Dzyń, dzyń…” – właśnie w taki sposób sylabizujemy dźwięk dzwonka. Gdy rozmawiam ze znajomymi o jakichkolwiek dzwonkach od razu mam przed oczami żółtozieloną pierzastą kulkę z dość dużym białym dziobem. Dzwoniec to taki karmnikowy hulaka. Ptak ten potrafi zamienić nudną, ptasią stołówkę w niezwykły teatr, który godzinami wciąga obserwatora. A jakie obrazki można wtedy sfotografować? Tylu niezapomnianych wrażeń oraz wyjątkowych przeżyć może dostarczyć nam kilka pospolitych i z pozoru zwykłych dzwońców.
- Dzwoniec to karmnikowy hulaka
- Dzwoniec jako troskliwy rodzic
- Dzwoniec Europejczyk
- Wdzięczny pacjent z tego dzwońca
Dzwoniec to karmnikowy hulaka
Ileż to razy widziałem jak stadko dzwońców burzyło święty spokój modraszek i mazurków, które chciały spokojnie się najeść. Dzwońce nie dawały im tej satysfakcji tylko uprawiały swoje walki. Niekiedy wyglądające jak sceny z jakiegoś horroru, albo co najmniej ringu bokserskiego. Ptaki przysiadały na patyczkach i zamiast zająć się wyciąganiem z silosu* ziarenek słonecznika, wolały „krzyczeć”, syczeć i wrogo rozkładać skrzydła jeden do drugiego. Oczywiście przy tym nie dopuszczały żadnego innego ptaka. Biedne mazurki, wróble, bogatki i modraszki siedziały na gałązkach oglądając to przedstawienie. A co gorsza ptaki nie miały żadnej możliwości, żeby móc skorzystać z serwowanych dobroci. Podejrzewam, że głód musiał im mocno doskwierać. Dzwońce, oba samce, oba zadziorne, oba lubiące stawiać na swoim, nie chciały ani na krok odpuścić. Dopiero wtedy, gdy jeden z nich nie wytrzymał i rzucił się na drugiego cała widownia mogła odetchnąć z ulgą, bo owe dzwońce po prostu spadły na ziemię, gdzie dalej toczyły swoje boje. Wykorzystując ich nieuwagę, inne ptaki szybko zaczęły korzystać z silosu. Dzwońce niczym nie przejęte walczyły ze sobą pośród gród śniegu. A ile piór przy tym poleciało. Cały czas zastanawia mnie, czy ptakom chodzi tylko o udowodnienie sobie jakie to są silne, czy to jednak walka na śmierć i życie o przetrwanie. Gdyby chodziło o to drugie, dzwońce walczyłyby nie tylko samce z samcami, ale także ustawiałyby do pionu samice, a jednak tego nie robią. A może to próba zaimponowania samicom jeszcze przed okresem lęgowym? Może samce chcą dużo wcześniej przygotować się do tego trudnego czasu, by mieć zagwarantowane przekazanie swoich genów. Albo to jest przypadłość łuszczaków. Podobne zachowania przejawiają czyże, o wiele mniejsze, ale z równie wielką duszą do walki. Spośród karmnikowych biesiadników, to właśnie czyże są w stanie stawić czoło dzwońcom. O wiele większe grubodzioby, które przecież mają ogromne pokłady sił, wolą dzwońcom przyglądać się z boku. Zięby jeśli tylko pojawią się w okolicach karmnika, przyjmują jeszcze bardziej bierną postawę niż grubodzioby, a jery chcą tylko zebrać jak najwięcej jedzenia mogą i mieć święty spokój. Tak właśnie wyglądają stołówkowe relacje między dość blisko ze sobą spokrewnionymi gatunkami, które przecież należą do jednej rodziny.
Dzwoniec jako troskliwy rodzic
Czy dzwońca można nazwać troskliwym rodzicem? Na tym tle nie wyróżnia się spośród innych gatunków. Wyprowadza dwa lęgi w ciągu sezonu lęgowego w okresie od kwietnia do czerwca. Jedno zniesienie może liczyć nawet 6 jaj o barwie szarobiałej pokrytej brązowymi kropkami nierównomiernie rozmieszczonymi po całej powierzchni. Zanim jednak dojdzie do złożenia jaj, ptaki muszą zbudować gniazdo. To jest umieszczone wysoko pośród koron drzew najczęściej, w myśl zasady im wyżej, tym bezpieczniej.
Ulubionym gatunkiem, na którym najczęściej można spotkać gniazdo dzwońca jest świerk. Samej konstrukcji należy szukać blisko głównego pnia drzewa. Samo zaś gniazdo jest zbudowane z licznych patyczków, pokrytych mchem, wyścielonych różnego rodzaju pierzami znalezionymi przez budowniczych. Do tego pielesza jest dość dobrze osłonięta przed wiatrem, deszczem czy innymi zaskakującymi zjawiskami pogodowymi. Nad budową gniazda pracuje dwójka przyszłych rodziców, którzy po wyczerpującym okresie budowy, zabierają się do składania jaj, których wysiadywanie trwa około dwa tygodnie. Potem przez kolejne dwa tygodnie trwa odchów piskląt. Mimo, że dzwoniec to typowy ziarnojad, to na czas lęgów nieco zmienia swoje żywieniowe obyczaje. Okres wzrostu oraz rozwoju piskląt, to czas w którym młode zwierzęta potrzebują bardzo dużo energii, zatem pożądany jest pokarm wysokobiałkowy. W tym celu rodzice zbierają, oprócz ziaren, również larwy owadów, drobne pajęczaki, mszyce, czy nawet małe gąsienice. Taka dieta pozwala na opuszczenie gniazda przez ptaki w wieku około dwóch tygodni. Potem przez kolejne dwa tygodnie nad dzwońcową gromadką pieczę trzyma samiec, natomiast samica wysiaduje już kolejne jaja. Po tym czasie ptaki osiągają pełną samodzielność i dalej próbują na własne skrzydło poznawać świat. Niestety ten okres przeżywa tylko około 50% młodych. Jednak te, które przetrwały najbardziej niebezpieczny dla nich czas, mogą przeżyć naprawdę długo. Znane są przypadki, gdy w niewoli trzymany dzwoniec przeżył, uwaga, aż 19 lat!!! Na tak małego ptaka, który dorasta do 14 cm długości ciała i może waży około 30 gramów, jest to wynik naprawdę bardzo dobry. Na wolności zaobserwowano osobniki, które przetrwały 12 lat, a ustalenie wieku było możliwe, dzięki obecnej na nodze ptaka obrączce.
Dzwoniec Europejczyk
Spojrzałem na mapę występowania dzwońca na świecie i doszedłem do wniosku, że to typowo europejski gatunek. Zamieszkuje przede wszystkim całą Europę, okolice Kaukazu, Azję Mniejszą oraz obszar Morza Śródziemnego. Na północnych krańcach zasięgu występuje tylko w okresie lęgowym, natomiast w Arabii Saudyjskiej tylko podczas swoich zimowych wczasów. Jednak nie zdziwcie się, gdy zobaczycie dzwońca na Tasmanii albo w Nowej Zelandii.
Tam dotarły wraz z brytyjskimi osadnikami. Dzwońce od dawna były hodowane przez ludzi ze względu na umiejętności wokalne. Wygląd tych ptaków jest raczej przeciętny. Wierzch ciała oliwkowozielony z żółtymi lusterkami na skrzydłach. Samce mają bardziej intensywną barwę upierzenia, natomiast samice są bardziej brązowe, ale lusterka u obu płci są tak samo żółte. I ten duży silny dziób, lekko brązowy lub jasny w zależności od wieku. Dzwońce były także hodowane w Polsce, ale na szczęście dla tych ptaków, pojawiły się takie przepisy, które zabraniają przetrzymywania oraz hodowania rodzimych gatunków zwierząt bez udokumentowanego źródła pochodzenia. W innej sytuacji i z tym gatunkiem mogłoby być bardzo źle ze względu na to, że najlepsze ptaki pochodzą z dzikich populacji, a hodowcom zależy na tym, by mieć w swojej hodowli jak najlepsze osobniki. Skąd taka teza? A no stąd, że ptaki w naturze same muszą zapewnić sobie odpowiednio zbilansowany pokarm, poza tym muszą uciekać przed drapieżnikami. Samo to już nam mówi, że mięśnie tego ptaka muszą być bardzo silne i odpowiednio rozbudowane, a stan upierzenia takiego ptaka też powinien być w jak najlepszej kondycji, bo to dla samców czy samic wyznacznik materiału genetycznego. A przecież z byle kim samica piskląt mieć nie będzie. Ten zasięg, który zamyka się głównie do Europy, pozwolił ewolucji na wykształcenie co najmniej kilku podgatunków, które różnią się od siebie odcieniami kolorami upierzenia tułowia. W ten sposób podgatunek nominatywny żyje na obszarze centralnej, wschodniej oraz północnej Europy. Na Wyspach Brytyjskich wyodrębniono podgatunek Chloris chloris harrisoni. Południe Francji, Hiszpania, Maroko to z kolei miejsce bytowania podgatunku Ch. ch. aurantiiventris, we Włoszech i na Sycylii oraz Bałkanach mieszka Ch. ch. muehleri. Na wybrzeżach Libanu oraz Izraela można spotkać dzwońce należące do podgatunku Ch. ch. chlorotica.
Wdzięczny pacjent z tego dzwońca
Dzwońce są bardzo wdzięcznymi pacjentami. Niestety większość przypadłości z jakimi te ptaki trafiają do ośrodków rehabilitacji czy lecznic weterynaryjnych wiążą się z wypadkami komunikacyjnymi. Jak dotąd miałem okazję obserwować dzwońce, które uległy zderzeniom z płaskimi powierzchniami. Bardzo często spotykam leżące ptaki pod szybami, które miały zdeformowane głowy albo krwotoki z dziobów, co wskazywałoby na uszkodzenia narządów wewnętrznych.
Jeden z dzwońców, który do dzisiaj ze mną mieszka, ze względu na przeżyty wypadek, miał dużo szczęścia w swoim nieszczęściu. Doszło u niego bowiem do złamania głowy kości przedramienia. Dlaczego piszę o szczęściu? Bo mogło dojść do deformacji czaszki, a w efekcie do wylewu do mózgu i ptak mógł nie przeżyć. Obecnie dzwoniec żyje, ale nie nadaje się do wypuszczenia, z tego względu, że złożenie takiej kości nie należy do najłatwiejszych i jedyne co zostało, to jej usztywnienie. Niestety ów dzwoniec latać już nie będzie tak jak powinien, mimo że przelatuje na żerdki umieszczone w klatce, to na dłuższe dystanse lot sprawia mu dużo trudności. Dlatego przebywa cały czas u mnie, inaczej mógłby go zjeść jakiś drapieżnik, co oczywiście nie jest niczym złym w świecie przyrody. Jeśli jednak podejmujemy się rehabilitacji jakiegoś gatunku, to musimy doprowadzić go do takiego stanu, by mógł wrócić na wolność. Jeśli nie da rady, wówczas albo jesteśmy zmuszeni danego osobnika uśpić, albo po prostu zapewnić mu w miarę możliwości godne warunki życia aż do jego naturalnej śmierci. Za każdym razem będę to podkreślał. Sensem pomocy dzikim zwierzętom jest oddanie ich z powrotem naturze w takim stanie, by mogły w niej przetrwać.
Bibliografia
- Andrzej G. Kruszewicz; “Ptaki w naszych ogrodach”; data dostępu: 2019-12-04
- Copete, José. (2018). ; “The European Greenfinch Chloris chloris from Ladakh is a Common Rosefinch Carpodacus erythrinus. ”; Indian Birds 14(2). Indian BIRDS. 14. ;
- the Internet Bird Collection; “https://www.hbw.com/ibc/species/european-greenfinch-chloris-chloris”; data dostępu: 2019-12-03
- HBW Alive; “European Greenfinch (Chloris chloris)”; data dostępu: 2019-12-03
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS