Wczoraj przed Sądem Rejonowym w Legnicy były zaplanowane przesłuchania dzieci w sprawie molestowania seksualnego małoletnich oraz przemocy w oddziale przedszkolnym jednej ze szkół. Asesor sądowa Jolanta Mroczka w ostatniej chwili wyłączyła się jednak z tych czynności, bo zna rodziców mężczyzny, który miał się dopuszczać seksualnych nadużyć wobec czworga chłopców. Jego mama jest sędzią w legnickim sądzie.
Formalnie mężczyzna nie ma statusu podejrzanego. Wszczęte 7 czerwca śledztwo toczy się “w sprawie, bo prokuratura czeka z postawieniem zarzutów na materiał z sądowego przesłuchania pokrzywdzonych maluszków. Dyrekcja placówki nie odsunęła go od zajęć – wciąż ma kontakt z dziećmi i okazję do ich molestowania. Chroni go zasada domniemania niewinności.
Falstart z przesłuchaniem dzieci przed Sądem Rejonowym w Legnicy działa na jego korzyść. Po pierwsze, odsuwa w czasie moment postawienia ewentualnych zarzutów. Po drugie, sprawia, że dzieci, które dziś dużo mówią na temat tego, czego doświadczyły w przedszkolu, w kolejnych tygodniach mogą stać się mniej wylewne.
Pokrzywdzone są kilkuletnie maluszki z niepełnosprawnościami – ze spektrum autyzmu, niemówiące – co stanowi dodatkową komplikację.
Inna rzecz, terapia. Jeden z molestowanych chłopców wpada w histerię na widok mężczyzn. W sądzie próbował ukryć się pod ławką. U każdego ze skrzywdzonych przedszkolaków rodzice obserwują rozmaite objawy traumy. Z punktu widzenia zdrowia psychicznego, terapię należałoby zacząć jak najprędzej. Ale jeśli dzieci mają złożyć pełne i wiarygodne zeznania, z interwencją psychoterapeuty trzeba wstrzymać się do zakończenia przesłuchań.
Kobiety opowiadają, że nie dostały żadnego pisma z Sądu Rejonowego w Legnicy z wezwaniem na przesłuchanie. Był tylko telefon, że 2 lipca mają się stawić z dziećmi. Więc przyjechały.
– Czekamy na korytarzu. Pani wyszła z pokoju, że rozprawa się nie odbędzie. A za chwilę ktoś inny, mówi, że dzieci jednak zostaną przesłuchane – opowiada jedna z mam.
– Była pani psycholog. Dzieci zaczęły mówić. Potem sąd wołał nas po kolei – dodaje inna kobieta.
– Spytałam: czy pani sobie zdaje sprawę, że w tym sądzie orzeka matka podejrzanego.
W tym momencie sąd przerwał rozprawę. Asesor sądowa Jolanta Mroczka wyszła z sali, poszła do swego pokoju. Chwilę jej nie było. Wróciła i ogłosiła, że musi wyłączyć się z dalszych czynności, bo zachodzą okoliczności mogące budzić uzasadnioną wątpliwość, co do jej bezstronności.
Z tego samego powodu sprawy nie może przejąć żaden z sędziów Sądu Rejonowego w Legnicy. Jeśli pracują z matką mężczyzny, któremu grożą zarzuty o molestowanie dzieci, ich obiektywizm mógłby być podważany przez strony postępowania. Trzeba czekać, aż Sąd Apelacyjny we Wrocławiu wyznaczy sąd spoza okręgu do prowadzenia dalszych czynności.
Rodzice małoletnich ofiar są rozgoryczeni, bo sąd planował te przesłuchania od co najmniej trzech tygodni. Miał akta sprawy i czas, by zorientować się, kim są osoby występujące w nich jako potencjalni podejrzani o przemoc i molestowanie.
W dodatku przebieg przesłuchań zrodził nieufność co do intencji sądu. Mamy zastanawiają się, czy nie chodziło o to, aby podstępnie ustalić, co mówią dzieci i pomoc synowi koleżanki w ustaleniu linii obrony. Boją się mataczenia. Sugerują, że zapisy rozmowy dzieci z panią psycholog mogą zostać nieoficjalnie udostępnione matce mężczyzny zanim prokuratura będzie gotowa do odsłonięcia kart. A to mogłoby zaważyć na całym postępowaniu.
Co więcej, kobiety twierdzą, że o terminie przesłuchań – kluczowych w śledztwie – nic nie wiedziała prokurator Barbara Mazur, która prowadzi tę sprawę. Nie została przez sąd powiadomiona. Na przesłuchania stawił się inny prokurator. To niedopatrzenie czy celowe działanie?
Śledztwo w sprawach znęcania się nad 7 dzieci w placówce przedszkolnej oraz doprowadzenia 4 chłopców do poddania się tzw. innej czynności seksualnej prowadzi Prokuratura Rejonowa w Legnicy. Nie byłoby go, gdyby nie dociekliwość i troska rodziców. Zaniepokojeni zachowaniem kilkulatków i drobnymi obrażeniami, z jakimi odbierali je po zajęciach, użyli ukrytej w dziecięcym plecaczku kamery, by zobaczyć, co dzieje się w przedszkolu. Nagrania odsłoniły szokujące fakty. 1 czerwca zostały złożone w legnickiej komendzie policji wraz z zawiadomieniem o przestępstwie. Tydzień później prokurator zdecydował o wszczęciu śledztwa.
Według nieoficjalnych informacji, poza czynami pedofilskimi, w okresie od stycznia od końca maja 2024 r. dochodziło do przyduszania dzieci, bicia, zamykania ich za karę w łazience. Przedszkolaki były poniżane, wyzywane m.in. od “debili”, “pojebanych gnoi”. Pracownicy placówki mieli grozić, że ich uduszą: że ich zabiją. Jednocześnie bardzo pilnowali, by uśmiechały się na zdjęciach robionych do mediów społecznościowych.
FOT. PIXABAY (zdjęcie ilustracyjne)
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS