Emmanuel Macron powiedział w poniedziałek wieczorem, jak relacjonuje portal politico.eu, że Europa winna „przygotować się i przeciwdziałać niekontrolowanemu napływowi migrantów”, których przybycie, w świetle tego co się dzieje w Afganistanie jest więcej niźli prawdopodobne. Francuski prezydent miał już w tej sprawie rozmawiać z kanclerz Merkel i premierem Johnsonem. W jego opinii Europa winna w tej sprawie współpracować z krajami tranzytowymi, takimi jak Pakistan czy Turcja, która nota bene już przystąpiła do budowy płotu na granicy z Iranem, choć skądinąd wiadomo, że może być nimi również Rosja i Białoruś.
Może właśnie dlatego kanclerz Merkel leci na rozmowy w Władimirem Putinem do Moskwy, które jak enigmatycznie informowała Kreml mają dotyczyć „relacji dwustronnych i kwestii bezpieczeństwa regionalnego i globalnego”. Rikard Jozwiak, dziennikarz Radio Svoboda umieścił niedawno tweeta, w którym informował o tym, że udało mu się kupić bilet na lot Lufthansą z Berlina do Mińska na 21 września, co jego zdaniem może świadczyć o tym, że Niemcy mają zamiar odstąpić od zakazu lotów do białoruskiej stolicy po tym, jak ludzie Łukaszenki zmusili do lądowania samolot linii Ryanair. Być może mamy do czynienia z „gestem dobrej woli” po to aby normalizować relacje i wspólnie przygotować się do nowej fali uchodźców, tym razem z Afganistanu.
Sprawa oczekiwanej fali uchodźców jest poważnym wyzwaniem przed którym już stoi Europa. Presja na ich przyjmowanie, w obliczu tego co się dzieje w Afganistanie, a dzisiejsze media informują, że Talibowie otworzyli ogień zabijając trzy osoby w trakcie protestów ulicznych w mieście Dżalalabad we wschodniej części kraju, będzie ogromna i zarówno Wspólnocie Europejskiej jak i państwom granicznym trudno będzie odmówić wpuszczenia uchodźców bez „utraty twarzy”. Brytyjski Financial Times w odredakcyjnym komentarzu poświęconym zbliżającej się do Europy fali uchodźców przypomina, że już 60 krajów na świecie wyraziło swoją opinię na temat potrzeby ewakuacji z Afganistanów wszystkich którzy mogą być zagrożeni rządami Talibów. Problemem jest wszakże to, że według szacunków ONZ-owskiej Agencji ds. Uchodźców przybyszów z Afganistanu może być 250 tysięcy, a jeśli sytuacja w kraju będzie się destabilizować i zaczną się represje to nawet więcej. Państwa graniczne Unii Europejskiej znajdą się w niezwykle trudnej sytuacji, zwłaszcza jeśli będą próbowały powstrzymać tę falę. Nie będą mogły liczyć, jak można przypuszczać, na sympatię społeczeństw „starej” Unii Europejskiej, a w świetle międzynarodowych konwencji o uchodźcach, których są stroną, próba zablokowania tej fali może być wręcz uznana za nielegalną. Trzeba będzie, aby uchronić się przed tymi zagrożeniami, łączyć wielką finezję dyplomatyczną z wiarygodną narracją na użytek europejskiej opinii publicznej i twardą postawę na granicy.
Na to nakłada się jeszcze jeden, niezwykle niebezpieczny element, jakim jest organizowanie i wykorzystywanie grup migrantów w charakterze presji na państwa sąsiednie przez reżim Łukaszenki. Obserwujemy przy tym gotowość eskalowania przez Mińsk napięcia. Litewskie media informują, a MSZ w Wilnie złożył nawet w tej sprawie specjalną notę protestacyjną, że ostatniej nocy eskortujący grupę nielegalnych migrantów białoruscy pogranicznicy celowo przekroczyli granice z Litwą i zawrócili dopiero po drugim ostrzeżeniu. Litewskie media informują też, że ułożony w związku z kryzysem migracyjnym pas drutu kolczastego na liczącej sobie 679 km granicy z Białorusią może okazać się niewystarczającym zabezpieczeniem, bo odnotowanie już co najmniej 3 przypadki przejścia tych zabezpieczeń przez migrantów. W gruncie rzeczy w przypadku Litwy mamy do czynienia ze sprawdzaniem systemu odporności państwa, choćby z tego względu, że w zadziwiający sposób naporowi migrantów towarzyszy aktywizacja radykalnych grup anty-szczepionkowych, które domagają się dymisji rządu, seria fałszywych alarmów bombowych w wileńskich centrach handlowych i protesty w ośrodkach w których znajdują się migranci. Na dodatek wydarzeniom tym towarzyszy międzynarodowa kampania jakoby Wilno przetrzymywało uchodźców w warunkach groźnych dla ich życia i zdrowia, co zresztą może być prawdą, bo Litwa nie przygotowała się na kryzys migracyjny. Niezależnie od tego jak rzeczywiście wygląda sytuacja w obozach uchodźców międzynarodowa reputacja Wilna doznała uszczerbku a sytuacja wewnętrzna grozi w każdej chwili destabilizacją.
Teraz fala migracyjna z Białorusi przenosi się do Polski, a o powadze sytuacji świadczy zarówno skokowy wzrost liczby zatrzymanych za nielegalne przekroczenie granicy, jak i decyzja wzmocnienia patroli straży granicznej przez formacje wojskowe.
David Sassoli, przewodniczący Parlamentu Europejskiego powiedział po spotkaniu z litewską premier, że jego zdaniem państwa Wspólnoty winny „równomiernie” przyjmować uchodźców z Afganistanu. Armin Laschet, podobnie jak Prezydent Francji, są ostrożniejsi w deklaracjach na temat przyjmowania uchodźców z Afganistanu i opowiadają się za polityką z jednej strony chronienia granic zewnętrznych, z drugiej zatrzymania oczekiwanej fali uchodźców w państwach sąsiednich. Niebagatelnym motywem w ich przypadku jest również to, że obydwaj politycy są przed wyborami, Laschet już w przyszłym miesiącu a Macron w 2022 roku. Odwołanie się w ich przypadku do unijnej polityki migracyjnej i rozdziału dyskutowanych po 2015 kwot może być czymś w rodzaju pułapki zastawionej na Polskę. Może się bowiem okazać, że kraje Wspólnoty będą chciały, o ile w ogóle dojdzie do takiej sytuacji, rozliczenia „kwot emigracyjnych” z uwzględnieniem liczby uchodźców, które przyjęły one w roku 2015 i latach kolejnych. Gdyby tak się stało, to napływający z Afganistanu przez białoruską zieloną granicę do Polski migranci na długo staliby się naszym problemem a nie zmartwieniem Wspólnoty.
Gulam Mohammad Jalal, lider wspólnoty afgańskiej w Rosji, powiedział agencji Interfax, że on i jego współpracownicy otrzymują tysiące telefonów od tych współrodaków, którzy chcą być ewakuowani z Afganistanu do Rosji. W jego opinii, rzeczywista liczba myślących o emigracji może być większa, bo nie każdy przecież ma dostęp do sieci telefonicznej. Na południu Tadżykistanu jeszcze w lipcu rozpoczęła się budowa obozu namiotowego dla spodziewanej fali uchodźców a Afganistanu. Jednak najprawdopodobniej, jeśli fala migracyjna ruszy, to Duszanbe ani nie będzie w stanie jej zatrzymać ani też nie będzie chciało. Tym bardziej, że może podlegać kuszeniu ze strony Białorusi, swego partnera z ODKB, organizacji wojskowej państw przestrzeni postsowieckiej. Jak niedawno mówił Gabrielius Landsbergis, szef litewskiego MSZ jego resort jest w posiadaniu dowodów, że emisariusze Łukaszenki już rozmawiali z prezydentem Tadżykistanu o „przerzucie” fali uchodźców do Unii Europejskiej. Trudno oceniać z jaką liczbą migrantów możemy mieć do czynienia, ale warto pamiętać, że zdaniem ONZ-owskiej Agencji ds. Uchodźców tylko od stycznia tego roku 400 tys. Afgańczyków, w związku z ofensywą Talibów opuściło swe stałe miejsca zamieszkania i powiększyło szacowaną na 2,9 mln osób liczbę „wewnętrznych” migrantów. Jeśli ta fala ruszy na Północ, to żadne bariery ani wzmocnione posterunki graniczne nie zdołają jej zatrzymać. Może nawet nie będą podejmowane próby tego rodzaju. Władze Tadżykistanu poinformowały właśnie, że liczba lotów między stolicą kraju Duszanbe a Moskwą ulegnie w najbliższym czasie zwiększeniu do 14 tygodniowo, nie licząc połączeń z mniejszych ośrodków. Może zatem idzie aby oczekiwaną falę uchodźców z Afganistany szybko wyekspediować do Unii Europejskiej? Jeśli tak, to jest na co się przygotowywać i rząd polski winien już pracować „w stanie wyższej gotowości”.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS