Francesco Bagnaia przystępował do GP Solidarności, które zastąpiło w kalendarzu GP Walencji – zmiana nastąpiła z powodu katastrofalnej w skutkach powodzi, ze świadomością, iż nie może przegrać sobotniego sprintu z Jorge Martinem. Hiszpan miał 24 punkty przewagi nad aktualnym mistrzem świata MotoGP i znajdował się krok od zrzucenia Włocha z tronu.

Bagnaia zrobił jednak wszystko, aby emocje w MotoGP potrwały do finału sezonu 2024. Najpierw w świetnym stylu zgarnął pole position, osiągając czas 1:38.641 i nie patrząc na rywali. Martin miał momentami problemy z koncentracją, co przełożyło się na drobny błąd na jednym z okrążeń kwalifikacyjnych i czwarty rezultat.

Z kolei zawodnik Ducati dobrze ruszył ze startu w późniejszym sprincie, odparł atak Martina i następnie zaczął budować przewagę. Ostatecznie jego zwycięstwo było niekwestionowane.

ZOBACZ WIDEO: Orzeł z innym prezesem zyska nową jakość? Jest jeden warunek

W walkę o tytuł mistrza świata wmieszał się Enea Bastianini. Drugi z zawodników Ducati w samej końcówce sprintu wyprzedził Jorge Martina, spychając go na trzecie miejsce w klasyfikacji zawodów. Tym samym przed decydującym wyścigiem sezonu 2024 lider “generalki” ma 19 punktów przewagi nad Bagnaią.

Tak duża różnica punktowa między Martinem a Bagnaią sprawia, że reprezentant Pramac Racing pozostaje faworytem do zdobycia tytułu. Włoch, aby po raz trzeci z rzędu zostać mistrzem świata, musiałby wygrać w niedzielę GP Solidarności i liczyć na upadek głównego rywala.

MotoGP – GP Solidarności – sprint – wyniki:

Dobrze się przypatrz. Mistrzowie świata chwycili za łopaty

Barcelona przejmuje MŚ po Walencji. “W geście solidarności”