A może jesteśmy w stanie zejść jeszcze niżej? W którym punkcie naszej trudnej relacji z przyrodą dziś jesteśmy? Czy epoka największej dewastacji jest już za nami? Czy może musimy poczekać na niemalże przesądzony wyciek z rdzewiejącego u wybrzeży Jemenu tankowca FSO Safer, który ma spowodować kataklizm, jakiego świat jeszcze nie widział – taki, który tylko w ciągu pierwszych 36 godzin może dotknąć 8,5 mln ludzi?
Skażenie Odry uznano za jedną z największych katastrof ekologicznych w historii Polski. Zrozumiałe oburzenie związane z bezwładem władz zmieszało się z zupełnie niezrozumiałym zaskoczeniem, że w ogóle do tego doszło. Pijąc z papierowych słomek, segregując śmieci czy „adoptując” pingwina przylądkowego, wielu z nas zyskało komfortowe, acz złudne przekonanie, że sprawy – nawet jeśli wciąż nie mają się najlepiej – idą w dobrym kierunku. Siły przekierowaliśmy na walkę ze zmianą klimatu.
– Jako obrońca przyrody czasem mam wrażenie, że padliśmy ofiarą własnego sukcesu. Przebudzenie ekologiczne z lat 60. nastąpiło w czasie, gdy środowisko było w tak złym stanie, że dla młodszych pokoleń jest to trudne do wyobrażenia – wspomina dr Przemysław Nawrocki, starszy specjalista ds. ochrony wód i gatunków w WWF. – Rzeka, nad którą ja mieszkałem, była tak brudna, że przejście przez most wymagało zatkania nosa i biegu, bo inaczej nie dało się znieść odoru. Do rzek wylewano nieoczyszczone ścieki, a woda przybierała kolor w zależności od tego, jaką farbę wylano z garbarni.
Od tego czasu Polska, po części z własnej woli, a po części przymuszona unijnymi regulacjami, zrobiła dużo na rzecz środowiska. Nie oznacza to jednak, że skażenia zniknęły, natomiast nie są one już tak widoczne. Nie ma śmierdzących rzek, kominy już tak nie dymią, ludzie mniej się duszą. Nastąpiło pewne rozprężenie, osłabła motywacja i presja społeczna. Z drugiej strony skutki zmiany klimatu stają się coraz mocniej odczuwalne i spektakularne.
Nawrocki: – Praktycznie codziennie obserwujemy, jak wysychają rzeki i płoną lasy. To działa na wyobraźnię i motywuje do działania. Dodatkowo do świadomości ludzi dociera to, że zmiany klimatu są globalne. Natomiast problem skażenia środowiska jest bardziej lokalny. Wysiłek musi być tu więc bardziej rozproszony. To, co się ostatnio wydarzyło na Odrze, dotyczy przecież określonych regionów. Łatwiej tego typu wydarzenia zbagatelizować, reakcja na nie zwykle jest powolna, nie wyciągamy z takich incydentów wniosków.
Podobne odczucia ma Marek Józefiak, rzecznik Greenpeace: – Zmiana klimatu i zanik dzikiej przyrody to dwa największe globalne zagrożenia ekologiczne, na które trzeba patrzeć łącznie. Natomiast rzeczywiście kryzys klimatyczny był do tej pory wiodącym z tych dwóch jeźdźców ekologicznej apokalipsy.
Skażenie Odry uznano za jedną z największych katastrof ekologicznych w historii Polski.
Fot.: East News
Problemy są ściśle powiązane, tematu zmian klimatycznych nie można odkleić od tematu ochrony przyrody – wzrost temperatur, zmiany w rozkładzie opadów i ekstremalne zjawiska pogodowe wpływają w końcu na ekosystemy i różnorodność biologiczną. Mogą np. powodować oddzielanie się siedlisk motyli i gąsienic, którymi się one żywią, co prowadzi do redukcji populacji tych owadów. Ale też ochrona klimatu i ochrona przyrody nie są tematami tożsamymi. Zdarza się, że działania na rzecz jednego okazują się niekorzystne dla drugiego. Na przykład drastyczna redukcja emisji dwutlenku siarki – to związek chemiczny odpowiedzialny za kwaśne deszcze – była zbawienna dla fauny i flory, ale przyczyniła się do zmiany klimatu.
Jak wynika z ostatniego przekrojowego raportu Europejskiej Agencji Środowiska (EEA) z 2020 r., w okresie 10–15 lat poprzedzających jego publikację państwom Europy wyraźnie lepiej szły działania na rzecz „niskoemisyjnej, zasobooszczędnej gospodarki o obiegu zamkniętym” (w dużej mierze chodzi tu o walkę ze zmianą klimatu) niż „ochrony, zachowania i poprawy kapitału naturalnego” oraz „ochrony przed zagrożeniami środowiskowymi dla zdrowia i dobrostanu”.
Agencja podsumowała to tak: „Mimo sukcesów europejskiej polityki środowiskowej, problemy wciąż się utrzymują, a perspektywy dla środowiska w Europie w nadchodzących dziesięcioleciach nie napawają optymizmem”.
Przykład: mimo że Europie w ostatnich latach udało się poprawić jakość powietrza, blisko 20 proc. ludności miejskiej w UE żyło na terenach, gdzie stężenia zanieczyszczeń przekraczały co najmniej jedną unijną normę.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS