu wPrawo.pl.
]]>
Artykuł Katarzyna TS: Pandemiczne „Alternatywy 4” pochodzi z serwisu wPrawo.pl.
]]>
Lud ruszył do punktów szczepień i przez kilka godzin stał w kolejkach na zimnie i w deszczu, aby załapać się na normalność. Nagle, jakimś czarodziejskim sposobem, wirus nie stanowi już zagrożenia w dużych skupiskach ludzkich. Przypominam, że gdy turyści stali w kolejkach do wyciągów narciarskich, to byli „siewcami śmierci” i rząd uznał, że trzeba zamknąć stoki. Teraz chętni na dawkę szczepionki tłoczą się w o wiele większych kolejkach, a rząd bije brawo i woła o jeszcze.
A oto, czego dowiadujemy się czytając wpisy zamieszczane na twitterowym koncie #SzczepimySię, prowadzonym przez Centrum Informacyjne Rządu: Jednym z oczekującym w kolejce do szczepienia był pan Maciej z Choroszczy. Zdecydował się na jedną dawkę, ponieważ pracuje jako kurier i ma duży kontakt z ludźmi. Ponadto jego żona wkrótce rodzi i chce być przy narodzinach dziecka; Pani Weronika l. 34 z Lublina przyjęła szczepionkę J&J ze względu na 5-letnią córkę urodzoną jako wcześniak, by była bezpieczna; Pani Marzena z Katowic: „Dlaczego szczepionka? Po prostu – chcę jechać na wakacje!”.
Dowiadujemy się też, że pani Karina z Białegostoku zaszczepiła się, bo chce powrotu do normalności bez wirusa. Dla pana Marka z Tychów ważne jest to, że szczepionka J&J jest jednodawkowa – „jeden zastrzyk i gotowe”. A pan Adam zaszczepił się, bo jest marynarzem i dzięki szczepionce będzie mógł wypłynąć w długi rejs.
Ciekawe, ile z tych osób czekających w deszczu po szczepienie, które ma być ich przepustką do normalności, przeczytało ulotkę informacyjną dotyczącą tego preparatu. Myślę, że nikt. Gdyby przeczytali, dowiedzieliby się, że dopiero w grudniu 2023 roku zostanie przedstawione sprawozdanie z końcowego badania weryfikującego skuteczność i bezpieczeństwo tej szczepionki. Dowiedzieliby się też, że „okres utrzymywania się ochrony zapewnianej przez szczepionkę nie jest znany, ponieważ jest on nadal ustalany w trwających badaniach klinicznych”. Dowiedzieliby się, że na podstawie dotychczasowych badań skuteczność szczepionki J&J ma wynosić 66%.
Jeśli moknący w kolejkach amatorzy preparatu firmy Johnson&Johnson myślą, że jeden zastrzyk zapewni im normalność bez wirusa, to są w błędzie. Będą mocno zaskoczeni, gdy rzeczywistość okaże się inna niż wmówiła im rządowa propaganda. A pomijając już fakt, że szczepionka nie chroni przed zakażeniem, a zaszczepieni mogą roznosić wirusa, co trzeba mieć w głowie, żeby czekać kilka godzin na deszczu, jeśli bez problemu można zapisać się na szczepienie realizowane w ciągu kilku dni bez konieczności stania w kolejce?
– Przeglądając różne niezależne media można powiedzieć ze większość Europy protestuje przeciwko polityce lockdownu i walczy o swoje prawa! Co robi naród polski? Stoi grzecznie w kolejce w deszczu i czeka na swoją szczepionkę – skomentował jeden z internautów. Dlaczego tak jest? Wystarczy obejrzeć serial „Alternatywy 4”, żeby to zrozumieć. Dzisiejszy naród polski to nie husaria. Bareja pokazał, jacy jesteśmy. PRL i III RP nauczyły Polaków, że najważniejszą umiejętnością jest umiejętność kombinowania. Ci, którzy otwarcie się stawiają, kończą marnie. Ci, którzy kombinują, mogą ugrać o wiele więcej. Mieszkańcy bloku przy ul. Alternatywy 4 wykombinowali, że pokonają gnębiącego ich ciecia podstępem. Jak wykombinowali, tak zrobili i wydawało się im, że wygrali. Ale cieć powrócił. I to na wyższym stanowisku.
Dziś jedni Polacy kombinują, że jak przyjmą szczepionkę, to system da im przywileje. Inni kombinują, że jak zaszczepi się wystarczająco dużo „baranów”, to oni nie będą do tego zmuszeni. Jeszcze inni wierzą władzy i nic nie kombinują, tylko stoją w kolejce po preparat, który ma im zapewnić zdrowie i życie. Czym to się skończy? Ci, którzy myślą, że wystarczy jeden zastrzyk i po sprawie, niedługo dowiedzą się, że przywileje są czasowe. Ci, którzy się nie zaszczepią, dowiedzą się, że są odpowiedzialni za jesienny wzrost zakażeń i zgonów. Ci, którzy wierzą władzy, posłusznie zamkną się w domach, jeśli na jesieni rząd wprowadzi kolejny lockdown.
Nie pozbędziemy się gnębiącego nas ciecia metodą kombinowania. Szczepionka nie zakończy pandemii przy takim podejściu, jakie prezentuje władza, czyli przy dążeniu do opcji „Zero Covid”. To jest niemożliwe. Albo zmusimy rząd, żeby zaczął traktować koronawirusa jak grypę, albo Polacy nadal będą umierać na skutek odcięcia od służby zdrowia. Jeśli warunkiem udzielenia pomocy lekarskiej nadal będzie wynik testu na kowid, to nic się nie zmieni. Oto kilka relacji z Twittera pokazujących jak działa śmiercionośny system stworzony przez rząd w ramach tzw. walki z pandemią:
Znajomy miał zawał. Karetka przez cały Kraków wiozła go na test mimo że mieszka obok szpitala. 4 godziny czekania w karetce. Zamiast udzielić pomocy od razu. Potem z powrotem. Zdążyli, ale część serca martwa.
Znajoma mojej matki upadła na krawężnik wczoraj. Złamanie barku i przedramienia. Telefon na 112. Info: pogotowie nie przyjedzie jeśli to nie jest Covid. Porada „brać taksówkę i jechać do szpitala”. W szpitalu pierwsze pytanie o test na Covid19 (brak). Brak testu na Covid19 to tylko przeswietlenie można zrobić, bo w szpitalu nie może zostać. Nawet gdyby została nie ma lekarzy bo są „święta”. Diagnoza: gips nie wystarczy, potrzebna jest operacja. Do wtorku ma być w domu i zrobić test. Pogotowie Warszawa, szpital Grodzisk.
5 dni. Tyle jechała karetka do mojej babci. W międzyczasie telelekarz kazał stosować paracetamol i antybiotyk, który został po poprzednim zapaleniu nerek. 5 dnia pogotowie wymazało + i zabrało babcię do covidowego. Mimo braku objawów Covid i ewidentnym nawracającym zapaleniu nerek. I to koniec tej historii. Przed chwilą wróciłam z pogrzebu babci. W akcie zgonu – covid.
Mój szwagier. Ofiara Covida. Choć go nie miał. W czasach szaleństwa jego szanse na przeżycie zredukowano do zera. Karetka? Nie chce przyjechać. Szpital? Nie przyjmą. W trzecim szpitalu wiedziano już, że ma 2 tętniaki. Ponad 10h czekania na test. W końcu stracił oddech. Dziś miałby urodziny.
Śmiercionośne procedury nadal obowiązują. Dług zdrowotny rośnie. A co robi rząd? Rząd wmawia Polakom, że „nad wszystkim czuwa gospodarz domu, nie da on krzywdy zrobić nikomu”. Rząd wmawia też Polakom, że „jeden zastrzyk i gotowe”. To nie jest śmieszne. Pandemiczne „Alternatywy 4” to dramat. Jeśli myślicie, że kombinowanie pozwoli pokonać ciecia i powrócić do normalności, to ostrzegam, że nic to nie da. Cieć będzie trzymał wszystkich za pysk, nawet jeśli większość podda się szczepionkowemu eksperymentowi reklamowanemu jako przepustka do normalności. Ciecia można pokonać tylko jedną metodą – trzeba stawiać mu opór otwarcie i na każdym kroku. Inaczej nigdy nie wyjdziemy z tej matni.
Jeśli podobają się Państwu moje felietony i chcielibyście wesprzeć moją działalność publicystyczną, możecie to zrobić dokonując przelewu na poniższe konto PayPal. Będzie to dla mnie nie tylko wsparcie w wymiarze finansowym, ale również sygnał, że to, co robię, jest dla Państwa ważne i godne uwagi. Z góry dziękuję. Katarzyna Treter-Sierpińska https://www.paypal.me/katarzynats
Zobacz też:
Katarzyna TS: Szczepionkowy lodziarz
Artykuł Katarzyna TS: Pandemiczne „Alternatywy 4” pochodzi z serwisu wPrawo.pl.
]]>
Artykuł Katarzyna TS: Szczepionkowy lodziarz pochodzi z serwisu wPrawo.pl.
]]>
Spójrzmy na liczby. Do dziś, czyli do 29 kwietnia, w pełni zaszczepiło się niecałe 2 900 000 osób, a pierwsza dawkę przyjęło 8 300 000. Jednorazowa szczepionka Johnson&Johnson wpisywana jest do obu kategorii. Tę szczepionkę przyjęło niecałe 90 tys. osób. Nic dziwnego, że wobec tak miernych wyników, rządowa propaganda dwoi się i troi, żeby napędzić chętnych do udziału w eksperymencie medycznym, o którym nie wiemy jak się skończy, ale już wiemy, że na dwóch dawkach nie skończy się na pewno. Wczoraj szef firmy BioNTech produkującej szczepionkę wspólnie z Pfizerem zapowiedział, że po pół roku konieczny będzie trzeci zastrzyk. Nie będę zdziwiona jak za pół roku dowiemy się, że konieczny jest czwarty zastrzyk, a potem kolejny i kolejny. I tak w koło Macieju.
W zaistniałej sytuacji minister Michał Dworczyk, odpowiedzialny za Narodowy Program Szczepień, ogłosił, że w czasie majówki ruszą w Polskę mobilne punkty szczepień, w których będzie można uraczyć się preparatem Johnson&Johnson. I to bez wcześniejszej rejestracji! Wystarczy e-skierowanie i już można wystawiać ramię do igły. Co prawda, niektórzy uczestnicy tego eksperymentu już dostali w pakiecie zakrzepicę żył mózgowych i brzusznych, ale Europejska Agencja Leków zapewnia, że „nic to”. Widocznie było im pisane. Jakby nie zmarli po szczepieniu, to wpadliby pod samochód, albo umarli na kowid. Nie ma więc co martwić się na zapas. Czas na martwienie się będzie później, a już dziś należy cieszyć się i radować, że w miastach wojewódzkich pojawią się szczepionkobusy. Komu Johnson&Johnson? Komu, komu, bo idę do domu?
Kojarzycie te busiki z lodami, które wygrywały upierdliwą melodyjkę oznajmiając swoje przybycie? Cała okolica wiedziała, że lodziarz przyjechał, a dzieciaki zlatywały się jak muchy do miodu. Jeśli minister Dworczyk wyposażyłby swoje szczepionkobusy w taki sygnał, a do szczepionki dodawał darmowe lody, to kto wie – może Narodowy Program Szczepień przyspieszyłby do prędkości kosmicznej? Szczepionka, trzy kulki lodów, szczepionka, lody na patyku, szczepionka, deser lodowy, szczepionka w podwójnym wafelku, szczepionka z czekoladową posypką. I w końcu można będzie ogłosić sukces!
Jeszcze niedawno było tak, że w Polsce do szczepienia kwalifikował lekarz po zbadaniu pacjenta. Teraz wystarczy felczer, pielęgniarka lub farmaceuta po wypełnieniu ankiety. Szczepionkę może podać diagnosta laboratoryjny lub fizjoterapeuta. Obecność lekarza nie jest wymagana. To się nazywa postęp. W ramach tego postępu prezes Centrum Medycznego „Medyk” w Rzeszowie zalecił wielokrotne używanie jednorazowych strzykawek przy podawaniu korona-szczepionki. Tego jednak było już za wiele, więc zrobiła się awantura i racjonalizatorski pomysł prezesa nie wszedł w życie. Niemniej jednak trzeba odnotować fakt, że taki pomysł był i trzeba być przygotowanym na kolejne.
Wszystko wskazuje na to, że kowidowa szczepionka ma być stałym elementem „nowej normalności”. Nawet jeśli nie uda się przymusić wszystkich do jej przyjęcia, to jednak rok będzie w Polsce do obsłużenia kilkanaście milionów szczepionkowych entuzjastów. A skoro do szczepienia wystarcza już ankieta zamiast badania, to równie dobrze można do tej operacji włączyć szeroki wachlarz usługodawców, którzy odciążą służbę zdrowia w tym zbożnym dziele. Zrobienie domięśniowego zastrzyku nie jest w końcu tak wielką filozofią. Niech Narodowy Program Szczepień idzie szerokim frontem. Niech jego żołnierzami staną się kasjerki, kelnerzy, fryzjerzy, trenerzy z siłowni. Idziesz po bułki i cyk – szczepionka. Idziesz na pizzę i cyk – szczepionka. Idziesz się ostrzyc i cyk – szczepionka. I nie zapominajmy o lodziarzach. Oni byliby idealni do szczepienia dzieci. Bo przecież dzieci też planuje się włączyć do tego eksperymentu.
Zapytacie, co będzie, jeśli jakiś zaszczepiony w spożywczaku dostanie szoku anafilaktycznego i przeniesie się do Krainy Wiecznych Łowów. Cóż, trudno. Walka z pandemią wymaga ofiar. W ramach walki z pandemią premier Morawiecki i minister Niedzielski załatwili bilet na tamten świat ponad 100 tysiącom Polaków i jakoś z tego powodu nie płaczą. To i tych nieszczęśników, którzy zejdą po zaszczepieniu przez kasjerkę w Biedronce, trzeba będzie wliczyć w koszty. Chodzi o to, że nawet jak będą jakieś minusy tego systemu, to nie powinny one przesłaniać nam plusów. Szczepionkowych lodziarzy czas wysłać w teren. Wtedy wszyscy będziemy mogli poczuć się bezpieczni. Howgh!
Jeśli podobają się Państwu moje felietony i chcielibyście wesprzeć moją działalność publicystyczną, możecie to zrobić dokonując przelewu na poniższe konto PayPal. Będzie to dla mnie nie tylko wsparcie w wymiarze finansowym, ale również sygnał, że to, co robię, jest dla Państwa ważne i godne uwagi. Z góry dziękuję. Katarzyna Treter-Sierpińska https://www.paypal.me/katarzynats
Zobacz też:
Katarzyna TS: Szef NIK obali rząd?
Artykuł Katarzyna TS: Szczepionkowy lodziarz pochodzi z serwisu wPrawo.pl.
]]>
Artykuł Katarzyna TS: Szef NIK obali rząd? pochodzi z serwisu wPrawo.pl.
]]>
Skąd Onet miał informacje dotyczące treści raportu NIK? Nie trzeba być Sherlockiem Holmesem, żeby to wydedukować. Chyba nikt nie wyobraża sobie, że naczelny Onetu, Bartosz Węglarczyk, wkradł się do siedziby NIK w stroju ninja i wykradł dokumenty. Oczywistym jest, że Onet dostał kwity od pracownika NIK. Po co? Po to, żeby sprawa nie została zamieciona pod dywan, a Morawiecki solidnie dostał po sempiternie.
Z artykułu Onetu wynika, że chociaż NIK ma dowody przeciw Morawieckiemu i szefowi jego kancelarii Michałowi Dworczykowi, to „wnioski pokontrolne wobec nich są wygładzone i zepchnięte do spraw wręcz drugorzędnych”. Tymczasem z analizy prawnej sporządzonej na początku kwietnia 2020 roku przez ówczesną szefową departamentu prawnego KPRM, Magdalenę Przybysz, wynika, że premier nie miał prawa nakazać Pocznie Polskiej zorganizowania wyborów. Przybysz wskazała, że jeśli Morawiecki zdecyduje się podjąć taką decyzję to „musi liczyć się z odpowiedzialnością karną, odpowiedzialnością przed Trybunałem Stanu, upadkiem rządu i osobistą odpowiedzialnością finansową”.
Pomimo tej analizy, którą Dworczyk otrzymał 13 kwietnia, Morawiecki zdecydował się wydać 16 kwietnia rozporządzenie o wyborach kopertowych. Za podkładkę posłużyły mu zamówione przez KPRM zewnętrzne ekspertyzy podważające analizę Przybysz. Jak informuje Onet, na te ekspertyzy kancelaria premiera wydała prawie 150 tysięcy złotych.
Kto miał rację? Szefowa departamentu prawnego KPRM czy eksperci zewnętrzni? 15 września 2020 roku Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uznał, że nakazując Poczcie Polskiej zorganizowanie wyborów korespondencyjnych Morawiecki naruszył konstytucję, kodeks wyborczy i ustawę o Radzie Ministrów. I co? I nic. Morawiecki nadal jest premierem i dzielnie walczy z pandemią wydając kolejne rozporządzenia naruszające konstytucję i ustawy. Prawo sobie, a Morawiecki sobie. I fajnie jest.
Jaki jest rezultat publikacji Onetu? Po pierwsze – szef NIK Marian Banaś nakazał przeprowadzenie czynności wyjaśniających w sprawie upublicznienia fragmentów wyników kontroli przed formalnym zakończeniem procedur. Po drugie – dziś, czyli 28 kwietnia, funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego wjechali do domu syna Banasia i urządzili przeszukanie, czym – jak stwierdził Banaś – zakłócili spokój jego synowej, wystraszyli wnuki, a „czynności przeszukania były zaplanowane tak, aby obecna była także moja żona, co ma być dodatkowym elementem nacisku na moją osobę”.
– Działania operacyjne Centralnego Biura Antykorupcyjnego wobec mojego syna nie mogą być rozpatrywane bez kontekstu, jakim jest opublikowanie przez media fragmentu wyników kontroli dotyczące organizacji wyborów korespondencyjnych na urząd prezydenta RP, które miały odbyć w maju 2020 roku. (…) To przypomina mi czasy bolszewickie, kiedy po ogłoszeniu stanu wojennego za to, że byłem patriotą wiernym Polsce i Solidarności, zostałem aresztowany i skazany na 4 lata więzienia. Dzisiaj, w rzekomo wolnej niepodległej Polsce, obecna władza robi to samo. Kto się z nią nie zgadza, na podstawie pomówień może być w każdej chwili aresztowany i skazany. To w czystej postaci państwo policyjne, którym rządzą służby, a nie premier, prezydent czy parlament – powiedział Marian Banaś w oświadczeniu dla prasy.
Banaś stwierdził też, że Najwyższa Izba Kontroli to obecnie jedyna niezależna instytucja w Polsce, a on będzie bronił tego stanu do końca swojej kadencji. – Żadne prowokacje i fałszerstwa służb temu nie przeszkodzą – podsumował.
Jak do sprawy przeszukania w domu Banasia-juniora odniósł się premier Morawiecki? – Według mojej wiedzy CBA na zlecenie prokuratury podjęło pewne czynności. Są to czynności rutynowe, wykonywane na skutek zlecenia prokuratury i w związku z tym odpowiednie organa wykonują tutaj to, co do nich należy. Łączenie jakichkolwiek tutaj faktów pomiędzy sobą leży wyłącznie w sferze spekulacji. W związku z tym trzymajmy się tego, co należy do każdej z poszczególnych służb. Myślę, że one wszystko we właściwy sposób wyjaśnią – oświadczył Morawiecki odpowiadając na pytanie zadane podczas konferencji prasowej poświęconej luzowaniu obostrzeń epidemicznych.
Żyjemy w państwie, którego premier notorycznie łamie prawo wydając rozporządzenia sprzeczne z konstytucją i ustawami. Nie jest to żadna spekulacja, ale fakt potwierdzony wyrokami sądów oraz ustaleniami Najwyższej Izby Kontroli. I co? I nic. Gdy pojawia się wyciek do prasy, którego celem jest wykazanie, że NIK jest w posiadaniu dowodów przeciwko premierowi, ale odstępuje od formułowania wniosków pokontrolnych w zakresie nieprawidłowości przedstawionych w raporcie, CBA robi spektakularny wjazd do domu syna szefa tej instytucji, a premier oświadcza, że jedno z drugim nie ma nic wspólnego. Czyżby?
W ujawnionym przez Onet fragmencie raportu NIK napisano, że odstąpienie od sformułowania wniosków pokontrolnych wynika z tego, że „działania objęte kontrolą dotyczyły sytuacji ekstraordynaryjnej, która ma znikome szanse na powtórzenie się”. Czyli Banaś nie chciał zrobić Morawieckiemu jakiegoś wielkiego kuku. To raczej lekkie pogrożenie palcem. Ale najwyraźniej nawet takie lekkie pogrożenie jest niedopuszczalne i Banaś dostał wyraźny sygnał, żeby nie brykał. Ale bryka nadal, publicznie oskarżając obecną władzę o stosowanie metod rodem ze stanu wojennego.
Należy przy tym pamiętać, że Marian Banaś był ministrem finansów w rządzie Mateusza Morawieckiego, a na stanowisko szefa NIK rekomendowało go i wybrało Prawo i Sprawiedliwość. Banaś nie jest obcy. Banaś jest swój. Ale w 2019 roku po oskarżycielskim reportażu „nieswojego” TVN działalność „swojego” Banasia została skontrolowana przez „swoje” CBA, kontrola wykazała nieprawidłowości, raport został utajniony, sprawę skierowano do prokuratury, a premier Morawiecki zażądał, aby Banaś podał się do dymisji, bo jak się nie poda, to zmieni się konstytucję i odwoła Banasia. Szef NIK oświadczył, że zarzuty wobec niego to kłamstwo. Oczywiście nie podał się do dymisji słusznie zakładając, że żadnych zmian w konstytucji nie będzie i PiS może mu skoczyć tam, gdzie może pana majstra w dupę pocałować.
Minęło półtora roku. Morawiecki nadal jest premierem. Banaś nadal jest prezesem NIK. Morawiecki nie obalił Banasia, chociaż chciał. Czy Banaś obali Morawieckiego? Z fragmentów raportu ujawnionego przez Onet wynika, że raczej nie chciał. Ale po kolejnej akcji CBA Banaś ewidentnie się wkurzył. Jaki będzie stopień tego wkurzenia zobaczymy 18 maja, gdy raport zostanie oficjalnie opublikowany.
Cała ta sprawa pokazuje, że niestety żyjemy w państwie patologicznym, w którym „swoi” szachują się kwitami i wykorzystują podległe sobie instytucje w wojnie buldogów. Taka to właśnie „dobra zmiana”, pod rządami której Polska miała rosnąć w siłę, a ludziom miało się żyć dostatniej. Szkoda słów!
Jeśli podobają się Państwu moje felietony i chcielibyście wesprzeć moją działalność publicystyczną, możecie to zrobić dokonując przelewu na poniższe konto PayPal. Będzie to dla mnie nie tylko wsparcie w wymiarze finansowym, ale również sygnał, że to, co robię, jest dla Państwa ważne i godne uwagi. Z góry dziękuję. Katarzyna Treter-Sierpińska https://www.paypal.me/katarzynats
Zobacz też:
Katarzyna TS: Naziole naszych czasów
Artykuł Katarzyna TS: Szef NIK obali rząd? pochodzi z serwisu wPrawo.pl.
]]>
Artykuł J. Matysiak: USA i pośpiesznie odgrzewany rasizm… pochodzi z serwisu wPrawo.pl.
]]>
Ameryka pojawiła się na mapie świata w czasie kiedy znikała z niej I Rzeczpospolita i również polscy bojownicy wolności nieśli jej pomoc. Poziom edukacji w szkołach publicznych w US jest tak żałosny, że ostatnio nawet matematyka okazała się rasistowską nauką! Jednak ówczesna Rzeczpospolita ze swoimi wolnościami, licznymi religijnymi wyznaniami i grupami etnicznymi, przypomina USA. Dla wnikliwych obserwatorów los Ameryki przypominać może los Rzeczpospolitej otoczonej przez maksymalizujące systemy autorytarne sąsiadów bezczelnie przekupujących polskich sejmowych polityków. Sprzedajne elity, łase na zaszczyty i miłujące portfel, odrzucające wartości swoich przodków podobnie i dziś zapominają skąd im przysłowiowe nogi wyrosły…
Trump stworzył poważne zagrożenie dla uporczywie i systematycznie tworzonego globalistycznego NWO, który mógł liczyć na współpracę poprzednich administracji. 45-ty prezydent posługując się zdrowym rozsądkiem zdecydował się podjąć szybkie kroki aby uratować amerykańską ekonomię oraz zatrzymać upadek swojego kraju na wielu innych kierunkach. Dostrzegał odpływ produkcji, wzrastające podatki, dewastację szkolnictwa, służby zdrowia, niesamowity rozrost biurokracji duszącej średnia klasę tysiącami regulacji przy jednoczesnym niekontrolowanym napływie nielegalnych biednych i niewykształconych imigrantów. Jego wyborcze hasło “Uczyńmy Amerykę ponownie wspaniałą!” opozycja związana z NWO (Nowym Porządkiem Światowym) rozpoznała jako promowanie patriotyzmu i swoistego ruchu narodowego. Dlatego całe 4 lata rzucała mu pod nogi kłody, aby związać go na wielu kierunkach i blokować jego reformy. Tworząc miejsca pracy i pozyskując większy procent czarnoskórych i latynosów (wyborców) Trump zaalarmował lewicowych globalistów, którzy nie mogli sobie pozwolić na ponowną klęskę. Stąd manipulacje przy wyborach i wytrych pandemii i jej struktura (lockdown) przyśpieszająca likwidację wolności jednostki, praw do praktykowania religii, a w konsekwencji likwidacja klasy średniej.
Na odcinku międzynarodowym Trump ogłosił wycofanie się z dotychczasowych bezsensownych wojen (Afganistan, Irak, Syria, etc.) jednocześnie wskazując na konieczność przygotowania się do nadchodzacego konfliktu z rosnąca potęgą Chin. Opozycja sowicie wspierana przez wielkie korporacje i otwarcie służąca ich interesom próbowała zdestabilizować Trumpa oskarżając go o nadmierne sympatyzowanie z rosyjskim Putinem, a nawet o bycie jego człowiekiem. Dla Trumpa ewentualne porozumienie “państw narodowych” opierających się zapędom ich kontroli przez ośrodki globalistyczne stawiało Rosję taktycznie w szeregu z Ameryką. Oczywiście Rosja, podobnie jak Ameryka ma swoje mocarstwowe interesy, ale ich wspólnym interesem jest obrona przed penetracją i kontrolą imperialistów z Davos. Unia Europejska jest już w dużej części spenetrowana przez globalistów, niektóre jej człony narodowe (jak Polska, czy Węgry) próbują strategii pozostawania w tyle w tym swoistym marszu śmierci zgotowanym państwom narodowym.
Ukazanie prawdziwego chińskiego niebezpieczeństwa przez Trumpa i jego zmiany wprowadzone w układach handlowych z tym komunistycznym państwem, które dopuściło istnienie prywatnej własności i powoli dominuje cały świat, było osobliwym wsadzeniem kija w przysłowiowe mrowisko. Właśnie światowe potężne korporacje najbardziej cenią sobie ludny i wydajny chiński rynek jednocześnie z nabożeństwem i podziwem spoglądając na chiński totalitarny system kontroli społeczeństwa. Właśnie ten wypracowany i sprawdzony system wszechmocnego państwa stale prześwietlającego i kontrolującego obywateli ilustrowany przypisywaniem obywatelom punktów za właściwą postawę z jednoczesnym mechanizmem blokady ewentualnych wolnomyślicieli, czy buntowników (a nawet ich potomstwa) najbardziej przemawia do kierujących światowymi przemianami globalistów. Nie zawahają się wywołać poważny kryzys, aby “uratować” nas od konsekwencji stworzonego przez siebie nieszczęścia. Za wszelką cenę chcą przebudować świat, więc najpierw muszą zniszczyć fundamenty starej cywilizacji. Dla nas miłujących wolność i świadomych tego co czynią i w jakim celu, to czysty Orwell!
Kontrolujący główne media, te telewizyjne, jak i w ich nowym wydaniu “społecznościowe” (FB, Twitter, YOUTube, Google, etc.) ciągle blokują i zwalczają prawicowy punkt widzenia. Najbardziej widać to na przykładzie prawicowego “powstania” na Kapitolu z 6 stycznia, gdzie miało zginąć 5-6 osób, zmarli istotnie po prawicowej stronie, ale na zawał itp. Jedyną zabitą osobą (przez policję z Kapitolu) była nieuzbrojona aktywistka (14 letnia weteranka wojen). To wtargnięcie protestujących nieprawidłowości wyborcze (nie uzbrojonych) obywateli do Kongresu uparcie przezwane “powstaniem” woła o pomstę do nieba w sytuacji kiedy lewicowe bojówki Antify i BLM palą centrum miast, biją niewinnych ludzi, co media określają “przeważnie pokojowym protestem”.
Ciągle słyszymy o tajemniczym Q Anon, jeden z jego zwolenników “Shaman” Jacob Chansey (ten facet z rogami wdzierający się na Kapitol) ciągle siedzi w areszcie, zaś złapani na gorącym uczynku lewaccy zadymiarze, są natychmiast wypuszczani za kaucją (pieniądze zbierają celebryci z Hollywood i korporacje). Otóż tajemniczy Q Anon twierdził, że Trump będzie miał drugą kadencję i Armia nie dopuści do uznania oszukanych wyborów, już za dzień, już za dwa.
Prawdą jest, że Trump dał wojsku dużo pieniędzy na modernizację, aby odbudować i unowocześnić jego potęgę. Jednak nie oszukujmy się, ci generałowie łącznie z dowódcą połączonych sztabów gen. Mark Milley to ludzie Obamy, natomiast młodsi oficerowie byli bardziej lojalni Trumpowi. Przypominam sobie jak po demonstracjach lewicowych bojówek i rzeczywistym ataku na Biały Dom, kiedy ochrona prezydencka zabrała Trumpa do podziemnego schronu, a stojący nieopodal kościół “prezydencki” został podpalony. Kiedy wreszcie policja odepchnęła protestujących i później prezydent Trump w asyście współpracowników przeszedł z Białego Domu do Kościoła, towarzyszył mu też szef połączonych sztabów (Joint Chiefs of Staff) gen. Milley. Następnego dnia ten generał wydał oświadczenie w którym przepraszał za to, że towarzyszył prezydentowi ! Wiedziałem już, pod czyim wpływem pozostają dowódcy wojska, ale wielu ludzi ciągle oczekiwało “Andersa na białym koniu”.
Dziś ministrem obrony (Secretary of Defense) jest zdecydowany lewak, czarnoskóry gen. Lloyd Austin, który zapowiedział czystki w wojsku “ekstremistów”, ludzi o prawicowych poglądach i pełne poparcie dla rozmaitych orientacji seksualnych, czy tych którzy chcą zmienić płeć. Marksiści w armii potwierdzają, że jest tam nawet miejsce dla kobiet w ciąży.
Gubernatorzy w rządzonych przez neomarksistów stanach wypuszczają z więzień kryminalistów, tłumacząc to zagrożeniem COVID-owym, do więzień trafiają teraz ci nie stosujący się do wirusowych restrykcji. Wzrasta liczba włamań, kradzieży, pobić, morderstw, gwałtów (w mieście Nowy Jork wzrost o 400%!). Powyższe generuje poczucie strachu wśród spokojnych obywateli. Prawie codziennie media grzmią o strzelaninach, wskaźnik morderstw w większych miastach podskoczył o 56%. W tym samym czasie lewicowi politycy ulegają presji otwarcie rewolucyjnej Antify i BLM, aby obcinać fundusze na policję, w Chicago obcięto policji $62 mln. W czasie demonstracji z podpaleniami i rabunkiem biznesów i sklepów policja otrzymuje rozkazy, aby nie interweniować. Lewicowe stany pustoszeją ludzie przenoszą się z Nowego Jorku, New Jersey, czy Kalifornii do Teksasu, czy na Florydę, nie tylko z powodu zagrożenia bezpieczeństwa, ale i z powodu ciągle wzrastających tam podatków. Podobnie postępuje część większych biznesów.
Globalistyczna lewica pokroju Clintonów, czy Sorosa finansuje i kontroluje przekaz mediów, polityków i uliczny rewolucyjny motłoch. Czyli władna jest tworzyć kryzys, przedstawia jego przebieg i ustami polityków proponuje rozwiązanie tak stworzonego kryzysu. Częste i nagłaśniane strzelaniny również służą próbom odebrania przestrzegającym prawa obywatelom broni, które jest gwarantowane przez Konstytucję. Przypominamy sobie jak rząd Obamy pozwolił na sprzedaż nowoczesnej broni meksykańskim kartelom narkotykowym, wszystko się wydało kiedy ci z kolei zastrzelili amerykańskiego pogranicznika. Nikt za to nie odpowiedział. Teraz lewica chce sądzić o odszkodowania producentów broni. Lewicowi politycy nawołujący do odebrania legalnie posiadanej broni przez obywateli sami otoczeni są uzbrojonymi po zęby prywatnymi ochroniarzami.
Po słynnej przegranej wojnie z narkotykami, po przegranej wojnie z biedą na którą od czasów prezydenta Johnsona wydano US $20 trylionów (wysokość całego GDP), czyli po polsku bilionów, po wojnach na Bliskim Wschodzie (wydano ok. $7 US trylionów, czyli po polsku bilionów), szykuje się nowa wojna. Przypomnijmy, że US jest zadłużona na ok. $27 tryl. (po polsku bilionów), roczny dochód przeciętnej rodziny to ok. $68,000.00, a zadłużenie na głowę mieszkańca to już ok. $66,000.00.
Wydaje się, że BLM i Antifa tworzą szum medialny pod którego przykryciem dominująca Kongres lewica zadłuża kraj na kolejne tryliony, wydając pożyczone od przyszłych pokoleń pieniądze na lewo i prawo. Jednak jak tu żyć bez wojny, więc teraz odtrąbiono wojnę z rasizmem! Jesteś biały? Jeśli nawet o tym nie wiesz, jesteś rasistą! Głosuj na Demokratów, tylko oni mogą ocalić cię o twojego rasizmu. Jesteś czarny? Wszyscy biali ludzie są rasistami i dlatego to oni są przyczyną wszystkich twoich problemów! Głosuj na Demokratów, tylko my możemy obronić cię przed rasistowską Ameryką! Jak widać wzniecanie konfliktów rasowych to sprawdzony sposób, aby utrzymać się u władzy. Dodajmy, o czym w Ameryce ostatnio głośno, wszystko w tym kraju jest rasistowskie, od szkół, biznesów, banków, praw, wolności, po Konstytucję na której podstawie funkcjonuje ten rasistowski kraj.
Lewica głosząc Critical Race Theory (CRT) bazuje na założeniu, że rasizm jest wrodzony i może być tylko skierowany przez białych przeciwko czarnym. Ta teoria najpierw zakwitła na uniwersytetach, później w szkołach średnich, następnie podstawowych, a nawet w przedszkolach. CRT głosi, że nie ma możliwości równości ras i głosi wyższość dotąd prześladowanej czarnej rasy, z tego wywodzi konieczność zniszczenia istniejącego systemu rasistowskiego służącemu białej rasie.
Więc totalna masakra, chwileczkę ostatnio pojawiło się światełko w tunelu! Rasizm jest spowodowany globalnym ociepleniem, czy też zmianami klimatycznymi. Wysłannik administracji Bidena d/s klimatycznych, były senator, sekretarz stanu i kandydat na prezydenta John Kerry (dziadek Kohn ze Śląska) latając prywatnym samolotem obiecuje całkowite usunięcie CO2 z atmosfery! Czyli Amerykanami rządzą idioci, przecież CO2 to pożywienie dla roślin, od kwiatów po Rainforest w Amazonii. Cóż pewnie jego tudorem jest Greta Thunberg, która też wszystko wie i nie chodzi do szkoły. Jak wiemy ogromną większość CO2 wydalają i pochłaniają oceany, wpływ aktywności człowieka jest tu naprawdę znikomy. Teraz wypada tylko czekać jak Kerry z Gretą zabiorą się do “spuszczania” wody z tych złowrogich oceanów…
W tym całym zaistniałym zamieszaniu wypada zauważyć, że dotąd nasza cywilizacja ceniła u człowieka to co ma między uszami, nadchodząca formacja ceni bardziej to co osobnik ma między nogami.
Kalifornia, 2021/04/27
Przeczytaj także:
J. Matysiak USA: Biada nam, czyli kryzys jako narzędzie kontroli
Artykuł J. Matysiak: USA i pośpiesznie odgrzewany rasizm… pochodzi z serwisu wPrawo.pl.
]]>
Artykuł K. Baliński: IDIOCI UŻYTECZNI pochodzi z serwisu wPrawo.pl.
]]>
Katastrofa była wielka, ale korzenie miała płytkie. Każdy, kto widział wiceminister kultury bijącą brawo Izraelitce, musiał zdiagnozować poważną psychiczną przypadłość trawiącą rządzącą elitę. „Przede wszystkim musimy spokojnie rozmawiać” – kajał się wicepremier. „Chcemy mieć dobre relacje z Izraelem i będziemy bardzo zabiegać o to, aby te relacje odbudować” – to marszałek Senatu. Równie idiotyczna była wypowiedź marszałka Sejmu: „Chcemy prawdy. Prawdy chce też strona izraelska”. Jacek Czaputowicz kwilił: „Nasze stosunki z Izraelem to stosunki sojusznicze, bardzo dobre […] To jest incydent dotyczący nieporozumień. Jedynym powodem był problem w komunikacji, i trzeba okazać dobrą wolę wobec wrażliwości strony żydowskiej, bo w Jedwabnem Polacy zabili Żydów i tego nikt się nie wypiera”. Do stronnictwa sejmowych idiotów wpisał się Paweł Kowal: „Zgoda na Nord Stream może być skutkiem przyjęcia noweli ustawy, gdyż w polityce zagranicznej różne tematy są powiązane”. Nałożyła się na to wypowiedź głupiej sejmowej baby, że ustawa jest „głupia”. Przy czym mówiła to po podpisaniu jej przez prezydenta RP, którego jest doradcą. Nieźle bredził Ryszard Terlecki: „Trzeba to wyprostować, trzeba zapomnieć o złych emocjach. Musimy wyjaśnić, nie tylko w Izraelu, co naprawdę zaszło i co było naszą intencją”. W tym miejscu bądźmy jednak wyrozumiali – mówił jak wyglądał, a wyglądał jak mówił, bo nawet cyrulik wie, że narkotyki (zwłaszcza opary z pasty do butów) niszczą komórki mózgowe.
Prezydencki doradca Andrzej Zybertowicz podzielił się spostrzeżeniem: W wielu krajach świata i wielu środowiskach żydowskich nie ma świadomości tego, że Polacy byli ofiarami niemieckich hitlerowców […] To jest zaskoczenie, daleko idące zaskoczenie i nie jest dla nas do końca jasne, jakie są tego powody”. Dowodem zidiocenia była wypowiedź innego profesora – wg Jacka Czaputowicza „rola Polski w czasie II wojny jest nieznana w Izraelu […] Nie postrzegam tego, jako świadomej akcji Państwa Izrael”. I jeszcze to: „Profesor Gross jest naukowcem i ustawa go nie dotyczy. Jest swoboda prowadzenia badań naukowych i ma on prawo do swoich poglądów”. Czyli uniewinnił jednego z największych polakożerców, podszywającego się w dodatku pod profesora. Gdzie tu prawda historyczna, przyzwoitość – łkali. Jakże to tak! My ratowaliśmy Żydów w czasie wojny, a oni mają nas za pomagierów Hitlera! Przez lata robiliśmy wszystko, by umocnić sojusz polsko-izraelski, a oni niszczą go w tydzień! Uzgodniliśmy wszystko z rządem Izraela, a ten od wszystkiego się odciął! Żebranie o to, by rozgniewani Żydzi pozwolili im zachować twarz, było złe także z innego powodu – potwierdzało, że mamy nieczyste sumienie i błagamy o najniższy wymiar kary.
Odezwali się idioci z rządowych mediów, bredzący o dyplomatycznym incydencie, o anonimowym ataku, o żydowskiej wrażliwości, o przyjaciołach, którzy z nieznanych powodów nie rozumieją, że Polska nie jest odpowiedzialna za holokaust. Gdy w państwie żydowskim grzmiały propagandowe armaty, a lonty podpalał osobiście Netanjahu, ubolewali: to faux pas pani ambasador, której należy wytłumaczyć, że popełniła gafę. Podejścia nie zmienili nawet wtedy, gdy ambasador wygadała się: „Ja mówiłam, dlatego, że musiałam”, czyli przyznała, że antypolska retoryka jest jądrem polityki Izraela, a nie babską paplaniną.
Zamiast pokazać istotę kłamstwa, że Polacy byli pierwszymi ofiarami Hitlera, że mamy swoich męczenników, że Auschwitz był przeznaczony najpierw dla Polaków, że miliony polskich ofiar od żydowskich gorsze nie są, polski premier starał się wykazać jak bardzo chce bronić pamięci żydowskiej, i że zrobi to lepiej od samych Żydów i że „szerzenie prawdy o Holokauście to nie tylko zadanie Izraela. To również zadanie Polski”. Ekonomista z niego marny, co można zrozumieć. Ale że idiota, to już nie. Bo czy magister historii może nie znać mądrości Aleksandra Fredry: Naród, który nie zna i nie dba o własną, a troszczy się o cudzą historię, o cudze mity, skazany jest na zagładę.
Szczególnie głośno bredził Jarosław Kaczyński. Na pytanie, czy zaskoczyła go reakcja Izraela, rzekł: Nie było żadnych powodów do tak gwałtownej reakcji. Były rozmowy w MSZ z ambasador […] i nikt słowa na ten temat nie powiedział. Wreszcie była serdeczna wizyta przedstawicieli naszego rządu z panią premier Szydło na czele w Izraelu, z półprywatnym spotkaniem z Netanjahu w jego mieszkaniu, z jego żoną itd., podczas której również ten temat się w ogóle nie pojawił. Przecież gdyby to był tak palący problem, to byłby wówczas sygnalizowany. Równocześnie biadolił: „my nie mamy żądnej przyszłości, jeżeli będziemy narodem oskarżonym o Holokaust”, a przed pomnikiem synagogi w Białymstoku potępił: „falę antysemityzmu koncentrującego się na atakach na Państwo Izrael, które jest przyczółkiem naszej kultury w tamtym świecie”.
Najbardziej dziwiło przekonanie, że w całej sprawie chodziło o ustawę. Bo nawet ignorant wie, że celem działań Izraela nie jest „prawda historyczna”, lecz grabież polskiego mienia, że zmiana przecinka w ustawie nie miała dla Żydów żadnego znaczenia, że cokolwiek byśmy nie uchwalili, co nie byłoby w stu procentach zgodne z ich zakusami na nasz majątek, będzie złe. Wyjaśnienie jest jedno: mieliśmy do czynienia z idiotami niezdolnymi do rozpoznania najprymitywniejszej intrygi. „Jesteśmy przerażeni najnowszymi wydarzeniami i obawiamy się o nasze bezpieczeństwo, jako że sytuacja w naszym kraju staje się coraz bardziej niebezpieczna”- tuż przed rozróbą alarmowali w manifeście skierowanym do Kaczyńskiego. I tylko głupiec nie mógł skojarzyć tego z projektem ustawy reprywatyzacyjnej przygotowanym przez ludzi Z. Ziobry, zakładającym zwrot utraconej własności tylko tym, którzy w momencie nacjonalizacji żyli w Polsce i mieli polskie obywatelstwo. Zarówno „genialny strateg”, jak i prezydent Polin, prawidłowo jednakże zrozumieli podszepty – utrącili dalsze prace nad ustawą.
Dlaczego rząd wycofał się z ustawy, która utrudniała rabunek mienia i komplikowała działania geszefciarzy? Dlaczego z dnia na dzień dał się uwikłać w kombinację? O odpowiedź nie trudno. Idioci nie wiedzieli, że kreowanie w oczach świata Polaków na morderców Żydów to element konsekwentnie realizowanej agendy, że wprowadzenie kary za pomawianie Polaków o niemieckie zbrodnie utrudnia wymuszenie haraczu, że geszeftu nie da się zrobić bez kłamstwa, bo łatwiej zbudować koalicję światową wokół pamięci o holokauście niż wokół ordynarnego przekrętu? Do idiotów nie dotarło, że Izrael skutecznie narzucił światu dogmat o „wyjątkowości żydowskiego cierpienia” i nie dopuszcza na tym polu do żadnej konkurencji. Status największej ofiary w dziejach ludzkości wiąże się bowiem z bardzo konkretnymi i namacalnymi korzyściami. Idioci nie dostrzegli też, że Netanjahu traktuje prawdę historyczną na sposób żydowski, i przypisywanie Polakom miana „wspólników Holokaustu” traktuje jako środek nacisku w negocjacjach biznesowych.
Wspieramy Izrael w ONZ. W UE jesteśmy jego bezkrytycznym ambasadorem. Nasz konsulat w Tel Awiwie co roku wydaje paszporty kilkunastu tysiącom Żydów. Idioci wykoncypowali „genialną” myśl: za wsparcie polityczne, za popieranie w walce z arabskim otoczeniem, za podlizywanie się, uzyskamy status „brata w wojennym cierpieniu”. A tu nagle okazało się, że to lipa i gra pozorów, że idea taka jest Żydom obca. W całej pełni ukazał się fałsz legendy o wspólnocie dziejów oraz prawdziwe oblicze Żyda, dla którego liczy się tylko interes, a nie sentymentalne jasełka z zapalaniem chanukowych świec. Okazało się, że jedyną rzeczą, której Izrael od nas oczekuje jest całkowita i bezwarunkowa kapitulacja.
Strategii nie było. Były za to głupie ruchy, dla wkupienia się w łaski oszczerców. Była wizyta prezydenckiej pary w przedszkolu żydowskimi (i ujawnienie przez rabina Schudricha, że dzieci premiera uczyły się w żydowskiej szkole). Było powołanie Schnepfa i Rotfelda na członków Rady Muzeum Polin. Gdy przez świat przelewała się fala antypolskiego hejtu, rząd zajmował się futrowaniem antypolskich środowisk, przy zdumieniu Polaków – jesteśmy obrażani we własnym kraju, a paszkwilantów hojnie obsypujemy złotem i zapewniamy komfortowy warsztat pracy w państwowych uniwersytetach. Bo to nie Izrael wypłacił 400 milionów na Muzeum Polin. To nie Kneset przyznał 100 milionów na renowację cmentarza w Warszawie. To nie Netanjahu wstrzymał ekshumację w Jedwabnem. A kto zamroził procedowanie ustawy o Polakach ratujących Żydów, by „nie urazić żydowskiej wrażliwości”? Ani Netanjahu, ani Gross, tylko idioci w polskim Sejmie. Układ Monachijski Winston Churchill skomentował tak: „Głupcy, mieli do wyboru wojnę lub hańbę. Wybrali hańbę, a wojnę i tak będą mieli”. Rząd hańbę już dostał. Wojnę też.
Harmonogram idiotycznych poczynać był taki: Przy cichej zachęcie i inscenizacji Izraela przeprowadzają nowelizację ustawy o IPN. Diaspora żydowska nakręca antypolską kampanię o globalnym zasięgu. Rząd prowokację toleruje, a nawet promuje. Gross pręży pierś z polskim orderem, a manufaktura antypolonizmu w PAN dostaje tłusty grant naukowy. Na Marszu Żywych Duda, otorbiony izraelskimi notablami, wchodzi do obozu Auschwitz, a zamykające pochód Żydówki ustawiają tablice „This is polish concentration camp”. Dyrektor muzeum pozwala, by tablice wisiały na obozowej bramie, a minister kultury nie usuwa dyrektora. Podyktowane przez Netanjahu zmiany w ustawie Sejm zatwierdza w groteskowym tempie. Zamiast ustawy zwalczającej „polskie obozy” dostajemy ustawę o zwalczaniu antysemityzmu, a zamiast ustawy broniącej Polskę ustawę broniącą Grossa.
Schemat jest od lat taki sam: Dziennikarz na Zachodzie, zawsze o żydowskich korzeniach, ogłasza tekst, w którym przypisuje Polakom odpowiedzialność za Holokaust. Podnoszą się nieśmiałe protesty ze strony polskiej ambasady. Do operacji dołączają idioci w Polsce, tłumacząc się w formule „Polacy zabijali, ale i ratowali”. Największy entuzjazm rodzimych idiotów wzbudza wieść, że krytyczną opinię wyraziła jakaś drugorzędna organizacja żydowska lub trzeciorzędny Żyd. Autor paszkwilu twierdzi, że został źle zrozumiany. Nie przeprasza, no bo musiałby sam być idiotą, żeby idiotów przepraszać. Przy czym nie oszukujmy się. To jest przemyślany doskonały system. On tylko tak idiotycznie wygląda. I nie zrobili go idioci, ale dobrzy fachowcy „od idiotów” dla idiotów, o których wystarczającą liczbę zadbali autorzy systemu edukacji Polaków oraz autorzy hasła wyborczego: Bądź patriotą – głosuj na idiotów! Przy czym sytuacji w niczym nie polepszyło szczere hasło kandydata do sejmiku wielkopolskiego: „Idioci już byli – czas na Głąba”.
Jak tylko Światowa Organizacja Restytucji Mienia Żydowskiego opublikowała na swej stronie list Antoniego Blinkena z poparciem dla żydowskich roszczeń majątkowych, Masha Gessen napisała w „New Yorker”: Aby oczyścić naród z zarzutu zamordowania trzech milionów Żydów, polski rząd posuwa się do ścigania za zniesławienie dwojga naukowców, prof. Jana Grabowskiego i prof. Barbary Engelking. Zaprotestował ambasador w Waszyngtonie: „świadczy to o braku podstawowej wiedzy historycznej publicystki”. Po tym poszło kajanie się: „Nie było systemowego współudziału w Holokauście ani ze strony narodu polskiego, ani państwa polskiego. Jednostki w całej okupowanej przez Niemcy Europie – kierując się przymusem, strachem, antysemityzmem, oportunizmem i chciwością – współpracowały na różne sposoby z niemieckimi okupantami i dopuszczały się potwornych czynów, także w okupowanej Polsce”. Na koniec dyplomata zaprasza Gessen do odwiedzenia Muzeum Auschwitz-Birkenau, „by dowiedziała się więcej o nazistowskich niemieckich obozach śmierci, Holokauście i milionach ludzi zamordowanych podczas II wojny światowej”, a rządowe media entuzjastycznie komentują: Dobre posunięcie polskiej ambasady!
Artykuł skrytykował Komitet Żydów Amerykańskich. Ale nie tyle Komitet, co jego oddział na Europę Środkową z siedzibą w Muzeum Polin. I nie tyle w oświadczeniu, co we wpisie na Twitterze. „Skrytykowaliśmy polski rząd za lukrowanie prawdy o postawach Polaków wobec Żydów w czasie II wojny światowej. Ale twierdzenie, że Polska rozumiana jako wspólnota etnicznych Polaków i państwo polskie są winne śmierci 3 milionów Żydów jest wypaczeniem Holokaustu. W kolejnym tweecie Komitet nie omieszkał dorzucić: „Tysiące Polaków szantażowało, denuncjowało, a nawet mordowało Żydów własnymi rękami”. I tak z całej „krytyki” zostało: To nieprawda, że Polacy winni są śmierci 3 milionów Żydów, ale 2 milionów to już tak, a 200 tysięcy to już na pewno.
Zaprzeczył, by Polska ograniczała swobodę prowadzenia badań nad Holokaustem, bo wiele z nich finansowanych jest z publicznych pieniędzy. I rzeczywiście – to rząd, a konkretnie idiota, który pełnił funkcję wicepremiera, przyznał Engelking i Grabowskiemu kilkumilionowy grant naukowy. Słowa ambasadora skrytykował (w dodatku w rosyjskim Sputniku) prof. Paweł Śpiewak, dyrektor finansowanego w 100 procentach przez państwo polskie Żydowskiego Instytutu Historycznego, którego pracownica dr Alina Cała, przed 12 laty oznajmiła: „Polacy są w pewnym sensie winni śmierci wszystkich Żydów”. Przy czym jej naukowe odkrycie poszło w świat, bo na kłamstwo nie było żadnej reakcji władz polskich. Gessen musiała oprzeć się na ustaleniach zorganizowanego i sfinansowanego przez PAN, czyli polski rząd, kolokwium naukowego w Paryżu, w którym udział wzięli Engelking i Grabowski. Musiała też zapoznać się z przemyśleniami Olgi Tokarczuk, której książka o Polakach mordujących Żydów w XVIII wieku, przetłumaczona została na angielski z pieniędzy przyznanych przez idiotę pełniącego funkcję wicepremiera. I wszystko przebiegło według przećwiczonego schematu: W zaplanowanej i dobrze przemyślanej akcji oskarżają; my pocieszymy się, że to tylko błąd niedouczonej dziennikarki; artykuł „krytykuje” jakaś żydowska organizacja; w świat idzie przesłanie: Polacy mordowali Żydów. I wszystko jak w żydowskiej facjacie o „Kozie rabina”.
Izraelski portal „Ynet” doniósł, że Jarosław Kaczyński wysłał sygnał chęci „normalizacji stosunków dyplomatycznych” z Izraelem, i chce też, aby do Warszawy przyleciał izraelski minister. Wybaczył zatem i przyznał rację Israelowi Katzowi za wredne słowa: „Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki” i dał przyzwolenie na kolejne plucie. Informacja szokuje także dlatego, że Izrael przyjął apel „z zainteresowaniem”, ale zwrócił uwagę na „skazanie polskich historyków za pisanie o Holokauście”. Przekaz był jasny: wielkodusznie puszczamy mimo uszu bezczelne żądania przeprosin za Katza i zapominamy o sprawie, jeśli Kaczyński zdyscyplinuje IPN, aby pokornie przyjmował bzdury wypisywane przez żydowskich historyków. Nie można też wykluczyć, że niezawisły sąd II instancji unieważni niesłychanie zuchwały wyrok, i przykładnie ukarze Filomenę Leszczyńską, nakazując jej zapłacenie obojgu „światowej sławy polskim historykom” stosownego odszkodowania.
Nasi politycy i dyplomaci, i to zarówno ci polscy jak i z Polski, mają wyrobiony odruch warunkowy psów Pawłowa – na dźwięk słowa „antysemityzm” rzucają się do przepraszania Żydów, zanim ustalą o co naprawdę chodzi. W Gdańsku rozbito szybę w synagodze. Podczas XI Zjazdu Gnieźnieńskiego do kilkuset gości z całej Europy podniosłe słowa wygłosił Andrzej Duda. Połowę swego wystąpienia, w założeniu poświęconemu Gnieznu, źródłu, z którego wypływa historia Polski, chrztu Mieszka i końcowemu Szczęść Boże na 100-leciu Niepodległości, poświęcił wybitej szybie: Z ogromnym bólem przyjąłem akt barbarzyństwa, do którego doszło w Gdańsku, kiedy ktoś rzucił kamieniem w okno synagogi w czasie modlitwy. Tak ogromnie boleję, że stało się to u nas, w kraju, w którym przez stulecia była tolerancja religijna. Z pewnością nazwą to aktem antysemityzmu, ale dla mnie to barbarzyństwo, który musimy potępić. Bo potrzeba nam umocnienia wspólnoty na poziomie ogólnoludzkim, jak i państwowym. Niespotykaną rangę nadano ceremonii w synagodze, podczas której odsłonięto wstawioną szybę. Udział wzięli przedstawiciele kościołów, rabini i katolicki biskup, zaś zebrani wznieśli transparent „Nigdy Więcej”. Media o „barbarzyńskim” akcie mówiły jak o pogromie Żydów i początku Kristallnacht, dopóki nie okazało się, że u sprawcy zdiagnozowano chorobę psychiczną, i że kilka miesięcy wcześniej analogicznego czynu dopuścił się względem kościoła parafialnego. Zachowanie idiotów było tym bardziej absurdalne, gdy porówna się wybryk do namazania na ogrodzeniu Ambasady RP w Tel Awiwie swastyki i napisów „polskie gówno”, „mordercy spieprzajcie”. Polskiej policji złapanie winnego zajęło jeden dzień. Izraelska nawet nie udawał, że kogoś szuka. Na temat incydentu nie zabrał głosu ani tamtejszy Duda, ani tamtejsi rabini i dziennikarze.
Gdy 20 stycznia 2018 r. o godzinie 19:00, z cynicznym uśmieszkiem na twarzy, lektor „Faktów” ogłosił, że polscy neonaziści świętowali urodziny Hitlera w krzakach w Wodzisławiu Śląskim, TVN odniosła niebywały sukces – jej reportaż zmobilizował prezydenta do publicznego wystąpienia. Nad Polakami z troską pochylił się też były prezydent, dla którego „Polacy mają problem z antysemityzmem” (polemizował z nim bloger – nawiązując do troski, z jaką Kwaśniewski pochylił się w Charkowie nad mogiłami Polaków pomordowanych przez NKWD, napisał: „Polacy mają problem z antysemityzmem, a Kwaśniewski z alkoholem”). Po kilku dniach zreflektował się ważny minister i zaczął uspokajać, że w Polsce są neonaziści i chodzą po lesie, ale jest ich „bardzo mały margines”, czyli są, ale jest ich mało, zbyt mało. Na rewelacje TVN, jak nakręcane małpki z pudełka wyskoczyli marszałek i wicemarszałek Sejmu, odgrażając się, że „będą delegalizowali nazistowskie organizacje”. Epizod wart, co najwyżej, odnotowania w kronice wybryków chuligańskich osiedlowej gazetki, całkowicie zdominował polską scenę polityczną, z Sejmem włącznie. Wszyscy prześcigali się w buńczucznych zapowiedziach, że polskich neonazistów uduszą własnymi rękami. Przynętę złapał nawet premier dźwigający na swych wątłych barkach zadanie polonizacji gospodarki. Nie zajmowali się niczym innym, a Michnik przecierał oczy ze zdumienia, jak łatwo dali się podpuścić. Okazali się użytecznymi idiotami, wzięli udział w przedstawieniu, skwapliwe odegrali rozpisane z góry przez reżyserów role, zatańczyli tak, jak im zagrała antypolska orkiestra.
Prowokacja była tak groteskowa, że było oczywiste – padł rozkaz: „wytropić w Polsce nazistów!”. Tym bardziej, że wyczerpało się medialne paliwo z „kukłą Żyda” i transparentami z Marszu Niepodległości. Było oczywiste, że to dalszy ciąg operacji propagandowej o „60 tysiącach nazistów maszerujących w Warszawie zaledwie 300 kilometrów od Auschwitz”. Zachowanie idiotów było uderzeniem w polską rację stanu, a wizerunkowi Polski wyrządziło szkody trudne do oszacowania. Jest i druga strona medalu – przepraszają za wszystko, za rasistów, za antysemitów, za nazistów, a ci, którzy za tym stoją kalkulują sobie: przepraszajcie, a my będziemy podrzucać kolejne śmierdzące sprawy – jak nie o rasiście na przystanku we Wrocławiu, to o ciemiężycielu sprzątaczki ukraińskiej. A gdyby i oni zawiedli, zawsze „nazistowską” można będzie nazwać procesję Bożego Ciała.
Zamiast energicznie zwalczać antypolonizm, energicznie zwalczali antysemityzm. Gdy Sejm zmienił ustawę o IPN, Kaczyński pouczał: „Dzisiaj diabeł podpowiada nam pewną bardzo niedobrą receptę, pewną ciężką chorobę duszy, chorobę umysłu – tą chorobą jest antysemityzm. Musimy go odrzucać, zdecydowanie odrzucać”. Przy czym nakazywał to Polakom wówczas, gdy byli opluwani i lżeni za… antysemityzm. Kaczyńskiemu zabrakło natomiast odwagi, by zaapelować do Żydów o odrzucenie „ciężkiej choroby antypolonizmu”. Kolejny strzał w stopę oddał minister spraw wewnętrznych, powołując rządowy zespół ds. przeciwdziałania propagowaniu faszyzmu, czyli do przekonywania międzynarodowej publiki, że problem z faszyzmem w Polsce jest tak poważny, że rząd zmuszony był powołać specjalną instytucję do jego zwalczania. I tu pytanie: czy nie bardziej użytecznym było powołanie zespołu do ustalenia, ilu w rządzie jest idiotów?
Kiedy Netanjahu w rozmowie z Morawieckim powiedział: „Polacy w sposób systemowy uczestniczyli w holokauście” i ani razu nie wymienił Niemców (a premier reprymendę odparował „ciętą” ripostą, że sprawiedliwi Polacy uratowali mu ciotkę), ujawnił się podstawowy problem naszych mężów stanu – idiotyzm. Jak powinien był postąpić? Powinien był wskazać na „systemowy” udział Żydów w holokauście Polaków. Tak jak to zrobiła Krystyna Pawłowicz na Twitterze: Holokaust Polaków trwał też po II wojnie. Światło, Różański, Berman, Fejgin, St. Michnik, H. Wolińska, L. Brystygierowa i podobne bestie mordowały w katowniach i sądach tysiące polskich Patriotów w latach 50-tych. Powinien był napiętnować zdrajców i sprzedawczyków, bo operujący zza granicy, bez użytecznych idiotów na miejscu, niewiele by wskórali. Potrzebna była odwaga, a nie tchórzliwe merdanie ogonkiem, gdy walili nas w pysk na odlew. Potrzebne były procesy wytoczone oszczercom i areszt, gdy pojawią się w Polsce po odbiór kamienic. Pokazał ignorowanie podstawowej zasady – nie przyjmować bitwy na warunkach przeciwnika, przygotować się solidnie, ale nie do obrony, tylko do ataku, przypominając światu, że polski holokaust nie był mniejszy od żydowskiego i że po wojnie był Berman. Ale o tym można tylko pomarzyć, bo władza, uwikłana głęboko w filosemicką retorykę i praktykę, ma poważny problem nawet z nazwaniem rzeczy po imieniu.
Nie licz na rząd. Oni nic nie zrobią. Bo są sparaliżowani strachem, przekonani, że tylko kapitulacja może ich ocalić. Rejterada idiotów i nieudaczników to nie klęska Polski, bo na szczęście Polacy potrafią działać bez państwa. I żadnego kajania się! Wstań z ringu, otrzep się, i jasno za Stefanem kardynałem Wyszyńskim powiedz non possumus, a za ojcem Rydzykiem alleluja i do przodu! Przy tym działajmy mądrze, spokojnie, bez bicia piany, za to konsekwentnie. Aż ludzie na całym świecie dowiedzą się, że gdzieś tam na krańcach Europy jest kraj, który się nie daje, który nie wyrzeka się pamięci o własnych ofiarach, nie rezygnuje ze swej tożsamości, który wstał z kolan i chodzi z podniesioną głową. I tu chciałoby się powiedzieć: Polska nie jest biednym, pustynnym krajem. Polska nie jest nękana przez kataklizmy. Jedynym kataklizmem, jaki gnębi Polskę od lat są idioci przy władzy.
Przeczytaj także:
K. Baliński: IDIOCI DYPLOMATYCZNI
Artykuł K. Baliński: IDIOCI UŻYTECZNI pochodzi z serwisu wPrawo.pl.
]]>
Artykuł Katarzyna TS: Naziole naszych czasów pochodzi z serwisu wPrawo.pl.
]]>
Zapewne zapytacie, po co przypominam tę sytuację sprzed trzech lat. Już odpowiadam. Gdy pojawiło się propagandowe zapotrzebowanie na przedstawienie Polski jako kraju, w którym kwitnie nazizm, wyciągnięto kilku pajaców, a zorganizowaną przez nich szopkę w stylu Monty Pythona przedstawiono jako wielkie zagrożenie dla demokracji. TVN urządził taki cyrk, że głowa mała. Przekaz był następujący: w Polsce kwitnie nazizm, Ruch Narodowy chce mordować Żydów, rząd RP przyklaskuje temu z entuzjazmem. Naziści, wszędzie naziści! Dziś, gdy w ramach naganiania do szczepień na kowid pojawiają się autentycznie nazistowskie pomysły segregacji, media nie tylko ich nie piętnują, ale wręcz im przyklaskują.
– A może by tak jak w Izraelu? Ogródki knajpiane, z odstępami stolikowymi, otwarte dla każdego, wnętrza – dla zaszczepionych? – napisał w piątek (23.04.2021) na Twitterze dziennikarz TVN Konrad Piasecki. Gdy poseł Solidarnej Polski, Janusz Kowalski, odpowiedział, że zdecydowanie sprzeciwia się segregacji sanitarnej i wskazał na jej niekonstytucyjność, Piasecki skomentował jego wpis następująco: – Pewnie! Lepiej trzymać wszystko zamknięte i patrzeć jak kolejne knajpy ogłaszają upadłość!
A może by tak jak w Izraelu? Ogródki knajpiane, z odstępami stolikowymi, otwarte dla każdego, wnętrza – dla zaszczepionych?
— Konrad_Piasecki (@KonradPiasecki) April 23, 2021
Pewnie! Lepiej trzymać wszystko zamknięte i patrzeć jak kolejne knajpy ogłaszają upadłość! https://t.co/n16yvYAsNp
— Konrad_Piasecki (@KonradPiasecki) April 23, 2021
Piasecki nie jest pierwszym, który proponuje segregację na zaszczepionych nadludzi i niezaszczepionych podludzi. Taki pomysł forsuje wicepremier Jarosław Gowin. Takie rozwiązanie postuluje dyrektor Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku, Jakub Kraszewski. Pod takim pomysłem podpisuje się dziennikarz Super Expressu, Tomasz Walczak.
Gdy skrytykowałam segregacyjne ciągotki Gowina, porównując jego pomysł do ustaw norymberskich, pojawiły się komentarze, że upadłam na głowę, bo nie można porównywać akcji wymuszania szczepień do Holokaustu. Odpowiadam: można i trzeba, bo mechanizm segregacji zastosowany w obu przypadkach jest identyczny. I mechanizm propagandy też jest identyczny. Nie wierzycie? To przeczytajcie odezwę gubernatora dystryktu warszawskiego Generalnego Gubernatorstwa, Ludwiga Fischera. A czytając zmieńcie „utworzenie dzielnic żydowskich” na „Narodowy Program Szczepień”, „tyfus plamisty” na „kowid”, a „wędrujących żydów” na „niezaszczepionych”. Przy okazji przypominam, że osoby, które nie noszą bezużytecznych maseczek, są nazywane „siewcami śmierci”.
Pomysł segregacji na zaszczepionych nadludzi i niezaszczepionych podludzi jest pomysłem rodem z III Rzeszy. Kilku pajaców organizujących wafelkowe urodziny Hitlera w lesie to była groteska, którą TVN wykorzystał do nakręcenia antypolskiej akcji propagandowej. Dziś dziennikarz TVN forsuje nazistowski pomysł segregacji i jest oburzony, gdy ktoś zwraca mu uwagę, że tak nie można. Nie zamierzam owijać w bibułkę i bawić się w subtelności w obliczu takiego zagrożenia. Każdy, kto popiera segregację sanitarną i dzielenie ludzi według klucza zaszczepiony-niezaszczepiony, to naziol naszych czasów. Tak, naziol! A tłumaczenie, że w ten sposób ratuje się polskie biznesy, to kalka z odezwy Fishera, który nakazywał wydawanie Żydów policji „w interesie własnego zdrowia”.
Jeśli chcecie zrozumieć, jak to możliwe, że Niemcom udało się bez problemu wymordować miliony Żydów, przeczytajcie dziennik Etki Daum „Byłam sekretarką Rumkowskiego”. Zobaczycie wtedy, jak dzień po dniu, przy pomocy kolejnych rozporządzeń i propagandowych kłamstw urabiano ludzi w taki sposób, że sami zgłaszali się do transportów śmierci. A na opornych wysyłano żydowską policję. Przy czym zarządzający łódzkim gettem Chaim Rumkowski utrzymywał, że ratuje Żydów – nawet wtedy, gdy nakazał wysłanie na śmierć dzieci poniżej 10 roku życia.
Gdy czyta się zapiski Etki Daum, to trudno uciec od skojarzeń z tym, co obecnie wyprawia z nami władza. Lockdown jest dla naszego dobra. Odcięcie od służby zdrowia jest dla naszego dobra. Szczepienie preparatem będącym wciąż w fazie badań jest dla naszego dobra. A teraz segregacja na zaszczepionych nadludzi i niezaszczepionych podludzi również ma być dla naszego dobra. Całe to „dobro” doprowadziło już w Polsce do ponad 100 tysięcy nadmiarowych zgonów, ale władza nie zamierza z tego „dobra” zrezygnować. I ma w tym działaniu wsparcie mainstreamowych mediów – nawet tych, które są wrogie tej władzy.
Gdy wprowadzano obowiązek maskowania, ostrzegałam, że to zagrożenie. Gdy zamykano służbę zdrowia, ostrzegałam, że to zagrożenie. Gdy rozpoczynano akcję masowych szczepień preparatami o nieznanych skutkach ubocznych, ostrzegałam, że to zagrożenie. Gdy pojawił się pomysł paszportów kowidowych, ostrzegałam, że to zagrożenie. Teraz ostrzegam po raz kolejny – segregacja sanitarna postulowana przez Gowina i Piaseckiego, to zagrożenie. Jeśli ten pomysł zostanie wcielony w życie, to już nigdy nie wrócimy do normalności. NIGDY!
Segregacja sanitarna nie ma nic wspólnego z troską o zdrowie. Oto cytat z wywiadu przeprowadzonego przez „Gazetę Prawną” z Markiem Sanakiem, genetykiem i biologiem molekularnym, profesorem nauk medycznych, kierownikiem Zakładu Biologii Molekularnej i Genetyki Klinicznej Wydziału Lekarskiego Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego, kierownikiem Zakładu Diagnostyki Biochemicznej i Molekularnej Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie: „Wirus się zmienia, wygrywa wariant oporny na przeciwciała. Jeśli osoby zaszczepione ponownie się zakażą, to przebieg infekcji będzie lżejszy. Jednak nadal będą roznosić chorobę, staną się wektorem i to o tyle kłopotliwym, że mają poczucie własnej odporności, dodatkowo czasem nie mając objawów zakażenia. (…) Jeśli zakażą się tą bardziej zjadliwą wersją, a z racji zabezpieczenia przed „zwykłym” wirusem będą się zachowywać niefrasobliwe, efekt netto może być nieprzewidywalny. Osoby zaszczepione nie powinny być traktowane jako bezpieczne. One są zabezpieczone przed wylądowaniem w szpitalu z zapaleniem płuc, natomiast mogą stanowić zagrożenie dla innych”. Cały wywiad TUTAJ.
Jeśli osoby zaszczepione nie mogą być traktowane jako bezpieczne, to czemu ma służyć segregacja na zaszczepionych nadludzi i niezaszczepionych podludzi? Tylko i wyłącznie jednemu, czyli zmuszaniu do udziału w eksperymencie medycznym poprzez różnego rodzaju szykany uniemożliwiające niezaszczepionym normalne funkcjonowanie. Do czego doprowadzi ten szczepionkowy eksperyment medyczny? Tego jeszcze nie wiemy. Wiemy natomiast, że będzie on powtarzany co roku, a być może nawet co pół roku. A już dziś doprowadzono do sytuacji, w której pomysły rodem z III Rzeszy zyskują coraz więcej zwolenników. Zwolennicy segregacji sanitarnej to naziole naszych czasów! I musimy ich powstrzymać zanim będzie za późno.
Jeśli podobają się Państwu moje felietony i chcielibyście wesprzeć moją działalność publicystyczną, możecie to zrobić dokonując przelewu na poniższe konto PayPal. Będzie to dla mnie nie tylko wsparcie w wymiarze finansowym, ale również sygnał, że to, co robię, jest dla Państwa ważne i godne uwagi. Z góry dziękuję. Katarzyna Treter-Sierpińska https://www.paypal.me/katarzynats
Zobacz też:
Katarzyna TS: Szczepionkowa pielgrzymka premiera Morawieckiego
Artykuł Katarzyna TS: Naziole naszych czasów pochodzi z serwisu wPrawo.pl.
]]>
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS