Polskie przepisy o sygnalistach nie mają szczęścia. Na dzień
dobry budziły opór m.in. dlatego, że w naszym kraju osoba zawiadamiająca o
nieprawidłowościach wciąż jest utożsamiana z donosicielem czy kapusiem, a już
myśl, że trzeba taką osobę otoczyć ochroną, wykracza poza ramy wyobraźni
przeciętego szefa. Nie mówiąc o tym, że zwykle mało kto rozumie, że co do
zasady sygnalista ma bić na alarm, a raczej „gwizdać” (z ang. whistleblowing)
na rzecz dobra wspólnego, a nie dla własnej korzyści. Takie rzeczy przecież nie
u nas, kto by się narażał dla wyższych celów.
Czytaj więcej
Przepisy o sygnalistach. Kiedy wejdą w życie?
W efekcie z wdrożeniem unijnej
dyrektywy jesteśmy spóźnieni już niemal trzy lata, za ociąganie się w tej
materii Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej nałożył na nas słoną karę, a
niezliczone wersje projektów ustawy, w których a to stawiano na jak największe
bezpieczeństwo demaskatorów, a to na jak najmniejsze obciążenie ich
pracodawców, namąciły adresatom nowych regulacji w głowach. Co prawda znamy już
ostateczny kształt ustawy, ba, większość jej przepisów wejdzie w życie
niebawem, bo 25 września.
Czytaj więcej:
Sygnaliści. Prawnicy sobie, rząd sobie, czyli pojawiają się wątpliwości interpretacyjne
Nie oznacza to jednak, że wszystko jest jasne.
Ekspertów w osłupienie, a przygotowujące się na gwałt do nowych wymogów firmy w konsternację wprawiła niedawna interpretacja Ministerstwa Rodziny, Pracy i
Polityki Społecznej, które obwieściło, że przedsiębiorcy na stworzenie systemów
do przyjmowania tzw. zgłoszeń wewnętrznych mają czas do 1 stycznia 2025 r. Choć
jako żywo z ustawy to nie wynika i … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS