A A+ A++

Początkowo tytuł miał być nieco inny, a mianowicie ‘Elita motłochu nie zrozumie’, jednak od razu z niego zrezygnowałem. Byłby to banał i bardzo nisko zawieszona poprzeczka.

(Dlatego pozostałem przy ‘Elita elity nie zrozumie’)

Cóż bowiem miałoby być dziwnego, że elita nie rozumie plebsu? Gdyby rozumiała, miałaby u plebsu admirację i poczucie, że elita jest taka ludzka, taka jako ten … plebs. Fuj!

Drugą metodą wywoływania u plebsu miru, zaznaczmy znacznie bardziej popularną wśród elit, jest taki odlot elity od plebsu, najlepiej w stratosferę, by plebs jedynie mógł zadzierać wysoko głowy i z rozdziawionymi gębami ukazującymi wszelkie defekty uzębienia, wpatrywać się bezsilnie w lewitujące jaśniepaństwo. Oczywiście przymykając oczy z których toczyłby łzy perliste, nie wiadomo, ze szczęścia to, że taką piękną ma elitę, czy od oślepienia słońcem.

Rozważania takie miałyby więc taką wartość poznawczą, co refleksje dlaczego szybujący pod chmurami orzeł ma nóg dwie, a świnia taplająca się w błocie cztery.

Wartą zastanowienia jest jednak dlaczego elita nie rozumie elity. To już jest problem warty rozpoznania gdyż prowadzi do wniosków praktycznych.

Że brak tej perspektywy, widzę zarówno po działaniach elity jak i części plebsu, tej zapatrzonej z podziwem w górę.

Tłumaczenia jak i cała dyskusja zmierza przez to w kierunku kompletnie bezsensownym, co mam zamiar poniżej udowodnić.

Jak wiadomo walczymy dzielnie na froncie epidemiologicznym, siedzimy od wiosny zeszłego roku w okopach. W błocie już po kolana bo wody wciąż przybywa z każdą kolejną falą deszczy. Wokół biegają szczury, nastrój robi się coraz gorszy bo cigarety nie dochodzą na front, a generalicja z oszczędności karmi nas już tylko chlebem z tanim dżemem. Oficery wymuszają posłuch coraz to nowymi karami. Z niepokojem przy tym patrząc na zachęcające do buntu ulotki, zrzucane przez odwiecznego wroga z przelatujących nad frontem aeroplanów. I w tych okolicznościach na ocalały wśród powszechnych dookoła ruin i lejów po codziennych ostrzałach ciężkich haubic kawałek równego terenu, dokładnie tam gdzie zdołały wyrosnąć stokrotki pewnego pięknego dnia przyjeżdża błyszczącym automobilem jaśniepaństwo zaprzyjaźnione z generalicją zrobić sobie piknik.

Wysiadają, zajadają, kierowca w uniformie, już bez gogli ale za to w białych rękawiczkach serwuje pasażerom wino z butelki owiniętej równie białą serwetą. Chłopcy którzy z krzykiem wysypali się z automobilu to rwą stokrotki garściami, to depczą je z zapałem puszczając bańki mydlane i na jutowym sznurku latawiec z kokardami w imperialnych kolorach.

Prości zchamiali siedzeniem w okopach szeregowcy najpierw gwizdżą, by potem wykrzyczeć seksualne propozycje, a przy braku jej reakcji i wulgarne wyzwiska do eleganckiej damy przewodniczącej towarzystwu z automobila. Ogłupiali sierżanci klnąc i spluwając z wściekłości, leją ich pięściami po hełmach, a wystawiających z okopu głowy ciekawskich ściągają za portki z powrotem w błoto. Oficery szeptem nerwowo dyskutują pochyleni nad próbującym połączyć się ze sztabem zawzięcie kręcącym korbką telefonu polowego kapitanem.

Dama ubrana w elegancką suknię ignoruje gwizdy, a na obsceniczne propozycje obraca się tyłem. Kierowca wyjmuje z kufra patefon i próbuje zagłuszyć przekleństwa. Kapitanowi nie udało się dodzwonić do sztabu. Wychodzi z okopu początkowo pochylony niepewnie. Gdy anonsuje się, dama mierzy go wzrokiem z wyraźnym wstrętem patrząc na jego zabłocone buty po czym od niechcenia wyjmuje z obszytej cekinami portmonety jakieś złożoną kartkę. Kapitan czyta ją z uwagą po czym głośno, gdy milknie patefon, tak by słyszano go w okopach mówi, że pozwolenie z generalicji jest w porządku. Salutuje i już wyprostowany wraca do okopu niepewnie wymachując szpicrutą.

Gdy piknik się kończy i towarzystwo odjeżdża zostawiając za sobą siwy obłok dymu z rury wydechowej mieszający się żółtym kurzem, w okopie rozpoczyna się wielka dyskusja. Jedni mówią, że glejt to był prawdziwy, inni że dama sama go sobie napisała. Kapitan słucha tego z zadowoleniem podkręcając wąsa.

Jest zadowolony, że podlegli mu ludzie dyskutują o głupotach zamiast się zastanowić skądże to piękna pani wiedziała, że moździerze i haubice wroga nie rozerwą błyszczącego automobila wraz z pasażerami na strzępy, dekorując ku uciesze żołnierzy ostałe kikuty gałęzi okaleczonych drzew flakami damy i jej pięknych dzieci w marynarskich uniformach.

Wie, że tak jak i w innych zadziwiających swoją głupotą poczynaniach generalicji czy skandalach z kwatermistrzostwem ludzkie bydło w okopie pogada sobie, poprzeklina ale on i tym razem może spokojnie zasnąć w oficerskiej ziemiance, bo jeszcze nikt tam się nocą nie wedrze i go nie udusi.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWyciąg z bławatka. Foliarze, płaskoziemcy, wyznawcy UFO
Następny artykułTarcza Antykryzysowa – jakie wsparcie można otrzymać z urzędów pracy. Czat z ekspertem