A A+ A++

Kongres USA potwierdził wybór Joe Bidena na prezydenta USA. To było do przewidzenia?

Jarosław Guzy: Biden mógł się cieszyć już po wynikach wyborów i odrzuceniu przez kolejne sądy wniosków Donalda Trumpa. Wynik zakończonego dzisiaj posiedzenia Kongresu był oczywisty. Część republikańskich kongresmanów kontestowała wyniki wyborów w poszczególnych stanach. Była to jednak oczywista mniejszość, a część z nich zdecydowała się wycofać swoje wnioski ze względu na ostatnie wydarzenia w Kapitolu. Przyczyniło się do sprawnego zakończenia tej procedury. To samo deklarował wiceprezydent Pence, który bardzo sprawnie przeprowadził proces. Jak stwierdził, ma dużą wątpliwość co do wyborów, ale obowiązuje go prawo i konstytucja.

Co w praktyce oznacza prezydentura Bidena?

Jest wiele znaków zapytania, ponieważ następuje oczywista zmiana, jeżeli chodzi o partię rządzącą w USA. W ostatnich dniach dokonał się ogromny przewrót wobec sytuacji, która miała miejsce bezpośrednio po wyborach. Przy równowadze w Senacie z pomocą głosu wiceprezydent Harris Demokraci będą kontrolować tę izbę, co jest ważne z punktu widzenia przeprowadzenia zmian legislacyjnych, a także nominacji stanowisk w administracji prezydenta. Ta partia ma zatem pełnię władzy, co będzie oznaczało nowy rozdział, przynajmniej na najbliższe cztery lata.

Pojawia się coraz więcej opinii, że procedury wyborcze w USA są anachroniczne i powinny zostać zmienione. Co Pan o tym sądzi?

Demokracja w ogóle nie jest ustrojem łatwym, a system amerykański jest wyjątkowo skomplikowany, choć ma dużą tradycję i akceptuje go zdecydowana większość Amerykanów. Ostatnie incydenty mogą wpłynąć jedynie na prestiż Stanów Zjednoczonych na świecie i wzbudzić refleksję u Amerykanów. Na pewno warto byłoby się zastanowić nad systemem wyborczym w warunkach pandemii. Ten system zawsze budził wiele wątpliwości, co nasiliło się przy tak ogromnej liczbie głosów korespondencyjnych. Jestem przeciwnikiem tego rodzaju głosowania, ponieważ moim zdaniem powinien to być akt woli potwierdzony osobiście. Głosowanie korespondencyjne może stanowić absolutny wyjątek. W tym względzie na pewno potrzebna jest reforma, aby nie było wątpliwości przy następnych wyborach.

W Kapitolu miały miejsce dramatyczne sceny. Do budynku weszli zwolennicy Donalda Trumpa. Doszło do zamieszek, a kilka osób straciło życie. Czy to przekona Amerykanów do przeprowadzenia reform systemu wyborczego?

Osób, które zgromadziły się na demonstracji w Waszyngtonie, nie należy brać za próbkę zwolenników Partii Republikańskiej czy nawet Donalda Trumpa. To była po prostu grupa radykałów, mająca swój odpowiednik po drugiej stronie. Śmiało można sobie wyobrazić rozmaite ekscesy, które mogłyby mieć miejsce w sytuacji, gdyby wygrał Trump. Jest to jednak wina nie samego systemu, lecz konfliktu politycznego w USA, który wpływa paraliżująco na ten system. Amerykańskie społeczeństwo jest podzielone mniej więcej na pół, o czym świadczy wynik wyborów prezydenckich. Na forum międzynarodowym na temat wad systemu wyborczego w USA panuje niezwykła zgodność, do tego stopnia, że jednym głosem potrafiły mówić rządy krajów Europy Zachodniej, prezydent Iranu i przewodniczący rosyjskiej Dumy. Ta troska o demokrację w Stanach Zjednoczonych powinna być pozostawiona samym Amerykanom.

Jak w kontekście tych kontrowersji wyborczych ocenia Pan działania Donalda Trumpa?

Wszyscy zdawali sobie sprawę, że ten system wyborczy był pełen dziur, co w połączeniu z głosowaniem korespondencyjnym powodowało szereg wątpliwości. Miało to znaczenie zwłaszcza w tych stanach, gdzie była wyrównana walka, np. w Georgii różnica głosów wynosiła zaledwie kilkanaście tysięcy. Zdarzało się, że podczas weryfikacji były znajdowane dodatkowe głosy. Jeżeli chodzi o Donalda Trumpa, należy to rozpatrywać przede wszystkim z politycznego punktu widzenia. Niezależnie od porażki, odnotował dobry wynik wyborczy. Rozpoczęło to spekulacje, czy będzie kandydatem Partii Republikańskiej za cztery lata oraz liderem opozycji wobec administracji Bidena i Kongresu zdominowanego przez Demokratów. Niestety, należy tu wspomnieć o cechach Trumpa, które przeszkadzały mu w sprawowaniu prezydentury. Niezależnie od pewnych sukcesów i wzrostu poparcia w radykalnych grupach, przysporzyły mu one przede wszystkim problemów.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułBp Nitkiewicz wzywa do decyzji: chcemy być Mędrcami czy Herodami?
Następny artykułPrezes Wód Polskich ostrzega Trzaskowskiego ws. “Czajki”