A A+ A++

Nawet kraje, które przez lata traktowały internetowych gigantów w sposób uprzywilejowany, teraz zaczęły ich rozliczać, także z dawnych grzeszków.

Wielkie śledztwa i postępowania o naruszanie zasad konkurencji wobec Google’a czy Facebooka w USA czy zupełna zmiana podejścia do imperium skupionego wokół koncernu Alibaba w Chinach pokazują, jak wielka zmiana dokonała się w stosunku do sektora technologicznego. Firmy te w swoich krajach latami były traktowane jako symbole rozwoju i kreowania nowych usług, a władze chwaliły się ich postępami. Mniej zadowolona była Unia Europejska, która prowadzi choćby postępowanie wobec Facebooka, Amazona, Apple’a i Google’a w sprawie naruszeń prawa konkurencji.

O rewolucyjnej zmianie podejścia do niedawnych beniaminków można mówić w Chinach, gdzie w listopadzie zablokowano zapowiadającą się na rekordową ofertę publiczną firmy Ant Group. To jedna z najważniejszych chińskich firm technologicznych, które po ofercie mogą być warte nawet 300 mld dol. Decyzja o wstrzymaniu oferty spowodowała, że kapitalizacja udziałowca, czyli grupy Alibaba, spadła o 60 mld dol. Do tego potentata należy 33 proc. akcji firmy, której Chiny właśnie narzucają ostrzejsze standardy kredytowe – będą miały ogromny wpływ na przychody, marże i wzrost tej firmy. „Wall Street Journal” podał, że władze chcą zmniejszyć wpływy Jacka Ma i jego imperium budowanego wokół Alibaby.

W USA w ostatnich tygodniach pozwy złożono zarówno przeciwko koncernowi Alphabet, czyli właścicielowi Google’a, jak i Facebookowi. Zarzuty są podobne, chodzi o nadużywanie pozycji dominującej w rynkowej walce z konkurencją. W przypadku Facebooka przejawiało się to kupowaniem konkurencyjnych … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułŻołnierz trzech armii. Jedyny taki przypadek w historii II WŚ
Następny artykułGra o przeżycie