A A+ A++

Magdalena Frindt, „Wprost”: Szymon Hołownia ogłaszając start w wyborach prezydenckich, dołączył do grona oficjalnych kandydatów, czyli Sławomira Mentzena i Marka Jakubiaka. Na co liczy marszałek Sejmu?

Dr hab. Ewa Marciniak, politolożka z Uniwersytetu Warszawskiego i dyrektor Centrum Badania Opinii Społecznej: Polskie społeczeństwo jest spolaryzowane i główne starcie rozegra się między kandydatami Koalicji Obywatelskiej oraz Prawa i Sprawiedliwości. Dla pozostałych partii i środowisk politycznych – Trzeciej Drogi, Konfederacji, Lewicy – wybory prezydenckie będą stanowiły płaszczyznę do zbijania politycznego kapitału. I to jest cel Szymona Hołowni, który będzie realizował z myślą o sobie, ale także Polsce 2050.

To znaczy?

Będzie chciał pokazać jej odrębność, udowodnić, że nie jest to formacja tymczasowa, że nie podzieli losu Kukiz’15, Nowoczesnej czy Twojego Ruchu. Pokazując mocne przywództwo, Hołownia chce też uspójnić własną partię, która w ostatnim czasie przeżywa różne perypetie dotyczące zmian personalnych, np. na poziomie szefa klubu, czy struktur lokalnych.

Pojawiają się też sondaże, z których wynika, że gdyby w wyborach parlamentarnych oddzielnie startowały Polska 2050 i PSL, to partia Hołowni miałaby szanse na przekroczenie progu wyborczego, w przeciwieństwie do formacji Władysława Kosiniaka-Kamysza, która zresztą zazwyczaj jest niedoszacowana. Hołownia chce więc też umacniać pozycję Polski 2050 w ramach Trzeciej Drogi.

Ma szanse przejść do drugiej tury wyborów?

Szanse są nikłe. W Polsce nie ma klimatu politycznego na pojednanie, na akcentowanie wspólnoty czy narodowej zgody. W polskiej polityce, niestety, bardziej opłacalne jest polaryzowanie, bazowanie na wzajemnej niechęci, czasem wręcz wrogości. A Hołownia? Stara się budować centrum.

Warto zwrócić uwagę na to, w jakich okolicznościach Szymon Hołownia ogłosił start w wyborach prezydenckich. Wybrał stosunkowo dobry moment, kiedy opinia publiczna była skoncentrowana na tym, kogo wystawi PiS i kto wygra prawybory w KO. Liderowi Polski 2050 udało się przeciąć te dwie dominujące narracje.

Zrobił to w symboliczny sposób, z polską flagą w tle, a dla grupy wrażliwych wyborców, którzy nie opowiadają się jednoznacznie po żadnej stronie sceny politycznej, to może być ważny gest, który odczytają jako propaństwowe działanie.

Jeszcze nie tak dawno Władysław Kosiniak-Kamysz przekonywał, że koalicja rządząca powinna mieć wspólnego kandydata w wyborach.

To nierealny pomysł. Mimo kooperacji partii wchodzących w skład koalicji rządzącej, w tym środowisku jest też rywalizacja. A w nawiązaniu właśnie do zbijania kapitału politycznego, każdy z liderów czy to Tusk, Hołownia, Kosiniak-Kamysz czy Czarzasty – oni wszyscy chcą zaznaczać swoją odrębność i pokazać wierność elektoratowi.

Tutaj pojawia się inne pytanie. Czy elektorat jest definiowany przez pryzmat identyfikacji z poszczególnymi partiami, czy jako środowisko nastawione na zasadzie „anty PiS”? To właśnie taki przekaz dominował przed wyborami parlamentarnymi w 2023 r., to spajało i napędzało ówczesną opozycję. Dzisiaj sytuacja jest inna. Minął rok i nie mamy już do czynienia z koalicją określającą się przez obietnice, tylko koalicją w praktyce, która bywa krytykowana za podejmowane decyzje lub ich brak.

Na ruch Szymona Hołowni zareagował Donald Tusk. Premier podkreślił, że „w Koalicji 15 Października w trakcie wyborów obowiązuje zasada przyjaznej konkurencji, bez wrogości i bez lekceważenia”. Ocenił także, że decyzję Hołowni o kandydowaniu „przyjąć należy z pełnym szacunkiem i uznaniem dla odwagi i determinacji”.

Komunikat Donalda Tuska trzeba odbierać jako przekaz na zasadzie: „powodzenia, jesteś odważny, ale nie masz szans”.

Dlaczego? Bo odwaga zawsze wiąże się z określeniem sytuacji jako trudnej. Gdy osiągnięcie celu jest łatwe, nie docenia się czyjejś odwagi. Donald Tusk między wierszami powiedział, że Szymon Hołownia nie ma szans rywalizować o prezydenturę w drugiej turze.

Wciąż nie jest jasne, kto w wyścigu prezydenckim będzie reprezentował KO. W prawyborach wystartowali Rafał Trzaskowski i Radosław Sikorski. Prof. Antoni Dudek w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” powiedział, że „Sikorski odegra tu rolę zająca, którego odstrzelenie będzie pokazywało, jak silną pozycję ma Trzaskowski”. To może być tego typu zabieg? I jak to się ma do wielkich ambicji ministra spraw zagranicznych?

W wyborach prezydenckich głosujący nie kładą nacisku na program polityczny konkretnych kandydatów. Zresztą to rząd sprawuje władzę wykonawczą we współpracy z prezydentem, którego możliwości są dość ograniczone, co wynika z pozycji ustrojowej. Wybory prezydenckie to plebiscyt, w którym istotną rolę odgrywa też typ osobowości danego polityka.

Przed wyborami w 2015 r. nieznany szerzej Andrzej Duda emanował energią i młodością, kontrastując jednocześnie z dojrzałym politycznie Bronisławem Komorowskim. Tym zdobył głosy Polaków. Co więcej, zrobił to dwukrotnie.

A wracając do prawyborów w KO?

Moim zdaniem większe szanse w wyborach prezydenckich, patrząc z perspektywy KO, ma Rafał Trzaskowski. Prezydent Warszawy potrafi rozmawiać z ludźmi, jest wrażliwy społecznie, jest orędownikiem praworządności, demokracji oraz kooperacji z UE, z USA. Z kolei Radosław Sikorski to polityk ze świecznika, którego kompetencje interpersonalne – bazując na przekazach medialnych – są póki co niewidoczne.

Radosław Sikorski koncentruje się na tematach dotyczących bezpieczeństwa i podkreśla swoje doświadczenie, które zdobył jako minister obrony narodowej czy szef MSZ.

Sikorski chce w ten sposób uwypuklić deficyty, które jego zdaniem ma Trzaskowski. Szef MSZ w jednym z wywiadów powiedział to wprost. Podkreślił, że to on ma doświadczenie międzynarodowe i nie tylko mówi o bezpieczeństwie, ale realizuje politykę w tym aspekcie. Rafał Trzaskowski odbił tę piłeczkę, mówiąc, że on – jako prezydent Warszawy – również odpowiada za politykę bezpieczeństwa. To była ewidentna reakcja na przytyk Sikorskiego.

Sondaże pokazują, że niezależnie czy ostatecznie wystartuje Sikorski czy Trzaskowski, obaj wygrają z potencjalnymi kandydatami PiS-u – Przemysławem Czarnkiem lub Karolem Nawrockim. I chociaż wiadomo, z jakimi prognozami startował Andrzej Duda w wyborach w 2015 r., to wydaje się, że na obecnym etapie prekampanii Jarosław Kaczyński ma problem.

I pogodził się z tym problemem, że o wygraną będzie niezwykle trudno.

Politycy, którzy pojawiają się na nieoficjalnej giełdzie nazwisk ewentualnych kandydatów PiS w wyborach, mogą liczyć – w mojej ocenie – na 30 proc. poparcia. A to zdecydowanie za mało, żeby wygrać, bo ten wynik nie wykracza poza elektorat Prawa i Sprawiedliwości, ewentualnie może być wzbogacony o głosy tych, którzy są zawiedzeni dzisiejszą władzą, którzy widzą jej różne niedociągnięcia.

Wynik ok. 30 proc. zostanie osiągnięty niezależnie od tego, czy wystartuje Przemysław Czarnek, prezes IPN Karol Nawrocki, czy ktoś inny. Ale z uwzględnieniem tego, kogo Jarosław Kaczyński wybrałby z tych dwóch kandydatów, kampania byłaby prowadzona z innym rozłożeniem akcentów. Karol Nawrocki ma wysoki wskaźnik nierozpoznawalności. Z kolei były minister edukacji jest powszechnie znany, ale ma stosunkowo duży elektorat negatywny. Więc wszelkie działania byłyby albo ukierunkowane na zwiększenie rozpoznawalności kandydata, albo na minimalizację negatywnego elektoratu.

Na liście nazwisk ewentualnych kandydatek w wyborach na prezydenta Polski pojawiała się jakiś czas temu Beata Szydło, wciąż mówi się w tym kontekście o Agnieszce Dziemianowicz-Bąk czy Magdalenie Biejat. Czy kobieta ma realną szansę na to, by zostać prezydentem Polski?

W Polsce premierkami były Hanna Suchocka, Ewa Kopacz i Beata Szydło. Kobiety są obecne w parlamencie, pojawiają się także w hierarchicznych strukturach policji czy wojska. Ale wciąż jest pewien problem z prezydentką – począwszy od nazewnictwa, kończąc na tym, że głowa państwa kojarzy się przede wszystkim z prerogatywą pełnienia zwierzchnictwa nad siłami zbrojnymi.

Wiele osób wciąż nie mogłoby sobie wyobrazić ani też zaakceptować, gdyby taką pozycję miała kobieta.

Od kilkudziesięciu lat kobiety walczą o swoją pozycję w świecie polityki, o parytety, o równe płace. Jesteśmy w procesie doceniania wartości kobiet działających w polityce, ale w kategorii prezydentury to jeszcze nie ten czas. Myślę jednak, że wcześniej czy później doczekamy się kandydatki na prezydenta, która spełni oczekiwania i priorytety Polaków.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKompromitacja Viniciusa i Brazylii! Co on tutaj zrobił?!
Następny artykułAbsolwenci z pierwszą wygraną. Przełamanie na własnym boisku (+FOTO)