A A+ A++

Nie cichną komentarze wokół tekstu znanego reportera Marcina Kąckiego, który na łamach “Gazety Wyborczej” opisał swoje problemy psychiczne, emocjonalne, życiowe i złe traktowanie kobiet. Jedna, z nich, dziennikarka Karolina Rogaska, ujawniła, że Kącki masturbował się w jej obecności, nie przyjmował odmowy aktywności seksualnej do wiadomości i wulgarnie ją podsumował.

Wybuchł skandal, wiele znanych osób zabrało głos w tej sprawie, niektórzy bronili reportera i doceniali jego “spowiedź życia”. Jednak spadła na niego przede wszystkim lawina krytyki i oburzenia, głównie ze strony kobiet, tłumaczących, że Kącki nie wykazał skruchy, wybielał się i nie przeprosił szczerze ofiar za swoje czyny. Dodatkowo wciągnął do swojej historii wątek zmarłej niedawno dziennikarki Ewy Wanat. Nie wspomniał też, że został odsunięty od pracy w Polskiej Szkole Reportażu w wyniku skargi jednej z kobiet.

Po kilku dniach redakcja “GW” zawiesiła reportera i oznajmiła, że wyjaśnia jego sprawę, a tekst zdecydowała się zdjąć. W rozmowie z Dziennikiem ekspertka edukacji seksualnej, Joanna Keszka, mówi o tym, czy sprawa Kąckiego może coś zmienić w relacjach intymnych Polaków i coś im uświadomić. Zastanawia się także, czy dobrze, że nadużycia reportera ujrzały światło dzienne i dlaczego mężczyźni w Polsce nadal są przemocowi w łóżku, nie szanują odmowy, a ich ofiary są zawstydzane.

Joanna Rokicka, dziennik.pl: Jak pani zareagowała na ten tekst Marcina Kąckiego?

Joanna Keszka: Od wielu lat zajmuję się wprowadzaniem kobiecej perspektywy w polskich rozmowach dotyczących seksu i wszystkiego, co jest z tym nierozerwalnie związane. Niestety dotyczących również doświadczeń przemocy seksualnej. Kiedy pojawił się ten tekst, to, myślę, że jak większość kobiet, które miały z tym tematem do czynienia, po prostu mnie sparaliżowało. To było takie mocne odczucie…,emocje, które wpływają na ciało. Znowu przebija się tylko to, co mają do powiedzenia mężczyźni, nawet w sprawie, w której są sprawcami krzywdy kobiet. Tekst był o tym, że mężczyznom wolno więcej, bo zawsze dla nich znajdzie się jakieś usprawiedliwienie i do tego miejsce w gazecie, żeby mogli sobie o tym pisać.

Został ostatecznie przez redakcję zdjęty, a autor zamieścił przeprosiny.

Ale sam fakt, że przeszedł, został opublikowany, potraktowany w związku z tym jako coś wartościowego, jest oburzający i symptomatyczny. Jest takie założenie, że duże media, które cieszą się zaufaniem publicznym, jeśli coś upubliczniają, to traktują to jako coś warte publikacji. A ja zobaczyłam, że toksyczne męskie przywileje są wciąż żywe, mocno się trzymają, a kobieca perspektywa jest wciąż lekceważona i pomijana.

Zobaczyłam dysproporcję także w związku z tym, że przez wiele lat próbuję się przebić z tym tematem. Większość kobiet, w zasadzie mogę powiedzieć, że prawie każda, którą znam i z którą rozmawiam na ten temat, zarówno w przestrzeni prywatnej, jak i te, które przychodzą na moje spotkania i warsztaty, doświadczyła przemocy w przestrzeni seksualnej. Prawie każda kobieta w tym kraju. Ja sama nie jestem wyjątkiem.

I jednocześnie jedno z największych mediów w Polsce przedstawia ten problem, ogromny problem molestowania i przemocy seksualnej, których doświadczają kobiety, z męskiej perspektywy, z perspektywy sprawcy. I znowu wracamy do punktu wyjścia. Wracamy do tego punktu, który wszyscy znamy i rozumiemy w tym naszym konserwatywnym kraju, czyli, że kobiety mają się zadowalać ochłapami. Bo “przeprosiny” autora tekstu były takim ochłapem.

Niektórzy początkowo dobrze przyjęli “spowiedź” redaktora opiniotwórczej gazety. Gratulowali mu odwagi.

czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułOŚWIĘCIM. Styczniowy przelot dronem nad budową nowej obwodnicy do drogi S1
Następny artykułPracujesz na mrozie? Tego możesz oczekiwać od pracodawcy