A A+ A++

Jest zupełnym zaprzeczeniem coraz częściej pojawiających się stwierdzeń, że „dziś prawdziwych sportowych kibiców już nie ma…”. Za ukochaną dyscyplinę i zespół, któremu był wierny, i za którym podążał niemal wszędzie, dałby sobie uciąć rękę. To on czuwał nad sprawnym przygotowaniem hali do każdego superligowego meczu, to on – z nieodłącznym bębnem – był najgłośniejszym z kibiców, zacięcie mobilizując zawodników do gry. Mimo, że superligowy zespół tenisa stołowego z Jarosławia znika ze sportowej mapy Polski i Jarosławia, swojej pasji nie wyrzucił do kosza. Realizuje ją, zachęcając (skutecznie!) wiele osób do wzięcia rakietki w dłoń i rywalizacji przy pingpongowym stole.

Rozmowa z Markiem Gudzelakiem, założycielem grupy pod nazwą „Amatorski tenis stołowy w Jarosławiu i okolicach” i (od niedawna) Amatorskiego Klubu Tenisa Stołowego „Amator” Jarosław.

Kiedy zaczęła się pana miłość do tenisa stołowego? Czy może pan powiedzieć, że to pana całe sportowe życie?

– Od dziecka interesowałem się sportem. Gdy zamieszkałem w Jarosławiu, chodziłem na mecze piłkarzy JKS-u, koszykarzy Znicza oraz piłkarek ręcznych JKS-u. Pewnego dnia, a było to bardzo dawno, poznałem Kamila Dziukiewicza, który występował w Kolpingu Jarosław jako zawodnik tenisa stołowego. Poszedłem na mecz, w którym występował, potem drugi, a później już byłem stałym bywalcem pingpongowych pojedynków, odbywających się w sali kościoła pod wezwaniem Chrystusa Króla. Na mecze chodziłem razem z córką Andżeliką. Jarosławski tenis cały czas piął się w górę. Drużyna, której menadżerem został Kamil, z roku na rok awansowała coraz wyżej. Spotkania były na coraz wyższym poziomie, tak samo jak moja fascynacja tą dyscypliną. Coraz bardziej się angażowałem. Pełnia szczęścia była w 2012 roku kiedy Kolping w składzie: Vitalik Nechwiedowicz, Marek Klasek, Krzysztof Marcinowski i Dariusz Kiełb z menadżerem Kamilem Dziukiewiczem awansował do najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce. Od tego czasu oddałem się ping-pongowi w całości. Od chwili awansu do dnia dzisiejszego nie opuściłem żadnego meczu w jarosławskiej hali MOSiR. Co więcej, bardzo często jeździłem na mecze wyjazdowe. Tak, tenis stołowy jest całym moim sportowym życiem, ale uczęszczam również na mecze innych dyscyplin sportowych. Moje miłości to rodzina, z córką Andżeliką i wnuczką Lilly na czele oraz przekochany pies Bafi.

Dlaczego ta dyscyplina sportu? Co jest w niej magicznego?

– Sam sobie zadawałem to pytanie. W ping-pongu jest coś szczególnego, co porywa za serce, co nie mogę ująć w słowa. Atmosfera na meczach, sportowa rywalizacja, gdzie na trybunach zasiadają dzieci, młodzież, dorośli i starsze pokolenie, która w kulturalny sposób kibicuje i tworzy jedną wielką rodzinę. To coś pięknego!…

Płatny dostęp do treści

Przeczytałeś tylko fragment tekstu.
Chcesz przeczytać całość i inne artykuły premium?
Nieograniczony dostęp do pełnych tekstów od 19 groszy dziennie!
Masz już wykupiony dostęp? Zaloguj się

Pozostało 65% tekstu do przeczytania.

Wykup dostęp

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułCatherine Zeta-Jones i Michael Douglas sprzedają luksusowy dom. Cena zwala z nóg
Następny artykułNielimitowana premia z kontem firmowym. Sprawdź oferty