Starożytni Rzymianie mieli swoje „matronalia”, kiedy to gorliwie spełniali życzenia swoich żon. Działo się to na początku marca. 8 marca 1908 odbył się w Nowym Jorku marsz kobiet domagających się praw publicznych i ekonomicznych.
Dzisiaj chyba też do końca kobiety nie czują swych praw, skoro się organizują by manifestować na Manifach – a może to tylko taka rozrywka, albo przyzwyczajenie? Dzisiaj przecież nikt nie odmawia kobietom praw wyborczych czy możliwości studiowania, przynajmniej w postchrześcijańskiej Europie. Piszę post-chrześcijańskiej, bo niestety widać to drastycznie wyraźnie jak Europa odchodzi od swych chrześcijańskich korzeni i wartości. Gdyby jednak przypomniała sobie zasady ewangelii – kobiety i mężczyźni nie byliby w jakiejś dziwnej opozycji. Nie byłoby jak sądzę tylu zatrważających danych związanych z ilością rozwodów, samotnością rodziców wychowujących dziecko, depresją dorosłych i młodzieży. Mężowie wiedzieliby, że swoje żony powinni otaczać taką troską i miłością, jaką Chrystus otacza Kościół (Ef 5, 25,28) kobiety tak traktowane nie miałyby problemu i potrzeby “walczyć o swoje prawa”. Nie ma potrzeby dodawać, że trudno jest tak kochać i to kosztuje. Łatwiej chyba zostać komunistą. G. K. Chesterton napisał kiedyś w Co jest nie tak ze światem (ang. What’s wrong with the world) „Chrześcijański ideał nie został poddany próbie i znaleziony wybrakowanym. Znaleziony został trudnym i pozostawiony niewypróbowanym” (moje tłumaczenie).
Szymon Kołdys
[email protected]
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS