A A+ A++

Doliczony czas gry – bramkarz Giorgi Mamardashvili dobiega do połowy boiska, macha rękami, wydziera się, ale selekcjoner Willy Sagnol patrzy w drugą stronę i nie słyszy. Tego wieczoru na stadionie w Dortmundzie nie było słychać nawet własnych myśli, a co dopiero krzyk własnego bramkarza stojącego kilkadziesiąt metrów dalej. Tureccy kibice zbudowali czerwoną ścianę tam, gdzie zwykle stoi żółta ściana Borussii Dortmund. Zagłuszali wszystko – z gruzińskim hymnem włącznie. W końcu któryś z asystentów machnął Mamardashviliemu ręką, niczym Tajner wypuszczający z belki Małysza, by ruszał w poszukiwaniu sensacyjnego gola. Skutki były opłakane.

Zobacz wideo

Najlepszy mecz Euro. Niezwykła synergia między boiskiem a trybunami

Od początku taki to był mecz: nikt chodziło o trzymanie gardy, tylko o jak najmocniejsze przyłożenie rywalowi. Gdy gruziński bramkarz biegł w pole karne Turcji, siedzący obok mnie dziennikarz odsunął krzesełko i uklęknął. Po chwili, gdy piłka trafiała w słupek, poderwał się z kolan. I upadł na nie znów, gdy dobitkę niechybnie zmierzającą do bramki, w ostatniej chwili zablokował jeden z Turków. W tym momencie jego siedzący dalej kolega tak przyłożył komputerową myszką w blat, że raczej mu już nie posłuży. To były emocje w najczystszej postaci. Gruzja grała najważniejszy mecz w swojej historii i rzutem na taśmę przeprowadzała kluczowe akcje. Walczyła o remis 2:2. Niestety, już kilka sekund później obaj byli kompletnie zdruzgotani. Piłka spadła pod nogi Kerema Akturkoglu, który przed sobą miał pustą bramkę, a za plecami – cytując klasyka – ścianę pragnień całej Turcji. Przebiegł niemal całą połowę boiska, na koniec bez problemu trafił do siatki, podwyższając wynik na 3:1. Ale biada temu, kto spojrzy tylko na rezultat i pomyśli, że debiutująca na Euro Gruzja przegrała zgodnie z przypuszczeniami.

Przegrała po znakomitym występie. Po świetnym meczu, z fenomenalnymi golami, najwyższym dotychczas współczynnikiem bramek oczekiwanych (3,07 Turcji i 2,17 Gruzji), z trudną do wytłumaczenia synergią między boiskiem a trybunami. W tym meczu całość niesamowicie się dopinała: i padający deszcz, i niesłabnący doping Turków, i niepękająca Gruzja, która trafiła na to Euro przedziwną drogą – poprzez występy w Lidze Narodów, gdzie wcale nie grała w jednej z lepszych dywizji. Została wciągnięta przez regulaminy UEFA do barażowych meczów i po rzutach karnych w finale pokonała Grecję. Zajmuje najodleglejsze ze wszystkich uczestników miejsce w rankingu FIFA – 75. Skazywana na pożarcie, mająca na głowie nie tylko grę w piłkę, ale też walkę o uwagę Europy, by nie przegapiła, jak Rosja w rękawiczkach wciągnie ją pod swoje wpływy, dzielnie walczyła do końca. Z sercem, ale i z głową. Była niezłomna, podejmowała coraz większe ryzyko, w końcu zapłaciła za to stratą drugiego i trzeciego gola.

Było w tym meczu coś magicznego. Został rozegrany w środku burzy, przy spływającym z dachu stadionu wodospadzie, z racami odpalanymi w chwilach uniesienia przez tureckich kibiców, z ich fanatyzmem, którym wypełnili nie tylko trybuny, ale całe miasto. Mieli być ukrytym gospodarzem tych mistrzostw z racji ponad 4 mln Turków i Niemców tureckiego pochodzenia mieszkającymi na co dzień na terenie Niemiec. Tego wieczoru wyszli z ukrycia. Przekrzyczeli wszystkich. Oni – już podczas rozgrzewki – nakręcili swoich piłkarzy, którzy od początku ruszyli na Gruzję z atomową siłą i w pierwszym kwadransie nawet przez chwilę nie dali im odetchnąć. A później to piłkarze – pięknymi golami z dystansu Merta Muldura i Ardy Gulera – jeszcze bardziej rozpalili kibiców.  

Kwintesencja wielkich turniejów

W tym meczu zamyka się całe piękno mistrzostw. Wybraliśmy się do Dortmundu, by opowiedzieć o debiutującej na wielkiej scenie Gruzji i sprawie, o którą walczy. Chcieliśmy też doświadczyć atmosfery zgotowanej przez mistrzów fanatycznego dopingu znad Bosforu. A dostaliśmy mecz kompletny – z tym wszystkim, czego szukaliśmy i niespodziewanymi dodatkami: niezwykle dzielnym debiutantem, imponującym występem młodego Ardy Gulera, dwoma zespołami dobrze grającymi w piłkę i myślącymi przede wszystkim o atakowaniu, z 17 strzałami już do przerwy i 20 po przerwie.

Euro, trwaj!

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułRecyklomaty usprawnią działanie systemu kaucyjnego
Następny artykułNad cyfrowym pieniądzem pracują niemal wszyscy. Ale cel się oddala