A A+ A++

To nie jest zwykły film biograficzny, ale opowieść o spełnianiu marzeń poprzez ciężką pracę, wytrwałość i determinację. Daisy Ridley (“Gwiezdne wojny) wciela się w rolę znakomitej pływaczki, która urodziła się w 1905 roku w Nowym Jorku w rodzinie imigrantów. Gertrude Ederle, zwana Trudy, a potem także “Królową fal” to wybitna pływaczka i kobieta, która dokonała niemożliwego. Złota i brązowa medalistka mistrzostw olimpijskich.

Jej wielkim marzeniem było przepłynąć kanał La Manche. Stanęła twarzą w twarz ze swoim przeznaczeniem w 1926 roku.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Rozmawiamy z producentem filmu, Jerrym Bruckheimerem. To nazwisko, które stoi za tak kasowymi filmami jak “Piraci z Karaibów”, “Top Gun: Maverick”, “Helikopter w ogniu”. Pytamy, co sprawiło, że uwierzył właśnie w tę historię.

Na początek pytanie, który musi paść: co przyciągnęło cię do tej historii?

Wszystko zaczęło się od Jeffa Nathansona, który jest autorem scenariusza. Nie mógł znaleźć niczego interesującego do czytania dla swoich córek. Poszedł więc do antykwariatu, a tam znalazł tam książkę “Young woman and the sea” Glenna Stouta. Przyniósł ją na spotkanie, mówiąc “z tego byłby świetny film”.

Co sprawiło, że się z nim zgodziłeś?

Bo to jest opowieść o kobiecie, o której świat z czasem zapomniał, a która dokonała czegoś niezwykłego. Nie tylko była pierwszą kobietą, która przepłynęła kanał La Manche, ale pobiła rekord ustanowiony przez mężczyznę o dwie godziny. To bardzo inspirująca historia, a ja kocham opowiadać takie historie. Tak naprawdę to ona utorowała drogę innym wspaniałym kobietom sportu, a miała po drodze tyle przeszkód. Więc uznałem, że to bardzo inspirująca opowieść dla kobiet i w ogóle dla każdego, kto musi toczyć jakąś walkę.

Ta parada na sam koniec? To naprawdę się wydarzyło! A wciąż niewiele osób dziś o niej słyszała, aż do powstania tego filmu. Ona nie może być zapomniana, powinno ją się uhonorować i tak się właśnie stanie dzięki temu filmowi. Robiliśmy już to. Takie filmy jak “Droga sławy”, “Tytani”, “Helikopter w ogniu” na podstawie prawdziwych wydarzeń o prawdziwych ludziach i Trudy też musiała mieć swój film.

Próbuję wybadać, jaki element historii sprawia, że tak doświadczony producent z ogromnymi sukcesami na koncie, decyduje się nakręcić o tym film.

Sam nie wiem. Po prostu robię filmy, które sam chciałbym obejrzeć w kinie. Nie wiem, co lubisz, nie wiem nawet, co lubią widzowie. Ale wiem, co podoba się mi. Pewnego dnia to się może zmieni i będziesz robić wywiad z kimś innym, bo ludziom przestanie się podobać to, co mi. Na szczęście mieliśmy farta i ludzie kupowali bilety na wiele rzeczy, które robiliśmy.

Dlaczego to Daisy Ridley była idealna do tej roli?

Przede wszystkim jest bardzo piękna, jest świetną aktorką, a ponadto jest sportowcem. Widzieliście jej szerokie ramiona, wygląda jak pływaczka. Przez trzy miesiące trenowała z angielskim pływakiem olimpijskim. Poświęciła dużo pracy i czasu dla tej roli.

Nie chcieliście sięgać po wiele efektów specjalnych, green screen. Zabieracie nas do prawdziwej wody, w fale. Jakie wyzwania wiązały się z takim planem zdjęciowym?

To na pewno było o wiele droższe. Więc wyjechaliśmy na plan do Bułgarii, gdzie panują świetne warunki, pracują świetni specjaliści. A koszty pracy są o wiele niższe. Zaoszczędziliśmy dużo pieniędzy.

Oglądamy twoje filmy od lat na kinowych ekranach, tworzysz historie kina, największymi blockbusterami. Tymczasem “Dziewczyna i morze” trafia od razu na platformę streamingową. Jakie masz przewidywania co do przyszłości branży filmowej?

Ciesze się, ze Disney zrobił z nami ten film. Bylem wcześniej z tym pomysłem w dwóch innych studiach i nie chcieli go zrobić. Dzięki Disneyowi film zostanie wyświetlony w 20 miastach w kinach, a potem trafi na Disney+. Słuchaj, nawet mając kuchnię w domu i tak czasem wychodzisz zjeść coś na mieście. Tak samo czasem obejrzysz coś z kanapy, a czasem w kinie.

Czy ja dobrze zrozumiałam, dwa studia filmowe powiedziały ci “nie”? Jak to w ogóle możliwe, gdy jesteś tak znanym producentem?

Zawsze znajdzie się ktoś mądrzejszy ode mnie. Wszyscy w tej branży jesteśmy na tej samej pozycji, chcemy robić filmy, ale to trudne, skomplikowane.

A jak było z tym filmem? Tak samo trudno?

To zajęło nam dziewięć lat. Ale wyszło świetnie.

Mówi się, że najlepsze filmy o sporcie o tym sporcie faktycznie nie są. Co zatem widownia z nich ma?

Emocje, zawsze chodzi o emocje. Zrobiliśmy “Top Gun: Maverick” i samoloty były świetne, ale to, co sprawiło, że film chwycił, to emocje. Podobnie jest z tym filmem. Jeszcze nigdy żadnego filmu tak nie testowałem: pokazałem go próbnej widowni i wcale nie tej “hollywoodzkiej”, tylko w kinie gdzieś pośrodku Ameryki, więc to był prawdziwy sprawdzian. Po pokazie dostał świetne oceny, 100 proc. pozytywów od kobiet, 97 od mężczyzn.

“Top Gun”, “Beverly Hills Cop”, “Bad Boys”… wraca dużo filmów z lat 80. i 90. Jak myślisz, skąd taka nostalgia?

Widzowie pewnie znowu chcą poczuć to, co czuli wtedy. Pokochali te postaci, wiec znowu chcą przeżyć z nimi przygodę. Dlatego my robimy to znowu. Widownia chce tego samego doświadczenia, ale jednocześnie musi dostać coś świeżego, musimy o tym pamiętać.

Basia Żelazko, dziennikarka Wirtualnej Polski

W najnowszym odcinku podcastu “Clickbait” mówimy szokującym “Królu Zanzibaru”, który oszukał setki turystów z Polski. Jest też o epokowej zmianie w krwawym, pełnym przemocy “Rodzie smoka”. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej:

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNajczęstsze problemy skórne u niemowląt – jak sobie z nimi radzić?
Następny artykułOperatorzy telewizji kablowej i satelitarnej sprzeciwiają się podwójnemu naliczaniu tantiem od reemitowania