Ostatnie pół roku jest dla Jannika Sinnera przełomowe. Zanim 22-latek triumfował w Australian Open, w sierpniu wygrał swój pierwszy tytuł rangi ATP Masters 1000 w Toronto. Ponadto dotarł do finału ATP Finals, a reprezentację Włoch doprowadził do zwycięstwa w Pucharze Davisa, na które czekano 48 lat. Sinner w tym turnieju pokonał Novaka Djokovicia, kończąc jego niewiarygodną passę 12 lat bez porażki w drużynie. “Od trzech miesięcy Jannik Sinner jest najlepszym tenisistą świata” – stwierdziła telewizja “Fox Sports”.
Trenerski duet roku 2023. “Myślę, że wiesz o tym lepiej ode mnie”
Na oficjalnej stronie ATP jako główny szkoleniowiec włoskiego tenisisty widnieje Simone Vagnozzi, ale w połowie 2022 r. współpracę z nimi rozpoczął Darren Cahill. Australijczyk jest utytułowanym szkoleniowcem, który pozwolił 22-latkowi wejść na wyższy poziom. Pracował nad jego strefą mentalną oraz był typem mentora, podczas gdy Vagnozzi skupiał się na najważniejszych kwestiach związanych z tenisem. – Moja rola polega bardziej na zdobywaniu doświadczenia i pomaganiu mu mentalnie w ważnych chwilach oraz na upewnieniu się, że pracujemy nad właściwymi rzeczami, które doprowadzą go do miejsca, w którym chcemy się znaleźć – wspominał swego czasu Cahill. Ten duet został nagrodzony tytułem Trenera Roku w konkursie ATP Awards 2023 po efektownej końcówce sezonu w wykonaniu ich zawodnika.
Po finale w Melbourne miały miejsce wzruszające sceny, gdy Sinner wspiął się na swoją lożę i objął drużynę, świętując z nimi największy sukces w karierze. – Jestem niezwykle szczęśliwy, że jestem teraz w tym miejscu – powiedział. – Mam świetny zespół, który wie, co muszę zrobić. Jeśli chodzi o Darrena, ma on duże doświadczenie. Przechodził już przez to wiele razy – wspomniał włoski tenisista. To właśnie australijski trener podczas finału udzielał z boksu cennych wskazówek w krytycznym momencie. 22-latek przegrywał już 0:2 w setach z Daniłem Miedwiediewem. – Po prostu podkreślałem rzeczy, o których cały czas mówimy. Może to działa, a może nie. Z pewnością dzisiaj przykuło to jego uwagę i skupienie na meczu, co było ważne – podkreślił.
Jannik Sinner wiedział, co robi dokooptowując do swojego sztabu Darrena Cahilla. Dla 58-latka to kolejny sukces wielkoszlemowy w roli szkoleniowca. Australijczyk już dwie dekady temu pomógł swojemu rodakowi Lleytonowi Hewittowi wygrać debiutanckiego Szlema (US Open 2001), po czym doprowadził go na szczyt – Hewitt u boku tego szkoleniowca najmłodszym liderem rankingu w historii. I to właśnie Lleyton Hewitt przeprowadzał rozmowę z Jannikiem Sinnerem po jego triumfie w Melbourne. – Myślę, że wiesz o tym lepiej ode mnie – zażartował Włoch, gdy australijski mistrz zapytał go o pozytywny wpływ szkoleniowca.
Trener łączący generacje i pokolenia
W 2003 r. Cahill został trenerem Andre Agassiego, któremu pomógł odzyskać formę, gdy wydawało się, że ten jest już u schyłku kariery. Wówczas w wieku 33 lat Agassi zostawał najstarszym numerem jeden na świecie, choć ten rekord został już wielokrotnie pobity przez Rogera Federera, Novaka Djokovicia oraz Rafaela Nadala. Po przejściu na emeryturę przez Amerykanina trzy lata później Cahill brał udział w programie rozwoju zawodników pod patronatem firmy Adidas i współpracował z kilkoma zawodnikami, w tym m.in. z Andym Murrayem, Aną Ivanovic, Fernando Verdasco czy Simoną Halep. To właśnie rumuńska tenisistka zdecydowała się na stałą współpracę z Australijczykiem, który pomógł jej spełnić wielkoszlemowe marzenie – w 2018 roku Halep triumfowała w Roland Garros. Rok później także w Wimbledonie. Została także numerem jeden na świecie.
To właśnie wszechstronność i umiejętność pracy z zawodnikami z różnych generacji sprawia, że Darren Cahill znalazł się na ustach wszystkich. Triumf 22-letniego Jannika Sinnera w Australian Open oznacza, że australijski szkoleniowiec doprowadził do triumfu wielkoszlemowego już czwartego zawodnika. Każdy z nich był ulepiony z innej gliny. Lleyton Hewitt był młodym zawodnikiem, to przypadek najbliższy Włochowi, lecz tenis ponad dwie dekady temu wyglądał zupełnie inaczej. Andre Agassi podczas współpracy z Cahillem był już legendą u schyłku kariery. Natomiast Simonę Halep uznawano za zawodniczkę szerokiej czołówki – docierała do półfinałów czy nawet finału wielkoszlemowego – ale potrzebowała wsparcia 58-latka, aby wykonać decydujący krok do najlepszych wyników w karierze.
“Co za nierealny wyczyn Darrena Cahilla, który wygrał turnieje wielkoszlemowe jako trener mężczyzn (Hewitt, Agassi), kobiety (Halep), a na koniec znowu mężczyzny (Sinner). Gracze z czterech różnych pokoleń, kultur i stylów gry. Jego wszechstronność jako trenera jest niespotykana” – napisał na Twitterze Ben Rothenberg.
Porażki nauczyły go wygrywać
Jannik Sinner wygrał 10 z ostatnich 11 meczów przeciwko zawodnikom z TOP5 rankingu, w tym zaliczając trzy zwycięstwa z Novakiem Djokoviciem, którego wyeliminował w półfinale w Melbourne. Sporo zasług przypisuje się właśnie “australijskiemu mózgowi” jak nazywany jest Darren Cahill z uwagi na swoje analityczne podejście i bystry umysł. – Moja rola przy Janniku różni się nieco od innych ról trenerskich, które pełniłem. 99 procent zasług za coaching należy do Simone [Vagnozzi – red.]. Wykonał niesamowitą robotę z Jannikiem. Ja raczej nadzoruję – tłumaczył w ostatnich wypowiedziach. – Mecz, który rozegrał z Novakiem na Wimbledonie, bardzo pomógł Jannikowi w nauczeniu się, w czym musi się poprawić. Kiedy miał dwa sety przewagi i przegrał to spotkanie, usiedliśmy i rozmawialiśmy o tym, gdzie należy wprowadzić poprawki. I chwała mu, że to wprowadził w życie. Dla nas, trenerów tenisa, naprawdę satysfakcjonujące było widzieć go na korcie wykonującego niektóre z tych rzeczy – przyznawał po zwycięstwie w półfinale.
Zapytano go także, co łączy Sinnera z byłymi mistrzami, których prowadził. – Etyka pracy, cel, chęć, potrzeba rozwoju, uczenia się, tenisowe IQ – stwierdził. – Jannik ma to wszystko. Ma też poczucie humoru. Myślę, że można się o tym przekonać na korcie podczas wywiadów po meczach. My widzimy to każdego dnia – podkreślał. W tych wypowiedziach doskonale dostrzegany jest charakter 58-latka, który minimalizuje swoją rolę i blask stara się skierować w stronę i samego Sinnera, i Simone Vagnozziego, ale Cahill wprowadził do sztabu również sporo luzu. – To gów****a praca. Nie zarabiamy wystarczająco dużo, ten facet cały czas nam dokucza i bez przerwy wygrywa nasze pieniądze w karty, co sprawia mu wiele przyjemności – wspomniał w kontekście swojego tenisisty.
– Ma świetny zespół. Jest na bardzo dobrej ścieżce – komplementował swojego rywala Novak Djoković. – Myślę, że jego serwis znacznie się poprawił – podkreślił. To właśnie nad serwisem zespół włoskiego tenisisty pracował od początku 2023 roku. Trenerzy przyznają, że punktem zapalnym był wcześniejszy ćwierćfinał US Open z Carlosem Alcarazem. Hiszpan pokonał Włocha, a później został mistrzem imprezy. Sam Sinner oraz jego sztab podkreślali, że rozwój Carlosa Alcaraza jest dla nich wyjątkową mobilizacją. – Do diabła, tak – przyznał 58-latek, gdy skonfrontowano go z taką tezą. Hiszpan pogratulował Sinnerowi w mediach społecznościowych, pisząc: “Bardzo się cieszę razem z Tobą, Jannik! Zasługujesz na to bardziej niż ktokolwiek inny! Ciesz się chwilą, przyjacielu!”.
Trenerski fach wyniósł z domu
Garren Cahill sztuki bycia trenerem mógł nauczyć się od swojego ojca Johna Cahilla, który jest członkiem Australijskiej Galerii Sław Futbolu, po zdobyciu 10 tytułów mistrza SANFL z Port Adelaide jako trener. Był także trenerem-założycielem klubu. Ponadto młodszy z rodu Cahillów przez całe życie przyjaźnił się z trenerem futbolu australijskiego, Markiem Williamsem, który towarzyszył im podczas ostatecznych rozstrzygnięć Australian Open. – 95 proc. umiejętności trenerskich zdobyłem w klubie Port Adelaide. Wychowałem się właśnie w tym duchu, ponieważ mój tata trenował tam przez wiele lat i odnosił sukcesy, a także przebywał w pobliżu odpowiednich ludzi – przyznał 58-latek.
Cały ten pozytywny obraz Garrena Cahilla kontrastuje z pseudonimem “Zabójca”, który towarzyszy mu od czasów nastoletnich. – Kiedy miałem około 15 lub 16 lat, byłem najmniejszym dzieckiem w mojej klasie, ale całkiem niezłą tenisistą. A ponieważ dobijałem na korcie wyższych, większych dzieciaków dostałem przezwisko “Mały Zabójca”. “Mały” został porzucony, gdy w wieku 17 lat urosłem około 20 centymetrów w ciągu jednego roku – zdradził Australijczyk, który jako zawodnik nie ma na koncie wybitnych osiągnięć. Wygrał dwa turnieje ATP. Najwyżej w rankingu sklasyfikowany był na 22 miejscu. Po chronicznych kontuzjach kolana i dziesięciu operacjach wycofał się z gry w 1995 roku w wieku 30 lat. Swoje piętno na historii tenisa odcisnął już jako trener.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS