Wszyscy spodziewali się wojny nuklearnej
– Liderzy pierwszych sześciu państw, które w latach 50. stworzyły Europejską Wspólnotę Węgla i Stali, a potem Europejską Wspólnotę Gospodarczą i Euratom, myśleli od początku o współpracy politycznej i obronnej, ale w tamtym czasie nie było do tego warunków. Nie udało się m.in. utworzyć EWO.
Jednak to nie wizja świetlanej przyszłości była siłą, która napędzała ojców założycieli, a właśnie poczucie zagrożenia – mówi dr Małgorzata Bonikowska, prezeska ośrodka THINKTANK i Centrum Stosunków Międzynarodowych (CSM).
Podkreśla, że było ono wtedy jeszcze większe niż teraz, bo drogi zachodnich aliantów i ZSRR się rozeszły, a oba bloki dysponowały już bronią jądrową. Naprawdę spodziewano się rychłej III wojny światowej i ataku nuklearnego. Poczuciu zagrożenia towarzyszyły problemy gospodarcze i finansowe. Europa Zachodnia była zdewastowana i pozbawiona pieniędzy, nie stać jej było na odbudowę i zbrojenia w tym samym czasie. W 1949 r. stworzono więc NATO, aby ją zabezpieczyć przed atakiem ze strony ZSRR. Miała się odbudować z gruzów przy wsparciu planu Marshalla, a USA, które nie były przecież zniszczone, zapewniły jej ochronę militarną.
Dr Małgorzata Bonikowska, prezeska ośrodka THINKTANK i Centrum Stosunków Międzynarodowych (CSM)
Fot.: Albert Zawada / PAP
Bonikowska: – Porównując obecną sytuację do tamtego okresu, widać wspólnie odczuwane w Europie poczucie zagrożenia. Ale są dwie podstawowe różnice: dziś jest ono mniejsze, zwłaszcza na zachodzie Europy, a jednocześnie zmieniła się zasadniczo percepcja Niemiec. Wtedy Niemcy byli znienawidzeni przez wszystkich za wojnę i nazizm, myślano o kontroli ich potencjału. Dlatego też zresztą niektórym trudno było sobie wyobrazić budowę ewentualnej wspólnoty obronnej w Europie i postawiono na współpracę ekonomiczną.
100 mld euro na wojsko
Wydaje się, że dziś ten aspekt ekonomiczny staje się fundamentem nowej, urynkowionej EWO. Obecnie tylko cztery państwa członkowskie UE nie należą do NATO. Współpraca militarna krajów unijnych to tak naprawdę współpraca w ramach europejskiej podgrupy Sojuszu. Dlatego Unia nie chce tworzyć swojej armii i dublować zadań, stawia raczej na wzmocnienie efektywności w obszarze rynku, produktów i usług, a więc w obszarze, w którym jest najbardziej doświadczona.
W marcu komisarz do spraw rynku wewnętrznego Thierry Breton (także Francuz – chichot historii) ogłosił pierwszą unijną strategię przemysłu obronnego (EDIS) i będący jego częścią program na rzecz tej branży (EDIP). KE chce m.in. zachęcać państwa członkowskie do wspólnych zamówień sprzętu wojskowego, tak jak w przypadku szczepionek na covid i gazu, promować zakupy wewnątrz UE, a nie od państw trzecich (od wybuchu wojny w Ukrainie ok. 70 proc. zakupów wojskowych kraje UE dokonały w USA), a także upłynnić łańcuchy dostaw i zapewnić ich bezpieczeństwo, np. dając rządom pierwszeństwo przed firmami cywilnymi.
Thierry Breton
Fot.: OLIVIER MATTHYS / PAP
W latach 2025-2027 w ramach EDIP uruchomione zostanie 1,5 mld euro z budżetu UE. Nie jest to duża kwota, ale tu nie chodzi o … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS