W Palestynie trwa konflikt, do wybrzeży Hiszpanii docierają nowe tysiące uchodźców, a szwedzki uniwersytet w Lund publikuje wyniki naukowego badania, że posiadanie jednego dziecka mniej powoduje zmniejszenie rocznej emisji CO2 średnio o 58,6 tony. Wyniki badań wskazują, że to właśnie posiadanie dziecka powoduje emisję największej ilości emitowanego dwutlenku węgla spośród wszystkich aktywności człowieka.
Wniosek nasuwa się sam – rodzenie dzieci psuje klimat. Tak więc jeśli jesteś zainteresowany dobrem klimatu, lepiej byłoby gdybyś nie miał dzieci, albo przynajmniej nie za wiele.
Kiedyś myślałem, że to Bill Gates najbardziej mnie zdenerwował swoimi koncepcjami „zero emisji”. Opisał on jak to produkcja mięsa wpływa negatywnie na klimat między innymi dlatego, że krowy trawiąc trawę puszczają bąki zawierające metan, a metan jak wiadomo psuje atmosferę. Skoro jest miliony krów na świecie, które codziennie coś żują, więc lepiej byłoby, gdyby ich nie było. Wniosek jest taki, że trzeba być wegetarianinem, ponieważ jedzenie mięsa psuje klimat. Widać już po trosze skąd się wzięły wegańskie burgery. Społeczeństwa za to coraz liczniej dochodzą do przekonania, że być „wege” jest znakiem postępu.
„Zero emisji” plan zawiera w sobie oczywiście produkowanie tzw. zielonej energii, czyli energii elektrycznej pochodzącej z wiatraków, paneli słonecznych czy hydroelektrowni, a w poważniejszej skali z elektrowni atomowych. Może nie tylko mnie irytuje ilość telefonicznych nagabywań jakie się dostaje od rozmaitych sprzedawców paneli słonecznych. Zawsze
mnie dziwi, skąd oni mają mój numer? Czyżby ktoś nie przestrzegał RODO, na które tyle drzew zostało wyciętych by wyprodukować papier potrzebny do spisania wszystkich zasad chronienia mojego numeru telefonu?
Kolejnym przejawem wierzenia, że można wspólnym wysiłkiem powstrzymać topnienie lodowców, jest nacisk na jeżdżenie samochodami elektrycznymi. Zakazuje się kopciuchów diesli, nakazane są katalizatory w benzyniakach, a przejawem postępu są samochody hybrydowe i samochody elektryczne Tesla. Te ostatnie ktoś kiedyś porównał do melexa, jak musiał coś tam w nich naprawić u mechaników i zmierzył się z kosztami postępu. Polecam by
zapoznać się z technologią wydobywania litu czy niklu i technologią produkcji tak dużych akumulatorów, jakie są potrzebne w elektrycznych samochodach. Mnie to skutecznie wyleczyło z wiary, że elektryki uratują klimat.
Aby w pełni praktykować wiarę klimatyczną należy też powstrzymywać się od podróży lotniczych. Samoloty, jak wiadomo „dużo palą”, więc lepiej pojechać rowerem na wakacje niż latać samolotem gdzieś daleko. W moim przekonaniu ciekawe byłoby zobaczenie skąd idą pieniądze na propagację tej klimatycznej religii. Kto na tym zarabia? Limity emisji, handel tymi limitami między państwami – komuś, czemuś służą. A my też musimy zdecydować, komu służymy i dlaczego, bo jak pamiętamy: nie można dwóm panom służyć.
Autor jest pastorem w Kościele Chrześcijan Baptystów w Kętrzynie.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS