Dr hab. Marcin Piątkowski był pytany również o to, czy według niego Donald Trump wywoła wojnę celną.
Ta wojna już trwa, bo Biden nigdy nie zmienił ceł narzuconych przez Trumpa w czasie jego pierwszej kadencji – więc na razie dochodzi do potyczek różnego rodzaju. Ale Trump na pewno zrealizuje część ze swojej agendy podwyższenia ceł. Myślę, że nie w tak ogromnym stopniu jak zapowiada – 60-procentowe cła dla Chin i 20-procentowe dla Europy. Tego się nie da razem w tym samym czasie zrobić, bo by też to obniżyło konkurencyjność amerykańskiej gospodarki – stwierdził gość Roberta Mazurka.
A czy polska gospodarka również straci na wojnie celnej na większą skalę?
My stracimy w zależności od tego, czy i jak się do tego dostosujemy. Myślę, że Trump już od kilkudziesięciu lat ma jakiś problem z Niemcami. A Niemcy mają taki problem, że o wiele więcej eksportują do Ameryki niż importują. Mają nadwyżkę handlową – ponad 70 miliardów dolarów – i to bardzo Trumpa irytuje – podkreślił ekonomista. Zatem Niemcy powinni się szykować na uderzenie, a my w dużym stopniu jesteśmy od niemieckiej gospodarki zależni, więc też dostaniemy rykoszetem – kontynuował ekspert.
Ekonomista stwierdził, że “gospodarka niemiecka jest chora i wpadła w fiskalną anoreksję, czyli w chorobę polegającą na tym, że ważniejsze są cyferki w Excelu niż to, że trzeba inwestować w przyszłość Niemiec”.
Polska powinna się do tego dostosować. Po pierwsze przekonując różnymi sposobami do tego, żeby Niemcy wyszły z tej fiskalnej anoreksji – zarówno jeżdżąc do Berlina, jak i do Brukseli. No i sami też musimy być liderem inwestycji zarówno publicznych, jak i prywatnych – oznajmił gość Roberta Mazurka.
Piątkowski był pytany również o pomysł rządu, który zapowiedział, że będzie mroził ceny energii.
Można mrozić w nieskończoność, ale to jest ekonomicznie nieuzasadnione. To jest może politycznie uzasadnione, bo pewnie o to chodzi, żeby wygrać prezydenckie wybory w maju. Ekonomicznie to nie ma sensu – to jest szkodliwe dla procesu dostosowania polskiej gospodarki do tego, żeby korzystać z bardziej zielonej energii – odpowiedział. Ocenił, że Polska przespała ostatnie 35 lat: Za wolno żeśmy inwestowali w zieloną gospodarkę, w zieloną energię, więc teraz płacimy tego cenę. Ale zamrażanie energii sprawia, że nie ma bodźców. Polacy nie mają motywacji.
Stwierdził również: Do maja możemy przeżyć, ale od maja powinniśmy wymagać od rządu, żeby miał jasną agendę, co dalej robimy. Zarówno stopniowe podwyżki energii, oczywiście z ochroną dla najbiedniejszych… Z drugiej strony wreszcie trzeba mieć jakiś plan inwestycyjny. Gdybym był premierem, ministrem, powiedziałbym Polakom: Umawiamy się, że do 2035 roku Polska wybija się na energetyczną niepodległość, doprowadzimy do wszelkich możliwych inwestycji, zmienimy ustawę. Jeśli trzeba, będą same specustawy, tak żebyśmy w 2035 roku (czerpali – przyp. red.) 80 proc. naszej energii z OZE i z zielonej energii, a 20 proc. z atomu. I to jest do zrobienia.
Czy według eksperta należałoby ulżyć przedsiębiorcom i obniżyć im składki na ZUS?
Ja proponuję – pójdźmy za ciosem i użyjmy górnikom, rolnikom, pielęgniarkom, nauczycielkom. Ulżyjmy w ogóle wszystkim. Dlaczego tylko przedsiębiorcom, którzy i tak już mają dzisiaj efektywną stawkę opodatkowania – niższą niż większość Polaków? – ocenił i dodał, że “kiedyś PO miała bardzo dobry pomysł – jednolitego podatku”. Bardzo dobry i prosty podatek, w którym najbiedniejsi płacili najmniej – uważa ekonomista.
Jego zdaniem, Polski Ład, który się stał “Polskim Nieładem” na samym początku miał bardzo szczytne cele.
On miał podwyższyć relatywne podatki dla najbogatszych i obniżyć dla najbiedniejszych, ale został tak źle zaprojektowany, że skończyło się tym, iż obniżono podatki wszystkim. I teraz płacimy tego cenę, bo jako państwo nas nie stać na dodatkowe inwestycje. Mamy problem z bardzo dużym deficytem, bo musimy inwestować w armię – powiedział gość Porannej rozmowy.
Dodał, że na armię wydajemy dwa razy więcej: Więc powiedzmy sobie otwarcie po wyborach, że na kilka lat podwyższamy podatki. Oczywiście bardziej dla bogatych, mniej dla biednych, żeby zwiększyć dochody. Z drugiej strony trzeba popatrzeć na wydatki. (…) Zależy mi na tym, żeby państwo miało na inwestycje i stało się w końcu liderem.
Jego zdaniem rząd nie powinien podnosić kwoty wolnej od podatku. To absurdalny pomysł, który kosztowałby nas 50 mld złotych, które zarobiliby ci najbogatsi, którzy tych pieniędzy i tak nie potrzebują. Zamiast latać na długo weekend na Majorkę lataliby na Malediwy – ocenił.
Opracowanie:
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS